Już drugie półrocze było gorsze dla naszych producentów nawozów, a początek roku nie zapowiada się lepiej... Z powodu taniejącego gazu polskie firmy azotowe znajdują się pod dużą presją. Jakby tego było mało, do sytuacji na rynku mogą się jeszcze wtrącić politycy!
Początek roku stoi na rynkach surowcowych pod znakiem spadku cen gazu - są na najniższym poziomie od ponad roku. A ponieważ koszt tego paliwa w przypadku niektórych nawozów stanowi aż 70 proc. ceny, także i te zdaniem odbiorców powinny być wyraźnie tańsze...
Na obniżkę cen liczą rolnicy, a na rynku widać swoistą przepychankę. Zakłady azotowe nie chcą zmniejszyć cen (mają solidne ku temu argumenty), rolnicy wstrzymują się zaś z zakupami. Słowem - trwa boksowanie.
Aby wyjaśnić ostatnie zawirowanie na rynku nawozowym, należy cofnąć się o sześć miesięcy. W połowie ubiegłego roku ceny gazu zaczęły iść stromo w górę; w ciągu kilku tygodni wzrosły sześciokrotnie.
Nic zatem dziwnego, że w tej sytuacji na podwyżki cen nawozów musieli się zdecydować zarówno Grupa Azoty, jak i Anwil. Sytuacja na rynku tak mocno się rozchwiała, że nawozy drożały nawet kilka razy w tygodniu...
Cena gazu (nawet powyżej 350 euro za MWh – obecnie niewiele ponad 50) spowodowała zresztą wyłączenie licznych instalacji nawozowych w Europie. Stanęły zakłady w Beneluksie i Norwegii.
Pod koniec sierpnia także Grupa Azoty poinformowała w komunikacie, że - w wyniku rekordowo wysokich cen gazu ziemnego - czasowo zatrzymuje instalacje do produkcji nawozów azotowych, kaprolaktamu oraz poliamidu 6.
Przestój nie trwał zbyt długo, gdyż - jak nieoficjalnie wiadomo - wtrącili się politycy. Brak nawozów jeszcze pompowałby ich cenę, powstały więc obawy, czy surowca zwyczajnie nie braknie.
Tyle że ponowne uruchomienie produkcji miało konsekwencje. Spółki oferowały nawozy, ale drogie. A te cieszyły się nikłym zainteresowaniem rolników. Jak duża była sprzedaż, Anwil (drugi co do wielkości oferent nawozów w kraju po Azotach) i Grupa Azoty nie podają, zasłaniając się tajemnicą handlową.
Jednakże - jak mówi nam Jakub Szkopek, analityk z Erste - warto sięgnąć do danych GUS-u dotyczących produkcji nawozów. Ta powiązana jest bowiem w oczywisty sposób ze sprzedażą.
I tak w ostatnim miesiącu z pełną produkcją, czyli w lipcu ubiegłego roku wytworzono 158 tys. ton nawozów azotowych (rok do roku spadek o 4,2 proc.). W trzech kolejnych miesiącach produkcja wynosiła 127 tys. ton w sierpniu, 67,5 tys. ton we wrześniu i 110 tys. ton w październiku. Oznaczało to spadki w poszczególnych miesiącach - odpowiednio rok do roku - aż o: 26,6 proc., rekordowe 58,8 proc. i 36 proc.
Tyle że - o dziwo! - w listopadzie, gdy produkcja odbywała się już w normalnych realiach, instalacje opuściło 138 tys. ton nawozów azotowych - czyli rok do roku mniej aż o 29,2 proc.
Co takiego się stało? Rozmówcy wskazują, że warto popytać dystrybutorów nawozów. Zadzwoniliśmy zatem do jednego z Opolszczyzny. Odpowiedź? Krótka: nawozy się nie sprzedawały i wciąż są trudności ze zbytem.
Ma to poważne konsekwencje. Ponieważ wyprodukowanego towaru nie można składować w nieograniczonych ilościach, spółki produkujące nawozy zmuszone były ograniczyć podaż. Czy ten trend utrzymał się w grudniu, nie można na razie stwierdzić, gdyż brakuje "twardych danych".
Oczywiście, spółki mogłyby próbować pozbyć się zapasów nawozów, tyle że najpewniej wiązałoby się to z przeceną. Ta zaś fatalnie wpłynęłaby na marżę. Trwa zatem swoiste przeciąganie liny - spółki nie chcą sprzedawać taniej, a rolnicy - kupować drogo.
Problem w tym, że taki stan rzeczy nie może trwać bez końca. Rolnikom nawozy są potrzebne do produkcji, a spółkom brak sprzedaży odbije się na przychodach.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby ten impas został rozwiązany politycznie. Po prostu: politycy zasugerują obniżkę cen nawozów. W sytuacji zbliżających się wyborów taki krok - z punktu widzenia rządzących - może być jak najbardziej racjonalny - mówi nam osoba związana z biznesem agro.
Do ingerencji politycznej wcale nie musi jednak dojść. Rynek europejski - ze względu na wysokie ceny gazu i związane z tym perypetie w produkcji nawozów - stał się bardziej atrakcyjny dla firm z innych kontynentów. I tak: większe niż wcześniej ładunki mają zamiar słać kanadyjski Nutrien i amerykański Mosaic.
Swoją zdywersyfikowaną co do lokalizacji strukturę chce wykorzystać także największy producent nawozów na świecie, czyli norweska Yara. W końcu do Europy zaczynają napływać w większej niż wcześniej ilości nawozy z Rosji.
Jak to możliwe - po licznych sankcjach, a także cle nałożonym ze względu na dotowanie rosyjskiego biznesu nawozowego niskimi cenami gazu?
- Pojawiają się informacje, że nawozy z Rosji są przepakowywane - mówi nam Szkopek.
Oto w branżowych mediach można spotkać stwierdzenia, że rosyjski produkt idzie do UE poprzez Turcję, Uzbekistan czy Kazachstan. Na razie jednak brak danych o jak dużą skalę tego rodzaju wysyłki chodzi.
Z drugiej strony: warto zaznaczyć, że utrudnienia dla Rosjan spowodowały, iż ci przerzucili się na rynek azjatycki i południowoamerykański. Efektem tego była większa presja wywoływana na producentów północnoamerykańskich, więc ci swoją uwagę zwrócili na rynek europejski.
Finalnym efektem może być zatem pojawienie się tańszych nawozów na naszym kontynencie, a Azoty czy Anwil będą zmuszone się do tej sytuacji dostosować.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie