Zaczęło się od kroczących „zabawek”, przygotowywanych na międzyuczelniane, a potem i międzynarodowe konkursy. Wraz z sukcesami w konkursach pojawiły się firmy, dla których te „zabawki” były wyczekiwanymi robotami inspekcyjnymi, potrzebnymi do pracy w ciężkich warunkach... Skoro pojawił się rynek, to studencka zabawa zmieniła się w perspektywiczną firmę.
- Roboty kroczące można wykorzystywać do inspekcji niebezpiecznych lub trudno dostępnych miejsc, a także ratowania ludzi.
- MAB Robotics dopracowuje technicznie roboty, ale część jej własnych technologii zaczęła już sprzedawać innym podmiotom.
- Ten zespół konstruktorów to jeden z laureatów tegorocznej edycji Start-up Challenge, towarzyszącego European Tech and Start-up Days w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Jakub Matyszczak, Łukasz Antczak, Jakub Bartoszek – trzej założyciele MAB Robotics poznali się na studiach na Politechnice Poznańskiej, kiedy - w ramach pracy w kole naukowym - budowali różnego typu roboty. Na kilku krajowych i zagranicznych konkursach przedstawiali projekty robotów kroczących i przywozili z nich nagrody.
- Najważniejsze dla nas to zdobyte dwukrotnie trzecie miejsce na zawodach w Pekinie w konkursie Robot Challenge. W czasie konkursu oceniane było zaawansowanie techniczne, ale także perspektywy rozwoju i możliwość praktycznego zastosowania robotów - mówi Jakub Bartoszek.
Takie roboty kroczące, jakie (pierwotnie) budowali dla zabawy studenci z Poznania, można wykorzystywać do inspekcji niebezpiecznych lub trudno dostępnych miejsc, a także ratowania ludzi. Po kilku startach w konkursach z grupą skontaktowały się firmy mające sieci podziemne.
- Dowiedzieliśmy się, że są tam problemy ze sprawdzaniem infrastruktury. Jej inspekcje prowokują wysokie koszty, ale też do wielu miejsc nie ma dostępu - mówi Jakub Bartoszek.
Amerykańskie wojsko też maszeruje w tę stronę
Nie tylko studenci zauważyli możliwości robotów kroczących. Ostatnio amerykańska agencja DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency), zajmująca się rozwojem technologii wojskowych (ma m.in. duży wkład w stymulowanie poprzez konkursy rozwoju technologii autonomicznego prowadzenia samochodów), zorganizowała konkurs, mający wyłonić najlepsze urządzenia do badania infrastruktury podziemnej. Na pierwszych miejscach uplasowały się firmy wykorzystujące roboty kroczące.
- To wskazuje na zapotrzebowanie na rozwój inspekcji podziemnej i na to, że nasze roboty kroczące dobrze się w ten trend wpisują - mówi Jakub Bartoszek.
We wspomnianym konkursie DARPA MAB Robotics nie wzięło udziału, bo konstrukcje firmy nie są jeszcze dopracowane na wystarczającym poziomie. Prace wciąż jednak posuwają się do przodu.
Po analizie problemu oraz rozmowach z firmami i między sobą Jakub Matyszczak, Łukasz Antczak oraz Jakub Bartoszek stwierdzili, że zastosowanie robotów kroczących umożliwiłoby pokonanie barier dzisiejszych technologii i dało większe możliwości firmom, które potrzebują nowych technologii inspekcyjnych.
Postanowili skomercjalizować swoje studenckie pomysły. Z pomocą Akademickiego Inkubatora Politechniki Poznańskiej, który ma pomagać w komercjalizacji rozwiązań wymyślonych na uczelni, założyli start-up, w którego nazwie zawarli pierwsze litery swoich nazwisk.
Jakub Matyszczak, Łukasz Antczak, Jakub Bartoszek, czyli twórcy MAB Robotics (fot. MAB Robotics)
Wyjście poza laboratorium
Nie są już jednak trzyosobową grupką. W październiku ubiegłego roku uzyskali 1 mln zł dofinansowania w ramach programu BRIdge Alfa z NCBR na dalszy rozwój technologii, bo roboty kroczące to sprzęt z wysokimi kosztami zakupu materiałów, podzespołów oraz wymagający dużego nakładu pracy specjalistów.
Wtedy wynajęli biuro i stworzyli ośmioosobowy zespół, który pracuje nad rozwinięciem i dopracowaniem szczegółów robotów.
- Zakończyliśmy rozwój technologii na etapie kontrolowanego, laboratoryjnego środowiska: roboty są w stanie poruszać się i pokonywać przeszkody w symulowanych warunkach. Teraz pracujemy, żeby konstrukcje dawały sobie radę w środowiskach, w jakich będą musiały być stosowane - wyjaśnia Jakub Bartoszek.
Roboty przeznaczone do inspekcji podziemnych korytarzy, sieci kanalizacyjnych czy rurociągów muszą być wodo- i pyłoszczelne. Przede wszystkim jednak muszą bardzo pewnie i stabilnie się poruszać, bo warunki na trasie bywają bardzo trudne.
Oczywiście 90 proc. szlaków do inspekcji to twarde, równe podłoża, na których sprawdzają się wykorzystywane dziś roboty kołowe. Pozostaje jednak 10 proc. drogi, która jest dla nich barierą...
To odcinki, na których pojawiają się różne przeszkody, jak progi, gruz, kamienie, czasem błoto lub różne osady. Dla robotów inspekcyjnych na kołach to często odcinki nie do przebycia, a roboty kroczące świetnie tam sobie radzą. Wymaga to jednak wysokiego poziomu dopracowania konstrukcji.
Wkrótce ruszą testy w terenie
- Nasze roboty czasami jeszcze się potykają i przewracają. Oczywiście potem wstają, ale w pracy inspekcyjnej to już jest utrudnienie - mówi Jakub Bartoszek.
Konstrukcje te nie są też jeszcze autonomiczne, lecz zdalnie sterowane bezprzewodowo. Dojrzały już jednak w takim stopniu, by wypuścić je w trudniejszy teren.
Nastąpi to prawdopodobnie już w styczniu przyszłego roku, kiedy MAB Robotics przeprowadzi pierwsze testy swoich robotów w tunelach podziemnych poznańskiej sieci ciepłowniczej. Jej operator, Veolia Poznań, jest zainteresowana wprowadzeniem robotów do inspekcji sieci, więc postanowiła udostępnić firmie swoją infrastrukturę do testów.
Jakub Bartoszek zapowiada, że w połowie przyszłego roku firma ma już osiągnąć możliwość prowadzenia rzeczywistych inspekcji, za które klienci zaczną płacić.
- Na początku planujemy działać na zasadzie świadczenia usług – nasz zespół przyjeżdża ze sprzętem i wykonuje prace. Robot jest wówczas uniwersalną platformą nośną, na którą zakładamy dowolne sensory – np. kamerę termowizyjną czy lidar do budowania mapy 3D obiektu. Zależnie od potrzeb klienta - wyjaśnia Jakub Bartoszek.
Ten typ działania ma dobre strony i dla MAB Robotics, i dla klientów.
- Firma nie musi wykładać dużych środków na zakup sprzętu. Płaci tylko za wykonaną pracę. My zaś możemy pracować i zarabiać, wykorzystując robota, który nie jest jeszcze perfekcyjnie dopracowany. Nie musimy mieć pełnego zaplecza serwisowego czy szkolić pracowników klienta - wymienia Jakub Bartoszek.
Te potrzeby pojawią się na późniejszym etapie, kiedy firma będzie już wytwarzała sprzęt oferowany klientom - nie tylko w ramach usługi serwisowej, ale także na wynajem.
Rozwiązania gotowe na sprzedaż
Milion złotych dla ośmioosobowej firmy wydaje się sporym zapasem gotówki. Nie w tym biznesie...
Technologie, urządzenia potrzebne do budowy robotów i pracy nad nimi są kosztowne. Firma szacuje, że te środki wystarczą jeszcze na rok działania, przy wspomaganiu ich przychodami z innych niż usługi inspekcyjne pracami.
MAB Robotics do pracy potrzebuje bowiem drukarek 3D, cyfrowo sterowanych obrabiarek czy urządzeń do laserowego cięcia blach. Wszystko to umożliwia także oferowanie usług szybkiego prototypowania.
Czytaj także:
Roboty nie chorowały. Pandemia zmieniła podejście przemysłu do digitalizacjiPoza tym część technologii MAB Robotics już ma własny rynek.
- Kiedy zaczynaliśmy budować roboty kroczące, okazało się, że nie da się kupić na rynku napędów, „mięśni” dla tych robotycznych nóg. Były na rynku podobne rozwiązania stosowane w przemyśle, ale za duże, za ciężkie, miały sporo ograniczeń... Musieliśmy zrobić takie napędy sami. Opanowaliśmy tę technologię na tyle dobrze, że jesteśmy w stanie sprzedawać już napędy dla innych projektów i pozyskiwać przez to dodatkowe środki - wyjaśnia Jakub Bartoszek.
Firma dostarczyła napędy dla budowanego przez zespół studentów na Politechnice Wrocławskiej dużego, 200-kilogramowego robota kroczącego. W ramach programu PARP KPT ScaleUp pracuje nad napędami, które amerykańska firma Woodward chce wykorzystać w latających załogowych statkach powietrznych.
Roboty kroczą w stronę kopalni
Zasadniczo jednak roboty MAB Robotics mają pozostać na ziemi, a w zasadzie pod nią. Wymagające niewielkich robotów inspekcje sieci podziemnych to nie jest jedyny ich cel. Firma myśli także o zbudowaniu większych robotów kroczących do pracy w górnictwie. Oczywiście na początek także przy inspekcjach.
- KGHM ma w polskich kopalniach w sumie 80 km podziemnych taśmociągów. Codziennie kilku pracowników musi je obejść i sprawdzić ich stan. Chcemy zbudować większe roboty, które mogłyby przejąć te i wiele innych uciążliwych obowiązków - mówi Jakub Bartoszek.
Robot kroczący jeszcze w laboratorium. Fot. MAB Robotics Wyjaśnia, że przejście na większy rozmiar nie wymaga zmiany technologii, lecz przede wszystkim zastosowania większych napędów, co nie wymaga dużo pracy.
Jak jednak wspominaliśmy wcześniej, wymaga to znacznych nakładów. Chcąc skomercjalizować obecny poziom prac i przejść do większych rozmiarów, MAB Robotics będzie potrzebowała znacznie większych środków niż te, którymi dysponuje obecnie.
Firma potrzebuje do rozwoju kolejnych środków
Firma potrzebuje powiększyć zespół i rozbudować zaplecze techniczne.
- Chcielibyśmy pozyskać dodatkowe finansowanie - 3-5 mln zł - które chcemy przeznaczyć na zwiększenie zespołu i możliwości sprzedażowych - mówi Jakub Bartoszek.
Plan pozyskania kapitału pozostaje jeszcze na dość wczesnym etapie opracowania. Zakłada wykorzystanie środków z projektów unijnych, a także uzyskanie dofinansowania w ramach venture capital. Dokładny plan jeszcze nie jest gotowy.
Czytaj także:
Roboty z Boston Dynamics coraz bardziej sportowePrzejście od trzyosobowej grupy eksperymentujących studentów, przez ośmioosobowy start-up, do firmy produkującej roboty to duża zmiana. Jedno wciąż jednak pozostaje po staremu: trójka założycieli firmy wciąż czuje entuzjazm, jaki wcześniej towarzyszył startom w studenckich konkursach.
- To już nie zabawa - pojawiło się więcej problemów do rozwiązania, ale praca wciąż sprawia nam wiele przyjemności. Niedzielne popołudnia nie przynoszą dyskomfortu, że weekend się kończy i w poniedziałek trzeba iść do pracy - mówi Jakub Bartoszek.