Co wstrzymuje w Polsce większe inwestycje w energię odnawialną? - Brak możliwości przyłączenia do sieci energetycznej - mówi zdecydowanie Janusz Kaźmierowski, wiceprezes zarządu spółki Metal-Fach z Sokółki. I uzasadnia swoją opinię.
Jaki udział - orientacyjnie - stanowią koszty wszystkich nośników energii (energia elektryczna, gaz, węgiel, paliwo do pojazdów etc.) w kosztach ogółem państwa działalności i o ile plus minus wzrosły ceny energii w ostatnich 12 miesiącach?
- Koszty energii sięgają to do 10 proc. wszystkich kosztów w firmie. Największy udział mają tu materiały i wynagrodzenia pracowników, które w ostatnim roku bardzo mocno wzrosły.
Koszty energii w naszym zakładzie nie są zatem aż tak znaczące, ale bardzo dużo komponentów od dostawców jest z nimi związanych, co dodatkowo oddziałuje na podwyżki cen produktów finalnych.
Przykładowo: bardzo silnie podrożały tworzywa sztuczne, które wytwarza się metodą wtrysku (koszty energii są głównym czynnikiem wpływającym na ich cenę); podobnie jest z elementami z kuźni, odlewni itp. Sumując: ceny półproduktów, które otrzymujemy od dostawców, od zeszłego roku sukcesywnie i mocno się podnosiły.
Wojna w Ukrainie w 2022 r. wpłynęła na ogromne „wariactwo” w cenach gazu. W Sokółce, niestety, nie ma gazu ziemnego. Mamy własną stację regazyfikacji LNG, ale jego zakupy są uzależnione od cen na giełdzie.
Zdarzały się takie momenty, kiedy cena gazu rosła wprost niewspółmiernie, niebotycznie, ale później decyzje Unii Europejskiej – m.in. regulacje limitów na gaz rosyjski – spowodowały, że ceny się ustabilizowały. I w tym roku widzimy znaczące spadki.
Jeśli zaś chodzi o energię elektryczną: jesteśmy dużym przedsiębiorstwem, więc nie mogliśmy liczyć na stawkę ustawową (785 zł/MWh) dla MSP, więc musieliśmy radzić sobie sami - m.in. na zasadzie dobrze wynegocjowanych umów ze spółkami obrotu, żeby kupować jak najtaniej. I za styczeń i luty br. mniej więcej na tę stawkę ustawową (ok. 800 zł/MWh) wyjdziemy przy zakupach, ale - w porównaniu do ubiegłego roku - to i tak cena około dwukrotnie większa, bo wówczas stawki z naszej umowy na dostawę energii elektrycznej oscylowały w granicach 460-480 zł/MWh.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na ceny energii elektrycznej pozostaje jej dystrybucja, a na to wpływu nie mamy; nie można jej negocjować, bo w Polsce jest ona zmonopolizowana. Cena rok do roku wzrosła tu o 37 proc.
Podwyżki cen energii na pewno dotknęły wiele branż energochłonnych, a dużo zależało od sposobu jej kupna. Jeżeli ktoś decydował się na zakupy spotowe, to w ubiegłym roku w sierpniu cena przekraczała tam 2000 zł/MWh. I słyszeliśmy, że niektóre zakłady przestały produkować. To samo działo się z gazem.
Jak - pana zdaniem - ceny energii zmienią się w ciągu najbliższych 12 miesięcy?
- Uważam, że do III kwartału tego roku utrzyma się dość duża stabilizacja cen. Od marca energia na giełdzie powinna tanieć, bo odnotujemy duży dopływ energii z OZE - przede wszystkim z fotowoltaiki i wiatraków (tylko z fotowoltaiki mamy w Polsce już ok. 12 GW mocy).
W III zaś kwartale - podejrzewam - sytuacja może być podobna, jak w zeszłym roku (bo wszystko zaczęło się sierpniu ub.r.). Powody? Oczywiście wojna i mniejsze możliwości dostępu do taniego gazu z Rosji; zauważmy, że energia elektryczna pozostaje też znacząco uzależniona od gazu, bo kogeneracja jest w tym przypadku dość duża - szczególnie w krajach Europy Zachodniej. Z drugiej strony: gaz jest rzecz jasna potrzebny do procesów produkcyjnych, ale i grzewczych.
Od III kwartału znowu zacznie się zatem napełnianie magazynów w całym naszym kontynencie przed zimą. Myślę, że cena energii elektrycznej będzie wtedy rosła, ale wydaje mi się zarazem, że aż takich „kominów” cenowych. jak w 2022 roku - cena na giełdach przekraczała 2000 zł/MWh - nie będzie; nie powinna ona znacząco przebić poziomu 1000 zł za 1 MWh.
W jaki sposób pana firma zareagowała w ostatnim roku na coraz wyższe koszty działalności spowodowane rosnącymi cenami energii i paliw? Jaki efekt dają teraz tego rodzaju inwestycje poczynione w przeszłości?
- Nie wiedząc jeszcze, że wybuchnie wojna, zrobiliśmy audyt energetyczny - przy współpracy z Siemens Polska - dla wszystkich mediów wykorzystywanych w naszej firmie (zaznaczę, że nie mówię tu o audycie, jaki jesteśmy zobligowani ustawowo wykonywać jako duże przedsiębiorstwo).
Na tej podstawie powstał projekt, który wdrożyliśmy już ponad rok temu. Zdecydowaliśmy się na zmiany - np. wymianę oświetlenia na LED-owe w halach produkcyjnych; zamontowaliśmy w nich także szybkozamykające się duże bramy, by oszczędzać ciepło; wymieniliśmy silniki na energooszczędne (głównie na malarni); zmodernizowaliśmy sieć sprężonego powietrza (uszczelnienie, monitorowanie nieszczelności i zapotrzebowania w poszczególnych miejscach fabryki).
Unowocześniliśmy również system grzewczy - poprzez wymianę i zautomatyzowanie głównego węzła. W procesie malowania - gdzie procesy są bardzo energochłonne, a źródłem energii był propan - przeszliśmy na LNG.
To była bardzo duża inwestycja, która objęła nie tylko zbiornik i wspomnianą stację regazyfikacji, ale też wymianę sieci gazowej i przystosowanie jej na potrzeby nowego paliwa.
Zmodernizowaliśmy również nasze stacje trafo, połączyliśmy dwie różne lokalizacje zakładu w jedną sieć energetyczną - co też wpłynęło korzystnie na redukcję kosztów energii elektrycznej. Cały projekt został zgłoszony do Prezesa URE; otrzymaliśmy też tzw. białe certyfikaty.
Korzyści z modernizacji już widzimy na poziomie zużycia energii elektrycznej. Rok do roku spadł on o 0,5 GW (a nie mieliśmy żadnego spowolnienia w produkcji); cała firma wykorzystywała kiedyś ok. 6,5 GW, teraz - ok. 6 GW.
Mówimy o energii potrzebnej do procesów produkcyjnych, ale największym chyba kosztem, jaki w tej chwili dotyka polskie przedsiębiorstwa, pozostaje ogrzewanie. Wiemy, co się stało z cenami węgla, peletu itp... Większe przedsiębiorstwa - takie jak nasze - korzystające z sieci ciepłowniczej odnotowały, że koszt 1 GJ ciepła wzrósł o 130 proc. rok do roku…
Jeśli chodzi o odnawialne źródła energii, to w tym roku uruchomimy inwestycję związaną z fotowoltaiką - z produkcją energii rzędu do 1MW. Pozwolenie na budowę już mamy.
Co - według pana - wstrzymuje większe inwestycje w energię odnawialną i efektywność czy modernizację energetyczną w Polsce?
- Brak możliwości przyłączenia do sieci energetycznej. Każdy planuje inwestycje tak, żeby zwróciły się one w jak najkrótszym czasie, a każde OZE trzeba de facto dopasować do własnego zużycia czy autokonsumpcji energii elektrycznej. Czy to wiatr, czy słońce - są okresy, kiedy to zapotrzebowanie jest duże, ale tworzą się też momenty, np. dni wolne od pracy, kiedy zakład nie będzie potrzebował takiej energii praktycznie wcale.
Brak przyłącza do sieci energetycznej powoduje, że wyprodukowanej energii nie można „wpuścić” do sieci, czyli nie można jej sprzedać – a to oczywiście wydłuża zwrot inwestycji.
Myślę zatem, że w OZE możliwości są duże, ale brak szansy przyłączenia się do sieci pokazuje tu ograniczenia. Wiadomo zresztą co się stało z prosumentami…
Koszty magazynowania energii elektrycznej to na razie drogie technologie. Tak drogie, że nawet spółki obrotu energią nie inwestują zbytnio w takie magazyny. A zastosowanie ich byłoby to najprostszym rozwiązaniem.
Jeśli chodzi o procedury biurokratyczne (np. przy budowie farmy fotowoltaicznej), to - na naszym przykładzie - mogę powiedzieć, że sam moment do pozwolenia na budowę nie był procesem trudnym do przejścia. Najgorsze jest uzyskanie warunków i decyzji w PGE, na którą trzeba czekać nawet pół roku. Myślę też, że dużo przedsiębiorstw nie decyduje się na energię z wiatru ze względu na obecną ustawę wiatrakową.
Czy widzi pan ryzyka segmentacji rynków energii w Polsce - m.in. w związku z wprowadzeniem wsparcia publicznego dla MSP i jakie to skutki może spowodować?
- Ustalenie ustawowych stawek dla MŚP cen energii elektrycznej – nie chcę tutaj wnikać, jak one zostały ustalone i czy dobrze, czy źle – na pewno ustabilizowało sytuację giełdową.
Styczeń i luty br. pokazał, że na giełdzie nie ma „kominów”, bo każdy giełdowy produkt podlega, niestety, spekulacjom; przez ustalenie stawek dla MSP i podmiotów wrażliwych stawki na giełdzie są w miarę „constans”.
Podsumowując: uważam, że ten ruch ustabilizował ceny, więc jest na plus. Dla nas VAT nie miał żadnego znaczenia, bo jesteśmy płatnikiem tego podatku i zamrożenie tych stawek bardziej miało wpływ na „podmioty indywidualne”.
Czy obawiają się państwo w przyszłości problemów z dostępem do energii i paliw, np. przerw w dostawach czy reglamentacji takich dóbr m.in. po całkowitym wstrzymaniu dostaw rosyjskiego gazu do Europy Zachodniej w 2023 r. i przy trudnościach z zapełnieniem magazynów gazu latem br. (ze względu na większą konkurencję o LNG na świecie)?
- Obserwuję na portalu pse.pl, że zużycie energii w tym roku jest niższe. Widzę taką tendencję, że w 2023 r. nasz kraj importuje dużo więcej energii elektrycznej. I wydaje mi się, że gdybyśmy nie byli włączeni do europejskiej sieci elektroenergetycznej, to mógłby nam grozić blackout…
Nasze państwo bardzo liczyło na tanią energię z Ukrainy, ale wiadomo, co Rosja zrobiła tam z siecią energetyczną - i sami Ukraińcy borykają się teraz z dużymi problemami w tej mierze, więc nie ma mowy w tym przypadku o imporcie energii. My w dalszym ciągu mamy duże problemy ze swoimi blokami energetycznymi (np. Jaworzno), więc mam trochę obaw co do tego, czy jednak nie stworzy się w Polsce zagrożenie blackoutem...
Jak - pana zdaniem - polityka Unii Europejskiej (dywersyfikacja dostawców gazu, energetyka odnawialna, efektywność energetyczna, wysokie ceny uprawnień do emisji CO2, nierównomierny rozwój energetyki jądrowej i obawy w niektórych krajach) wpływa na walkę z kryzysem energetycznym?
- Unia zdecydowała się na regulację limitów cenowych na ceny gazu na 180 euro/1MWh. Ów limit spowodował, że na giełdach europejskich ceny się ustabilizowały, przez co ograniczone zostało pole do spekulacji. Ceny nie będą mogły przewyższyć nałożonego limitu i dzięki temu np. w III kwartale na giełdzie nie zobaczymy poziomów aż takich, jak w ubiegłym roku, czyli będzie można prognozować maksymalną cenę gazu. To dla nas - jako przedsiębiorstwa - jest oczywiście korzystne, bo możemy de facto zaplanować koszty.
Jeśli chodzi o energetykę jądrową… Jestem „za”, ale niekoniecznie za tą największą w jednej czy dwóch lokalizacjach – ze względu chociażby na sieć przesyłową.
Ciekawym rozwiązaniem wydaje się rozproszona energetyka jądrowa, czyli SMR (małe reaktory modułowe). Pytanie tylko, jak to się sprawdzi i jak do tego podejdą Polacy, bo badania pokazują, że 90 proc. naszych rodaków jest za energią atomową - z tym że pod warunkiem, że taki obiekt nie będzie zlokalizowany w najbliższym sąsiedztwie.
Uważam też, że kwestię, z czego energia miałaby powstawać, trzeba rozważa w kontekście konkretnych regionów. Jeżeli np. my działamy na Podlasiu w otoczeniu mnóstwa gospodarstw rolnych, to na pewno w sporej mierze opierałbym się tu na biogazie. 1-2 duże elektrownie w Polsce (nieważne, czym zasilane) „nie załatwią tematu” - m.in. również dlatego, że nie mają one „potencjometrów” do bieżącej regulacji wytwarzanej mocy; są mało sterowalne.
Jeżeli chcemy postępować zgodnie z polityką klimatyczną, no to powinniśmy inwestować w lokalne elektrownie, dopasowane do warunków regionu i jego zapotrzebowania.
Czy wysokie ceny energii stanowią barierę rozwoju państwa firmy i polskiej gospodarki i jak – w kontekście zabezpieczenia dostaw i cen energii - według państwa oceny będzie wyglądał miks energetyczny Polski za 20 lat?
- Oczywiście, że stanowią barierę! Bo jeśli tak - jak mówiłem - sama energia elektryczna w naszych kosztach nie stanowi wielkiego udziału, ale ma duży udział u naszych dostawców i dostawcy zaczynają nam podnosić ceny produktów, to my musimy podnosić ceny maszyn - i tu się zaczyna robić błędne koło.
Na pewno gdyby energia była w cenie na poziomie sprzed wojny w Ukrainie, to przedsiębiorstwa mniej by się nad tym wszystkim zastanawiały. Metal-Fach powinien być liderem w tym, jak wyprodukować najlepsze maszyny dla rolnictwa, a nie zastanawiać się aż tak drobiazgowo nad kwestią jak najtańszej energii i energochłonności. Bo zaczynamy odchodzić od tego, co potrafimy robić najlepiej; martwimy się zaś o to, jak funkcjonować, żeby nasz biznes w ogóle istniał...
Według mnie miks energetyczny nie może się opierać wyłącznie na energii jądrowej czy węglowej. Myślę, że z czasem pojawi się dużo alternatywnych, odnawialnych źródeł energii.
Drugą działalnością naszej firmy pozostaje produkcja kotłów grzewczych. Dość mocno nastawiamy się na biomasę (wierzba energetyczna, trawy energetyczne, drzewa tlenowe itp.) i uważamy, że tego rodzaju wybory się nasilą, bo nawet jeśli wejdziemy na drogę energii atomowej, to nie będzie ona najtańsza.
Polityka klimatyczna UE opiera się na redukcji CO2, a płatnikami będą kraje, które będą dwutlenek węgla nadal emitować - i jest jasne, że tradycyjna produkcja energii elektrycznej z węgla będzie coraz droższa. Poza tym wydobycie węgla w Polsce staje się coraz trudniejsze i mniej rentowne; tani węgiel z Rosji na razie się skończył, a ściąganie tego paliwa z dalekich regionów świata też kosztuje.
Odejście od węgla musi być konieczne w energetyce, gdyż emisje CO2 będą nas zabijać. I my - jako przedsiębiorcy, ale i klienci indywidualni – będziemy musieli za to zapłacić.
Czy firma stosuje wobec swoich dostawców i klientów, a także doświadcza rosnących wymogów środowiskowych i klimatycznych czy czynników ESG ze strony swoich partnerów?
- Pierwsze takie wymagania zaczęły stawiać firmy skandynawskie. My jeszcze tego nie robimy. Dlaczego?
Po pierwsze: jeszcze nie ma takich regulacji. Pod drugie: myślę, że dużo już zrobiliśmy pod tym względem na swoim podwórku – uzyskaliśmy bowiem „białe certyfikaty”.
Wojna w Ukrainie pokazała jednak, że jeśli teraz Unia miałaby tego wszystkiego wymagać, mogłoby to jeszcze bardziej zachwiać inflacją i cenami. W pewnym momencie mieliśmy przecież już przekazy, że w „kopciuchu” można palić wszystkim tylko nie oponami… Bo nagle zrobił się kryzys energetyczny - i już nie chodzi o to, czy używać węgla, tylko czy w ogóle ten węgiel będzie.
Z pewnością przyszłościowo trend do upowszechniania praktyk prośrodowiskowych czy ESC uważam za bardzo słuszny. W nowych środkach unijnych na rozwój poszczególnych województw są przewidziane także na to środki; tendencję widać, a ja rzecz jasna jestem „za”.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie