Własne wiatraki lub reaktory. Huty mają dość huśtawki cen
Piotr Myszor - 15-03-2022
Hutnictwo od dawna ma problemy z polskimi cenami energii. W obliczu gwałtownego wzrostu tych cen w całej Europie mocniej może wrócić kwestia ewentualnej budowy własnych źródeł energii – podsyca je rosnąca różnica między niskimi cenami energii z OZE i rosnącymi średnimi cenami hurtowymi prądu. Na przeszkodzie, prócz kosztów, staje także biurokracja.
Koszty energii wiatrowej są trzykrotnie niższe od średnich cen hurtowych na rynku.
Hutnictwo od dawna postuluje liberalizację zasady 10H i uproszczenie procedur administracyjnych skracających proces inwestycyjny OZE.
Małe reaktory jądrowe SME z mocą 80-100 MW byłyby skrojone dokładnie dla potrzeb hutnictwa.
O optymalnych źródłach energii dla sektora hutniczego będzie mowa na kwietniowym Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. W panelu "Hutnictwo" także o kryzysie wywołanym wojną, relokacji produkcji i dostępie do surowców i półproduktów.
Po inwazji Rosji na Ukrainę wartość surowców poszła w górę, w tym i gaz, który w dużej mierze kupujemy z Rosji. Koszty gazu znacznie także podniosły ceny energii.
Hurtowe ceny energii w Polsce w marcu 2020 roku spadły poniżej 220 złotych/MWh i utrzymywały się na podobnym poziomie do jesieni. Potem stopniowo zaczęły rosnąć i dziś wynoszą 600-800 złotych.
W tym samym czasie ceny energii na aukcjach OZE ustabilizowały się średnio na poziomie 200-230 złotych. Dla przemysłów energochłonnych taka różnica w cenie energii to szczególnie ważna kwestia. W hutnictwie najmocniej dotyka to huty pracujące z wykorzystaniem pieców elektrycznych, które wymagają ogromnych ilości energii.
- Nasz piec łukowy należy do najbardziej efektywnych na świecie, a mimo to konsumuje tyle energii, co Kraków, a dwie walcownie zużywają w sumie tyle, co Katowice - mówi Jerzy Kozicz, prezes CMC Poland.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że huty z piecami elektrycznymi wyczekują na przyspieszenie budowy farm wiatrowych, a nawet myślą o własnej generacji, najchętniej z OZE.
Fotowoltaika tylko jako wsparcie
W Hucie Częstochowa plany budowy własnego źródła miała spółka Sunningwell. Jej prezes, Marek Frydrych, zakładał budowę na sąsiadującej z hutą działce elektrowni przerabiającej odpady. Plany "odeszły do historii" razem ze związkami huty z Sunningwell. Przedstawiciele huty przyznają, że własna generacja - z punktu widzenia kosztów energii - byłaby przydatna, wskazują jednak na wysoki koszt samej inwestycji.
Na razie Liberty Częstochowa jest w trakcie budowania na terenie walcowni blach grubych farmy fotowoltaicznej o mocy 450 kW. Ta instalacja jest już w zasadzie ukończona - i jeszcze w tym miesiącu ma zacząć działać.
W planach także druga farma, o mocy 3MW, która będzie budowana na terenie stalowni. W obu przypadkach to obiekty stojące na niezagospodarowanych częściach działek, na których znajdują się wspomniane wydziały.
- Energia elektryczna z paneli słonecznych pokryje tylko część potrzeb huty, ale powinna przynieść roczne oszczędności - na poziomie około 260 tys. zł. Będzie zasilać urządzenia i oświetlenie w obszarze linii cięcia blach - oceniał Zbigniew Churas, główny specjalista ds. energii w Liberty Częstochowa, w grudniu ubiegłego roku, kiedy podpisywano umowę z wykonawcą fotowoltaiki.
Fotowoltaika w naszych warunkach nie jest jednak w stanie zaspokoić potrzeb hut. Takie rozwiązanie sprawdza się np. na Bliskim Wschodzie, gdzie są wielkie obszary pustyń, które można wykorzystać do budowy farm, a i słońce daje zupełnie inny poziom generacji energii niż na naszej szerokości geograficznej.
Wiatraki z problemami
Hutnictwo od dawna postuluje liberalizację zasady 10H i uproszczenie procedur administracyjnych skracających proces inwestycyjny. Jego przedstawiciele wskazują, że hutnictwo krajów mających w miksie energetycznym większy udział OZE znajduje się przez to na lepszej pozycji konkurencyjnej.
- Przemysł mógłby wspierać OZE, np. przez tworzenie własnych instalacji wiatrowych. Potencjał budowy instalacji na terenie lub obok zakładu jest jednak ograniczony - OZE powinny powstawać w dogodnych lokalizacjach o dobrych warunkach wietrznych albo tanim gruncie. Postawienie wiatraka w innym miejscu powoduje już jednak konieczność wnoszenia wszystkich opłat na rzecz systemu energetycznego, np. sieciowych czy mocowych, a to znacznie podnosi cenę energii i zmniejsza opłacalność całej operacji - mówi Jerzy Kozicz.
Patrząc z punktu widzenia jego firmy, trudno się dziwić opinii, że brak odblokowania ustawy 10H to największe zaniechanie polskiego rządu, które ogranicza OZE w Polsce. Huta leży obecnie na skraju miasta, ze wszystkich stron otoczona jest zabudowaniami... Nie ma szans na znalezienie miejsca na jakikolwiek wiatrak, a z punktu widzenia potrzeb huty - przydałby się niejeden.
Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognora, sceptycznie patrzy na przydatność wiatraków w pracy huty.
- Potrzebujemy stabilnego źródła energii działającego 24 godziny na dobę. Nie możemy pozwolić sobie na ryzyko, że przez brak wiatru zabraknie nam prądu. Dopóki nie powstaną opłacalne magazyny energii, dopóty energia wiatrowa dla hutnictwa jest mrzonką - wyjaśnia.
Małe reaktory jądrowe dla hut
Za ciekawy pomysł uważa natomiast małe reaktory jądrowe SMR.
- Moc 80-100 MW, jaką mają one dysponować, to akurat wielkość jakiej potrzebujemy w hutnictwie, więc takie małe reaktory są jakby idealnie dla nas skrojone - mówi Przemysław Sztuczkowski.
Na razie jednak trudno powiedzieć, w jakim stopniu to realne rozwiązanie. Pierwsze tego typu reaktory są zapowiadane na rok 2029-2030. Poza tym instalowanie takich technologii wymagałoby dużych zmian w regulacjach, a według Przemysława Sztuczkowskiego biurokracja i tworzenie odpowiednich przepisów są od dawna słabością kolejnych polskich rządów.
- Na razie nie istnieje żaden taki reaktor, ale kiedy tylko pojawią się informacje, że są one dostępne, to całe hutnictwo, nie tylko my, natychmiast będzie zainteresowane inwestowaniem w takie rozwiązania. Boję się jednak biurokracji... - mówi Przemysław Sztuczkowski.
Jerzy Kozicz zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Nawet kiedy ceny energii z surowców kopalnych spadną, zainteresowanie energią z OZE w przemyśle energochłonnym, także w hutnictwie, będzie rosło - ze względu na rosnący nacisk za strony odbiorców, chcących zmniejszać ślad węglowy.
Rynek idzie w stronę zielonej stali
- Klienci wymagają coraz bardziej zielonej stali, co oznacza redukcję emisji - nie tylko przy samej produkcji w hucie, ale także w śladzie węglowym wykorzystywanej energii. To także zwiększa zainteresowanie przemysłu energią z OZE. Dla nas fundamentalną sprawą pozostaje zmiana regulacji 10H, która jest niezbędna, aby jakiekolwiek nowe moce mogły powstać. Równolegle potrzebne są rozwiązania promujące zielone kontrakty PPA albo autoprodukcję - uważa Jerzy Kozicz.
- W pierwszej kolejności rozwój OZE na lądzie powinien być dedykowany dla przemysłu energochłonnego przez kontrakty długoterminowe lub możliwość autoprodukcji - mówił podczas styczniowego posiedzenia sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju Szymon Czechowski, dyrektor ds. prawnych i relacji zewnętrznych spółki Celsa Huty Ostrowiec.
Dodał też, że rozwój lądowych farm wiatrowych jest wprost strategiczny dla hutnictwa, bo może pozwolić na zniwelowanie przewag konkurencyjnych naszych sąsiadów w UE.