Po niedawnej wizycie ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka w Stanach Zjednoczonych, podczas której negocjowano m.in. szczegóły II fazy kontraktu na zakup systemu Patriot, odżyła na nowo dyskusja na temat tego, co tak właściwie kupiliśmy za tak duże pieniądze i co z tego będziemy mieć?
• Eksperci są zgodni: obronę powietrzną kraju trzeba koniecznie odbudować. Wszystkie współczesne konflikty wojenne zaczynały się od uderzenia z powietrza.
• Zgodnie z porozumieniem w sprawie sprzedaży systemu Patriot, jego zakup przeprowadzony zostanie w dwóch fazach. Dwie pierwsze baterie mają trafić do Polski w 2022 r.
• Dwie baterie "Wisła" w obronie nieba nad Polską niczego nie zmienią. Czego będą bronić? Do ochrony jakich obiektów wystarczy osiem baterii, które docelowo chce kupić MON?
• Przedstawiciele MON i PGZ będą brali udział w Europejskim Kongresie Gospodarczym.
W 2022 r. Polska otrzyma dwie baterie amerykańskiego systemu rakietowego Patriot zakupione w I fazie umowy podpisanej w marcu z Amerykanami. Polski zespół rozpoczął już negocjacje w sprawie zakupu kolejnych sześciu baterii, przewidzianych w II fazie umowy.
Komentarze po podpisaniu pierwszej umowy były zachwycająco optymistyczne. Prezydent Andrzej Duda mówił o szczególnym "momencie historycznym", wejściu w "zupełnie nowy świat" i o "ogromnym skoku naprzód". Ambasador USA w Warszawie mówił o "kamieniu milowym dla Polski i NATO". Według niego "Polska dołącza do elitarnego grona 5 krajów, które mogą polegać na sprawdzonym w boju systemie Patriot", broni zdolnej do zwalczania wrogich pocisków balistycznych i manewrujących.
Obecnie, kiedy skończyła się oficjalna celebra, można na spokojnie zastanowić się, czy te patetyczne słowa nie były jednak trochę na wyrost? Nie chodzi przy tym o tradycyjne szukanie dziury w całym, ale o wnioski ekspertów, nad którymi zawsze warto się pochylić.
Eksperci zgodnie chwalą tę decyzję. Paweł Soroka, prof. Uniwersytetu im. Jana Kochanowskiego w Kielcach, przewodniczący Polskiego Lobby Przemysłowego, ekspert polityki międzynarodowej i bezpieczeństwa, w rozmowie z WNP.PL podkreślał, że systemy Patriot to generacyjna zmiana polskiej obrony przeciwlotniczej, która wyprowadzi ją wreszcie z minionej epoki.
- To ważny element obronności Polski i słusznie wydane pieniądze - zapewniał profesor. - Ważny, ponieważ z czterech brygad obrony rakietowej, jakie mieliśmy wcześniej, została tylko jedna - 3 Warszawska Brygada Obrony Rakietowej. Broniły one aglomeracji warszawskiej, Trójmiasta, Pomorza Zachodniego z aglomeracją szczecińską oraz Śląska i Poznania.
Podkreślał, że obronę powietrzną kraju trzeba koniecznie odbudować, bo jak wynika z analizy wszystkich współczesnych konfliktów wojennych w okresie ostatnich 40 lat, to wszystkie one zaczynały się od uderzenia z powietrza. Tyle że dziś oprócz tradycyjnej obrony przeciwlotniczej konieczna jest także obrona przeciwrakietowa.
To wszystko prawda. Diabeł jednak zawsze tkwi w szczegółach. A te, również w tym przypadku, przypominają, że nie wszystko jest jednoznaczne, pewne i przesądzone. Wybraliśmy jedno z wyzwań, związane z zakupem nowych systemów, które według specjalistów niekoniecznie muszą zachwycać.
Zacznijmy jednak od faktów. Zgodnie z porozumieniem w sprawie sprzedaży systemu Patriot podpisanym przez Polskę i USA z lipca 2017 r., określono, że zakup broni zostanie przeprowadzony w dwóch fazach. W 2022 r. do Polski trafią dwie pierwsze baterie systemu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego Patriot w obecnej konfiguracji, czyli bez radaru dookólnego AESA (Active Electronically Scanned Array).
Jedna bateria to cztery jednostki ogniowe, z których każda składa się z czterech wyrzutni. Jedna bateria Patriot to: stanowisko dowodzenia, radar, od 4 do 8 pojazdów ciężarowych z naczepami, na których umieszczone są wyrzutnie rakiet. Łącznie na jednej naczepie samochodowej może się znajdować 7 różnych rakiet Patriot.
W ramach drugiej fazy otrzymamy sześć baterii wyposażonych już w nowe radary dookólne AESA oraz pociski niskokosztowe SkyCeptor. Dotychczas polscy przeciwlotniczy nie mieli w swoim arsenale broni zdolnej zwalczać wrogie rakiety balistyczne, nie mówiąc o manewrujących. Pozyskanie amerykańskich systemów do programu noszącego kryptonim "Wisła" to ogromny skok technologiczny naszej armii.
Takich systemów dziś nie mamy. W arsenale polskich żołnierzy brygady obrony rakietowej oraz trzech pułków przeciwlotniczych są nadal systemy rakietowe nazywane OSA, KUB, Newa oraz Wega. Ponieważ nie zaspokajają potrzeb nowoczesnego pola walki (konstrukcje z końca lat sześćdziesiątych XX w.), będą wycofywane ze służby. Zestawy Newa - w 2019 r., Kuby - w 2022 r., a Osy - w 2026 r.
- Patrioty są niezbędnym systemem dla zbudowania skutecznego, wielowarstwowego systemu obrony przeciwlotniczej "Tarcza Polski" - mówił prof. Soroka. Przypomnijmy, że ma się ona składać z trzech podsystemów: Pilica - czyli systemu bardzo krótkiego zasięgu (ok. 5 km), Narew - systemu krótkiego zasięgu (ok. 25 km) oraz Wisła - systemu średniego zasięgu (ok. 100 km).
- To bardzo dobre posunięcie - skomentował dla WNP.PL zakup Patriotów generał bryg. rez. Jarosław Stróżyk, ekspert Fundacji Stratpoints, były attache obrony w Stanach Zjednoczonych. - Porównuję tę decyzję do kupna mercedesa, jeśli chodzi o systemy przeciwlotnicze. Nie ma chyba żołnierza, który by się z tego nie cieszył.
Problem w tym, że dziś wersja systemu Patriot, który ma otrzymać Polska, jeszcze nie istnieje. Amerykanie przyznają, że główne komponenty systemu Patriot dostarczane do Polski w fazie pierwszej będą najnowszymi i najnowocześniejszymi rozwiązaniami prosto z linii produkcyjnej Raytheona.
Wszyscy zakładają, że Amerykanie z planami produkcji systemów, także radarów i zintegrowanego systemu zwalczania celów powietrznych, które się dopiero tworzą, dotrzymają terminów. Pytania sceptyków "co będzie, jak jednak nastąpią opóźnienia?", zbywamy optymistycznym: to niemożliwe.
Ustawienie w Polsce dwóch pierwszych baterii "Wisła", jeśli chodzi o całościowe potrzeby Sił Zbrojnych RP, a szerzej obrony nieba nad całą Polską, tak naprawdę niczego nie zmieni.
- Do skutecznej obrony przeciwrakietowej Polski potrzebujemy znacznie większej liczby takich zestawów niż dwa na początek. Będą one mogły ochronić co najwyżej dwie aglomeracje miejskie przed atakami. To dosyć mało - twierdził generał Stróżyk.
Ile zatem baterii Patriot powinna mieć Polska, by obronić kraj przed agresją z powietrza? Przede wszystkim rząd i wojsko muszą zdecydować, czy Patrioty mają ochraniać całe terytorium kraju, czy też - wzorem lat minionych - skupić się jedynie na osłonie przeciwlotniczej najważniejszych i najliczniejszych aglomeracji?
Eksperci wyliczyli, że jedna jednostka ogniowa (4 wyrzutnie) mogłaby osłaniać przed atakami z powietrza najwyżej obszar o powierzchni ok. 15 tys. km kw. Jeśli wojsko przyjmuje te dane do kalkulacji potrzeb obronnych przed atakami z powietrza, to dla zabezpieczenia całego kraju potrzeba byłoby około jedenastu baterii rakiet systemu Patriot.
To wariant optymistyczny. W pesymistycznym, dotyczącym zwalczania takich celów jak rakiety manewrujące, nisko latające lotnictwo czy drony, powierzchnia operacyjna jednostki ogniowej zmniejsza się do 5 tys. km kw. Przykładowo do ewentualnego zwalczania rosyjskich rakiet manewrujących "Iskander" na niebie całego kraju musielibyśmy dysponować ponad trzydziestoma bateriami Patriot.
Taka liczba baterii, jeśli nawet byłaby optymalna z perspektywy potrzeb obronnych, wydaje się zupełnie nierealna, jeśli chodzi o możliwości finansowe państwa. Zakup tak wielu baterii w czasie, kiedy zagrożenie wojną światową wydaje się być wciąż ewentualnością z dalszej przyszłości, zrujnowałoby niezbędne wydatki na bardziej potrzebne cele.
Przypomnijmy, że tylko za pierwsze dwie baterie (16 wyrzutni) zapłaciliśmy ponad 16 mld zł. Zakupu większej liczby baterii budżet by nie wytrzymał. Już pierwsza perspektywa zakupów wymaga pewnego, stabilnego ich finansowania przez lata, a z tym, jeśli chodzi o plany długoletnie, różnie bywa. Program Wisła będzie skuteczny, jeśli zostanie zintegrowany z Narwią, a to koszty, według różnych wyliczeń, od 50 do 60 mld zł. Rocznie na zakup uzbrojenia MON wydaje średnio około 10 mld zł.
Dlatego najbardziej prawdopodobny jest wariant obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej z czasów, kiedy polskiego nieba nad najważniejszymi w kraju aglomeracjami broniły 4 brygady rakietowe obrony przeciwlotniczej.
Plany te jawne raczej nie będą, ale z dostępnych informacji możemy przypuszczać, że kiedy już pozyskamy wszystkie 8 baterii systemu Patriot, zostaną one rozstawione w pobliżu 10-12 miejsc, wśród których znajdzie się niewątpliwie aglomeracja warszawska.
Znajdzie się tam również aglomeracja szczecińska (gazoport), a także ważna gospodarczo aglomeracja Śląska. Będzie Poznań z węzłem lotniskowym, a także bazy, gdzie stacjonują samoloty F-16, tzn. podpoznańskie Krzesiny i Łask.
Aczkolwiek też Powidz, baza lotnictwa transportowego, gdzie stacjonują również śmigłowce amerykańskie i gdzie, jak wiadomo z przecieków, mają powstać wielkie magazyny uzbrojenia dla amerykańskiej brygady pancernej.
Najpewniej znajdzie się wśród nich również Redzikowo, gdzie powstaje amerykańska tarcza antyrakietowa, oraz miejscowości, w których stacjonują żołnierze armii sojuszniczych, głównie amerykańskiej, przerzucani do Polski dla obrony wschodniej flanki, m.in. Orzysz, Żagań, Świętoszów, Skwierzyna czy Bolesławiec.
Do ochrony przeciwlotniczej tych obiektów, jak szacują eksperci, wystarczy 6 baterii Patriot. MON miałby zatem w rezerwie jeszcze 1-2 baterie, które mógłby wykorzystać np. do obrony najważniejszych rejonów koncentracji mobilizowanych sił zbrojnych.
Problemów, które wskazują, jak wiele wyzwań staje przed Polską w związku z zakupem systemów Patriot, jest oczywiście więcej. Radary dookólne, system sieciocentryczny IBMS, polski udział w produkcji pocisków rakietowych dla nowych systemów... ale to już materiał na kolejne tematy. Będziemy do nich systematycznie wracać.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie