Świat zmienia się coraz szybciej. Inwestycje muszą za tym nadążyć
Adam Sofuł - 20-09-2021
Jest wiele dziedzin, gdzie inwestycyjny potencjał jest bardzo duży. Jedną z nich jest sektor energetyczny. Trwa olbrzymia transformacja energetyczna, świat odchodzi od paliw kopalnych, a to oznacza konieczność dokonania inwestycji w nowe źródła wytwórcze – mówi w rozmowie z WNP.PL Alina Wołoszyn, partner, szef działu Deal Advisory, KPMG w Polsce.
Energetyka, handel, komunikacja z klientem, robotyzacja – to dziedziny, które w najbliższych latach będą miały duży potencjał inwestycyjny – twierdzi Alina Wołoszyn, partner w KPMG.
Będziemy żyć w ciągle zmieniającym się środowisku, które na dodatek – za sprawą nowoczesnych technologii – będzie się zmieniało coraz szybciej. Będzie to miało wpływ na decyzje inwestycyjne.
Inwestycyjny zastój to zjawisko znane od lat. Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w trakcie moderowanej przez panią sesji będziemy poszukiwać odpowiedzi na pytanie jak przełamać tę niemoc. Czy przed tą debatą nasuwają się pani jakieś pierwsze wnioski?
- Nie ma wątpliwości, że inwestycji jest zdecydowanie za mało. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w niepewności, kwestiach regulacyjnych, niestabilnym prawie, ale także zmianach technologicznych, które powodują, że w niektórych segmentach gospodarki trudno przewidzieć kierunek rozwoju rynku, a co się z tym wiąże – zdecydować się na inwestycje.
Kluczową kwestią jest odpowiedź na pytanie, co zrobić, aby te inwestycje rzeczywiście się pojawiły. Chodzi o racjonalne, gospodarcze inwestycje. Nakłady powinny przynieść określony skutek ekonomiczny – przekładać się na rozwój w określonym obszarze gospodarki, ale i wzrost przychodów dla firmy, która tę inwestycję realizuje.
Jest wiele dziedzin, gdzie ten inwestycyjny potencjał jest bardzo duży i w najbliższych latach będzie tylko wzrastał. Właśnie tam powinny trafiać pieniądze.
Pierwszym takim obszarem jest sektor energetyczny, w którym zachodzą obecnie rewolucyjne zmiany. Trwa olbrzymia transformacja energetyczna, świat odchodzi od paliw kopalnych, a to oznacza konieczność dokonania inwestycji w nowe źródła wytwórcze – przede wszystkim odnawialne, które zastąpią moce węglowe i w przyszłości również gazowe. Ta branża ma ogromny potencjał do inwestycji.
Tyle że energetyczna transformacja trwa już od kilku lat, w Polsce też od dawna na ten temat dyskutujemy, a mocnego inwestycyjnego impulsu wciąż nie widać….
- Rzeczywiście jeżeli chodzi o farmy wiatrowe – zarówno na lądzie, jak i na morzu – mocno odbiegamy od Europy. Zauważmy jednak, że ta transformacja niebawem wejdzie w tym zakresie w fazę realizacji. Widzimy kilka projektów offshore przygotowywanych przez dużych, poważnych graczy krajowych we współpracy ze znacznie bardziej doświadczonymi firmami zagranicznymi, które za chwilę będą startować. W fotowoltaice już widzimy w ostatnich latach znaczne przyspieszenie.
Obserwujemy także coraz większe zainteresowanie tym sektorem – państwowe firmy, podobnie jak prywatne, szukają na rynku projektów OZE do kupienia czy rozwoju. Obecnie każda duża firma energetyczna czy paliwowa ma w swojej strategii zapisy o wejściu w sektor OZE, niemal w każdym takim dokumencie znajdziemy trójcę: słońce, wiatr i wodór.
Pojawiają się również projekty nuklearne, tj. małe reaktory jądrowe SMR o mocy 300 MW. Są one na razie w fazie koncepcyjnej, testowania. Te przymiarki świadczą jednak o tym, jak intensywne są starania w poszukiwaniu sposobów na włączenie się w tę energetyczną transformację.
Te inwestycje to w zasadzie konieczność – transformacja energetyczna to proces globalny. Pozostawanie na uboczu tych przemian może być bardzo kosztowne. Koszty zlekceważenia tego globalnego trendu spowodują, że nie będziemy w stanie utrzymać określonego tempa wzrostu gospodarczego czy wręcz niektórych sektorów gospodarki, które stracą swoją konkurencyjność, jak np. chemia. Nie będzie inwestorów, jeżeli będziemy mieli droższy prąd niż konkurencja w innych krajach.
Mówimy o inwestycjach w OZE, tymczasem w przypadku dominujących na rynku koncernów energetycznych ich inwestycje polegały bardziej na przejmowaniu istniejących projektów niż tworzeniu nowych mocy wytwórczych. Potencjał się nie zwiększał…
- Nie dyskredytowałabym takiego podejścia. Spółki energetyczne owszem, często kupowały projekty, ale nie zawsze przychodziły „na gotowe”. Przedmiotem transakcji były bowiem projekty w różnych fazach rozwoju, często bardzo wstępnych.
Nawet jeśli koncerny kupują projekty rozpoczęte przez prywatne firmy, to później podejmują kolejne działania w tym obszarze. Często bywa, że niewielka prywatna firma rozpoczyna projekt, a następnie go sprzedaje po to, aby duży koncern za swoimi znacznie większymi zdolnościami finansowymi mógł go realizować i rozwijać.
Energetyka nie będzie jednak jedynym obszarem o dużym potencjale inwestycyjnym?
- Kolejny obszar z dużym potencjałem inwestycji związany jest z kolejną zmianą systemową, którą obserwujemy – to handel, a nawet patrząc nieco szerzej – komunikacja z klientem. Pandemia przyspieszyła trend przechodzenia handlu do sieci, co z kolei zaowocowało z jednej strony rozwojem związanej z tym infrastruktury – magazynów, centrów logistycznych, ale z drugiej – właśnie automatyzacją, digitalizacją komunikacji z klientem, budowaniem olbrzymiej bazy danych na temat preferencji klientów, wprowadzaniem rozwiązań „tailor made”, adresując indywidualne potrzeby klientów. Trzeba to wszystko od nowa poukładać koncepcyjnie, a to też będzie wymagało nowych inwestycji.
Jest jeszcze jeden obszar, który dziś jest postrzegany jako inwestycyjna bariera, ale w następnych latach stanie się inwestycyjnym impulsem. To brak rąk do pracy. Niedobór siły roboczej aktualnie hamuje inwestycje – bo w dzisiejszej rzeczywistości trudno np. rozbudowywać zakład, skoro jest ryzyko, że nie będzie chętnych, by się w nim zatrudnić. Prędzej czy później ten stan rzeczy wymusi jednak inwestycje w automatyzację, robotyzację, digitalizację procesów biznesowych. Oczywiście na starcie te inwestycje na dziś są kosztowne, dlatego tak trudno się na nie zdecydować. W dłuższej perspektywie jednak przyniosą obniżenie kosztów działalności. Dlatego moim zdaniem to tylko kwestia czasu, kiedy ruszą inwestycje w tym obszarze.
Warto też podkreślić, że pandemia zmieniła podejście do bezpieczeństwa dostaw. Wiele europejskich firm, w tym też polskie, rozważa dywersyfikację dostaw z kierunku azjatyckiego i lokowanie przynajmniej części produkcji podzespołów czy innych części w Europie. Jednakże przy rosnących kosztach pracy i biorąc pod uwagę brak rąk do pracy, te inwestycje właśnie będą realizowane w oparciu o roboty i automatyzację produkcji.
Wymienione przez panią obszary o dużym potencjale inwestycyjnym łączy jedno – zmiany. Mamy rewolucję energetyczną, handlową, technologiczną?
- To właśnie jedna z ważniejszych myśli, jaką chciałabym podczas dyskusji na Europejskim Kongresie Gospodarczym przekazać: powinniśmy się przyzwyczaić jako konsumenci, ale i inwestorzy, do życia w świecie ciągłej zmiany i ciągłej niepewności. I nie mam na myśli wojny, niespodziewanych katastrof, tylko niepewność co do kierunku zmian.
Już dziś mamy do czynienia z rewolucją technologiczną. Na coraz większą skalę do biznesu, do naszego życia wkracza sztuczna inteligencja – to już nie jest mrzonka, zaczyna być ona wykorzystywana właśnie w kontaktach z klientami czy w procesach analitycznych.
Będziemy żyć w ciągle zmieniającym się środowisku, które na dodatek – za sprawą nowoczesnych technologii – będzie się zmieniało coraz szybciej. To z kolei oznacza, że i cykle koniunkturalne będą coraz krótsze. Jeszcze ćwierć wieku temu cykle koniunkturalne wynosiły 10-15 lat. Po kryzysie finansowym z 2008 roku skróciły się do pięciu lat. A teraz już mówimy o roku, dwóch.
Jak rozumiem, ma to swoje konsekwencje dla decyzji inwestycyjnych?
– Czeka nas wszystkich duża praca – zarówno po stronie instytucji finansowych, jak i osób, które przygotowują projekty. To będzie ciężka praca analityczna, której celem będzie prognozowanie przyszłości. Im większa praca w tym kierunku zostanie wykonana, tym większa szansa przewidzenia pewnych trendów biznesowych, a co za tym idzie – lepsze wyskalowanie projektów, zwiększające prawdopodobieństwo ostatecznego sukcesu.
Jak przewidzieć kierunki zmian?
- Europa, a wraz z nią i Polska, definiuje się na nowo. To obecnie kolejne wielkie przemiany. Widać już, że nasz kontynent nie będzie już miejscem przemysłu ciężkiego, rozumianego w tradycyjny sposób. Jako Europa i jako Polacy powinniśmy się zdefiniować jako osoby kompetentne, innowacyjne, wykształcone, budujące nowe technologie. Przyjmijmy do wiadomości, że produkcja będzie w dużym stopniu zrobotyzowana –nie mówię oczywiście o przyszłości za rok czy dwa lata, ale o perspektywie 10- czy 15-letniej. Ale w takiej właśnie perspektywie planuje się inwestycje.
Dlatego pamiętajmy o jeszcze jednej ważnej rzeczy – innowacjach. Musimy pamiętać, skąd będą płynęły pieniądze – mamy europejski plan odbudowy, który koncentruje się na zmianach klimatycznych, wyrównywaniu różnic i właśnie na innowacyjności. Musimy robić to, co nasi bogatsi partnerzy, którzy mają większy zasób ludzi i dokonują potężnych inwestycji w innowacje, badania, technologie. To u nas wciąż szwankuje. Jeżeli chcemy znaleźć w przyszłości godne miejsce w globalnej gospodarczej „układance”, musimy zainwestować w ludzi i ich wykształcenie. Bo tak właśnie przekształca się Europa.
Uprzedziła pani moje pytanie. To oznacza, że po stronie państwa leżałoby zadanie znacznie większych inwestycji w szeroko pojętą edukację.
- Zarówno w badania, jak i rozwój. Ludzie mają pomysły, tylko trzeba je wyłapywać, inwestować/dawać granty na start-upy, gdzie pomysły byłyby przepracowane. Musimy także uwzględniać przyszłe potrzeby rynku pracy, starać się przewidzieć, jakie zawody będą potrzebne – do tej pory nikt tego nie robił. Czy prawnik lub finansista będzie za 10 lat potrzebny? W pewnych obszarach zapewne tak, ale do analizy komputer będzie znacznie lepszy. Podobnie już dziś mamy do czynienia z udziałem sztucznej inteligencji przy pisaniu umowy kredytowej – to się dzieje. A co będzie za 15 lat? Jakie kompetencje będą potrzebne na rynku? Musimy o tym myśleć już teraz.
Obszary, o których mówiliśmy, wymagają olbrzymich inwestycji. Co z finansowaniem?
- Pieniądze są, ale liczy się pomysł. Warto przyjrzeć się, jakie nowe źródła finansowania pojawiają się na rynku. Dziś widzimy olbrzymią transformację w obszarze finansowym. Rola banków zaczyna być powoli marginalizowana – ich udział w procesie inwestycyjnym z każdym rokiem się zmniejsza.
Pieniądze płyną bowiem już w mniejszym stopniu do banków – za sprawą niskich stóp procentowych, a w znacznie większym do np. funduszy private equity, które dają inwestorom znacznie większą stopę zwrotu. I to one w coraz większym stopniu finansują inwestycje i rozwój. Pojawiają się także nowe instrumenty finansowe – jak zielone obligacje (green bonds), które mają korzystniejsze oprocentowanie w zamian za spełnienie pewnych kryteriów.
Widzimy zatem, że jeśli odejdziemy od narzekania na niski poziom inwestycji, a spojrzymy szerzej i przede wszystkim spróbujemy pomyśleć o perspektywie średnio- i długoterminowej, pojawiają się wątki, których wcześniej nie braliśmy pod uwagę, a które mogą się okazać kluczowe, jeśli chodzi o poziom inwestycji i rozwój gospodarczy w najbliższej przyszłości. I o tym właśnie będziemy chcieli rozmawiać podczas tegorocznej edycji Europejskiego Kongresu Gospodarczego.