EEC 2020

Nie mamy na dziś zidentyfikowanych żadnych kongestii, są jeszcze wolne moce przerobowe - mówi Łukasz Greinke, prezes Zarządu Morskiego Portu Gdańsk

Konsekwencją zablokowania przez Rosjan portów ukraińskich jest rozpaczliwe poszukiwanie ujścia dla ukraińskich towarów: rudy żelaza, glinki, kukurydzy. Ich przeładunki u nas gwałtownie wzrosły. Dla naszych sąsiadów z Ukrainy stanowimy teraz port pierwszego wyboru - mówi Łukasz Greinke, prezes Zarządu Morskiego Portu Gdańsk.

  • W praktyce sprawdza się koncepcja połączenia logistycznego Ukrainy z polskim wybrzeżem, nad którą pracowaliśmy od kilku lat - mówi Łukasz Greinke.
  • Dodaje, że Port Gdańsk nastawia się na wzmocnienie obsługi  wolumenów importowych w związku ze scenariuszem całkowitej rezygnacji przez Polskę z rosyjskich surowców. Głównie chodzi o dodatkowe przeładunki ropy, ale też węgla.
  • Wzrost przeładunków towarów masowych zbiega się w czasie ze spadkiem przeładunków kontenerów po nałożeniu sankcji na Rosję.

Jak wojna w Ukrainie rzutuje na pracę Portu Gdańsk?

- To, co teraz widzimy szczególnie mocno, to intensywne poszukiwanie przez naszych ukraińskich partnerów alternatywnych szlaków logistycznych. W praktyce sprawdza się koncepcja połączenia logistycznego Ukrainy z polskim wybrzeżem, nad którą pracowaliśmy od kilku lat. Podpisując jesienią 2020 r. porozumienie z Ukraińcami, myśleliśmy o stworzeniu alternatywnego dla szlaku bałkańskiego ciągu logistycznego z wykorzystaniem wolumenu przemieszczanego między Turcją a Skandynawią. Chcieliśmy wykorzystać do tego Morze Czarne, porty ukraińskie, głównie Odessę, i szlaki kolejowe we współpracy z kolejami ukraińskimi, LHS i PKP Cargo. To, o co zabiegaliśmy, nabrało gigantycznego przyspieszenia.

Konsekwencją zablokowania przez Rosjan portów ukraińskich jest rozpaczliwe poszukiwanie ujścia dla ukraińskich towarów: rudy żelaza, glinki, kukurydzy. Ich przeładunki u nas gwałtownie wzrosły. Dla naszych sąsiadów z Ukrainy stanowimy teraz port pierwszego wyboru. Mimo wojny w Ukrainie odbywają się procesy gospodarcze. Muszą się odbywać, żeby ten kraj mógł funkcjonować. Jesteśmy po to, żeby wyciągnąć rękę, pokazać nasz potencjał, nabrzeża, na których można realizować obrót produktami, które ukraińskie firmy chcą sprzedać, lub które chcą nabyć.

Czytaj także: Radykalna zmiana w logistyce. Szlak ukraiński zastępuje Jedwabny

Operatorzy portowi są w stanie obsłużyć ten nagły napływ ładunków z Ukrainy?

- Nie mamy na dziś zidentyfikowanych żadnych kongestii, są jeszcze wolne moce przerobowe. Nasi operatorzy potrafią szybko dostosować się do zmieniających się warunków na rynku. Są dobrze wyposażeni w sprzęt przeładunkowy. Z kolei my - zarówno nasza spółka-córka Port Gdański Eksploatacja jak i zarząd portu - systematycznie i szybkim tempie rozbudowujemy place składowe. Tylko w rejonie nabrzeża Dworzec Drzewny pojawiło się ostatnio blisko 10 ha nowych utwardzeń.

Nastawiamy się także na wzmocnienie obsługi wolumenów importowych. Rozmawiamy o scenariuszu, w którym Polska odchodzi w całości od rosyjskich surowców. W związku z tym to wszystko, co przemieszcza się teraz przez granicę lądową: ropociągiem Przyjaźń, gazociągami czy koleją, trzeba będzie zastąpić surowcami dostarczanymi przede wszystkim drogą morską.

Jesteśmy przygotowani na zwiększone przeładunki surowej ropy naftowej pod produkcję dla naszych rafinerii. Ich łączny przerób to 25-26 mln ton rocznie. Przypomnę, że w ub. roku łącznie przeładowaliśmy w Naftoporcie około 18 mln ton ropy. Trzeba więc będzie przeładowywać dodatkowo 7-8 mln ton, a podejrzewam, że więcej, bo z przeładunku w Gdańsku będą chciały skorzystać niektóre rafinerie niemieckie, z którymi jesteśmy połączeni ropociągami. Oprócz tego będziemy przeładowywać węgiel energetyczny, koksujący, rudę żelaza. Występowała u nas w imporcie, a w tej chwili pojawia się również w eksporcie z uwagi na kontrakty naszych ukraińskich partnerów. Będziemy musieli te relacje pogodzić.

W porcie jest ruch. Zyskujemy na efekcie skali. Wykorzystujemy w pełni nasz potencjał. Wagony mogą przyjechać do nas z jednym materiałem i wyjechać z drugim. Nie ma pustych przejazdów, które zdarzały się wcześniej.

Łukasz Greinke, prezes Zarządu Morskiego Portu Gdańsk. Fot. Mat. pras.

Czy wzrost obrotów masowych związany z obsługą logistyczną Ukrainy wymaga dodatkowych działań inwestycyjnych, czy mieści się potencjale rozwijanym w Porcie Gdańsk od lat?

-  Na razie się mieści, ale wzrost może bardzo dynamiczny, dlatego rozmawiamy o nowych projektach. Wspólnie z naszym operatorem, Portem Północnym, który operuje na pirsie rudowym i realizuje przeładunki rudy oraz węgla, staramy się uzyskać zgodę na budowę kolejnej załadowni dla wagonów, aby transport towarów z portu przebiegał jeszcze sprawniej. Potencjał na burcie to 7,5 mln ton towarów rocznie. Tyle mogą przeładować urządzenia, a place składowe przyjąć.

Na nabrzeżu Dworzec Drzewny, o którym wspomniałem już wcześniej, jesteśmy w stanie obsłużyć kolejne 5 mln ton towarów sypkich. Pomoże w tym 400-tonowy żuraw Liebherr LHM550 - nowy nabytek spółki Port Gdański Eksploatacja.

A co, jeśli chodzi o kontenery? Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, prognozują tu problemy, bo część z przeładowywanych w Porcie Gdańsk kontenerów płynęła dalej statkami feederowymi do portów rosyjskich. Teraz ich zabraknie.

- Nie tyko do portów rosyjskich, ale także np. do Finlandii, skąd drogą lądową trafiały do odbiorców w Rosji.

Tak, to spory wolumen. Na pewne produkty wysyłane do Rosji jest embargo, służby celne kontrolują, co znajduje się kontenerach, niektóre z nich są zatrzymywane w porcie. Szacujemy, że spadek przeładunków związanych z sankcjami nakładanymi na Rosję może sięgnąć 300 tys. TEU. Musimy jednak pamiętać, że w naszym kraju pojawiło się ponad 2 mln nowych konsumentów, w związku z tym rynek lokalny bardzo szybko urósł. Mało tego, to, co dzieje się na kierunku ukraińskim w innych grupach ładunkowych, sugeruje, że podobne zjawisko wystąpi w przypadku kontenerów. To może kompensować straty, które wynikają z „zamknięcia” rynku rosyjskiego.

Od 16 kwietnia do unijnych portów nie mogą zawijać statki zarejestrowane pod banderą rosyjską, z wyłączeniem jednostek służących celom humanitarnym oraz przewożących, ogólnie ujmując, paliwa i surowce. Czy ma to znacznie dla Portu Gdańsk?

- Jeśli chodzi o rosyjskie statki, to do Portu Gdańsk nie zawijało ich aż tak wiele. Kluczowa dla polskiej gospodarki jest dywersyfikacja pochodzenia surowców, ale nie będzie to zasadniczo rzutować na pracę portu. Przypłyną one do nas pod tą czy inną banderą. To kwestia ciągłości procesów w energetyce i petrochemii. Jestem spokojny, powołując się tu na zapewnienia prezesa Daniela Obajtka, o dywersyfikację dostaw ropy do Polski.

Zarząd Morskiego Portu Gdańsk zaangażował się w pomoc dla walczącej Ukrainy.

- Tak, chcieliśmy jak najszybciej przynieść pomoc. Już w pierwszych dniach po rosyjskim ataku na Ukrainę skontaktowaliśmy się z naszymi kolegami z Odessy i zapytaliśmy, czego potrzebują. Dostaliśmy listę bardzo konkretnych potrzeb. Wysłaliśmy do Ukrainy sprzęt medyczny, agregaty prądotwórcze, powerbanki i laptopy. Nawet mnie zaskoczyło, że ich transport z Gdańska do Odessy w warunkach wojennych zajął tylko dwa dni. Drugi transport skierowaliśmy do Kijowa.

Czy obecna sytuacja, konsekwencje wojny w transporcie morskim, wymuszają redefinicję pomysłu na działanie Portu Gdańsk?

- Nie sądzę. To, co się teraz dzieje, dowodzi, że bardzo dobrze zdiagnozowaliśmy rynek i potrzeby rozwojowe portu.

Nigdy nie chcieliśmy być portem specjalistycznym, nastawionym na konkretny ładunek. Opieranie się tylko na jednej nodze jest ryzykowne. Dlatego konsekwentnie dywersyfikowaliśmy portfel ładunków, operatorów, podmiotów, które z nami kooperują. Wszystko po to, aby być odpornym na zawirowania. W kryzysie jedne branże podupadają, inne rosną, ale całość się bilansuje. Jako port staramy się tego trzymać. Widać to w skali naszych przeładunków.

Razem z kolegami z Gaz-Systemu już kilka lat temu zdiagnozowaliśmy potrzebę wybudowania stanowiska do przeładunku LNG. Ma w naszym porcie zacumować pływający terminal regazyfikacji LNG. Po wybuchu wojny prace nad projektem nabrały jeszcze większego tempa. Jesteśmy w dialogu z Gaz-Systemem i Urzędem Morskim. W ramach tego przedsięwzięcia powstanie falochron i dwa stanowiska do cumowania jednostek, takich na wzór Independence z Kłajpedy.

Kolejna rzecz, którą dobrze zdiagnozowaliśmy, to konieczność rozbudowy potencjału przeładunkowego Naftoportu. Tuż przy nim planowaliśmy wybudować nabrzeże Północne. Jednak po analizie sytuacji podjęliśmy decyzję, żeby ograniczyć naszą inwestycję, celowo zostawiając miejsce na dodatkowe stanowisko dla przeładunku ropy. Mamy już koncepcję, w niedługim czasie wspólnie z kolegami z Naftoportu przystąpimy do realizacji.

Kiedy się można spodziewać terminala LNG?

- Planowaliśmy, że terminal LNG pojawi się w Gdańsku w latach 2026/2027. Biorąc jednak pod uwagę możliwości, które daje implementacja przepisów unijnych na wzór rozwiązań holenderskich, jest szansa, że powstanie w 2025 roku.

Czytaj także: Wojenna fala dociera do polskich portów

W marcu obserwatorów rynku zelektryzowała wiadomość o zlokalizowaniu portu offshore w Gdańsku, a nie w Gdyni, jak mówiono wcześniej. Przyjęliście tę zmianę z satysfakcją?

- Każde wyzwanie przyjmujemy z wielką satysfakcją. To dla nas także wyróżnienie. Narodowi championi: PGE i Orlen, dostrzegli potencjał Portu Gdańsk. To na ich wniosek, w porozumieniu z Polskim Funduszem Rozwoju, nastąpiła zmiana. Z uwagi na to, że tereny w porcie to dobra rzadkie, stosujemy wymaganą przez przepisy transparentną procedurę konkursową. Ma ona na celu wyłonienie operatora zainteresowanego zalądowieniem obszarów morskich. W jakim miejscu, z jakim szczegółowym przeznaczeniem, zobaczymy, gdy dostaniemy ofertę.

W czym jesteście lepsi od Gdyni?

- Odpowiedź jest prosta, mamy falochrony, obszar wody bezpiecznej. Gdyby port offshore miałby być budowany w Gdyni w porcie zewnętrznym, trzeba by budować także falochrony. W mojej ocenie, sama lokalizacja w Gdyni nie była najgorsza. Nie znam szczegółów analiz sporządzonych przez PGE i Orlen, ale na pewno eliminacja Gdyni i wybór Gdańska zostały dobrze uzasadnione.

Które inwestycje w porcie przeprowadzone w ostatnim czasie są pana zdaniem szczególnie ważne?

- Najbardziej kluczowe było rozdzielenie ruchu kolejowego i drogowego w obrębie terminala DCT.

Wybudowanie drugiej linii kolejowej zwiększającej możliwości przeładunkowe DCT w połączeniu z rozbudową samej infrastruktury kolejowej na terminalu spowodowało, że obecnie terminal kontenerowy w Gdańsku ma jedno z najlepszych w Europie połączeń kolejowych, a także jedno z najlepszych połączeń drogowych. Po wyjeździe z terminala docieramy bez świateł pod drodze do naszych południowych sąsiadów w układzie drogi 2+2.

Drugą kluczową inwestycją, z mojego punktu widzenia, była budowa praktycznie od nowa nabrzeża Dworzec Drzewny.

Trzeba też pamiętać o inwestycjach, które przyczyniły się do naszego rozwoju, a były realizowane nie przez jego zarząd, ale przez różnych interesariuszy działających wokół portu. Mam na myśli budowę falochronów prowadzoną przez Urząd Morski, tak samo jak poszerzenie toru podejściowego. Nie mniej ważne były działania PKP PLK na stacji Port Północny. Nowoczesne urządzenia sterowania ruchem kolejowym przyspieszyły operacje na stacji i przyczyniły się do zwiększenia możliwości przewozowych.

Wojna w Ukrainie, od której rozpoczęliśmy naszą rozmowę, może w pewnym stopniu wpłynąć na politykę klimatyczną Unii Europejskiej, mówi się, że dłużej będzie można korzystać z węgla, ale jeśli chodzi o zieloną rewolucję w transporcie morskim nic się nie zmienia?

- Tak. Cały czas przygotowujemy się do zasilania statków energią elektryczną z nabrzeży, żeby, stojąc w porcie, miały wyłączone agregaty. Rozmawiamy na temat możliwości bunkrowania statków gazem, ale to, myślę, będzie możliwe dopiero po uruchomieniu terminala pływającego.

Chcemy też zwiększyć możliwość bunkrowania paliwem ciężkim. Są tym zainteresowani armatorzy. Im więcej serwisów w porcie, tym więcej potencjalnych zawinięć. O wyborze portu nie decyduje tyko nabrzeże, ale również bliskość stoczni, dostępność ekip serwisowych, możliwość zaopatrzenia w żywność, lotnisko pozwalające na wymianę załogi.

Na jakim etapie wiosną 2022 r. jest wdrożenie PCS?

- Testujemy właśnie moduł maklerski. Można się do niego zalogować z naszej strony. Integruje on przepływ informacji między różnymi systemami. Zależy nam, żeby w jednym miejscu przedstawiciel armatora mógł zaawizować przybycie jednostki, zamówić holownik czy zgłosić odpady do odebrania ze statku. Chcemy poznać jeszcze opinie użytkowników, jakie inne funkcjonalności powinny być dodane do tego modułu.

Inną bardzo ważną częścią PCS jest narzędzie towarowe, integrujące dane z terminala z informacjami, które przetwarza Krajowa Administracja Skarbowa. Umożliwi to np. automatyczne zwalnianie kontenerów w handlu zagranicznym. Wcześniej działał moduł importowy, niedawno uruchomiono moduł eksportowy.

Kiedy możemy spodziewać się całości?

- Planujemy, że do końca roku systemy powinny być operacyjne i dostępne dla klientów, zarówno moduł maklerski jak i towarowy.

Czytaj także: Port Gdańsk na lepszej pozycji w rankingu portów bałtyckich

Łukasz Greinke, prezes Zarządu Morskiego Portu Gdańsk, wziął udział w dwóch sesjach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, 25 kwietnia: Infrastruktura transportowa w Polsce (12.30-14.00) i Porty morskie nad Bałtykiem (16.30-18.00). Poznaj agendę wydarzenia

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie