Europejski Kongres Gospodarczy 2023

Przestrzeń publiczna ma budować zaufanie ludzi do miejsca. Musi być staranie podzielona budynkami, a nie ogrodzeniami, bo istotą miasta są niezabudowane i dostępne tereny, a domy stanowią jedynie jego ramę, jak w obrazie. Do tego potrzebna jest współpraca samorządów z biznesem - uznali paneliści debaty „Przestrzeń publiczna, inwestycje, rozwój”, która odbyła się podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Rośnie wartość przestrzeni publicznej jako miejsca, w którym mieszkamy. Świadczą o tym przeprowadzone trzy lata temu badania CBOS. – Wykazały, że 93 proc. ankietowanych interesuje się swoim najbliższym otoczeniem. Z kolei w Finlandii, w najważniejszym dokumencie opisującym politykę architektoniczną tego kraju, znalazł się zapis mówiący, że podstawową wartością gospodarki narodowej są w ponad 60 proc. budynki. Zatem architekturę potraktowano jako wartość majątku narodowego. Każdy z mieszkańców ma na niego wpływ, ponieważ bywa inwestorem – uważa architekt Olgierd Dziekoński. 

Deweloperzy budują dla wszystkich

 Zdaniem Artura Hajdorowicza, dyrektora Wydziału Rozwoju i Rewitalizacji Urzędu Miasta Kielce oraz pełnomocnika prezydenta ds. rewitalizacji miasta istotą miasta są niezabudowane i publicznie dostępne przestrzenie. - Budynki stanowią jedynie ich ramę, jak w obrazie - uważa Artur Hajdorowicz.

Jednocześnie podkreśla, że podstawową funkcją przestrzeni publicznych jest integracja społeczna.

- Jednocześnie jakość tych przestrzeni ma twardy, policzalny wymiar ekonomiczny. Samorząd w Kielcach w ciągu ostatnich 16 lat ponad 70 proc. nakładów zainwestował w rozwój strefy wspólnej użyteczności. Koncentrowaliśmy się m.in. na parkach, dolinach rzecznych w śródmieściu. Ostatnio zainteresowaliśmy się też terenami osiedlowymi na blokowiskach z czasów PRL-u, na których mieszka dwie trzecie mieszkańców Kielc - tłumaczy dyrektor.

Przyznaje, że w budowaniu przestrzeni publicznych partycypować powinni wszyscy, nie tylko administracja.

- W planowaniu przestrzennym definicją przestrzeni publicznej obejmujemy też tereny prywatne. Jest to przeważnie przedpole budynku albo miejsca między zabudowaniami. Nazywamy je strefą ogólnodostępną. Wprowadzamy tam zakaz budowania ogrodzeń. Jeszcze się nie spotkałem z protestami prywatnych właścicieli. Są coraz bardziej świadomi znaczenia tego rozwiązania dla miasta czy osiedla, dlatego godzą się na oddanie swojego gruntu - przyznaje Artur Hajdorowicz.

Dodatkowo prywatni inwestorzy często finansują podobne inwestycje i są to nie tylko tak duże podmioty, jak galerie handlowe.

- Ostatnio deweloperzy zaproponowali miastu sfinansowanie projektu i częściowe wykonanie rewitalizacji północnej części śródmieścia, nazywanej potocznie w Kielcach trójkątem bermudzkim. Przez jego środek przebiega pasaż pieszo-rowerowo-handlowy. Deweloperzy są świadomi tego, że to będą dobrze wydane pieniądze. Pasaż podniesie wartość ich pobliskich inwestycji mieszkaniowych. W innym przypadku inwestor mieszkaniowy chce zbudować ogólnodostępny plac zabaw na publicznym gruncie - wylicza Artur Hajdorowicz. 

Walka o mieszkańców 

Atrakcyjna przestrzeń publiczna może być narzędziem walki o mieszkańców. - Budujemy ją z myślą o nas, ludziach którzy już dzisiaj ją zamieszkują. Chcemy powstrzymać charakterystyczny dla Śląska trend przeprowadzania się do ościennych gmin - przyznaje Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śląskiego.

Samorząd kilka lat temu postanowił zagospodarować nieużytek o powierzchni ponad 20 hektarów, otoczony blokowiskami z lat 80. i z początku lat 90.

- Szukaliśmy pomysłu na rewitalizację tego terenu i przeprowadziliśmy konsultacje z mieszkańcami. Powstał rodzinny park rozrywki. Połączył trzy osiedla. Stworzył nową infrastrukturę i umożliwił uzupełnienie miejsc parkingowych, co było problemem w dawnej zabudowie. Teraz te trzy osiedla łączymy ciągiem pieszo-jezdnym ze starym miastem. Dzięki tej realizacji udaje się pozyskiwać inwestorów na nowe kwartały. Na dwa tereny inwestycyjne już znaleźliśmy inwestorów - opowiada prezydent Mieczysław Kieca. 

Katowice z chorobą wieku dziecięcego 

W budowaniu zrównoważonego miasta najważniejsza jest urbanistyka. - Jeśli ktoś projektuje budynek w mieście, to najpierw powinien być urbanistą, a dopiero potem architektem - uważa Tomasz Konior, założyciel Konior Studio.

Architekt przypomina, że Katowice nie zostały zniszczone podczas wojny, co zazwyczaj jest powodem przebudowy.

-– Po wojnie mieliśmy modernizm, a nie kryję, że jestem szczególnie krytycznie nastawiony do tej epoki, zwłaszcza jeśli chodzi o urbanistykę. Znam bardzo niewiele starych miast, których nie da się w sposób zrównoważony zrewitalizować i które- mimo to - świetnie działają. Znam też niezliczoną ilość przypadków miast czy osiedli modernistycznych, których modernizacja czy rewitalizacja jest bardzo trudna, a w wielu przypadkach nawet niemożliwa - tłumaczy Tomasz Konior.

Architekt zwraca uwagę na to, że kiedyś podział był klarowny: ulica, plac, park. W epoce modernizmu zatarły się te definicje, ponieważ zaczęły powstawać w miastach drogi bez pierzei. Między blokami są przestrzenie, których nie można nazwać parkiem, ani palcem czy ulicą, a kamienice kiedyś miały podwórka. Zdaniem eksperta wszystko sprowadza się do tego, że przestrzenie między budynkami są równie istotne jak same budynki, a może nawet ważniejsze.

– Elewację można przebudować, natomiast jeśli budynek źle stoi w mieście, to w zasadzie nie za wiele da się zrobić. Dzieje się tak wtedy, gdy nie definiuje przestrzeni pomiędzy pozostałymi obiektami. Z kolei ulica zawsze była zdefiniowana przez pierzeje, czyli stojące obok siebie kamienice. Ten układ tworzył relacje społeczne, ale też gęstość zabudowy powodowała, że nie było przestrzeni niezdefiniowanej. Tak powstawała tkanka urbanistyczna. Modernizm to zmienił. Śmiem twierdzić, że spora część problemów, z którymi zmagają się samorządowcy, czy właściciele nieruchomości ma swoją genezę właśnie w tym zjawisku -  twierdzi Tomasz Konior.

Dowodem na to są choćby kontrowersje wokół stawiania ogrodzeń na osiedlach. Jak podkreśla architekt, w mieście poprawnie zbudowanym niepotrzebny jest płot – jest po prostu pierzeja, w niej brama, która prowadzi do podwórka.

- Swego czasu byłem odsądzany od czci i wiary, gdy w Katowicach, które są mekką modernizmu, ośmieliłem się krytykować pewne ruchy urbanistyczne. W 2006 r. odbył się konkurs na przebudowę Śródmieścia Katowic, zwłaszcza al. Korfantego. Gdy zobaczyłem ulicę szeroką na 80 metrów, powiedziałem: „Rany boskie, przecież tu nie ma żadnych funkcji, więc jak mają pojawić się ludzie?”. W odpowiedzi słyszałem, że to nasze katowickie Champs-Élysées. Wtedy parsknąłem śmiechem. Na słynnych francuskich alejach domy stoją jeden przy drugim, tworząc tkankę urbanistyczną i niezwykłe bogactwo treści. Jest po co tam przyjść. Natomiast przy Al. Korfantego domów jest może siedem - tłumaczy Tomasz Konior.

Zdaniem architekta jeśli miasto ma za dużo przestrzeni publicznych, w dodatku niezdefiniowanych, to pojawia się problem z ich zarządzaniem. - Tymczasem przestrzenie publiczne są naszym wspólnym dobrem. Chcemy mieszkać w dobrych, wygodnych i atrakcyjnych miastach – podkreśla Tomasz Konior. 

Uczestniczyć w rozwoju miast i im służyć 

Znaczący wpływ na rozwój przestrzeni publicznych zamierza mieć Echo Investment. Jednym z miastotwórczych projektów Echo są Browary Warszawskie, czyli teren w centrum miasta o powierzchni 4,6 hektarów. Były tam problematyczne stare piwnice, na zagospodarowanie których spółka szukała pomysłu.

- Uzgodniliśmy z konserwatorem zabytków odpowiednie wykorzystanie tych podziemnych przestrzeni tak, aby zamienić je w miejsce, z którego będą mogli korzystać mieszkańcy Warszawy. Powstaną również przestrzenie publiczne naziemne, zatem Browary Warszawskie będą dostępne. Chcemy oczywiście też zarabiać, ale przede wszystkim zwracamy uwagę na to, czego chcą mieszkańcy, a oni chcą być częścią społeczności, nie oczekują jednego wyizolowanego budynku - tłumaczy Nicklas Lindberg, prezes zarządu Echo Investment.

Browary Warszawskie połączą wiele funkcji. Powstaną tam między innymi mieszkania na wynajem.

- Pochodzę ze Szwecji, gdzie bardzo wielu mieszkańców wynajmuje mieszkania i widzę, że ten trend pojawia się też w Polsce. Polacy nie chcą być przywiązani tylko do jednej inwestycji - uważa prezes Echo Investment.

Spółka buduje też Galerię Młociny w pobliżu parkingu Park & Ride. - Galeria ma być miejscem spotkań i miłych doświadczeń oraz przeżyć. Oprócz sklepów będą tam restauracje i place zabaw, które sprawią że ludzie będą chcieli tam przychodzić spędzać wolny czas - wyjaśnia Nicklas Lindberg.

Pod koniec sierpnia Echo Investment otworzy w Katowicach Galerię Libero.- Uczestniczyliśmy w zagospodarowaniu przestrzeni wokół obiektu, aby zapewnić odpowiednią interakcję z mieszkańcami - przyznaje Nicklas Lindberg.

Obecnie spółka ma w portfolio milion metrów kwadratowych do zagospodarowania, m.in. w projekcie Towarowa 22 na warszawskiej Woli, gdzie na powierzchni 200 tys. mkw. stworzy kolejne wielofunkcyjne miejsce dla mieszkańców.

- Współpracujemy z władzami miasta przy opracowaniu koncepcji założenia, ale też zapytamy mieszkańców tych rejonów, co chcieliby tam widzieć. Realizujemy projekty, które staną się platformą spotkań. To niełatwe zadanie, ponieważ trudno jest znaleźć odpowiednie grunty w centrum miasta. Zamierzamy budować to, co jest najlepsze dla miasta, ale też dla nas deweloperów. Do tego konieczna jest współpraca biznesu z samorządem. Chcemy uczestniczyć w rozwoju miast i im służyć - podkreśla Nicklas Lindberg. 

Budowanie przy hałdzie 

Dobrą współpracą inwestorów prywatnych z administracją mogą się pochwalić Tarnowskie Góry. Ważnym elementem tej kooperacji jest plan zagospodarowania przestrzennego. Tarnowskie Góry mają specyficzną zabudowę – składa się na nią starówka i dziesięć dzielnic, które w większości były gromadami i w latach 70. zostały dołączone do miasta. Teraz miasto ma 84 km kw. powierzchni. Dla porównania Chorzów liczy 34 km kw., a Siemianowice Śląskie - 25 km kw.

- Zatem staliśmy się ogromnym rezerwuarem przestrzeni z wieloma wyrobiskami pogórniczymi - mamy 20 tys. szybików. W 2002 r. ustawą sejmową zostały uchylone wszystkie miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Wtedy inwestorzy na podstawie warunków zabudowy zaczęli dostawać przyzwolenia na budowanie na przykład w obszarach cennych, więc dla nas najistotniejsze stały się nowe plany zagospodarowania – tłumaczy Piotr Skrabaczewski, zastępca burmistrza Tarnowskich Gór.

Wtedy urzędnicy przystąpili do pracy. Trwało to dziewięć lat.

- Podzieliśmy miasto na trzy obszary i zaczęliśmy od dzielnic peryferyjnych, a skończyliśmy na starówce. Gdybyśmy tego nie zrobili, to wokół hałd zapewne powstawałyby domy. Teraz mamy całe miasto pokryte planami zagospodarowania, dzięki temu kontrolujemy zabudowę. Od kilku lat obserwujemy boom budowlany na naszym terenie. Gdy ktoś ma hektar pola - jest milionerem, jeśli posiada dwa - multimilionerem. Powstają domy jednorodzinne i apartamentowce z wyższej półki, ale też gmina jeszcze przed programem Mieszkanie Plus wybudowała 72 mieszkania – wylicza Piotr Skrabaczewski. 

Przestrzeń publiczna ma łączyć ludzi 

W pracy nad uporządkowaniem ładu przestrzennego na Śląsku pomocny ma być Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia. - Ustawodawca określił w jaki sposób związek może kontrolować lub nawet narzucać gminom kierunki zagospodarowania przestrzennego. Do obowiązków metropolii należy sporządzenie ramowego studium kierunków zagospodarowania przestrzennego. Obecnie przystępujemy do dialogu technicznego – tłumaczy Karolina Wadowska, członek zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.

Jej zdaniem przestrzeń publiczna powinna łączyć ludzi niezależnie od granic administracyjnych.

- W naszym ramowym studium chcielibyśmy położyć duży nacisk na pogranicza miast, aby wskazać zrównoważone kierunki rozwoju naszej metropolii - podkreśla Karolina Wadowska.

Ekspertka podkreśla, że wszystkie ustalenia zawarte w studium będą konsultowane z mieszkańcami.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie