Popandemiczne ożywienie napędza ceny surowców. Ropa bije kolejne rekordy na giełdach. O tym, czy ten trend będzie się dalej utrzymywał, przyprawiając o ból głowy kierowców, rozmawiamy z Adamem Czyżewskim, głównym ekonomistą PKN Orlen.
- Na stacjach trwa cenowe szaleństwo. Paliwa wysokooktanowe przekroczyły już psychologiczną barierę 6 zł. Czy to już koniec rekordowych wzrostów?
- Jak prognozował podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen, rynek wychodzi już z pandemicznych zawirowań. W ślad za wyhamowaniem wzrostów popytu na paliwa stabilizować powinny się ceny ropy.
- A co z cenami paliw? W rozmowie z WNP.PL główny ekonomista PKN Orlen mówi o tym, co - oprócz notowań ropy - ma decydujący wpływ na to, ile płacimy za paliwo przy dystrybutorze na stacji paliw.
Podwyżki cen ropy wyhamują
Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen uspokaja emocje, wskazując, że projekcje na najbliższe kwartały mówią już o wypłaszczaniu popytu na paliwa, a co za tym idzie wyhamowaniu wzrostów cen ropy.
- Najpierw cena ropy spadła (po pandemicznym załamaniu popytu - przyp. red.) i mieliśmy do czynienia z dużymi cięciami w wydobyciu krajów OPEC+, które po prostu zakręciły kurki. Później popyt zaczął się szybko odradzać i mówimy o kolosalnym przyroście popytu, gdyż w krótkim czasie wzrósł on o ponad 6 mln baryłek dziennie. Jednak za tym wzrostem nie podążało wydobycie, bo kraje OPEC, głównie Arabia Saudyjska, zmieniły swoją strategię, Producentom zależało na maksymalnym wywindowaniu cen ropy - tłumaczy Adam Czyżewski.
Jak dodaje, nie można się dziwić takiej strategii, biorąc pod uwagę fakt, że popyt na ropę i paliwa płynne będzie malał w długoterminowej perspektywie.
- Szczyt popytu jest coraz bliżej, widzimy to już w krajach OECD. Dziś już nikt nie chce inwestować w rynek ropy, dlatego kraje, które mają spore zasoby surowca, chcą go zmonetyzować. Skoro sprzedają coraz mniej ropy, chcą podnieść jej cenę. Okres wychodzenia z pandemicznego dołka, kiedy popyt rośnie bardzo szybko, idealnie nadaje się do tego, żeby te ceny windować - dodaje ekonomista.
Jego zdaniem jednak rynek wychodzi już z tych pandemicznych zawirowań. Popyt przestaje rosnąć, projekcje na IV kwartał mówią o jego wypłaszczeniu, a w przyszłym kwartale nawet o obniżeniu w stosunku do dzisiejszych poziomów. W tym trendzie do 2022 r. - jak wskazuje Adam Czyżewski - ceny ropy prognozowane są na poziomie poniżej 65 dol. za baryłkę. Skąd zatem obecne rekordy?
- Wokół tego trendu są duże fluktuacje, powodowane różnymi czynnikami, jak np. czynniki klimatyczne - mówi główny ekonomista PKN Orlen i wskazuje na przykład huraganu Ida, który we wrześniu wyłączył wiele instalacji do produkcji ropy w Stanach Zjednoczonych. Na ten duży spadek zapasów szybko zareagował rynek wzrostami cen ropy.
Jego zdaniem jednak cena ropy w dłuższym trendzie nie będzie rosła. Raczej będzie maleć w kierunku prognozowanych 65 dol. za baryłkę w perspektywie 2022 r., na co wpływ będzie miało stopniowe odchodzenie gospodarek od ropy. Im mniej świat będzie zużywał ropy, tym więcej wystarczy taniego surowca do zaspokojenia popytu.
Po ile paliwo na stacjach?
Kierowców jednak bardziej od długoterminowych prognoz interesują ceny na stacjach paliw, na których również obserwujemy istne szaleństwo. Wszyscy obawiają się powtórki z 2012 r., gdy ceny paliwa wzrosły do 6 zł za litr, a zdarzały się też stacje, na przykład w Warszawie, gdzie za litr benzyny trzeba było zapłacić nawet powyżej 6 zł. Głównym powodem było wówczas rosnące napięcie wokół Iranu, które podbiło ceny ropy na giełdach. Czy obecne wzrosty również przełożą się na detaliczne ceny na stacjach paliw?
- Hurtowe ceny paliw są dyktowane przez giełdy. Dla nas układem odniesieniem są ceny na giełdzie w Rotterdamie, z uwzględnieniem kursu walut - tłumaczy ekonomista PKN Orlen.
Orlen, tak samo jak każdy koncern paliwowy ma ograniczone możliwości wpływania na te ceny, a one przekładają się na to, co widzimy na dystrybutorach.
- Przyzwyczailiśmy się do niższych cen ropy w przedziale 60-65 dol. za baryłkę ropy. Do tego dochodzi kurs polskiej waluty. Dziś za 1 euro płacimy ponad 4,5 zł, a nie tak dawno było to 4,2 zł/euro albo poniżej 4 zł/euro - wylicza Adam Czyżewski, podkreślając, że to wszystko odbija się na kieszeniach kierowców.
Mając ograniczone możliwości wpływania na ceny hurtowe paliw, to, na co może wpływać taki koncern jak Orlen, to poziom marż. Jednak tu również wkracza rynek.
- Nie mamy w tym obszarze zbyt wielkiego pola manewru. Marże obecnie są naprawdę bardzo niskie - mówi Adam Czyżewski i wskazuje na ogólną sytuację na rynku, gdzie jest obecnie za dużo rafinerii. W Stanach Zjednoczonych nadmiar mocy został już zredukowany, teraz w obliczu tego wyzwania staje Europa.
- Nadwyżka mocy ciąży nad europejskimi rafineriami, co odbija się właśnie na marżach - wskazuje nasz rozmówca.
Dodatkowo rafinerie po kryzysie, gdy były mocno pod kreską, chcą teraz odrobić pandemiczne straty. Takie falowanie marż jest normalnym cyklem rynkowym.
- Musimy generować zyski, zwłaszcza że stoimy w obliczu transformacji energetycznej, która wymaga kolosalnych inwestycji. Musimy po prostu przestawić się na innego rodzaju paliwa. Tak jak samochody będą zmieniać napędy, to my musimy się przygotować do sprzedaży nowych paliw - podsumowuje Adam Czyżewski.
Zobacz zapis rozmowy z Adamem Czyżewskim, głównym ekonomistą PKN Orlen, która miała miejsce podczas
Europejskiego Kongresu Gospodarczego.