Ten rok nie będzie oznaczał dla nas bicia rekordów. Trzeba będzie opanować technikę umiejętnego zarządzania kosztami - mówi w rozmowie z WNP.PL prezes Comarchu profesor Janusz Filipiak.
Dlaczego Comarch chce odkupić do miasta pakiet akcji w klubie sportowym Cracovia?
- Przede wszystkim dla uporządkowania struktury właścicielskiej. Miasto zachowuje w tej chwili udziały mniejszościowe, które, powiedzmy, nie są aktywne - czyli samorząd wywiera mały wpływ na funkcjonowanie spółki i nie czerpie z tego dodatkowo żadnych korzyści.
Sportowa spółka akcyjna ma małe szanse na wypłaty dywidendy. Te akcje ani nie dają miastu korzyści, ani - jako akcjonariuszowi mniejszościowemu - nie pozwalają na większy wpływ na spółkę. Spółki sportowe natomiast, co do zasady, wymagają finansowania.
Comarch jest przygotowany, żeby to finansowanie dostarczać, a samorząd nie jest zainteresowany, żeby dokładać pieniądze. Oczywiście w niektórych miastach te dotacje są, ale nie w Krakowie. Oczekujemy od miasta, że będzie utrzymywać stadion i lodowisko, a my, korzystając z tych obiektów, będziemy płacili czynsz dzierżawny.
Odkupienie od miasta tych udziałów tylko uporządkuje działalność Cracovii. Będziemy mogli przeznaczać niezbędne środki, nie chcąc od miasta proporcjonalnej części.
Ile może być wart 30-procentowy udział gminy Kraków w Sportowej Spółce Akcyjnej Cracovia?
- Miasto ma wycenę tego pakietu na poziomie 24 milionów złotych, my mamy wycenę 26 milionów złotych. W pierwszym kwartale tego roku, czyli do końca marca, zostanie ogłoszony (i - mamy nadzieję - rozstrzygnięty) przetarg.
Nie chcemy, żeby to było dla kogokolwiek niejasne. Dzięki zastosowaniu procedury przetargowej wszystko będzie w 100 procentach transparentne. Nam na tym też bardzo zależy. Skoro są wyceny, to można byłoby transakcję finalizować, ale miasto chce przetargu, więc my to akceptujemy.
Rozumiem, że w przypadku zgromadzenia akcjonariuszy można będzie wytłumaczyć sensowność przeprowadzenia tej transakcji?
- Tak, oczywiście. Ogólnie rzecz biorąc, my nie mamy możliwości wyjścia z Cracovii, bo ona w księgach Comarch waży znacząco.
Poza tym nie widzimy powodu, żeby z tego projektu rezygnować, ponieważ marka jest rozpoznawalna, ma pozytywny wydźwięk społeczny. Pozwala to nam na uzyskanie dobrej dźwigni marketingowej. Comarch na marketing wydaje kilkadziesiąt milionów złotych, a tu o tych kwotach nie mówimy.
Nasze zaangażowanie w Cracovię jest pozytywnie postrzegane w całym kraju, nie tylko w Krakowie. Uważam, że firmy powinny działać w ramach odpowiedzialności społecznej biznesu. To jest nasz sposób na wpisanie się w tę kwestię.
A jak przedstawia się umowa z belgijskim klubem piłkarskim, aktualnym wicemistrzem kraju Royale Union Saint-Gilloise?
- Różnica naszego zaangażowania w Cracovii i w zagraniczny sponsoring sportowy jest rzędu kilku poziomów. Nie chcę podawać szczegółów, ale wspomniany przypadek to kilkadziesiąt tysięcy euro - poniżej 50 tys. Niewielka kwota - i tam nie ma mowy o zaangażowaniu kapitałowym. Ale na tym przykładzie widać, jak to działa.
Gdybyśmy na tamtym rynku zainwestowali kilkadziesiąt tysięcy euro w inne działania marketingowe, nie byłoby takiego rozgłosu. Skoro inwestujemy natomiast środki w klub belgijski, automatycznie uzyskujemy bardzo dużą dźwignię marketingową - i na tym to polega. Taki jest cel.
A jak - z pańskiej perspektywy - przedstawia się sytuacja w 2023 roku dla głównego biznesu realizowanego przez Comarch?
- Parafrazując kibiców Cracovii: jest źle, ale stabilnie. Żeglujemy po trudnych wodach, ale przetrwamy. Uważam, że w obecnych czasach na giełdach powinny być wyżej wyceniane firmy, które gwarantują przetrwanie.
Widać, że nie wszystkie polskie przedsiębiorstwa mają okazję się rozwijać. Sporo podmiotów ma problemy, jestem jednak przekonany, że my ten rok przetrwamy. Nie wiem, czy to będzie rok bicia rekordów... Na pewno znacznie nam w tym roku wzrosną przychody, ale jesteśmy jednocześnie poddani silnej presji kosztowej.
Wzrost zarobków, inflacja oznaczają, że musimy umiejętnie zarządzać kosztami. Przychody będziemy mieć dobre, co jest optymistyczne, bo stabilizuje to biznes. W przypadku kontraktów długoterminowych mniej więcej wiemy, ile możemy się spodziewać. Pozostaje ciężka praca, żeby administrować wzrostem kosztów - i to na tym musimy się w 2023 roku skupić.
Co będzie najważniejszą dźwignią dla biznesu realizowanego przez Comarch?
- Kontrakty biznesowe naszej jednostki zajmującej się informatyczną obsługą instytucji finansowych są na rekordowym poziomie. Mamy dużo podpisywanych umów i obserwujemy wzrost zainteresowania.
Obecnie zajmujemy się przenoszeniem aktywności do internetu. Banki mają już takie rozwiązania, ale one się zestarzały i są kosztowne w utrzymaniu. Korporacje chcą mieć rozwiązania elastyczne typu chmurowego. W bankach i w innych instytucjach finansowych realizowane są inwestycje dla unowocześnienia systemów informatycznych.
Powszechne jest oczekiwanie przejścia do chmury, czyli duże koncerny bankowe czy telekomunikacyjne nie chcą prowadzić projektów informatycznych. One są bowiem uciążliwe, wiążą się z ryzykiem.
Korporacje chcą dostawać gotowe rozwiązania. Łatwo powiedzieć, ale za tym kryje się ogromny wysiłek naszych ludzi, aby takie rozwiązania przygotować. Zamiast instalować systemy informatyczne w bankach i telekomach, musimy instalować je u siebie. Chmura to obecnie powszechne żądanie, powszechny wymóg.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie