W skali świata surowców energetycznych nie zabraknie; problemem jest transport. Krytycznymi zasobami mogą się okazać metale ziem rzadkich potrzebne do transformacji energetycznej - to główne konkluzje debaty "Kryzys surowcowy", która odbyła się w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
- Patrząc z globalnego punktu widzenia, nie ma problemów z dostępnością surowców energetycznych. Węgiel kamienny jest dostępny na wszystkich kontynentach. Szacuje się, że może on być eksploatowany nawet przez okres 300 lat. Na rynkach światowych jest duża podaż węgla, jest on eksportowany m.in. przez Indonezję, RPA i Australię - mówił Piotr Dziadzio, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, główny geolog kraju i pełnomocnik rządu ds. polityki surowcowej państwa.
Zwraca uwagę, że duże są także światowe zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego. Udokumentowane zasoby pozwalają na ich eksploatację przez najbliższych 50-80 lat, a odkrywane są nowe złoża. Większym wyzwaniem jest logistyka i dostawy tych paliw.
- W przypadku Polski polityka dywersyfikacyjna została rozpoczęta dawno temu, spodziewaliśmy się takiej reakcji ze strony Rosji, jak wstrzymanie dostaw gazu ziemnego. Te działania, które już zostały zrealizowane, będą rozwijane, jak np. budowa pływającego terminala pozwalającego na import LNG. Także dywersyfikacja dostaw ropy w Polsce jest zwiększana. Mamy duży poziom bezpieczeństwa - zapewniał Dziadzio.
Zwraca uwagę, że surowce krytyczne są ważnym elementem transformacji energetycznej. Ich zasoby są ograniczone, choć w najbliższym czasie mogą zostać odkryte nowe złoża. Znamy na tyle budowę geologiczną Ziemi, że jesteśmy w stanie wskazać obszary, gdzie zalegają. Sporo tych coraz cenniejszych surowców znajduje się na hałdach poeksploatacyjnych.
- Jako Zachód w ramach globalizacji przyjęliśmy dwa paradygmaty. Pierwszy jest taki, że wyprowadzamy produkcję do krajów, które mają tanią siłę roboczą, a to, co tam się dzieje, prawie nikogo nie interesuje. Drugi jest taki, że importujemy surowce energetyczne z krajów, które zabijają ludzi. Te paradygmaty ulegają teraz zmianie - uważa Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Jego zdaniem Rosja nie jest partnerem, takim jak inne państwa, ponieważ wykorzystuje surowce dla uzależniania innych państw. I nie gra tu roli cena czy jakość, lecz infrastruktura i logistyka dostaw gazu czy ropy - bezpośrednie narzędzia takiego uzależniania.
- My rozumiemy, że trzeba dywersyfikować dostawy, ale w takich państwach, jak Niemcy, Rosja świetnie sobie poradziła, korumpując lokalną politykę i znajdując ekstraordynaryjny poziom relacji biznesowych pomimo tego, że Niemcy są w NATO i UE - oceniał Roszkowski.
Zdaniem szefa Instytutu Jagiellońskiego niektóre elementy polityki energetycznej uzależniają nas od innych regionów. Nie da się np. rozwijać energetyki wiatrowej bez dostępu do surowców ziem rzadkich.
Realizacja polityki klimatycznej bez elektrowni jądrowych, w oparciu jedynie o OZE, magazyny energii i wodór, które jeszcze nie są powszechne, jest dużym problemem. Jesteśmy, jak przekonywał Roszkowski, w pułapce, w którą sami się wpędziliśmy.
- Mamy dużą wiedzę o zasobach geologicznych w Polsce, co wynika z tego, że od lat 50. do 80. XX wieku zostały poniesione bardzo duże nakłady na poszukiwania i rozpoznanie złóż w Polsce. Mamy zlokalizowanych w bazach kilkaset tysięcy otworów wiertniczych, to są w większości otwory płytkie, ale powyżej 1 km mamy ok. 8,5 tys. otworów wiertniczych. To pozwala nam z dużą dozą prawdopodobieństwa wypowiadać się o tym, jakie surowce mamy i czego możemy się spodziewać w danych strukturach geologicznych - podkreśla Andrzej Głuszyński, zastępca dyrektora ds. służby geologicznej z Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego.
Jak wskazuje, surowce, które mamy na dziesięciolecia, to węgiel kamienny, węgiel brunatny, sole kamienne, siarka oraz surowce skalne i budowlane. Mamy także udokumentowane na kolejne kilkadziesiąt lat złoża miedzi i srebra.
- Zasoby gazu ziemnego i ropy naftowej są ograniczone. Ropy z własnych źródeł produkujemy ok. 3-5 proc. krajowego zużycia i nie ma perspektyw zwiększenia tego wydobycia. Lepiej to wygląda w przypadku gazu zimnego. Zaspokajamy ok. 20-25 proc. naszego zapotrzebowania z naszych złóż – to do ok. 5 mld metrów sześć. rocznie. Istnieje potencjał nieznacznego zwiększenia wydobycia gazu z udokumentowanych złóż - prognozuje Andrzej Głuszyński.
Są prowadzone prace poszukiwawcze i rozpoznawcze, głównie przez PGNiG, i dzięki temu zasoby gazu będą zwiększane, ale to nie będą duże złoża.
W Polsce znajdują się także stosunkowo niewielkie złoża molibdenu, wolframu, niklu, barytu, fluorytu oraz soli potasowo-magnezowych.
- Niewątpliwie dzisiaj mamy supercykl surowcowy, zwłaszcza w pierwiastkach służących do produkcji baterii. Polska to jeden z wiodących producentów baterii w Europie - ocenia Herbert Wirth, wykładowca Politechniki Wrocławskiej, były prezes KGHM Polska Miedź.
Zwraca uwagę, że w KGHM, poza miedzią i srebrem, mamy również "niechciane" metale, które znajdują się w żużlach. W tonietakwego odpadu jest ok. 1-2 kilograma kobaltu. Problemem jest w technologia jego pozyskania. Wirth zwrócił uwagę na brak strategicznego myślenia o tym, które surowce będą nam potrzebne. Raczej nie finansujemy badań ukierunkowanych na odzysk surowców z odpadów, a to jest jedno z większych źródeł pozyskania tych najbardziej poszukiwanych.
W strategii pozyskania rzadkich surowców należy zwrócić uwagę na odpady komunalne oraz odpady z przemysłu chemicznego. Surowce ziem rzadkich znajdują się również w odpadach komunalnych (np. w tonie "śmieci" jest ponad 1 kg litu). - Rozpoczęto kilka lat temu inwentaryzację wszystkich hałd, ale na razie tylko pogórniczych - zauważył Herbert Wirth.
KGHM rocznie deponuje ok. 30 mln ton odpadów poflotacyjnych, z czego od 0,5 do 1 proc. to są metale użyteczne.
Rosja jest jednym z trzech największych producentów ropy na świecie, przed wojną na Ukrainie eksportowała ok. 5 mln baryłek dziennie.
- Nie tylko możemy, ale musimy zrezygnować z importu ropy z Rosji. Dzisiaj Rosja zakręciła kurek z gazem, ale w Orlenie pierwszy raz kurek z ropą został zakręcony w 2007 r., kiedy kupiliśmy rafinerię Możejki na Litwie. Potrzeba dywersyfikacji dostaw była u nas od samego początku - przypomina Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen.
Jak zauważa, ropę można sprowadzić z dowolnego kierunku, trzeba tylko mieć odpowiednią infrastrukturę przeładunkową. Polska w to zainwestowała i posiada Naftoport oraz rurociągi.
Gatunków ropy jest wiele i trzeba się nauczyć je przerabiać w konkretnej rafinerii. Polska ma to już przećwiczone - możemy przerabiać ponad 100 gatunków ropy.
- Jeżeli mamy dywersyfikację dostaw i przygotowaną infrastrukturę, to nie ma problemów z ciągłością dostaw; zawsze tankowiec z ropą można kupić. Problem jest z ceną - ocenia Adam Czyżewski. I przypomina, że dla Orlenu cenami referencyjnymi są ceny w portach ARA. W przypadku ropy jest to ropa Brent.
- Potencjał Naftoportu pozwala na sprowadzenie blisko 40 mln ton produktów, w tym 36 mln ton ropy i 4 mln ton produktów. W 2021 roku sprowadzono drogą morską ok. 18 mln ton produktów, z czego 16,6 mln ton ropy i 1,3 mln ton produktów - wylicza Paweł Wysocki, dyrektor pionu technicznego w PERN.
Był to rekordowy wynik Naftoportu.
PERN zauważył trend zwiększania importu paliw drogą morską do Polski. Operator w ostatnich latach zwiększył ilość zbiorników - wybudowano 7 nowych - to ok. 600 tys. metrów sześć. pojemności.
- W 2019 r. mieliśmy tzw. kryzys chlorkowy, kiedy zawartość chlorków organicznych w ropie sprowadzanej z Rosji spowodowała zatrzymanie dostaw na 46 dni. Poradziliśmy sobie z tym doskonale, nie tylko dzięki wykorzystaniu zapasów, ale także dzięki wykorzystaniu Naftoportu - podkreśla Paweł Wysocki.
Czytaj także: To nie moda, lecz konieczność. Digitalizacja pozwoli przetrwać na rynku
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie