Symboliczny gest czy wiążąca oferta i perspektywa lepszej przyszłości? To było główne pytanie, na które odpowiedź starali się znaleźć uczestnicy debaty o europejskich aspiracjach Ukrainy i reakcjach Brukseli zorganizowanej w ramach XIV Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Moderator dyskusji Piotr Buras, dyrektor w Europejskiej Radzie Spraw Zagranicznych (ECFR), stwierdził wręcz, że jak na razie, mimo piętna wojny, wewnątrzukraińska debata o przyszłości nie tylko nie ustała, ale wręcz się nasila. Plan odbudowy powojennej i chęć przystąpienia do Unii Europejskiej są tu naczelne. Bardzo ważne są pieniądze na odbudowę Ukrainy. Instancje unijne, a także kraje, takie jak USA czy Wielka Brytania, powinny ustalić źródła współfinansowania całego procesu odbudowy. Jednocześnie jest bardzo ważne, by te środki pomagały w dostosowywaniu Ukrainy do członkostwa w Unii.
Czytaj także: Ciernista droga ku Europie
8 kwietnia władze w Kijowie przekazały do Brukseli wypełniony formularz akcesyjny. Wedle ukraińskiej minister ekonomii Julii Svidyrenko, jej kraj chciałby sfinalizować negocjacje dotyczące członkostwa w Unii do 2024 roku. Na szczycie unijnym w czerwcu tego roku Ukraina chciałaby dostać status kandydata.
Wśród Ukraińców widać skokowy wręcz wzrost poparcia europejskiej akcesji ich kraju. Trzeba mieć nadzieję, że jest to trwałe. Bo po wojnie, nawet mimo potencjalnych związków z Unią, nic łatwego Ukrainy nie czeka. To będą trudne lata.
Wedle Piotra Burasa Ukraina szybko powinna dostać status kandydata do akcesji unijnej. Tyle że taki status mają już od dawna kraje Bałkanów Zachodnich. W Czarnogórze, Macedonii Północnej czy Albanii ludzie są zbulwersowani przeciągającymi się procedurami. Oby tak nie było z Ukrainą. Jednocześnie (jak podkreślał Buras) nie wolno dawać Ukrainie statusu tylko członka wspólnoty gospodarczej. Członkostwo powinno być związane także z przynależnością do struktur politycznych.
Wedle Veroniki Movchan, dyrektor ukraińskiego Centrum Studiów Ekonomicznych, w Kijowie oczekuje się jednoznacznej aprobaty dla ukraińskiego wniosku członkowskiego. Przy czym Movchan stwierdziła, że w Brukseli muszą być nakreślone procedury oraz jednoznacznie ustalony finał negocjacji. Na zarzuty, że Ukraina nie spełnia jeszcze wielu standardów europejskich, Veronika Movchan stwierdziła, że jej kraj obietnicę członkostwa odczytałby jako zachętę do dalszych starań i zmian. Podkreślała przy tym, że władze w Kijowie są absolutnie niezadowolone z sugestii, że na razie Ukrainie mogłaby wystarczyć jakaś forma integracji tylko gospodarczych.
- My musimy i chcemy także wprowadzać w swoim prawodawstwie zasady państwa prawa. Tylko wtedy poczujemy się Europejczykami. Tym bardziej jest to istotne, że przecież już obecnie na Ukrainie prawo działa, w niemniej jak 70 proc. na zasadach wypracowanych w Brukseli - podkreślała Movchan.
Apelowała ona także o to, by jej kraj mógł jeszcze przed oficjalną akcesją wysyłać swoich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. Mieliby oni w każdej debacie głoś doradczy. Jednocześnie Veronika Movchan nie ukrywała, że Ukrainie bardzo zależy na pomocy w odbudowie kraju zniszczonego przez rosyjskiego agresora.
Jacek Kluczkowski, były ambasador RP w Kijowie, zwracał jednak uwagę, że w samym ukraińskim parlamencie mogą wystąpić gry lobbingowe pomiędzy różnymi grupami interesów. A to może utrudniać implementację europejskich zasad. Przy czym Kluczkowski podkreślał, że jest absolutnie spokojny o entuzjazm proeuropejski samych Ukraińców.
Były szef NIK, a obecnie senator, Krzysztof Kwiatkowski podkreślał, że przekazywanie jakichkolwiek funduszy europejskich do Ukrainy musi być związane z możliwością wszechstronnej kontroli prawidłowości ich wykorzystania. Wedle senatora musimy wsłuchiwać się w potrzeby ukraińskie, a potem monitorować wykorzystanie.
Choć równolegle, jak podkreślał Kwiatkowski, Europa musi dać Ukrainie dużą swobodę w określaniu głównych celów inwestycyjnych.
- Bo najgorszy byłby paternalizm - zapewniał senator.
Kwiatkowski zapewniał, że w swoim czasie w NIK pod jego kierownictwem realizowali specjalny program dla Ukrainy. Jego zadaniem była nauka, jak kontrolować wedle standardów europejskich. Jednocześnie senator zauważył, że dzisiaj Unia Europejska nie jest bez alternatyw. Funkcjonuje przecież z udziałem Brytyjczyków strefa wolnego handlu. To może być też atrakcyjne dla Ukrainy. W przypadku natomiast wstąpienia Ukrainy do Unii, Bruksela musiałaby mocno zmienić politykę rolną. Tak, by absorbować bardzo wydajny sektor agro z Ukrainy. W jakichkolwiek negocjacjach będzie władzom w Kijowie pomagała bardzo mocna pozycja Zełenskiego. To ma znaczenie w rywalizacji o pieniądze z rolnikami Polski, Francji, Niemiec.
Starszy analityk z Fundacji Nauki i Polityki Kai Olaf Lang stwierdził, że najgorsze w przypadku rozmów z Ukrainą byłoby przeciąganie negocjacji i wzajemne, nadmierne oczekiwania. Bo we Francji czy Holandii widać brak jakiegoś entuzjazmu dla europejskich aspiracji Kijowa. Na początek więc Lang sugeruje przystąpienie Ukrainy do wspólnego rynku gospodarczego. – Tam też są tak wyczekiwane przez Kijów fundusze pomocowe oraz te związane z procesem dostosowawczym. To jakby odwrócenie sytuacji Norwegii, która faktycznie płaci za dostęp do wspólnego rynku. Ukraina zaś dostałaby za to pieniądze. Należy też szybko przyjąć Ukrainę do unii energetycznej, z rozciągnięciem także zasady bezpieczeństwa i solidarności energetycznej. Ponadto trzeba włączyć Ukrainę do polityki bezpieczeństwa. Na razie bez członkostwa w NATO, ale z jasnymi gwarancjami bezpieczeństwa. Tylko oby te stopniowe kroki nie stały się substytutem członkostwa – wyraża swoje obawy Kai Olaf Lang. Tym bardziej, że obecnie prawo ukraińskie już w około 65 proc. jest dostosowane do zasad obowiązujących w Unii.
Czytaj także: Wojenne reperkusje będą dotkliwe. Wkraczamy w nową erę
Reprezentujący Polski Instytut Spraw Międzynarodowych Daniel Szeligowski zauważył natomiast, że dynamika sytuacji wokół Ukrainy zmusza do odejścia od dotychczasowych schematów. Przede wszystkim od rozciągania procedury akcesyjnej. Jak stwierdził, jest on przeciwnikiem włączania Ukrainy w inne formaty integracyjne, jak chociażby Partnerstwo Wschodnie. To byłoby bowiem wekslowanie głównego tematu, jakim jest potencjalne przystąpienie Ukrainy do Unii. Trzeba będzie więc pewnie w Brukseli uruchomić jakąś ścieżkę bilateralną. A jeśli przepisy unijne są inne, to trzeba je zmienić. Ale to już jest zadanie dla głównych państw członkowskich. Urzędnicy w Brukseli tylko bowiem wypełniają to, co zlecą im rządzący poszczególnymi państwami. Jak podkreśla Szeligowski, niezbędny jest szybki sygnał dla Ukrainy, by podtrzymać tam entuzjazm prounijny. Na razie więc wystarczy szybko nadać temu państwu status kandydata. Trzeba też pamiętać, że szybkie negocjacje mogłyby doprowadzić do niekorzystnych zapisów zasad ukraińskiej eurointegracji. A środki przedakcesyjne, tak przydatne przy powojennej odbudowie, należałoby uruchamiać jak najszybciej.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie