Koncern miał w Rosji zakłady, które produkowały na rynek rosyjski i niemiecki. W planach było lokowanie w nich nowej produkcji. Sankcje spowodowały, że zarówno obecna produkcja, jak i planowane dla Rosji kontrakty trafiły do nas - mówi Adam Krępa, prezes Federal-Mogul Gorzyce.
Jak zaburzenia w globalnych łańcuchach dostaw - z powodu pandemii i wojny w Ukrainie - odbiły się na działalności państwa firmy w ostatnich 12 miesiącach?
- Zaburzenia wynikające bezpośrednio z działań wojennych dotyczyły tylko jednego z naszych klientów, a to jedynie część produkcji na jednej z naszych 40 linii, więc nie odczuliśmy tego zbyt mocno.
To samo dotyczy dostaw dla nas. Już wcześniej staraliśmy się tak zorganizować nasz łańcuch dostaw, aby nie być uzależnionym od jednego dostawcy, lecz elastycznie korzystać z możliwości.
Czy ostatecznie od podejścia just-in-case wrócimy do procesów just-in-time - jak przed pandemią i wojną?
- My w zasadzie wciąż pracujemy w systemie just-in-time. Już kilka lat temu dywersyfikowaliśmy dostawców i redukowaliśmy magazyny. W naszym przypadku system just-in-time wciąż się sprawdza.
Czy rola pomocy rządowej państwowej – jej skala i timing - jako reakcja na skutki pandemii i zaburzeń w łańcuchach dostaw z perspektywy czasu była w latach 2020-21 adekwatna?
- Dla nas pomoc była najważniejsza przy tym pierwszym uderzeniu epidemii, kiedy wiele zakładów wstrzymywało produkcję, co także u nas wymuszało przestoje. To trwało może półtora miesiąca... Potem nasza produkcja z powrotem zaczęła się rozpędzać i liczba problemów znacznie spadła.
W czasie największych przestojów pomoc okazała się jednak bardzo trafiona z naszego punktu widzenia.
Czy szoki zewnętrzne (czarne łabędzie) i inne ryzyka w warunkach gospodarowania spowodowały trwałą zmianę strukturalną i w strategii dla państwa firmy?
- Cóż, w naszym wypadku raczej chyba należałoby mówić o białych, a nie czarnych łabędziach, ponieważ nasza produkcja w opisywanej sytuacji zwiększyła się.
Koncern miał w Rosji zakłady, które produkowały na rynek rosyjski, ale także eksportowały też do Niemiec. W planach było także lokowanie w nich nowej produkcji.
Sankcje po wybuchu wojny spowodowały, że zarówno obecna produkcja, jak i planowane dopiero kontrakty przewidziane dla Rosji trafiły do nas.
Oczywiście nadal pozostały kwestie wysokich cen frachtu i wydłużonych terminów dostaw, ale to "nowa normalność", do której się już przyzwyczailiśmy i dostosowaliśmy do tych warunków nasze działanie.
Czy państwa firma dostrzega spadek popytu w ostatnich miesiącach, a także trudności ze sprzedażą i czy osłabienie koniunktury w 2023 lub obserwowany wzrost zapasów może skłonić firmy do wstrzymania podwyżek lub nawet obniżek cen? Czy widzą państwo pole do obniżenia marż handlowych?
- Część firm faktycznie mówi o spowolnieniu i obniża zamówienia, ale wiele odbiera takie same wolumeny, jak wcześniej, a jeden z klientów znacznie zwiększył zamówienia na tłoki do silników wysokoprężnych.
Wciąż na wysokim poziomie pozostaje popyt na tłoki do silników dla samochodów ciężarowych.
Czy doświadczenia z załamaniem łańcucha dostaw i zbytnim uzależnieniem się od producentów azjatyckich (głównie z Chin), a także blokady, sankcje i ograniczenia w handlu Rosją (ale również z Ukrainą z powodu wojny) sprowokował w państwa przypadku poszukiwanie nowych rynków zbytu w eksporcie lub istotnych zmian proporcji w sprzedaży na poszczególne rynki?
- O najważniejszych zmianach, wynikających z przejęcia kontraktów rosyjskiej filii koncernu, już mówiłem. To była dla nas największa zmiana.
Tu pewną ciekawostką może być zachowanie rosyjskiego producenta ciężarówek - firmy Kamaz, która w ostatnich kilku miesiącach przed wybuchem wojny mocno powiększyła zamówienia i naciskała na przyspieszenie dostaw.
Z dzisiejszej perspektywy można przypuszczać, że menedżerowie wiedzieli tam o planowanym konflikcie i chcieli przygotować sobie zapasy części, które mogły być po wybuchu wojny objęte sankcjami.
Co może skutecznie zachęcać do przenosin produkcji w procesie nearshoringu do Europy Środkowej czy Polski? Czy to już to widać i jakie są na to szanse w perspektywie najbliższych 5 lat?
- Zakłady produkcyjne w Polsce mają wysokie notowania wśród menedżerów wielu międzynarodowych firm i korporacji. To stan, który utrzymuje się od lat i może być argumentem za lokowaniem tu nowej produkcji lub nowych zakładów.
Przede wszystkim potrzebna jest jednak likwidacja tych zagrożeń, które mogą zmniejszać naszą atrakcyjność. Mam tu na myśli wysoką inflację - wyższą niż w krajach Zachodu - oraz wysokie ceny energii i jej nośników.
Te czynniki mogą spowodować, że - mimo dobrej opinii o naszej pracy - stracimy potencjalne inwestycje, bo ostatecznie liczy się rachunek ekonomiczny, a tu inflacja i koszty energii grają ważną rolę.
Jakie są realne plany inwestycji zagranicznych, w tym przejęć lokalnych przedsiębiorstw – zarówno przypadku państwa firmy, jak i w ogólniejszym planie naszej gospodarki? Czy stagnacja w Europie to dobry moment na inwestycje zagraniczne?
- W przypadku naszej firmy trudno coś powiedzieć... Zmieniliśmy właściciela w listopadzie ubiegłego roku (przejęcie firmy Federal-Mogul przez koncern Tenneco wtedy właśnie oficjalnie zakończono - przyp. red.), więc na razie raczej pracujemy nad odpowiednim wpasowaniem się w nową strukturę, zastosowaniem nowych wymagań.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie