Miasta - w zależności od kraju - konsumują od 60 do nawet 80 proc. energii - i to właśnie ośrodki miejskie są największymi emitentami CO2. Jeżeli chcemy do 2050 r. stać się kontynentem neutralnym klimatycznie, największe działania należy skupić właśnie w miastach. Potrzeba na to pieniędzy, zmian w prawie, nowych technologii oraz... zmiany mentalności ludzi. Czy uda się tego dokonać?
Choć miasta zajmują tylko 3 proc. lądów, konsumują od 60 do 80 proc. energii danego kraju. Jak wynika z szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych, aby do 2030 r. globalnie zmniejszyć emisje CO2 do atmosfery, trzeba by dysponować budżetem w granicach 4,4 bln dolarów rocznie.
Choć osiągnięcie takiego celu do 2030 r. jest nierealne, władze państwowe i samorządowe szukają i muszą szukać sposobów, aby stawać się coraz bardziej przyjazne dla klimatu. Obecnie na przeszkodzie stoi nie tylko wyzwanie polegające na zdobywaniu środków. Wciąż brakuje technologii pozwalających zastąpić konwencjonalne ogrzewanie czy tak dobrego prawa, aby niektóre zmiany wdrażać szybciej.
Zapraszamy do wysłuchania całej debaty Europejskiego Kongresu Gospodarczego "Miasta dla klimatu":
Stanisław Piechula, burmistrz Mikołowa, mówi jasno, że skończył się już czas na przekonywanie ludzi do podejmowania dobrych dla środowiska decyzji. Tym bardziej - jak zaznacza - że najczęściej są one związane w wydatkowaniem prywatnych pieniędzy, do czego ciężko kogoś "przymusić".
- Dlatego musi powstać ogólnopolska strategia walki ze zmianami klimatycznymi. Nie przekonamy każdego do wydawania pieniędzy, a ludzie nie zrobią nic, dopóki ich działek nie zaczną zalewać powodzie. Potrzebujemy noża na gardle w postaci ostrych przepisów, ale też mądrych decyzji. Uchwały smogowe pokazały, że bez nakazu ludzie nie wymienialiby "kopciuchów" - uważa Stanisław Piechula.
O tym, że w kontekście walki o klimat konieczny ważny jest dialog o zmianach w prawie pomiędzy rządem a samorządem przekonana jest także Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi. Zwraca uwagę, że niektóre przepisy są wręcz anarchiczne, przez co samorządy mają związane ręce - nawet, kiedy chcą przeprowadzić proekologiczną inwestycję. Chodzi m.in. o przepisy związane z wydawaniem decyzji o warunkach zabudowy, czyli tzw. wuzetek.
Czytaj także: Zmiany klimatyczne w miastach. Pomogą pieniądze z PPP
- Zmiany w prawie obiecywano już od dawna. Tymczasem dalej funkcjonują wuzetki, na podstawie których prowadzone są inwestycje. Raz wydany dokument jest ważny przez 10 lat... Nawet gdybyśmy chcieli, nie pokryjemy całego miasta miejscowym planem zagospodarowania - właśnie przez wuzetki. Przez to nie mamy jak rozmawiać z mieszkańcami o kierunkach zmian - przekonuje Hanna Zdanowska.
Zmiany klimatyczne zauważają także przedstawiciele Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, czyli pierwszej metropolii w Polsce. Sami jednak przyznają, że mają prawnie związane ręce.
- Kiedy metropolia powstawała, to wszyscy wiedzieli o zmianach klimatycznych, jednak nie odbijało się to tak szerokim echem, jak dziś. Z przykrością muszę przyznać, że uniemożliwia nam to podejmowanie pewnych działań. Obszary metropolitalne, które dopiero chcą powstać, już zabiegają aby takie działania im - na podstawie ustawy - umożliwić. Zrobiły krok do przodu - przyznaje Blanka Romanowska, dyrektor departamentu Infrastruktury i Środowiska GZM.
Dodaje, że GZM kładzie nacisk na poprawę jakości transportu publicznego - tak, aby był nie tylko sprawny, ale też ekologiczny. Chodzi przede wszystkim o autobusy elektryczne i wodorowe, a także transport szynowy.
Samorządowe inwestycje w środowisko muszą mieć dobre zaplecze finansowe. Tymczasem, nie tylko przez zmiany w systemie podatkowym, ale także przez niedawny kryzys pandemiczny, zmniejszają się finansowe możliwość miast i gmin. Nie znaczy to jednak, że nie ma skąd brać pieniędzy.
- Finanse samorządów to wielka dyskusja, niemniej widzimy szansę w trzech obszarach - mówi Wojciech Hann, prezes Banku Ochrony Środowiska. - Pierwszy to rozwój partnerstwa publiczno-prywatnego. To trudne projekty, nikt ich nie lubi, ale są też przyszłością, od której nie da się odejść. Będzie stopniowo mniej pieniędzy unijnych, dlatego trzeba się nauczyć łączyć finanse prywatne z publicznymi. Spora szansa to także program inwestycji strategicznych - szczególnie, że przewiduje on promesy na projekty inwestycyjne. Trzeci obszar to finansowanie bankowe - jest ono ograniczone przez zabezpieczenia, ale musimy się też przyzwyczaić, że będzie coraz mniej finansowania bezzwrotnego.
Powstrzymanie czy też próby zahamowania zmian klimatycznych będą ogromnym kosztem finansowym. Jak wynika z szacunków urzędników z Warszawy, ograniczenie niskiej emisji tylko z budynków o 30 proc., pochłonęłoby 25 mld euro.
Czytaj także: Skutki zmian klimatu w polskich miastach można zminimalizować. Pytanie jak
- Nie jesteśmy w stanie sfinansować takiego zadania tylko ze środków unijnych. Konieczne jest poszukiwanie rozwiązań alternatywnych - zaznacza Justyna Glusman, koordynator ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni warszawskiego ratusza. - Tymczasem sytuacja finansowa samorządów nie pozwala, aby długofalowo planować takie działania. Zmiany w ustawach doprowadziły do tego, że nasze bieżące dochody spadły o 10 proc. Wkrótce nie będziemy mieli środków na wkład własny, a nie możemy się też zadłużać, bo nie pozwalają na to przepisy...
- W Polsce miasta będą miały problem z domknięciem budżetów. Dobrym przykładem "zielonych pieniędzy" mogą być jednak obligacje przychodowe, bo pozwalają na mądre zadłużanie się. Jeżeli wyzwania będą rosły, to wzrosną także koszty, dlatego kluczowe będzie rozsądne rozłożenie wydatków - mówi Kamil Wyszkowski, przedstawiciel United Nations Global Compact Network Poland.
Jego zdaniem, miastom potrzebne jest opracowanie strategii na lata, dotyczącej retencji, odbetonowania czy transportu - głównie szynowego.
- A to też kosztuje... Przypomnę, że w Polsce mamy 954 miasta, z czego 426 nie ma żadnego połączenia kolejowego. Jest to zatem wykluczenie transportowe wskutek braku najpopularniejszej sieci bezemisyjnej. W tych 426 miastach żyje 12 proc. mieszkańców Polski - zaznacza Kamil Wyszkowski.
Wspomniana już potrzeba łączenia pieniędzy publicznych z prywatnymi ma już swój wymiar w praktyce, a niektóre projekty na stałe wpisały się w tkankę miejską. Nieco pomogła w tym pandemia, która wymusiła szukanie rozwiązań, aby urząd działał - mimo braku możliwości osobistego kontaktu. Jednym z takich rozwiązań jest usługa Urząd24 zaproponowana przez InPost.
- Paczkomat to ekologiczny sposób dostawy. Nasza sieć paczkomatów, nasz proces operacyjny już odpowiadają na potrzeby zmniejszenia emisji. Jedno urządzenie to rocznie około 14 tys. mniej wyemitowanych ton CO2. Chcemy pójść dalej i zaoferować samorządom wspólne działania. To, czego już się nauczyliśmy po kilku latach współpracy, to fakt, że najważniejsza jest praca warsztatowa, rozmowy z departamentami, aby wspólnie tworzyć programy - mówi Katarzyna Kierach, kierownik Działu Komunikacji Marketingowej InPost.
Jak przekonuje wiceprezydent Katowic Mariusz Skiba, urząd powinien się otworzyć nie tylko na biznes, ale także na mieszkańców i świat nauki.
- Mieszkańcy muszą mieć w urzędzie fachową informację co do tego, jak planujemy zmieniać miasto. Muszą dostać informacje, co sami mogą zrobić, aby nie przepłacić. Jednak miasto nie kończy się na mieszkańcach. Katowice to miasto akademickie, a przedstawiciele naszych uczelni rozumieją, że klimat to wielkie wyzwanie. Mamy już jednak pomysły jak - we współpracy z Politechniką Śląską - przekształcić jedną z naszych ulic w deptak - mówi prezydent Skiba.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie