Wielu drobnych przedsiębiorców z Włoch musiało zamknąć swe interesy w kraju i szukać bardziej perspektywicznych rynków. Polska jest jednym z nich... - mówi Elisabetta Caprino, dyrektor zarządzająca we Włoskiej Izbie Handlowo-Przemysłowej.
Jak zaburzenia w globalnych łańcuchach dostaw z powodu pandemii i wojny w Ukrainie odbiły się - w opinii Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej w Polsce i jej członków - na działalności firm w Polsce w ostatnich 12 miesiącach?
- Sytuacja włoskich firm niewiele się różniła od kondycji innych przedsiębiorstw w Europie. Najpierw pandemia, potem wojna w Ukrainie sprawiły, że przedsiębiorstwa musiały się odnaleźć w tych nowych warunkach.
Najbardziej ucierpiały włoskie firmy z sektora motoryzacyjnego. Przemysł motoryzacyjny jest zresztą najliczniej reprezentowany we Włoskiej Izbie Handlowo-Przemysłowej w Polsce.
Przypomnę, że firmy z Włoch związane z Fiatem już od lat 70. są obecne w waszym kraju. Wokół tego koncernu zebrało się wielu włoskich podwykonawców; stworzyły cały łańcuch produkcyjny.
W czasie kryzysu związanego z pandemią i wojną w Ukrainie, kiedy następowały przerwy w łańcuchach, dostaw sporo tych przedsiębiorstw miało problemy, związane ze sprzedażą części, które produkowały - w przypadkach, gdy u ich odbiorców następowały przerwy w produkcji samochodów.
Jednakże większość włoskich firm ulokowanych w Polsce poradziła sobie dobrze w zarówno w dobie światowej epidemii. jak i wojny w Ukrainie. Firmy dopasowywały się jednak do nowych warunków, zmieniając dostawców. W okresach największej niestabilności, związanych z lockdownami, włoskie firmy podejmowały strategiczną współpracę z przedsiębiorstwami z branży logistycznej. Kolejnym wstrząsem stał się wybuch wojny, który wywołał oczywiście wiele niepokoju wśród przedsiębiorców.
Największym strukturalnym problemem dla włoskich firm w Polsce pozostaje brak rąk do pracy (m.in. w regionie śląskim, gdzie ulokowało się wiele naszych firm, bezrobocie jest na poziomie 3 proc.). Ten problem występował również przed czasem pandemii, ale z powodu wojny w Ukrainie kłopot z pozyskaniem pracowników jeszcze się powiększył (w branży motoryzacyjnej pracowało wielu Ukraińców, którzy wyjechali walczyć za swój kraj).
Należy jednak nadmienić, że w wielu włoskich przedsiębiorstwach widoczne były również pozytywne zjawiska. Przykład? Czas pandemii zaowocował licznymi inicjatywami dla pracowników, polegającymi na zwiększaniu kompetencji.
Jakie decyzje - doraźne i strategiczne – podjęły w ocenie Izby - firmy kontekście zaburzeń w dostawach czy zleceniach? Czy ostatecznie wrócimy do procesów just-in-time - jak przed pandemią i wojną - z podejścia just-in-case?
- Trudno powiedzieć, czy wrócimy do procesów just-in-time... Dużo firm rzeczywiście zwróciło się ku procesom just-in-case, poszerzając swoją przestrzeń magazynową.
Te działania mają, rzecz jasna, uchronić przedsiębiorstwa przed zakłóceniami w łańcuchach dostaw czy nagłymi wzrostami w cenach transportu i koniecznością zatrzymania linii produkcyjnej. Tu znów warto zwrócić uwagę na firmy motoryzacyjne (to zresztą sektor, który chyba najbardziej ucierpiał z powodu zakłócenia łańcuchów dostaw). Przemysł spożywczy nie stanął przed wyzwaniami w podobnej skali w okresie pandemii, chociaż obecnie - z powodu inflacji również - i ta branża zmaga się z trudnościami.
Czy rola pomocy rządowej, jej skala i timing - jako reakcja na skutki pandemii i zaburzeń w łańcuchach dostaw - z perspektywy czasu była w latach 2020-21 adekwatna?
- Tak, i skala, i timing były adekwatne. Nie słyszałam żadnych skarg od włoskich firm działających w Polsce. Wręcz przeciwnie: wszyscy byli pod wielkim wrażeniem tego, co akurat rząd wtedy zrobił w trakcie pandemii, kiedy to mogliśmy skorzystać z tarcz pomocowych.
Jako Izba dostaliśmy wsparcie od Grupy Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), które miało zapobiec redukcjom etatów. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że od wypełnienia wniosku minął zaledwie tydzień - i pieniądze były na koncie.
To wsparcie bardzo pomogło przedsiębiorstwom z kapitałem włoskim, zarejestrowanym w Polsce; dostały odpowiednie wsparcie (nawet duże firmy).. W porównaniu z tym, jak tę pomoc udzielano we Włoszech, muszę przyznać, że działania te wzbudziły podziw i zostały bardzo pozytywnie ocenione przez włoski biznes.
Sytuacja w handlu międzynarodowym ustabilizowała się w końcu 2022 r. (ceny frachtów jak przed pandemią). Ale to tylko fragment rzeczywistości… Czy szoki zewnętrzne (czarne łabędzie) i inne ryzyka w warunkach gospodarowania oznaczają trwałą zmianę strukturalną w strategii firm?
- Moim zdaniem sytuacja nie wróciła - i nie wróci - do stanu sprzed pandemii. Ceny frachtu nie są już tak wysokie, jak w czasie największego nasilenia światowej epidemii, więc w tej mierze sytuacja teraz jest zdecydowanie lepsza.
Obserwujemy jednak pewną wstrzemięźliwość w działaniach firm, które są cały czas dosyć ostrożne. Nie wiemy, co się będzie działo dalej z wojną w Ukrainie; tak mi się wydaje, że ona zaczyna być trochę "endemiczna", podobnie jak zbrojny konflikt na Bałkanach w latach 90. Dochodzą jeszcze inne czynniki, które budzą niepokój przedsiębiorców, jak chociażby dostęp do surowców w związku z utratą dostaw z Rosji.
Nasze firmy - wskutek zakłóceń w łańcuchach dostaw - poszukują dostawców w regionach mniej oddalonych. Niekoniecznie w Europie, ale kolejnym ważnym elementem, na który zwracają uwagę, pozostaje współpraca z partnerami pochodzącymi z państw o podobnej kulturze politycznej.
W tym wymiarze wydaje mi się, że w Europie nastąpią pozytywne zmiany, ponieważ pandemia oraz wojna uwidoczniła kłopoty w handlu z partnerami z Azji Wschodniej - np. z Chinami, z którymi okresowo handel był wstrzymany prze politykę "zero covid”.
Czy Izba i zrzeszone w niej firmy generalnie dostrzegają spadek popytu w ostatnich miesiącach, a także trudności ze sprzedażą? Czy osłabienie koniunktury w 2023 roku lub obserwowany wzrost zapasów może skłonić firmy do wstrzymania podwyżek lub nawet obniżek cen?
- Nasze firmy w Polsce działają głównie w relacjach B2B, co oznacza, że ich sprzedaż czy usługi kierowane są do podmiotów gospodarczych.
Osłabienie koniunktury bardziej odczuwalne jest przez podmioty, których odbiorcami są klienci indywidualni. Nie mamy wielu takich firm wśród członków naszej Izby – może nasze przedsiębiorstwa z branży spożywczej byłyby takim przykładem, chociaż do pewnego stopnia działają na specyficznym rynku i kwestie związane z obniżaniem marż raczej nie dotyczą ich w dużym stopniu... Obecnie, pomimo tego, że doszło do spadków cen surowców energetycznych, to wydaje się, ceny towarów nadal rosną.
Czy doświadczenia z załamaniem łańcucha dostaw i zbytnim uzależnieniem się od producentów azjatyckich, a także blokady, sankcje i ograniczenia w handlu z Rosją (ale również z Ukrainą - z powodu wojny) sprowokowały w przypadku zrzeszonych w Izbie firm poszukiwanie nowych rynków zbytu w eksporcie lub istotne zmiany proporcji w sprzedaży na poszczególne rynki?
- Włoskie firmy starają się rozeznać w nowych warunkach. Polska pozostaje rynkiem perspektywicznym: np. firma Stellantis poszerzyła produkcję - montowany jest tu nowy model Jeepa Avengera z napędem elektrycznym.
Zmiany, związane pośrednio z załamaniem łańcuchów dostaw, zaszły w szczególności w sektorze dóbr luksusowych, których konsumentami byli Rosjanie. Rosyjscy oligarchowie chętnie kupowali podobne wyroby „made in Italy”. Utrata tego rynku, w związku z sankcjami, została częściowo zrekompensowana przez wzrost zainteresowania włoskimi towarami luksusowymi głównie w USA i Kanadzie.
Co może skutecznie zachęcać do przenosin produkcji w procesie nearshoringu do Europy Środkowej czy Polski? Czy to już to widać i jakie są na to szanse perspektywicznie (najbliższe 5 lat)?
- Polska to jest bardzo ciekawy i strategiczny rynek dla inwestorów z Włoch - ze względu na duże możliwości inwestycyjne (także dzięki środkom europejskim, które wykorzystano m.in. na budowę infrastruktury). W Polsce zbudowano też specjalne strefy ekonomiczne, m.in. Katowicką Specjalną Strefę Ekonomiczną (KSSE), Łódzką Specjalną Strefę Ekonomiczną, gdzie działa włoski biznes; pozyskują one wielu inwestorów, korzystających m. in. z ulg podatkowych.
Problemem jak już wspomniałam, nadal pozostaje to, że na rynku w Polsce jest za mało pracowników. Koszty pracy są wyższe niż na rynkach Azji Wschodniej, ale - biorąc pod uwagę rosnące koszty transportu i frachtu - może dojść do takiej sytuacji, że dla przedsiębiorców bardziej jednak będzie opłacać się produkować lokalnie.
W kwestii przenoszenia produkcji do Polski z Włoch: ważnym elementem są również kwestie kulturowe, podobne normy w biznesie. Ponadto w Polsce rzuca się w oczy bardzo wysoki kapitał ludzki oraz duży stopień cyfryzacji. Te warunki oczywiście sprzyjają włoskim inwestycjom.
Jakie są realne plany inwestycji zagranicznych, w tym przejęć lokalnych przedsiębiorstw? Czy stagnacja w Europie to dobry moment na inwestycje zagraniczne?
- Większość firm z kapitałem włoskim stanowią wielkie koncerny, które szukają możliwości inwestycyjnych. Z ich perspektywy Polska ma duże znaczenie także jako hub wobec rynku ukraińskiego; stanowi dla nich przyczółek do dalszych inwestycji na rynku ukraińskim, w szczególności w sektorze budownictwa.
W Polsce jest 2500 firm z kapitałem włoskim, a dodatkowo ok. 1000 podmiotów z kapitałem włoskim zarejestrowało na Wisłą działalność gospodarczą - to głównie mikroprzedsiębiorstwa - np. restauracje czy firmy prawnicze.
Wielu drobnych przedsiębiorców z Włoch musiało zamknąć interesy w kraju i szukać bardziej perspektywicznych rynków... Polska pozostaje jest jednym z tych, które nadal się dynamicznie rozwijają.
Czy firmy - w państwa ocenie - stosują w Polsce wobec swoich dostawców czy klientów, a także doświadczają rosnących wymogów środowiskowych i klimatycznych czy innych czynników ESG ze strony swoich partnerów? Na czym polegają wymogi ESG w łańcuchu dostaw?
- O wymogach ESG dużo się mówi przy okazji różnych konferencji, ale i w rzeczywistości w szczególności duże koncerny wprowadzają różnego rodzaju normy w tej mierze i coraz więcej wymagają m.in. od swoich dostawców.
Niektóre nasze firmy większą uwagę zwracają na normy dotyczące prowadzenia biznesu - takie, jak chociażby terminy płatności wobec podwykonawców.
We Włoszech firmy stosowały takie praktyki, że wypłacały podwykonawcom wynagrodzenie w terminie trzymiesięcznym... Często prowadzono też twarde negocjacje, mające na celu na maksymalne wydłużenie terminów płatności - tak, aby samemu mieć jak najlepszą płynność. Tak długie terminy były bardzo trudne do udźwignięcia dla niektórych kontrahentów. I dobrze, że coraz więcej firm rozumie sytuację mniejszych partnerów i robi na ich rzecz ustępstwa, traktuje ich po partnersku.
Poprawa płynności swoich partnerów handlowych może być postrzegane w charakterze dobrych praktyk biznesowych. Duże firmy myślą także o tym, że nawet dla nich samych korzystne jest, żeby chronić przed upadkiem swoich mniejszych dostawców, którzy też są potrzebni na rynku i potrzebni naszym klientom.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie