Założyliśmy, że przy budowie pierwszego bloku jądrowego w Polsce 40 proc. wartości prac wykonają polskie firmy - mówi Andrzej Sidło z Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
- W Programie Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) z 2020 r. założyliśmy, że przy budowie pierwszego bloku jądrowego w Polsce 40 proc. wartości prac wykonają polskie firmy. To założenie zostało następnie przeniesione do Polityki energetycznej Polski do 2040, która powstała kilka miesięcy później - mówi Andrzej Sidło z Departamentu Energii Jądrowej Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Przypomina, że Westinghouse, który ma budować pierwszą elektrownię jądrową w Polsce, założył udział polskich firm w budowie pierwszego bloku jądrowego na poziomie 50 proc.
O budowę elektrowni jądrowej w Polsce zabiega także EDF. Andrzej Sidło wskazuje, że przedstawiciele EDF zawsze deklarowali, że udział polskiego przemysłu będzie istotnym elementem ich oferty i inwestycji. Deklarowali, że ten udział będzie na poziomie minimum 40 proc.
EDF obecnie buduje elektrownię jądrową z reaktorem EPR w elektrowni Hinkley Point C w Wielkiej Brytanii. Reaktor EPR jest oferowany także w Polsce. W Wielkiej Brytanii udział brytyjskiego przemysłu jest jednak wyższy.
- Każdy kraj ma inne kompetencje swojego przemysłu pod kątem zaangażowania w projekt jądrowy. Brytyjczycy z Francuzami uzgodnili, że w przypadku Hinkley Point C udział brytyjskiego przemysłu będzie na poziomie 64 proc. Trzeba pamiętać, że elektrownie jądrowe w Wielkiej Brytanii pracują już blisko 50 lat, więc ich przemysł posiada bardzo duże tradycje i doświadczenia w tym zakresie - tłumaczy Sidło.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowuje kolejną edycję katalogu, w którym są opisane doświadczenia polskich firm ze współpracy z sektorem jądrowym. W ostatniej edycji katalogu, z 2021 r., poinformowano, że 79 firm w ciągu ostatnich 10 lat realizowało przynajmniej jedno zlecenie dla sektora energetyki jądrowej.
- W rzeczywistości tych firm jest dużo więcej, bo około 100. Różnica wynika stąd, że 20 firm, o których wiedzieliśmy, że prowadziły prace na rzecz sektora jądrowego, nie mogło oficjalnie się tym pochwalić. Wynikało to z tego, że miały one różnego rodzaju klauzule o poufności danych zawarte ze swoim klientem czy elektrownią, gdzie realizowano zlecenie - informuje Andrzej Sidło.
Wskazuje, że znakomita większość polskich firm z referencjami jądrowymi realizowała tylko jeden lub kilka tego typu kontraktów. Jest jednak kilka polskich firm, które mogą się pochwalić blisko 20-30 referencjami, co oznacza, że energetyka jądrowa to dla nich niemal chleb powszedni.
- Gdy budowa elektrowni jądrowych w Polsce ruszy, to mamy nadzieję, że liczba rodzimych firm, które współpracują z sektorem jądrowym, znacząco wzrośnie - zaznacza Andrzej Sidło.
Nie brak opinii, że część firm obawia się konieczności spełnienia wysokich norm jakościowych w projektach jądrowych. Sprawa nie jest jednoznaczna.
Andrzej Sidło przekonuje, że w przypadku najprostszych prac, które trzeba wykonać na budowie każdej elektrowni, jak prace ziemne i prace budowlane w obszarze wyspy konwencjonalnej, bardzo dużo polskich firm może te prace realizować. Nie muszą one zdobywać nowych kompetencji, certyfikatów czy szczególnie szkolić swoich pracowników.
- Jeżeli przesuniemy się w kierunku prac trudniejszych, jak prace elektryczne i spawalnicze, bliżej wyspy jądrowej, to wymogi są trudniejsze. Także same firmy muszą się przygotowywać, aby móc realizować te zlecenia. Na poziomie rządowym próbujemy je wspierać. Musimy popracować w obszarze najbardziej niewymiernych rzeczy, jakimi są zapewnienie i kontrola jakości. Wchodzimy w obszar kultury bezpieczeństwa jądrowego, a to trudne do zdefiniowania. Często same certyfikaty nie rozwiązują sprawy. Firma musi być przygotowana do tego, żeby np. możliwie wysoko umocować piony jądrowe w strukturze firmy, by wdrożyć odpowiednie procedury, utrudnić zbyt dużą rotację pracowników. Mamy jeszcze trochę czasu, żeby się tego nauczyć - zapewnia Andrzej Sidło.
Westinghouse, EDF i koreański KHNP podpisały z wieloma polskimi firmami listy intencyjne zakładające współpracę przy budowie elektrowni jądrowych w Polsce. W wielu przypadkach na podpisaniu listów sprawa się nie kończy.
- Mamy informacje bezpośrednio z polskich firm, że najczęściej kontakt nie kończy się na podpisaniu listu intencyjnego w ambasadzie czy innym miejscu. Kontrolerzy i audytorzy od dostawców technologii jądrowych jeżdżą po Polsce i bardzo dogłębnie sprawdzają polskie firmy. Przedstawiciele Westinghouse i EDF przeprowadzają w polskich firmach 2-3-dniowe audyty, a w jednej z firm spędzili tydzień. To dowód, że koncerny francuskie i amerykańskie poważnie podchodzą do tego tematu, czas i pensje audytorów to duże koszty - dodaje Andrzej Sidło.
Zapewnia, że w kilku przypadkach takie audyty już zaowocowały pierwszymi zleceniami dla polskich firm na rzecz elektrowni jądrowych.
Andrzej Sidło wskazuje, że rząd podejmuje działania przygotowujące polski przemysł do budowy elektrowni jądrowych w Polsce. Niedawno rozpoczęły się specjalistyczne szkolenia dla polskich firm.
W drugiej połowie 2023 r. zaplanowano kolejną rundę szkoleń, które podzielono na trzy kategorie: budowlaną, elektryczną i mechaniczno-spawalniczą. Każda grupa będzie składała się z 30 osób, szkolenia będą trwały 40 godzin, podczas których zostaną pokazane różne aspekty techniczne, jakościowe, biznesowe i energetyczne. W przygotowaniu jest też kilka innych projektów, jak np. misje zagraniczne.
W listopadzie 2023 r. na targach World Nuclear Exhibition w Paryżu, które są największym tego typu wydarzeniem na świecie, powstanie duży polski pawilon wystawowy. Na ostatnich targach w 2021 r. również był polski pawilon, udało się zebrać 70 przedstawicieli 21 polskich firm. Dzięki udziałowi w tych targach kilku polskim firmom udało się podpisać umowy na realizację prac dla elektrowni jądrowych.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie