Rosyjskie czołgi zniszczone w okolicach Kijowa.

Jak dokonywać kolejnych zakupów sprzętu wojskowego dla polskiej armii, wykorzystując lekcję, jaką jest wojna za wschodnią granicą? O najważniejsze wnioski pytamy ekspertów w dziedzinie wojskowości i gospodarki.

  • Wojska ukraińskie drugi miesiąc opierają się przeważającym siłom rosyjskim. Zaskakujący scenariusz tej wojny dostarcza niezwykle cennych wskazówek osobom, które decydują o kierunkach modernizacji polskiej armii.
  • Zdaniem analityka geopolityki i Strategy & Future Jacka Bartosiaka, wojna ukraińsko-rosyjska pokazuje skuteczność przeciwpancernych pocisków kierowanych, dronów i artylerii. Polska powinna też rozważyć zakup samolotów przewagi powietrznej.
  • Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej, wskazuje na potrzebę wsparcia innowacyjnych projektów oraz znaczenie godzenia konieczności pozyskania odpowiedniego sprzętu z maksymalną polonizacją zamówień.
  • Więcej o zbrojeniach polskiej armii będziemy mówić na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. Rejestracja na wydarzenie właśnie trwa.

Zdaniem analityka geopolityki i Strategy & Future Jacka Bartosiaka, po miesiącu walk na Ukrainie nie ulega wątpliwości, że Rosja nie ma zdolności do wojny o dużej intensywności na dłuższą metę. Wojska rosyjskie utknęły, mają "przerwę operacyjną", ujawnił się brak rozbudowanego systemu rezerw.

- Dla wojska polskiego wynika z tego, że powinno być przygotowane do dwu-, trzytygodniowej intensywnej wojny z Rosją - wyjaśnia analityk geopolityki i Strategy & Future.

Wykorzystać słabości przeciwnika

- Wydaje się, że rosyjska formuła batalionowych grup taktycznych nie zdała egzaminu. Jest to słabość, którą trzeba wykorzystać, modelując nasze wojska - uważa Jacek Bartosiak.

Czytaj też: Rosja straci ponad 250 mld dolarów

W jego ocenie, Rosjanie mają na Ukrainie za mało wojsk lądowych do przeprowadzenia dużych operacji. W szczególności nie ma piechoty, która potrzebna jest do zdobywania miast, wiązania węzłów komunikacyjnych, zabezpieczenia linii komunikacyjnych.

Jacek Bartosiak (fot. PTWP) Jacek Bartosiak (fot. PTWP)
W przypadku Polski Rosjanie musieliby dodatkowo kalkulować operację natowską.

- Polski wywiad powinien rozpoznać, jaką siłą dysponują dzisiaj wojska rosyjskie – w razie, gdyby Rosjanie chcieli przeprowadzić drugą kampanię - wskazuje analityk i dodaje, że wojna pokazuje słabość logistyczną armii rosyjskiej oraz rosyjską niechęć do zdobywania miast, z których obrony - po umocnieniu - nie można rezygnować.

Bartosiak zwraca też uwagę na coraz bardziej taktyczny charakter walk za naszą wschodnią granicą; uczestniczą w nich często pododdziały w sile plutonu. Dlatego tak ważne jest jego zdaniem szkolenie piechoty "na niedużych liczbach", w wypadach rajdowych, w warunkach aktywnej obrony.

Broń przeciwpancerna, artyleria, drony

Bartosiak radzi, by polskie siły wyposażyć w większą liczbę przeciwpancernych pocisków kierowanych oraz uruchomić ich masową produkcję.

Potrzebne są też jego zdaniem samoloty przewagi powietrznej. - Warto zastanowić się nad kupnem takiego samolotu, jak F-15 czy Eurofighter. Mógłby on utrzymywać się długo, na dużych wysokościach, z dużą ilością uzbrojenia. Znacząco zmieniałby rachunki planowania operacji powietrznej przeciwko Polsce - analizuje Jacek Bartosiak.

Kolejnym wnioskiem, który dla nas płynie z Ukrainy, jest skuteczność dronów. - Moim zdaniem w przypadku manewru ofensywnego Rosjanie nie są w stanie wystawić wielowarstwowej i skutecznej obrony przeciwlotniczej - mówi Jacek Bartosiak.

Kluczowa jest też w jego opinii rola artylerii, w tym naszego programu Homar. Im nowocześniejsza, bardziej mobilna, liczniejsza artyleria, tym lepiej. Drony, także cywilne, zapewniają jej precyzję.

W jego opinii na współczesnym polu walki wojska powietrzno-desantowe nie działają tak skutecznie, jak można byłoby przypuszczać. Zwłaszcza jeżeli przeciwnik dysponuje obroną przeciwlotniczą, zdolnością szybkiego odwrotu, manewru oraz artylerią na dużą odległość.

To - jego zdaniem - powinno zmusić nas do przeformułowania naszych brygad powietrznodesantowych w kierunku lekkiej piechoty.

Marynarka wojenna ma natomiast, zdaniem Bartosiaka, nikłe znaczenie. Ukraińska flota czarnomorska przez miesiąc walk nie odegrała żadnej istotnej roli.

Informacja jako broń

Jacek Bartosiak zwraca ponadto uwagę na kluczową rolę wojny informacyjnej. Ukraińcy profesjonalnie przekazują obrazy z frontu, konkretne informacje wskazujące na bojową sprawność i sukcesy obrońców oraz nieporadność Rosjan. Taki przekaz to waluta polityczna do wykorzystania w działaniach dyplomatycznych czy rokowaniach.

- Kluczowa jest rola dominacji informacyjnej, jeżeli chodzi o rozumienie, gdzie jest przeciwnik. W przypadku Ukrainy moim zdaniem kluczową rolę odgrywają informacje przekazywane przez cywilów - wskazuje analityk i dodaje, że koniecznie trzeba będzie przeanalizować, w oparciu o jakie środki łączności funkcjonowały wojska ukraińskie oraz co zawiodło u Rosjan.

W centrum wysiłku wojennego jest morale. Szczególnie widać to na Ukrainie. By je utrzymać, kluczem jest postawa kierownictwa politycznego państwa. Cyberprzestrzeń nie ma rozstrzygającego znaczenia, ale wpływa na morale.

Konieczna polonizacja zamówień dla wojska

Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej, jest zdania, że czas myśleć o tym, jak polski przemysł zbrojeniowy może zdyskontować zapowiadane znaczne zwiększenie wydatków na armię i jej wyposażenie.

- Potrzeba innego spojrzenia na tę gałąź naszego przemysłu oraz mocnego wsparcia dla innowacyjnych projektów - uważa i wskazuje, że pożądane jest także rozwiązanie, które pogodzi konieczność pozyskania odpowiedniego sprzętu i zaangażowania z maksymalną polonizacją zamówień.

- Trzeba też rzetelnie przeanalizować możliwości konstrukcyjne i produkcyjne oraz strategię eksportową - sądzi prezes KIG.

Andrzej Arendarski (fot. archiwum) Andrzej Arendarski (fot. archiwum)
Według Arendarskiego wiele przedsięwzięć, które miały wzmocnić naszą armię, a przy okazji dać pozytywny impuls polskiej zbrojeniówce, zakończyło się w ostatnich latach fiaskiem.

- Przykładem może być projekt Orka, w ramach którego starano się pozyskać okręty podwodne dla Marynarki Wojennej. Najpierw dyskutowano nad ofertą niemiecką, potem francuską (która uwzględniała udział w projekcie polskiej Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni), ale nie zdecydowano się na żadną z tych opcji - przypomina Andrzej Arendarski.

Zwraca uwagę, że w rezultacie polska flota pozbawiona została niezbędnego uzbrojenia. 

- Czy teraz, gdy spraw nie można już odkładać na „lepsze czasy” – bo nie wiadomo, kiedy te nadejdą – coś się zmieni? - pyta szef KIG i przedstawia swój pomysł. - Rozwiązanie, które pogodzi konieczność pozyskania odpowiedniego sprzętu i zaangażowania w projekty polskich firm i polskich specjalistów, jest jedynym rozsądnym. Szczególnie, że mamy ku temu możliwości i świetnych fachowców.

Jego zdaniem konieczna jest maksymalna polonizacja zamówień i traktowanie tego warunku jako priorytetu podczas negocjacji z zagranicznymi koncernami.

- Gdyby tej zasady trzymano się w ostatniej dekadzie, być może udałoby się uratować kilka polskich zakładów zbrojeniowych, ze wspomnianą już Stocznią Marynarki Wojennej na czele - przypuszcza.

Polska broń się sprawdza, ale potrzebne innowacje

Jeśli chodzi o sprzęt produkowany w Polsce, broń polskiej konstrukcji – otworzyła się, według prezesa KIG, większa niż wcześniej możliwość dotarcia na ważne rynki zagraniczne.

- Myślę tu m.in. o Fabryce Broni „Łucznik-Radom” z jej karabinkiem Grot i pistoletem VIS. Warto przypomnieć, że Grot to pierwsza od czasów II RP całkowicie oryginalna polska konstrukcja karabinka. Jest oczywiście również Mesko, które produkuje m.in. rozsławionego w ostatnich tygodniach Pioruna, czyli przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy z powodzeniem używany przez ukraińską armię - zaznacza Andrzej Arendarski.

Prezes KIG jest również przekonany, że zwiększone wydatki na cele obronne muszą być skierowań na rozwój projektów innowacyjnych.

- Wiele mówiono o polskich konstrukcjach dronowych. Teraz, oprócz oszczędnych słów poparcia ze strony polityków, pojawia się szansa na poważne środki na rozwój najbardziej obiecujących projektów - zauważa Arendarski, dodając, że w przyszłości byłyby one wykorzystywane nie tylko w wojsku, ale także na rynku cywilnym.

Pojawia się tu jednak istotne zastrzeżenie. - Warunkiem realnego wspierania innowacyjnych przedsięwzięć związanych z przemysłem obronnym jest równe traktowanie podmiotów prywatnych - twierdzi prezes KIG.

W ubiegłych latach dochodziło jego zdaniem do sytuacji, kiedy resort obrony wyraźnie faworyzował podmioty państwowe. 

- Przykładem może być niedopuszczenie do kontraktów na bezzałogowce polskiej Grupy WB, której produkty cieszą się renomą na świecie. Dzisiaj hasło „wszystkie ręce na pokład” nabiera szczególnego znaczenia, dlatego tego typu zdarzenia nie powinny mieć miejsca - przypomina Andrzej Arendarski.

Polityczna zgoda wokół obronności

Z nadzieją postrzega osiągnięty w tym celu konsensus polityczny. - Trzymajmy kciuki, by ponadpartyjna zgoda dla modernizacji armii pomogła również polskiej gospodarce, która musi się przygotować na trudne czasy - apeluje Arendarski.

Radzi też, jak zorganizowany powinien być cały proces modernizacji obronności.

- Dobrze by było, aby realizację ustawy o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej nadzorowała specjalna komisja składająca się z posłów zarówno partii rządzącej, jak i opozycji - tłumaczy. Pozwoliłoby to wykluczyć decyzje o wątpliwym sensie ekonomicznym.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie