Wszyscy uświadomiliśmy sobie ostatnio, jak bardzo ważna jest ta nauka, chociażby dzięki wynalezieniu w tak krótkim czasie szczepionki przeciwko COVID-19, która uratowała nas od totalnej katastrofy epidemicznej - mówi w rozmowie z WNP.PL prof. Celina M. Olszak, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Na temat dostosowania systemu edukacji do potrzeb rynku pracy dyskutujemy od lat. W obliczu coraz szybszych zmian, przede wszystkim technologicznych, wydaje się to coraz większym wzywaniem. Jak Pani zdaniem powinien wyglądać system edukacji – stawiać na specjalizację czy raczej elastyczność?
To bardzo szeroki temat. Skoncentrujmy się może na segmencie edukacji, w którym funkcjonuję, czyli na szkolnictwie wyższym. Tu od lat ścierają się dwa podejścia, dwie wizje kształcenia uniwersyteckiego. To wizja szkoły niemieckiej – humboldtowski model uniwersytetu, gdzie uniwersytet ma być instytucją non profit, a z drugiej strony mamy model przypisywany Amerykanom, bardziej biznesowy, oparty na zasadach, jakie obowiązują w biznesie – konkurencji, ale też i specjalizacji.
W tym drugim modelu dyplom jest swoistym certyfikatem potwierdzającym kwalifikacje absolwenta na rynku pracy, wręcz takim paszportem w przepływie gospodarczym. W tym modelu mamy do czynienia z komercjalizacją uniwersytetu. Model humboldtowski jest zupełnie inny. Tu przede wszystkim mówi się o autonomii uczelni, o podejściu do nauczania bez presji otoczenia. To oczywiście modele bardzo czyste teoretyczne - w rzeczywistości te światy się przenikają
Musimy szukać zatem wspólnej przestrzeni i tak projektować naszą ofertę edukacyjną, by była atrakcyjna zarówno z punktu widzenia pracodawców, biznesu, ale także uczelni. To wymaga dobrej komunikacji między tymi dwoma światami, ale też odpowiedzialnej i dobrej polityki innowacyjnej.
To trudne?
Rynek pracy, czy też szeroko rozumiany biznes jest ukierunkowany na rozwiązywanie realnych problemów w codziennej działalności. Dlatego mocno kieruje się racjonalizacją działań. Natomiast w nauce nie zawsze chodzi o dostarczanie gotowych rozwiązań, ale raczej przekazywanie wiedzy na temat sposobów rozwiązywania problemów. My na uczelniach powinniśmy odpowiadać na pytania nie tyle co należy zrobić, ale jak należy zrobić. To jest różnica.
Chodzi o nauczenie metody rozwiązywania problemów?
Tak. Ważne jest również nauczenie studentów krytycznego myślenia i właśnie poszukiwania mechanizmów służących do rozwiązywania problemów, a nawet uzmysławiania sobie problemów, szukania ich. Dlatego biznes, ale i całe społeczeństwo powinni zrozumieć, że inwestycja w naukę to jest inwestycja absolutnie długookresowa.
Współpraca uczelni z biznesem, zwłaszcza dzisiaj, w okresie takiego szybkiego postępu technologicznego, jest potrzebna. I wiele się na tym polu dzieje. W ostatnim czasie te dwa byty bardzo się do siebie zbliżyły. Świadczy o tym uruchamianie nowych kierunków, które nazywamy praktycznymi. Powstają one z myślą o potrzebach rynku pracy. W radach programowych tych kierunków zasiadają przedstawiciele biznesu, ale i studenci. Zatem na kształt oferty edukacyjnej mają wpływ nie tylko wykładowcy, ale także biznes.
Kolejnym przykładem zbliżania się tych światów i podążania trochę ścieżką specjalizacji jest pojawienie się w ostatnich latach doktoratów wdrożeniowych. Taki doktorant współpracujący z jakąś firmą lub inną instytucją pochyla się nad konkretnym problemem i wspólnie z tą jednostką go rozwiązuje. Można to nazwać umownie doktoratem na zlecenie. To dobry przykład, że uczelnie współpracują z biznesem.
Obserwujemy również na wielu uczelniach tworzenie kierunków, które odzwierciedlają zmiany zachodzące w gospodarce czy życiu społecznym. To na przykład gospodarka cyfrowa czy green economy. Warto też pamiętać, ze uczelnie w ostatnich latach mocno weszły w realizację różnych programów europejskich. To najczęściej są projekty ukierunkowane na realizację konkretnych zagadnień, które można realizować wspólnie z biznesem.
Zatem trochę specjalizacji, trochę elastyczności?
Jedno i drugie ma swoje plusy, ale i swoje minusy. Pamiętajmy jednak, że proces kształcenia na uczelni trwa z reguły pięć lat – trzy lata studia licencjackie i dwa lata studia magisterskie. Gdybyśmy chcieli się trzymać tej specjalizacji, czyli przygotowywać absolwenta do potrzeb rynku pracy, to może się okazać, że ta wiedza - gdyby była ściśle nakierunkowana na potrzeby biznesu - po pięciu latach może okazać się nieaktualna.
Dlaczego o tym mówię? Bo taką ciekawostką – i może rozstrzygnięciem tego dylematu - jest nowy model uniwersytetu badawczego zaproponowany przez MIT – jedną z najlepszych uczelni na świecie. I w tym modelu nauka odbywa się poprzez realizację projektów. Uczelnia ma być nadal non profit, ale edukacja będzie się odbywała poprzez realizację projektów badawczych.
Mówiliśmy o szybkich zmianach technologicznych. Pandemia chyba przyspieszyła cyfryzację gospodarki. W powszechnym odbiorze najbardziej chyba zauważalny jest rozwój e-commerce. Gdzie jeszcze mogliśmy zaobserwować postęp?
Rzeczywiście handel elektroniczny to obszar, który w ostatnim czasie został poddany znaczącej cyfryzacji. Nie sprowadzajmy jednak tego procesu tylko do zawierania transakcji w sieci, bo ma on znacznie szerszy zakres. Handel zaczyna się od wyszukiwania w sieci jakiegoś produktu czy usługi, a nawet projektowania, bo coraz więcej klientów uczestniczy w procesie designu jakichś produktów czy usług.
Kolejny ważny element to porównywanie i widzimy w ostatnim czasie ogromny rozwój porównywarek. Dopiero wówczas dochodzi do zamówienia czyli transakcji, ale i tu mamy do czynienia z płatnościami elektronicznymi, które też przeżywają szybki rozwój. Czasem – jak w przypadku oprogramowania czy książek – mamy do czynienia również z cyfrową dostawą.
To widać od strony klienta. A od zaplecza?
To prawda, że klient widzi tylko niewielką część tych procesów. Tymczasem po stronie sprzedawcy mamy potężny background - systemy magazynowe, de facto cały łańcuch logistyczny, ale i cała analityka, z której nie do końca zdajemy sobie sprawę. Mamy tam również zarządzanie relacjami z klientami, co w praktyce oznacza daleko posuniętą segmentację, profilowanie klientów, prognozowanie ich zachowań na podstawie tego jakie zakupy zrobił dotychczas, na jakie strony wchodził, jak długo się zatrzymał na danym portalu itp. Na podstawie tych danych tworzone są systemy rekomendacyjne.
Pandemia przyspieszyła cyfryzację jeszcze innych dziedzin życia?
Nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała o edukacji. Proszę popatrzeć, co się stało ponad dwa lata temu, gdy przyszła pandemia - praktycznie z dnia na dzień przeszliśmy na zdalny tryb nauczania. Cały proces kształcenia odbywał się poprzez sieć. Tak prowadziliśmy wykłady, ćwiczenia, tak też odbywały się egzaminy. Pokazaliśmy, że e-learning może funkcjonować w praktyce. Bardzo pomocne okazały się różne technologie, różne platformy wideokonferencyjne. Bez nich proces edukacji byłby przerwany.
Ale te zmiany dotyczyły wielu innych dziedzin. Popatrzmy na finanse – zwłaszcza mobilną bankowość, która umożliwia obsługę większości operacji na naszym koncie z poziomu smartfona. Widzieliśmy spory rozwój usług cyfrowych w administracji. Nie zapominajmy też o rozrywce i komunikacji – znacznie częściej komunikujemy się ze znajomymi za pośrednictwem różnych komunikatorów, a spędzanie czasu wolnego za sprawą np. platform streamingowych nieco się zmieniło.
To też zasługa rozwoju technologii, która sprawia, że ten cyfrowy świat jest bardzo intuicyjny, łatwy do oswojenia, zwłaszcza dla młodego pokolenia. To właśnie dzięki nowym technologiom jak sztuczna inteligencja, Internet rzeczy, chmura, technologia big data, czy nawet blockchain – to wszystko razem powoduje, że czasami nam się wydaje, że ten świat wirtualny jest tak bardzo podobny do tego rzeczywistego.
Jaki wpływ na gospodarkę, na funkcjonowanie państwa może mieć przyspieszenie procesów digitalizacji? Spotkałem się też z tezą, że w obliczu tej brutalnej agresji na Ukrainę jednym z powodów, dla których ten kraj sobie tak dobrze radzi, zachowuje swoje struktury, była zmiana pokoleniowa i przyspieszenie procesów cyfryzacji. Dzięki temu udaje się lepiej zarządzać zaopatrzeniem, aprowizacją
Rzeczywiście digitalizacja ułatwia organizację systemów logistycznych. Ale zwróciłabym uwagę na jeszcze jeden aspekt – w przypadku wojny na Ukrainie mamy do czynienia z globalną komunikacją. Łatwo jest nagrać wydarzenia, szybko wpuścić do sieci. I to też działa na plus dla Ukraińców, którzy mogą archiwizować pewne dane i je rozpowszechniać. Zobaczmy, jak Wołodymyr Zełenski komunikuje się dzisiaj z innymi prezydentami państw poprzez systemu wideokonferencyjne.
Ale i podczas pokoju cyfryzacja chyba przynosi korzyści?
Korzyści są niewątpliwe ogromne. Żyjemy w świecie innowacyjnych algorytmów, które nie tylko usprawniają zarządzanie na różnych szczeblach, ale też pozwalają na szybkie wychwytywanie jakichkolwiek anomalii, defraudacji, nadużyć. Łatwiej możemy śledzić terroryzm, cyberprzestępczość. Jest jednak i druga strona medalu. Te same algorytmy można wykorzystać w nieco mniej szczytnych, przynajmniej z naszej perspektywy, celach. Takim przykładem jest system tzw. kredytu społecznego w Chinach.
Chińczycy zgodzili się, aby absolutnie wszystkie informacje o nich były gromadzone w jednej czy kilku gigantycznych bazach danych. Ten system umożliwia karanie lub nagradzanie obywateli za określone zachowania. Trzeba jednak zauważyć, że na nieporównywalnie mniejszą skalę podobne rozwiązania stosuje się we wszystkich chyba krajach. Mamy np. taką bazę dłużników – wpisanie na nią też wiąże się z określonymi konsekwencjami.
Kolejnym problemem jest chyba negatywny niekiedy wpływ mediów społecznościowych – przy okazji pandemii, ale nie tylko, mieliśmy wysyp fake newsów podważających zaufanie do nauki…
Nie powiedziałabym, że występuje brak totalnego zaufania do nauki, chociaż rzeczywiście można zauważyć taki trend. Z drugiej strony jednak wydaje mi się, że wszyscy uświadomiliśmy sobie ostatnio jak bardzo ważna jest ta nauka, chociażby dzięki wynalezieniu w tak krótkim czasie szczepionki przeciwko COVID-19, która uratowała nas od totalnej katastrofy epidemicznej.
W nauce, tak jak wszędzie, spotykamy się ze zjawiskiem nieuczciwości, czy brakiem rzetelności prowadzonych badań, czy też nawet z koniunkturalizmem, ale nie można tego uogólniać. Natomiast rzeczywiście dzisiejszy świat mediów opisuje niejako na skróty rzeczywistość, która nas otacza. Te informacje często są wybiórcze, jednostronne, podane z reguły z wykorzystaniem bardzo emocjonalnego języka.
Ilość informacji, która nas otacza, powoduje, że nie jesteśmy w stanie rozsądnie percepcyjnie ich przetworzyć i przeanalizować. Dlatego ludzie, mając ograniczony czas, często „kupują” fake newsy, bo tak jest szybciej i wygodniej.
I to można ładnie spiąć z tym, od czego zaczęliśmy rozmowę – czego uniwersytet powinien uczyć. Właśnie krytycznego myślenia, umiejętności dokonywania porównań, weryfikacji podawanych treści. Sprawdzania, czy źródło jest wiarygodne.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie