Od stycznia Polska Agencja Inwestycji i Handlu (PAIH) ma nowego prezesa, który szykuje sporo zmian w jej działaniu. W rozmowie z WNP.PL Paweł Kurtasz zdradza, jak teraz wyglądać będzie polska dyplomacja gospodarcza.
Nowy rok, nowy prezes - czy będzie też nowa strategia PAIH?
- Nie do końca nowa strategia, choć szykuję trochę zmian.
W których filarach dyplomacji ekonomicznej mają nastąpić te zmiany? We wspieraniu ekspansji zagranicznej polskich firm czy w ściąganiu zagranicznych inwestorów do Polski?
- Zacznijmy od wsparcia ekspansji zagranicznej polskich przedsiębiorców. Polska Agencja Inwestycji i Handlu, sukcesorka Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ), w obecnym kształcie organizacyjnym funkcjonuje od 5 lat.
Przez ten czas już okrzepła i patrzę z wielkim szacunkiem na to, co udało się osiągnąć: 54 zagraniczne biura handlowe (ZBH), obsługujące w tym momencie prawie 70 rynków… Wcześniej nie mieliśmy takiego wsparcia eksportu.
Teraz nadchodzi czas na optymalizację tych osiągnięć i poprawę sposobu wykorzystania zbudowanej struktury.
Przyświecające PAIH 5 lat temu założenie, że polscy przedsiębiorcy - w miarę skalowania swojego biznesu - rozpoczną zagraniczną ekspansję, sprawdza się tylko w odniesieniu do części firm. Wielu biznesmenom polski rynek nie pozwala na ten schemat wzrostu. Z jednej strony jest tak duży, że ich biznesy mogą przeżyć, z drugiej strony jednak - tak mały, że nie pozwala im się rozwijać. I właśnie do tych przedsiębiorców – jako PAIH - chcielibyśmy dotrzeć z propozycją wsparcia.
Zacząć musimy od zebrania informacji, zmapowania polskich przedsiębiorców – zarówno tych większych, ale też mniejszych. Musimy poznać produkowane przez nich dobra, określić ich zastosowania i na tej podstawie zaproponować im określony i dopasowany rodzaj wsparcia w ekspansji.
Dzisiaj Agencja nie jest jeszcze na to gotowa i musi zostać do takiej roli przygotowana.
W jaki sposób?
- Do jednego elementu struktury Agencji, który już mamy, czyli zagranicznych biur handlowych, chcę dołączyć dwa kolejne.
Pierwszym będą biura PAIH w Polsce, które stworzymy "w terenie" przy wsparciu specjalnych stref ekonomicznych i Banku Gospodarstwa Krajowego. Będzie to zarówno narzędzie dotarcia do przedsiębiorców z naszą ofertą wsparcia, jak i szansa na zebranie o nich niezbędnych do tworzenia tej oferty informacji.
To pierwsza część zmiany, którą chciałbym zaproponować. Drugą jest centrum analiz, które te zebrane informacje będzie przetwarzać - i na tej podstawie tworzyć strategie skrojone pod potrzeby polskich przedsiębiorców.
Brzmi jak poważna zmiana…
- Wiele zostało już osiągnięte, mamy całą masę narzędzi wsparcia ekspansji zagranicznej polskich firm. Teraz trzeba tylko zmienić sposoby ich użytkowania.
Powstaną kolejne zagraniczne biura handlowe na nowych rynkach?
- Na to pytanie odpowie wspomniane centrum analiz, gdy zostanie powołane do życia.
Chciałbym poszerzyć współpracę z izbami handlowymi, co pomoże nam pojawić się na poszczególnych rynkach w trochę inny sposób.
Zaczynamy od Europy, gdzie już mam umówionych wiele spotkań z krajowymi izbami handlowymi; potem chcemy zatoczyć trochę większe koło.
Do tej pory PAIH stawiał w swojej strategii mocno na rynki Bliskiego Wschodu i Afryki. Jak teraz będzie wyglądać geografia polskiej dyplomacji ekonomicznej?
- Tu nie będzie zmian. Bliski Wschód to olbrzymie możliwości inwestycyjne, Afryka z kolei stanowi wielki i niezwykle chłonny rynek, na którym polscy przedsiębiorcy mogą znaleźć wiele szans.
Oczywiście są to też trudne rynki, zupełnie różne od europejskiego i bardzo konkurencyjne. Zwyczajowo obecni są tam już wielcy, europejscy gracze, historycznie ugruntowani, są też Chiny i Rosja. Ale biorąc pod uwagę atrakcyjność tych rynków, powinniśmy po nie sięgnąć.
Oczywiście niezmienne też pozostają w grze nasze rynki tradycyjne, takie ja USA czy Niemcy.
Przejdźmy do drugiego filaru dyplomacji ekonomicznej – promowania atrakcyjności Polski jako miejsca do inwestycji. W ubiegłym roku zagraniczne firmy zainwestowały w naszym kraju ponad 3,7 mld euro. Jak PAIH chce w tym roku pobić ten rekord, biorąc pod uwagę wiele ryzyk, jak rosnące koszty energii, pracy, no i fakt, że Polska jest krajem przyfrontowym?
- Spróbuję się rozprawić z tymi ryzykami. Owszem, Polska jest krajem przyfrontowym. Ale mieliśmy do tej pory tylko jeden incydent, co - patrząc przez pryzmat naszej historii - jest chlubnym rekordem.
Przede wszystkim zwróćmy uwagę, jak widzą nas inwestorzy, którzy trafiają do Polski. Obecnie największy udział w zagranicznych inwestycjach mają firmy niemieckie. Wystarczy przytoczyć bezprecedensową inwestycję Mercedesa w Jaworze, gdzie ten niemiecki koncern wyda 1 mld euro.
Drugie miejsce pod względem wolumenu mają inwestycje szwajcarskie, później japońskie i koreańskie. Niezwykle ważne są też inwestycje amerykańskie. To właśnie Amerykanie pokazują nam, że Polska odbierana jest jako bezpieczny rynek. Fakt bycia członkiem sojuszu północnoatlantyckiego również uśmierza wiele wątpliwości.
Rozprawiliśmy się z jednym zagrożeniem…
Kolejne to rosnące koszty energii.
- Czy rosnące ceny energii oznaczają, że są one nieakceptowalnie wysokie? Co jest dzisiaj najważniejsze dla biznesu: cena energii czy jej stała dostępność? Należy pamiętać, że Polska ma tu jeszcze rezerwy w systemie- nieduże, ale budujemy nowe moce.
Jednak większość produkcji tej polskiej energii jest wysokoemisyjna (tzw. czarna energia). Tymczasem inwestorzy już przechodzą, zgodnie z unijną polityką, na zieloną stroną mocy…
- Firmy, które chcą kupić zieloną energię, mają taką możliwość, chociażby w ramach umów PPA (z ang. Power Purchase Agreement - umowy na zakup zielonej energii zawierane między wytwórcą OZE a odbiorcą końcowym – przyp. red.). Najważniejsze, że wolumen tej energii jest dostępny i będzie jeszcze większy, biorąc pod uwagę realizowane inwestycje w Polsce w tym segmencie.
Dodatkowo powoli obserwujemy pierwsze przymiarki do magazynowania tej energii, co staje się najważniejszym aspektem w kwestii jej dostępności. To wciąż jednak jest młody i dopiero rozwijający się rynek.
Tymczasem fakt wsparcia w postaci czarnych, węglowych źródeł energii, które są niezwykle stabilne i dość łatwo sterowalne w porównaniu do innych, okazuje się dużym atutem Polski. Bo najważniejszą kwestią - jak wspomniałem - pozostaje dostępność energii, dopiero potem jej cena. Pod tym względem nasza polityka się broni.
Do rozprawienia została nam kwestia rosnących kosztów pracy. Tania siła robocza przestaje być przewagą polskiego rynku…
- Tak naprawdę już nie musimy konkurować niskimi kosztami pracy. Biorąc pod uwagę stopień automatyzacji zakładów, które są obecnie budowane w Polsce, widać, że powstaje coraz mniej stanowisk, które wymagają niewykwalifikowanej siły roboczej. I tu rodzi się teraz nasza prawdziwa przewaga.
Darmowa edukacja, jak w Polsce, to nie jest standard w europejskiej skali, a dzięki temu dysponujemy doskonale wykwalifikowaną siłą roboczą. To buduje nasz potencjał.
Przykładem może być amerykański koncern CISCO, największy w swej branży, który zainwestował kilka lat temu w małe centrum badawczo-rozwojowe w naszym kraju. Początkowy, ok. 100-osobowy zespół przekształcił się do dziś w tysiące specjalistów. To success story!
Kolejnym przykładem może być Toyota, która ulokowała w Wałbrzychu zakład typowo produkcyjny, a z czasem powstało tam wyspecjalizowane centrum badań i rozwoju - jedyne takie poza Japonią.
Mamy ogromny potencjał intelektualny - i on stanowi naszą przewagę.
Jednak nasi sąsiedzi – Słowacy, Węgrzy czy Czesi - też mają dobrze wykwalifikowane kadry i to często do nich trafiają wielkie inwestycje zagraniczne. Ostatni przykład – CATL (chiński potentat w produkcji baterii) wybrał Węgry dla swojej gigafabryki. Czym PAIH chce wygrywać tę lokalną konkurencję?
- W 2021 r., jeszcze jako wiceprezes Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, zrozumiałem, że w walce o inwestora liczą się ci gracze, którzy dysponują działkami większymi niż 50 ha z dostępem do infrastruktury drogowej, energii elektrycznej i gazu.
Tak powstał ponad 200-hektarowy park w Jaworze, który pod swoją inwestycję wybrał wspomniany Mercedes. Obecnie czas na podjęcie decyzji inwestycyjnej bardzo się skraca, dlatego trzeba mieć w ręku mocne karty.
I my teraz chcemy powielić ten schemat działania i wspólnie z Agencją Rozwoju Przemysłu znaleźć 50 takich uzbrojonych działek o powierzchni powyżej 100 ha każda. Dostępność ziemi, zaopatrzonej w media i infrastrukturę drogową, determinuje dziś to, gdzie pojawią się inwestycje.
Gdzie szukacie tych terenów inwestycyjnych?
- W całym kraju. Trwają analizy, w które - obok PAIH i ARP - zaangażowane są także specjalne strefy ekonomiczne. Staramy się zebrać z rynku to, co jest dostępne i zaprezentować w najlepszy sposób.
Jakich inwestorów chcecie przyciągać do tych terenów? Rozmawialiśmy trochę o inwestycjach motoryzacyjnych: czy elektromobilność będzie nową polską specjalnością?
- W przypadku elektromobilności mamy do czynienia z zupełnie nowym przemysłem, zbudowanym na nowych podwalinach. Wyprodukowanie samochodu elektrycznego to nie jest tylko kwestia zmiany układu napędowego. Zmieniają się niemal wszyscy poddostawcy, całe łańcuchy dostaw.
Moim zdaniem nowe zakłady produkcji tego typu samochodów stworzą wokół siebie nowy ekosystem. Obecnie powstają podstawowe fabryki, które będą rdzeniem tego biznesu, a z czasem będą obrastać przez poddostawców, którzy będą chcieli być blisko zakładów wytwórczych. I o to dzisiaj walczymy, o te podstawowe inwestycje.
Czyli np. fabryki akumulatorów?
- Tak, fabryki akumulatorów, materiałów katodowych, ale też całe montownie samochodów elektrycznych.
A co z całym, ulokowanym w Polsce ekosystemem „starej”, spalinowej motoryzacji?
- On już przekształca się na potrzeby "nowej motoryzacji". Nikt nie zlikwiduje istniejącej sieci wytwórczej, bo - po pierwsze - można ją przezbroić, a po drugie - zapotrzebowanie na tego typu pojazdy wciąż będzie się utrzymywać na rynku.
Inne branże?
- Tak naprawdę obecnie to rynek mówi nam, czego potrzebuje. Trochę też zapotrzebowanie stymulują procesy o charakterze globalnym.
Abstrahując od postpandemicznej fali inwestycyjnej: obserwujemy obecnie kolejną falę, związaną z polityką amerykańską wobec Chin. Nie sądzę, żeby było możliwe obecnie całkowite zepchnięcie Państwa Środka na margines - ze względu chociażby na zainstalowaną tam sieć wytwórczą. Ale widać już wyraźnie dążenie Ameryki do znalezienia nowego punktu równowagi. Stąd lokowanie w nowych miejscach inwestycji, głównie z obszaru nowych technologii.
Polska może na tym skorzystać? Być takim punktem równowagi?
- Polska czeka na inwestycje w dziedzinie elektroniki - i to też branża, którą powinniśmy wspierać. Jednak konkurencja w niej też jest spora, dlatego wszystko przed nami.
Budowanie pewnego portfolio nowych technologii - prócz tych, które już są dobrze ugruntowane - pozwala Polsce wspiąć się w rankingach wiarygodności krajów europejskich pod względem inwestycyjnym. Pomagają nam w tym inwestorzy już obecni w kraju (jak chociażby Mercedes), którzy wystawiają najlepsze świadectwo atrakcyjności inwestycyjnej. Pomaga też rynek wewnętrzny - duży, chłonny i atrakcyjnie położony w sercu Europy.
Ale te wszystkie atuty trzeba umiejętnie wykorzystać i w tym jest nasza praca, by pozyskać jak najwięcej, nie inwestując nadmiernie dużo.
Czyli będzie nowy rekord inwestycji zagranicznych w tym roku?
- Tego bym sobie życzył.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie