Przewidywania, jak zmienią się ceny energii w najbliższych 12 miesiącach, to niemal czysta spekulacja. Ale ostrożnie oceniam, że gorzej nie będzie i nie powtórzy się wrześniowy pik - mówi Sebastian Szymanek, prezes zarządu Zakładów Farmaceutycznych Polpharma.
Jaki jest udział kosztów zakupu nośników energii w łącznych kosztach Polpharmy?
- Są one znaczące, sięgają bowiem ok.12 proc. naszych wydatków.
O ile wzrosły w ostatnich 12 miesiącach?
- Kiedy porównać zeszłoroczny i tegoroczny budżet na energię, to zanotowaliśmy przykładowy wzrost cen: gazu - o ok. 49 proc., energii elektrycznej - o ok. 70 proc., a ciepła - o ok. 21 proc.
Dużo, ale mogło być gorzej... Podwyżki złagodziło to, że mieliśmy długoterminowe kontrakty zakupu energii. No i mogę wyrazić zadowolenie z faktu, że udział miksu energii w podobnych do naszego zakładach przemysłu farmaceutycznego nie jest relatywnie tak wysoki, jak w kilku branżach (np. w hutach szkła).
Czy wyższe koszty energii przełożyły się proporcjonalnie na wyższe ceny produktów i usług Polpharmy?
- Nie mogłem ich przełożyć, ponieważ ceny leków, szczególnie refundowanych, w dużej mierze są zamrożone od 2012 roku ustawą refundacyjną. Podwyżki pogorszyły natomiast niewątpliwie naszą marżę operacyjną i zyski.
I znów: mogło być gorzej dla nas, lecz - racjonalnie zarządzając kosztami energii - już kilka lat temu wdrożyliśmy m.in. program oszczędzania energii. Dzięki niemu jesteśmy w stanie zoptymalizować nasze wydatki na energię, np. stopniowo zmniejszając uzależnienie od zewnętrznych źródeł energii, a jednocześnie zmniejszając nasz wpływ na środowisko.
Pomimo tego, że nie jesteśmy w stanie całkowicie uniknąć wpływu wzrostu kosztów energii na ceny naszych produktów, to jednym z priorytetów polityki sprzedażowej pozostaje zapewnianie odbiorcom najlepszej jakości produktów w konkurencyjnej cenie.
Jak - pana zdaniem - zmienią się ceny energii w ciągu najbliższych 12 miesięcy?
- To niemal czysta spekulacja, ale ostrożnie oceniam, że w najbliższych 12 miesiącach gorzej nie będzie i nie powtórzy się wrześniowy pik z 2022 r.
Z jednej strony na wysokość cen energii i ich stabilność będzie wpływać negatywnie sytuacja geopolityczna. Z drugiej strony - widzimy pozytywne działania Unii Europejskiej, takie jak zapewnienie zapasów gazu, przywrócenie operacyjności gazoportów i zmiany w dotychczasowej polityce dotyczącej energii jądrowej. W końcu lutego na rynku TTF gaz kosztował o połowę mniej niż 24 lutego 2022 r.
W jaki sposób Polpharma zareagowała w ostatnim roku na coraz wyższe koszty działalności spowodowane rosnącymi cenami energii i paliw?
- To nie była spontaniczna reakcja, a szczególnie ex post. Już wcześniej - zdając sobie sprawę z długoterminowych ryzyk oraz z konieczności dostosowania się do unijnych regulacji w kwestii ESG - podjęliśmy działania służące „zielonej transformacji" energetycznej firmy.
Powołaliśmy np. komitet energetyczny - mamy specjalne stanowiska i pracowników, którzy powinni znajdywać odpowiedzi na pytania „jak”: mądrze kupować i rozsądnie oszczędzać energię oraz zdywersyfikować nasze źródła, abyśmy mogli realizować naszą zieloną transformację, a także redukować koszty.
Przykładem tego jest poprawa miksu energetycznego Polpharmy na bardziej zielony, a także proces dywersyfikacji źródeł energii. W naszej elektrociepłowni w zakładach w Starogardzie Gdańskim, stopniowo redukujemy węgiel, stosując w coraz większym stopniu neutralną emisyjnie biomasę. Rozważamy też montaż instalacji na gaz. Trochę jeszcze zwlekamy, bo nie wiemy, jaka będzie podaż i ceny gazu.
Innym przykładem może być budowa farmy fotowoltaicznej także w Starogardzie Gdańskim o mocy 2,3 MWp, którą uruchomimy w tym roku, oraz budowa mniejszych farm w pozostałych zakładach.
Bardzo poważnie podchodzimy do oszczędzania energii, czemu służą różne projekty termoizolacyjne oraz inwestycje w takie oprzyrządowanie, które zużywa mniej energii, a cechuje się większą efektywnością energetyczną.
Czy podjęliście renegocjacje umów z dostawcami energii?
- Tak, zajmuje się tym zespół ds. strategii energetycznej. Już wynegocjował relatywnie korzystną umowę zakupu prądu, gdyż tradycyjne podejście - oparte na stałych cenach - zastąpiliśmy bardziej efektywnymi rozwiązaniami.
Kupujemy energię na Towarowej Giełdzie Energii (TGE) z wykorzystaniem taktyki optymalizującej cenę. Gaz również nabywamy za pośrednictwem TGE - z zachowaniem taktyki antycypacyjnej. Jeżeli pojawi się ryzyko piku, być może zmienimy strategię i przejdziemy na cenę stałą zakupu.
Docelowo mamy też w planach zakup zielonej energii za pośrednictwem PPA (z ang. Power Purchase Agreement - umowa na zakup zielonej energii zawierana między wytwórcą OZE a odbiorcą końcowym - przyp. red.).
Co - pana zdaniem - w skali kraju wstrzymuje większe inwestycje w energię odnawialną i modernizację energetyczną?
- Uśmiecham się, bo co wstrzymuje takie inwestycje, to wiemy z mediów... Można powiedzieć: biurokracja, biurokracja, biurokracja! Powoduje opóźnienia przy podłączaniu się producentów OZE do sieci energetycznej. Linie energetyczne też nie są przygotowane do rosnącej produkcji ze źródeł odnawialnych .
Brakuje dobrego programu, nazwijmy go „Prąd Kowalskiego plus”, który by był atrakcyjny pod względem rozliczania sprzedaży i zakupu prądu dla dużych inwestorów i małych. Ustawa wiatrakowa w obecnym kształcie powoduje, że ani sami nie możemy wybudować wiatraków, ani znaleźć rozsądnej ceny zbycia prądu.
Rozumiemy potrzebę ostrożności przy podłączaniu nowych źródeł OZE - są uważane za źródła nieregularnej dostawy energii. Oczekujemy jednak, że rząd przeprowadzi modernizację systemu jej dystrybucji. Korzystne byłoby też wsparcie technologii magazynowania energii - tak, by stała się bardziej dostępna, co zachęci do inwestycji przemysłowych w instalacje typu off-grid (czyli niezintegrowane z siecią elektroenergetyczną - przyp. red.).
Mimo wszystko Polpharma realizuje projekty OZE...
- Tak, jest bowiem kilka czynników, które powodują, że musimy w OZE inwestować.
Jeżeli chcemy być globalnym graczem, to musimy być „zieloni” w działaniu, mieć też strategię zmniejszania śladu węglowego. Tego wymagają od nas kontrahenci i klienci, ale taka jest też nasza odpowiedzialność społeczna. Sami też chcemy żyć w zdrowym środowisku, więc nie możemy się przykładać do emisji gazów cieplarnianych.
A poza tym OZE buduje mi pewne bezpieczeństwo energetyczne, nawet jeżeli jest ono droższe. Nie mam bowiem pewności, że prąd pozostanie w stałej i nieprzerwanej dostawie lub czy w pewnym momencie nie będziemy objęci niskim progiem zasilania.
Czy widzi pan ryzyka segmentacji rynków energii w Polsce w związku z wprowadzeniem wsparcia publicznego o różnej skali, ale nie dla wszystkich podmiotów?
- Pewnie gdybym był politykiem, zrobiłbym tak samo, bo to służy kupowaniu głosów wyborców. Sam nie korzystam, jako Polpharma, z takiej pomocy, co nie ułatwia mi życia.
To jedna strona tego medalu. Druga sprowadza się do tego, że taka pomoc mimo wszystko nakręca inflację. Ale jest też jeszcze jeden problem...
Jeżeli pyta pan, czy mniejsze firmy byłyby w stanie nas przeskoczyć dzięki pomocy państwa i zakupie tańszego prądu, to mówię: nie. Jestem wystarczająco duży w kraju... Ale zarazem jestem mały w skali światowej. W związku z tym taka wybiórcza polityka powoduje, że państwo nie pomaga firmom takim jak nasza konkurować z podobnymi, średnimi rywalami światowymi i nie pomaga nam się rozwijać szybciej.
Mniejszy popyt w ub. r. na nośniki energii w Chinach z powodu pandemii osłabił tendencję wzrostu cen. Niektóre analizy wskazują, że w tym roku - ze względu na większą konkurencję o LNG na świecie - latem będą trudności z zapełnieniem magazynów gazu i jego ceny mogą znów wystrzelić. Podobnie być może cenami pozostałych paliw.
- Oczywiście, takie scenariusze są możliwe. Ale i obecna sytuacja energetyczna w Polsce, a także podjęte w ub. r. w Europie działania dywersyfikacji dostaw energii oraz wprowadzanie rozwiązań w celu jej oszczędności, nie wskazują, by wystąpiły większe trudności w dostawach mediów energetycznych. A z powodu spowolnienia wzrostu gospodarczego w większości krajów należy spodziewać się spadku zapotrzebowania na media energetyczne.
Z drugiej strony odcięcie się Starego Kontynentu od dostaw gazu ze wschodu nie jest jeszcze w pełni równoważone dostawami LNG. Dlatego okres wysokiego ryzyka na rynku gazu przypadnie na sezon zimowy 2023/24.
Dopuszcza pan możliwość blackoutu?
- Taki scenariusz też przewidujemy. Wczytując się w rozporządzenie Rady Ministrów, komu będzie wyłączany prąd, wiemy, że w ostatniej kolejności są przedsiębiorstwa, których produkcja służy ratowaniu życia, czyli np. zakłady farmaceutyczne. Mamy jednak procedury kryzysowe, które instalacje i w jakiej kolejności byśmy odłączali. Na przykład wstrzymanie pracy linii aseptycznych nawet na godzinę może spowodować, że pełen ich rozruch będzie trwał tydzień.
Rozważaliśmy też możliwość zainstalowania w naszych zakładach agregatów prądotwórczych, które by podtrzymały dostawę prądu w przypadku zaniku napięcia i dały możliwość kontynuacji produkcji. Po uwzględnieniu niskiego ryzyka takich zdarzeń inwestycja nie przedstawia się jednak atrakcyjnie finansowo.
Mówił pan, że polityka walki z kryzysem energetycznym przyniosła skutki. Ale czy mogła być lepsza?
- Obraz nie jest jednoznaczny. Niewątpliwie Unia powzięła w tej sprawie kilka korzystnych decyzji - to dywersyfikacja dostaw gazu, w tym przez uruchomienie gazoportów LNG, zabezpieczenie dużych zapasów tego paliwa, wprowadzenie cap’ów (limitów) cenowych. W połączeniu z łagodną zimą doprowadziło to do powrotu cen do poziomów bardziej akceptowalnych.
Ale polityka odejścia od atomu - bez nowej technologii ją zastępującej - jest irracjonalna i pozostawia bez alternatyw w kwestii transformacji energetycznej te kraje, które gospodarkę energetyczną opierają w dużym stopniu, tak jak Polska, na węglu.
Trzeba też pamiętać, że na to wszystko nakłada się czapka ESG i wymogi zmniejszania emisji CO2 na każdym etapie powstawania produktu i jego transportu. Po to, abyśmy - lepiej zarządzając emisjami - zmniejszali ślad węglowy w działalności.
W imię ochrony klimatu.
- Tak, oczywiście. Jednak w sytuacji, gdy w tym kierunku zmierza Europa i Stany Zjednoczone, Azja i reszta świata działa jak dawniej - korzysta z tańszych per saldo paliw kopalnych; tamtejsi producenci nie muszą kupować pozwoleń na emisję CO2 i przestrzegać dyrektyw środowiskowych.
Sprowadzając rzecz do przemysłu farmaceutycznego: polityka klimatyczna UE to recepta na deindustrializację Europy. Bo trudno mi jednak sobie wyobrazić, że Wspólnota będzie tak m0cno konsekwentna i wszyscy importerzy europejscy będą wymagać od dostawców azjatyckich, żeby byli „zieloni”. Przypomnę, że unijni producenci leków generycznych od 80 do 100 proc. (w zależności od kraju) są uzależni od dostaw substancji czynnych (API) wytwarzanych w Chinach i Indiach.
Czy wysokie ceny energii są barierą rozwoju Polpharmy i - szerzej - polskiej gospodarki?
- W naszym przypadku - tak. Od 2012 roku mamy zamrożone ceny leków refundowanych, więc coroczne podwyżki cen energii powodują, że coraz trudniej nam konkurować na rynkach zewnętrznych.
Świat farmacji dzieli się na produkty opatentowane, często błędnie nazywane lekami innowacyjnymi (tu dominuje kilku gigantów z Ameryki i Zachodniej Europy), bardzo drogie i chronione patentami przez 20 lat oraz na leki generyczne. Ja walczę w tej drugiej lidze - z europejskimi graczami. Ale czuję coraz większą presję firm z Azji.
Nie tylko z tego powodu, że uzależnili oni nasz kontynent od dostaw wspomnianych substancji czynnych, bo produkują je taniej niż w Europie, więc ona niemal w pełni zrezygnowała z ich wytwarzania. Także coraz częściej musimy mierzyć się z bezpośrednią konkurencją azjatycką na rynku leków generycznych.
To nie tak, że indyjski gigant bezpośrednio mnie ogrywa, oferując tańsze leki, lecz muszę konkurować z dużymi europejskimi firmami, które kupują produkty z Indii i sprzedają je po swoją marką.
W kontekście zabezpieczenia dostaw i cen energii: jak będzie wyglądał - według pana - miks energetyczny w Polsce za 20 lat?
- Oczekuję, że po przebudowie sieci dystrybucyjnej w Polsce w strukturze energetycznej pojawią się w dużej ilości i energia jądrowa, i słoneczna, i wiatrowa. Ale to zielona energia będzie głównym źródłem, a inne będą ją tylko uzupełniać.
W sieci energetycznej Europy być może pojawi się również energia fuzyjna (w reaktorach fuzyjnych, nad którymi trwają badania, w procesie kontrolowanej syntezy termojądrowej uwalniałaby się duża ilość energii - przyp, red.).
Wspominał pan o realizowanej przez Polpharmę strategii ESG. Co ona oznacza dla was?
- Strategię ESG traktujemy nie tylko jako odpowiedź na rosnące wymagania, ale przede wszystkim jako szansę na rozwój organizacji, budowę wartości dla biznesu i naszego otoczenia. Uważam, że jest to też szansa przyciągania klientów i pracowników, dla których takie działania są istotne.
Nasi partnerzy czy instytucje finansowe mówią: sprawdzam, dlatego w sprawie ESG już od dawna podlegamy licznym ich audytom. Jednak to nie tylko ocena, ale też wspólne uczenie się, inspirowanie i wypracowywanie rozwiązań.
Na przykład modele transformacji elektrociepłowni i docelowej rezygnacji z węgla wypracowaliśmy w dialogu z bankami. W odpowiedzi na potrzeby naszych globalnych klientów po raz pierwszy policzymy w tym roku ślad węglowy dla wybranych produktów API, co jest wciąż bardzo rzadkie na rynku (firmy raczej skupiają się na liczeniu śladu węglowego organizacji).
Jakie macie doświadcza w sprostaniu rosnącym wymogom środowiskowym?
- Właśnie redefiniujemy nasze cele środowiskowe na najbliższe lata. W określaniu poziomu ambicji uwzględniamy zarówno globalne benchmarki, jak też możliwości finansowe naszej firmy, które każą nam niektóre rozwiązania rozłożyć w czasie.
Chcemy się skupić na redukcji śladu węglowego, wdrożeniu standardu ekoprojektowania do procesu rozwoju naszych produktów oraz redukcji odpadów z procesów produkcyjnych i pomocniczych.
Czy wobec swoich dostawców i partnerów Polpharma wymaga, by realizowali zasady ESG?
- Tak - robimy to od kilku lat, realizując zasady zrównoważonego łańcucha dostaw. Mamy Kodeks postępowania dostawców, klauzule etyczne w umowach, wdrożyliśmy też ankietę samooceny dostawców pod względem ESG. W najbliższych latach planujemy stworzenie programu, który będzie zachęcał ich do mierzenia śladu węglowego i ustanawiania celów środowiskowych.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie