EEC 2020

Michał H. Mrożek, wiceprezes ING Banku śląskiego: Obecne zmiany w światowej gospodarce to nie rewolucja, lecz proces ewolucyjny uzależniony od wielu czynników.

Jeśli chodzi o zmiany w łańcuchach dostaw, to mamy do czynienia z procesem, a nie rewolucją. Są one przedmiotem dyskusji na zarządach wielu międzynarodowych firm - mówi w rozmowie z wnp.pl Michał H. Mrożek, wiceprezes ING Banku Śląskiego. Szerzej poruszymy ten temat podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

  • Pandemia przyspieszyła pewne procesy – przede wszystkim wzmocniła rolę myślenia strategicznego w zakresie międzynarodowych łańcuchów dostaw, ale z pewnymi megatrendami mieliśmy do czynienia już wcześniej - mówi Michał H. Mrożek, wiceprezes ING Banku Śląskiego.
  • W ostatnich miesiącach wzrosła radykalnie cena frachtu. Presja kosztowa może być według Mrożka silnym katalizatorem rozważań o zmianach w łańcuchach dostaw.
  • O tym, jak po pandemii zmienił się handel międzynarodowy, jakie obserwowane obecnie trendy pozostaną z nami na dłużej, jak może je wykorzystać polska gospodarka będziemy dyskutowali 20 września podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (EEC).
  • Trwa jeszcze rejestracja na Kongres.

Świat wychodzi z pandemicznego wstrząsu. Co zmieniło w światowej gospodarce te kilkanaście ostatnich miesięcy? Czy możemy już mówić o przetasowaniu na gospodarczej mapie świata?

- Pierwsza kwestia to wpływ pandemii. Na pewno przyspieszyła ona pewne procesy – przede wszystkim wzmocniła rolę myślenia strategicznego w zakresie międzynarodowych łańcuchów dostaw.

Warto jednak zauważyć, że już przed pandemią mieliśmy do czynienia z kilkoma megatrendami, takimi jak: brexit i jego wpływ na gospodarkę, wojny handlowe – między Stanami Zjednoczonymi i Chinami, ale również w nieco innym zakresie między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską.

Europejski Kongres Gospodarczy- zobacz agendę

Dość wyraźnie zarysował się również megatrend związany z większą wrażliwością społeczną na kwestie związane ze zrównoważonym rozwojem - coraz częściej zadawano sobie pytanie: kto jest moim dostawcą i jak on podchodzi do kwestii zrównoważonego rozwoju. Dzisiaj te dyskusje przyjmują wręcz formę struktur regulowanych. Tak więc, dyskusja o tym, jak te megatrendy przekładać się będą na zmiany na gospodarczej mapie świata, toczy się od kilku lat.

W okresie pandemii do tych  czynników doszedł kryzys medyczny związany z koronawirusem i – bardzo ważny moim zdaniem czynnik – niepewność, często strach o jutro. To on jest moim zdaniem impulsem poświęcenia szczególnej uwagi stabilności dostaw oraz źródłom ich pochodzenia i zwiększonej atencji na zrównoważony rozwój.

Jak to wpłynęło na łańcuchy dostaw?

- Pamiętajmy, że jeśli mówimy o zmianach łańcuchów dostaw, to mamy do czynienia z procesem, a nie rewolucją. I jesteśmy na jego początku, bo impulsem były zdarzenia, które miały początek ledwie kilkanaście miesięcy temu. Możemy natomiast dziś potwierdzić, że zmiany te są przedmiotem dyskusji na zarządach wielu międzynarodowych firm i już mają miejsce. Dlaczego? Bo dziś widzimy odbicie gospodarki globalnej – mamy prognozę 6 proc. wzrostu rok do roku – i to odbicie wbrew wcześniejszym obawom przyjęło ostatnio kształt litery V. A więc mieliśmy silny spadek w zamówieniach w drugim i trzecim kwartale 2020 r., a teraz mamy kilka kwartałów silnego odbicia.

Ten efekt silnego spadku w zamówieniach (decyzji często podjętych w obliczu niepewności jutra) i następnie korekty również wywarł swoją presję na łańcuchy dostaw. Dlaczego? Bo w różnych krajach, różnie wyglądał proces wchodzenia i wychodzenia z lockdown, co więcej następował w różnych terminach – gdy w ubiegłym roku Chiny wyszły z lockdownu, Europa zamykała swoje firmy.

W Europie mieliśmy swoisty start-stop w gospodarce w obliczu kolejnych fal pandemii. Tak rwany proces przełożył się na przerwy i wyrwy zarówno w łańcuchach produkcyjnych, jak i na zakłócenia na szlakach transportowych.

Widzimy jeszcze jeden element wynikający po części z pandemii i obserwowanego obecnie silnego odbicia popytu i odbudowy zapasów - koszty transportu. Fracht z Szanghaju do Rotterdamu – to jedna z najbardziej uczęszczanych tras dla kontenerowców –  jest pięciokrotnie droższy od średniej z ostatnich pięciu lat. Dochodzi zatem presja kosztowa. I to może być również silnym katalizatorem rozważań o zmianach w łańcuchach dostaw.

Trzeci element to regulacje, które mają coraz większe znaczenie w kształtowaniu gospodarek po pandemii i które idą w kierunku promowania nearsh0ringu, skracania łańcuchów dostaw i zapewnienie większej odporności lokalnych gospodarek – tu znowu widzimy znaczenie czynnika niepewności i strachu.

Regulacje wpisują się też w narrację po części polityczną – Amerykanie to nazwali „Bring Manufacturing Home” – zabierzmy produkcję do domu. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy nacisk na większą efektywność gospodarek poprzez ich globalizację, ale już przed pandemią takie głosy o „powrocie” produkcji na rynki krajowe zaczęły się pojawiać coraz częściej.

Mówiąc o przenoszeniu produkcji użył pan słowa narracja. Na ile to jeszcze narracja, a na ile już konkretne przymiarki biznesowe?

- Jedno i drugie. To z jednej strony narracja, hasło często wyszywane na sztandarach politycznych, albowiem mamy też tu do czynienia z emocjami rynków i preferencjami społecznymi, ale z drugiej tematyka łańcuchów dostaw stała się kluczowym elementem rachunku ekonomicznego firm, przez co trafia na agendę dyskusji zarządczych.

I tak np. w ostatnich pięciu latach koszt osobogodziny w Chinach wzrósł o jedną trzecią. Chiny przestają być zatem tak atrakcyjnym źródłem dostaw, jakim były jeszcze kilka lat temu, ze względu na koszty produkcji i koszty pracownika.

Oczywiście Chiny wciąż mają pod tym względem przewagę – w przypadku wielu branż ten rachunek ekonomiczny, atrakcyjność cenowa nadal pozostaje. Trzeba też powiedzieć, że w wielu sektorach dominuje też odczucie, że w Chinach są sprawdzeni dostawcy, którzy w miarę szybko wrócili do produkcji wiosną ubiegłego toku.

W strategicznych decyzjach o źródłach dostaw mamy zatem do czynienia z próbą równoważenia wielu czynników - z jednej strony ten szybki powrót chińskich firm do produkcji i wciąż utrzymująca się ich atrakcyjność cenowa, z drugiej strony obawy, ale też i jasne sygnały wysyłane przez rządy i regulatorów, aby oczekiwać preferencji dla skracania łańcuchów dostaw ze względów ich szeroko pojętego bezpieczeństwa.

I jak firmy analizują te wszystkie czynniki? Czy widać już jakieś zapowiedzi przenoszenia produkcji?

- Jest coraz więcej badań, mamy też konkretne przykłady. W ubiegłym roku – a więc jeszcze w trakcie pandemii – firma Gartner przeprowadziła badanie liderów korporacji,  którego wynika ewidentnie, że wyprowadzka z Chin była na ich celowniku. 33 proc. ankietowanych zadeklarowało, że już podjęło decyzję lub planują podjąć ją ciągu następnych 2-3 lat, o przesunięciu produkcji z fabryk w Chinach na inne rynki.

Ale uwaga – mogą to być również inne rynki azjatyckie, np. Wietnam, czy Bangladesz czy nawet Indie, ale w sytuacji, kiedy następuje taka relokacja, równie dobrze mogą być to decyzje – zwłaszcza jeśli dołączą do tego inne czynniki, np. związane z ESG – o powrocie do Europy.

Mamy już takie przykłady – np. jeden z globalnych graczy AGD – Bosch, w swojej strategii zapisał przeniesienie produkcji z Chin do Europy i w tym kontekście rozważana jest również Polska. Powraca zatem temat o potencjalnych benefitach dla naszej gospodarki. Przy takich decyzjach zawsze będą jednak równoważone te dwa czynniki – ekonomiczny oraz związany z ESG i regulacjami.

To jednak pewnie nie kwestia miesięcy, tylko lat…

- To oczywiście kilkuletni proces, oparty na, jak już powiedzieliśmy, kilku czynnikach. Argumentów ekonomicznych jest jednak coraz więcej. Widać to w sektorze motoryzacyjnym, gdzie ze wszystkich stron słyszymy o zastojach - producenci alarmują, że ze względu na opóźnienia w dostawach komponentów, będą opóźniali dostawy swoich samochodów na rynek. Ekonomiści już uwzględniają te sygnały, branża motoryzacyjna spowalnia w prognozach gospodarczych na ten rok. Rynek jest optymistyczny, ale widzimy że – właśnie ze względu na zaburzenia łańcuchów dostaw, ten optymizm nieco stygnie.

Decydują dwa czynniki – pierwsza to opóźnienia w dostawach przez producentów, druga kwestia to opóźnienia już w strukturach samego transportu morskiego. Transport, który kiedyś trwał 40 dni, teraz trwa niekiedy 80 dni.

Pod koniec lipca tego roku ekonomiści w grupie ING opublikowali raport dotyczący prognoz gospodarki globalnej na ten rok pod bardzo trafnym tytułem - Czas optymizmu, czas zakłóceń.

A jak w tym wszystkim odnajduje się polska gospodarka?

- Wszystkie wymienione wyżej czynniki dotyczą także polskiego rynku. Ostatnie badania wskazują, że  polscy producenci coraz częściej sygnalizują opóźnienia w dostawach. Warto też pamiętać, że polska gospodarka opiera się między innymi na filarze eksportu, w niektórych kwartałach silniej, w niektórych mniej.

A polski eksport jest nadal w znacznym stopniu eksportem wewnątrzkorporacyjnym. Polskie firmy są ogniwem w łańcuchu produkcyjnym wielkich korporacji. To, co się dzieje na innych odcinkach tego łańcucha produkcji, rzutuje też na to, co się dzieje z produkcją w Polsce.

Zmiany zachodzące w światowej gospodarce to proces ewolucyjny uzależniony od wielu czynników. Odpowiedzi na pytania dotyczące docelowego modelu muszą więc zapewnić równowagę w podejściu – i tak mówiąc o tzw. o nearshoringu to czytałem ostatnio o nowym pojęciu - rightshoring – czyli dywersyfikacja działań między dużym zakresem offshore i radykalnym przesunięciem w kierunku nearshore.

Podobny proces obserwowaliśmy w sektorze bankowym długo przed pandemią, kiedy trwała dyskusja o przyciąganiu centrów usług wspólnych, które wchodziły na rynek polski. Była zresztą wówczas w 2017 i 2018 roku dość intensywna kampania rządowa, w którą aktywnie włączył się premier Mateusz Morawiecki, żeby zachęcić tych inwestorów i spozycjonować Polskę jako dobrą dla nich lokalizację.

Wówczas były nadzieje, czy może raczej deklaracje, że po brexicie przeniesie się do nas część londyńskiego City, co było raczej wygórowanym celem, tym niemniej parę instytucji rzeczywiście udało się pozyskać.

- Przeniosło wówczas do Polski swoje centra usług wspólnych szereg globalnych instytucji finansowych także takich, które nie prowadzą w Polsce działalności bankowej jak – JP Morgan, Standard Chartered, UBS. Nie wiem, na ile było to efektem tej ówczesnej kampanii, ale Polska pokazała się jako  dobra lokalizacja dla takich operacji.

Ale wróćmy do procesów – ze strony instytucji finansowych to była właśnie próba złapania równowagi między nearshoringiem a offshoringiem. Instytucje finansowe, zwłaszcza międzynarodowe chcą być w trzech głównych strefach czasowych – Azja, Europa i Ameryka Pn. W tych strefach tworzyły 2-3 globalne centra usług.

Okazało się, że tak dalece posunięta globalizacja tych procesów powoduje napięcia, problemy operacyjne. Odpowiedzią na to był tzw. nearshoring, czyli zachowanie globalnych lokalizacji w Manilii czy Buffalo, ale uzupełnionych lokalizacjami regionalnymi. Tu akurat mówimy o usługach finansowych, ale ten trend może równie dobrze dotyczyć produkcji. Wydaje mi się, że to jest kierunek, który jest przed nami i warto, aby Polska miała go na swoim radarze.

Przed pandemia żyliśmy wojnami handlowymi i chociaż ostatnio o nich ciszej, to chyba nie wygasły i nakładają się na te obecne zaburzenia. Czy ta narracja, o której mówiliśmy, może wzmocnić te handlowe napięcia, być w tych globalnych rozgrywkach argumentem?

- Pytanie, czy pierwsze były wojny handlowe, czy pierwsza była dyskusja o skracaniu łańcuchów dostaw. Wydaje mi się, że wojny handlowe zostały rozpoczęte nie na tle ekonomicznym, a na tle geopolitycznym. Podobnie jak brexit wyrósł z polityki. To tendencje nieodwracalne. Nikt nie odwróci brexitu, ale uczymy się z nim żyć, także budując nowe łańcuchy dostaw. Jest np. coraz więcej przykładów polskich firm inwestujących w Wielkiej Brytanii po to, by się znaleźć na tamtym obszarze i włączyć się w tamtejsze łańcuchy dostaw.

Uczymy się również żyć z faktem, że wojny, czy może raczej napięcia handlowe, to jest element, który pozostanie z nami na lata. Już nie mówimy o szerokich umowach transatlantyckich, ale szczegółach różnych rozwiązań bilateralnych. Stany Zjednoczone rozmawiają z Unią Europejską już nie na temat globalnego porozumienia, ale o tym, jak zamknąć spór między Airbusem a Boeingiem. Te cele są zdecydowanie mniej ambitne.

Jest jeszcze jeden element, o którym już napomknęliśmy – regulacje. Zaczynają one mieć bardzo konkretny wymiar jak np. podatek węglowy, który UE chce wdrożyć od początku 2023. Będzie on dotykał sektorów bardzo ważnych dla naszej gospodarki. Możemy sobie jednak wyobrazić, że jego efektem może być zerwanie łańcuchów dostaw jeśli chodzi o część komponentów sprowadzanych spoza UE np. z Chin. Również tak hojnie rozdzielane przez wiele krajów pakiety pomocowe i stymulujące często zawierały komponent wspierający niezależność rodzimych wytwórców i pośrednio skłaniający do powrotu produkcji z zagranicy.

Jakie są obecnie główne czynniki wpływające na finansowanie sektora logistyki przez banki?

- Patrząc na logistykę w naszym kraju, widzimy wymierny pozytywny wpływ globalnych czynników. To być może paradoks polskiej geografii, która często skazywała nas na prowadzenie wojen, dziś jednak sprzyja rozwojowi kraju.

Ze zrozumiałych powodów w segmencie nieruchomości komercyjnych, do których zaliczana jest logistyka w/z np. infrastruktury magazynowej, bardzo ostrożnie podchodzi się do finansowania galerii handlowych. Natomiast projekty związane z magazynami są tematem zainteresowania banków. Jeśli do tego taki projekt jest firmowany przez znaną firmę globalną jak np. Amazon, to zaczyna być bardzo ciekawym projektem.

Dobrze ma się też e-logistyka rozumiana jako sprzedaż internetowa. Firmy, które budują ten kanał dystrybucji, nie mają większych problemów z pozyskaniem finansowania. Ważnym i pozytywnym sygnałem, świadczącym o sile magazynów i e-commerce jest rosnące zainteresowanie polskim rynkiem przez globalne fundusze private equity . Ostatnio widzimy coraz większe zainteresowanie funduszy azjatyckich. To ważny sygnał, że ten sektor ma dobre perspektywy.Jako bank patrzymy na sektor szeroko pojętej logistyki z optymizmem.



Michał H. Mrożek, wiceprezes ING Banku Śląskiego będzie uczestnikiem Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Podczas sesji „Międzynarodowy handel i relacje gospodarcze po pandemii”, która odbędzie się 20 września o 12.30, wraz z innymi ekspertami i praktykami biznesu będzie szerzej dyskutował na poruszone w wywiadzie tematy. Zapraszamy do rejestracji udziału w Kongresie.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie