Po kilku dniach od decyzji o przejęciu przez UBS bankrutującego banku Credit Suisse światło pada na kulisy tej operacji.
Nie milkną echa weekendowej akcji ratunkowej mającej na celu powstrzymanie upadku banku Credit Suisse. W sprawę zostały zaangażowane najważniejsze osoby z życia politycznego i finansowego w Szwajcarii, w tym także prezydent Alain Berset oraz minister finansów Karin Keller-Sutter. W tej sprawie zwołano nawet nadzwyczajne posiedzenie rządu i prowadzono negocjacje przez kilkadziesiąt godzin.
W niedzielę wieczorem ogłoszono, że udało się znaleźć rozwiązanie, co oznaczało uratowanie całego szwajcarskiego systemu bankowego i automatyczne potwierdzenie, że wszystkie depozyty pozostają bezpieczne. Podano także pomysł na zapewnienie płynnego przejścia dotychczasowych klientów do przejmującego banku, którym jest Union Bank Suisse (UBS).
Dopiero po kilku dniach wychodzą na jaw szczegóły specjalnej umowy, która w ocenie wielu analityków rynków finansowych jest skonstruowana w... genialny sposób. Nie wszyscy jednak podzielą te zachwyty fachowców. Mowa jest tu o ogromnym zaangażowaniu kapitałowym i technicznym, ale tak naprawdę za uratowanie drugiego co do wielkości szwajcarskiego banku zapłacą jego klienci i akcjonariusze.
Najpoważniejszym problemem, z którym zmierzy się holenderski prezes UBS Ralf Hamers, będą negocjacje z przedstawicielami związków zawodowych w sprawie masowych zwolnień, które według wstępnych szacunków dotkną ponad 20 tysięcy pracowników. Szczególnie będzie to odczuwalne w samej Szwajcarii, gdzie zatrudnienie może stracić ponad 10 tysięcy wykwalifikowanych ludzi, którzy nie będą mogli w najbliższym czasie znaleźć zatrudnienia w sektorze bankowym.
Wydaje się także, że połączenie struktur operacyjnych, dostosowanie standardów oceny ryzyka, tworzenie zintegrowanych systemów cyberbezpieczeństwa, wydzielenie aktywów, które są zagrożone z tytułu światowego spowolnienia w gospodarce, zajmie dużo więcej czasu niż można się spodziewać.
Konieczne będzie połączenie działów, grup zadaniowych, zwolnienie dotychczasowych dyrektorów, zamknięcie kilkuset oddziałów, spółek i biur zagranicznych. Cała zagraniczna działalność musi zostać poddana szczegółowej ocenie.
Fuzja Credit Suisse z UBS powinna zostać sfinalizowana do końca tego roku i przewiduje przejęcie wszystkich papierów od dotychczasowych właścicieli. Odbędzie się to w ramach przymusowej zamiany w oparciu o parytet 22,48 akcji Credit Suisse za jedną nową akcję UBS, co oznacza, że wycena akcji przejmowanego banku wynosi 0,76 franka szwajcarskiego. Cała operacja będzie więc kosztować prawie 3 miliardy franków.
Dla dotychczasowych akcjonariuszy przyjęcie takiej wyceny akcji oznacza wiele miliardów strat, których dodatkowo nie można wprost odliczyć od podatków. Bowiem formalnie będąc nadal posiadaczami akcji, zostaną zmuszeni do zawiązania rezerw związanych ze spadkiem ich wartości. Gdyby natomiast bank formalnie ogłosił upadłość, strata byłaby czymś oczywistym.
Sytuacja wydaje się dosyć delikatna także z politycznego punktu widzenia, bowiem jeszcze w minionym roku, chcąc pozyskać kapitał, Credit Suisse przeprowadził emisję nowych akcji w cenie 3,82 franka za sztukę. W tym rozdaniu Narodowy Bank Arabii Saudyjskiej (Saudi National Bank) kupił pakiet pozwalający na osiągnięcie 9,99 procent zaangażowania w kapitale. Czyli według obecnych cen na tej transakcji stracił ponad 80 procent.
W kapitale banku są także liczne międzynarodowe rządowe fundusze z Kataru, Bahrajnu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, szwajcarskie, japońskie, amerykańskie fundusze emerytalne. Nie wspominając o dużych towarzystwach ubezpieczeniowych, bankach, funduszach inwestycyjnych, fundacjach. To jest trudny, wymagające pilnego rozwiązania temat.
Stabilny bank założony przed ponad 150 laty, który przetrwał wszystkie europejskie i światowe pożogi, wojny, kryzysy finansowe, był, a może bardziej wydawał się, pewną, gwarantowaną inwestycją. Dodatkowo co roku z wypracowanego zysku wypłacał sowitą dywidendę. Dlatego tylu było chętnych na jego akcje.
Credit Suisse zostanie wycofany z giełdy, a papiery, które nie będą zamienione, trafią do depozytu i nie będzie można z nich wykonywać prawa głosu na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Otwarta pozostaje sprawa ponad 7,6 miliardów franków straty netto za 2022 rok, wykazanych we wstępnym skonsolidowanym raporcie podanym w komunikacie giełdowym. Wszystkie szczegóły dotyczące wyników finansowych zostaną przedstawione na zaplanowanym na 4 kwietnia WZA.
Rząd szwajcarski w celu zmniejszenia ryzyka dla UBS pokryje 9 miliardów franków nadwyżki strat z przejmowanych aktywów, przy czym bank został zobowiązany do tego, żeby wyasygnować 5,4 miliarda franków na ewentualne dodatkowe koszty.
Gdyby dokonać prostego sumowania, wstępny etap fuzji zakłada wydatki na poziomie około 20 miliardów franków. To oczywiście są ogromne koszty, jednak pamiętajmy, że mamy do czynienia z bankiem, który jest w grupie 30 największych instytucji finansowych na świecie.
Jeszcze w niedzielę, gdy wszyscy z poczuciem triumfu i odpowiedzialności mówili o udanych negocjacjach i uratowaniu Credit Suisse, na stronie internetowej Szwajcarskiego Urzędu Nadzoru Rynku Finansowego (Finma) ukazał się komunikat mówiący o tym, że obligacje zamienne na akcje o wartości 16 miliardów franków zostają poddane automatycznej amortyzacji i są warte zero.
W przekazanym dziś oświadczeniu Finma zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa i nie ma podstaw do jakikolwiek działań prawnych ze strony dotychczasowych posiadaczy obligacji.
- W ramach fuzji UBS z Credit Suisse zażądaliśmy amortyzacji, czyli obniżenia wartości nominalnej obligacji do zera. Wielu inwestorów uważa, że w ten sposób została zignorowana hierarchia wierzycieli, którzy będąc najmniej uprzywilejowani, spłacili dług grupy bankowej. Warto podkreślić, że te papiery wartościowe w umowie nabycia przewidują pełną ich amortyzację w przypadku wystąpienia określonych zdarzeń inicjujących, w szczególności zaś w przypadku udzielenia wyjątkowej pomocy publicznej - czytamy w opublikowanym komunikacie.
Owa pomoc publiczna to było udzielenie w minionym tygodniu kilkudziesięciu miliardów franków pożyczki płynnościowej przez Szwajcarski Bank Narodowy (SNB). Aby można było dokonać tej operacji, wydano nadzwyczajne rozporządzenie. Wielu posiadaczy obligacji zamiennych już zapowiedziało pozwy sądowe i zgłoszenie tej sprawy podczas kwietniowego zgromadzenia akcjonariuszy, bowiem podejrzewają, że wszystko było wcześniej przygotowane, a oni stali się kozłami ofiarnymi.
UBS w akcji przymusowego przejęcia swojego największego konkurenta, obok oczywistych problemów i wyzwań związanych z tym zadaniem, przejmie również "srebra rodowe" Credit Suisse w postaci aktywów o wartości 574 miliardów franków. Tak zostały one wycenione na koniec 2022 roku. Jeśli przyjmiemy, że w ciągu najbliższych miesięcy skurczą się one nawet o kilkadziesiąt czy nawet o 100 miliardów franków, to jednak nadal one pracują.
W otoczeniu wysokich stóp procentowych, z którym mamy obecnie do czynienia w Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii i strefie euro, można przyjąć, że same odsetki od kapitału wyniosą ponad 6 miliardów franków. Czyli tak naprawdę cała operacja ratowania upadającego, źle zarządzanego banku odbędzie się praktycznie bez konieczności angażowania przez zainteresowane strony gotówki. Zapłacą akcjonariusze, posiadacze obligacji i sami klienci, którzy przynajmniej mają pewność, że ich depozyty są bezpieczne.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie