EEC 2020

Andrzej Gut-Mostowy ocenia obecne perturbacje na rynku są poważnym zagrożeniem dla sporej części sektora turystycznego w Polsce

Andrzej Gut-Mostowy, wiceminister sportu i turystyki w rozmowie z WNP.PL przyznaje, że majówka i wakacje w Polsce będą dużo droższe niż przed rokiem. Przyczyny widzi w rynku pracy, inflacji, ale i w wyraźnie większym popycie (aż o 40 proc.!). Klienci, według niego,  gotowi są jednak zapłacić, więc problemu wydaje się, że nie ma. Wojna w Ukrainie zastopowała za to odradzającą się turystykę przyjazdową. Minister realne zagrożenie widzi też dla firm z sektora MICE – organizujących konferencje, kongresy i eventy na masową skalę.

  • - Rozmawiałem ostatnio z przedstawicielami branży targowej i oni nie dostrzegają póki co masowych anulacji. Inaczej jest jeśli chodzi o kongresy i konferencje. Tu widać, że klienci wycofują się z uczestnictwa w tych wydarzeniach - mówi Andrzej Gut-Mostowy.
  • Dla firm, które bezpośrednio zostały dotknięte wybuchem wojny uruchomiono środki tzw. turystycznego funduszu pomocowego.
  • Wiceminister sportu i turystki ocenia też coraz gorętszy konflikt między kontrolerami lotów a pracodawcą  - Polską Agencją Żeglugi Powietrznej. - W imieniu całej branży apeluję o jak najszybsze rozwiązanie tego problemu - mówi.
  • O turystyce, wielkich sportowych wydarzeniach oraz o przemyśle spotkań będziemy szeroko rozmawiali podczas rozpoczynającego się w poniedziałek Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Zapraszamy do śledzenia tego wydarzenia. 

 

Turystyka krajowa, turystyka przyjazdowa czy ta turystyka wyjazdowa za granicę naszych polskich turystów – jak wygląda sytuacja w tych segmentach na początku dużego sezonu? Czy widzi pan, że są jakieś rozbieżności i któryś z wymienionych przeze mnie segmentów będzie miał wyraźnie lepszą sytuację niż pozostałe?

Andrzej Gut-Mostowy, wiceminister sportu i turystyki: Wiele miesięcy pandemii pokazało różnice miedzy poszczególnymi segmentami w turystyce. Turystyka krajowa wykazała się największą zdolnością dostosowawczą, opierając swoją ofertę głównie na walorach przyrodniczych i krajoznawczych. Natomiast turystyka miejska i konferencyjna, podobnie jak turystyka przyjazdowa oraz wyjazdowa funkcjonowały w trudniejszym otoczeniu, notując znacząco słabsze wyniki.  

Teraz, gdy pandemia staje się częścią globalnej rzeczywistości, na turystykę wpływ mają inne czynniki, jak chociażby te wynikające z wojny na Ukrainie. Na tym tle widać już pewne trendy, w tym duży rozwój turystyki krajowej, która jest już odpowiedzialna za 60-70 proc. obrotu całej branży. Najnowsze statystyki przedstawiające dane o rezerwacjach na majówkę czy letni sezon urlopowy są bardzo optymistyczne.

Jest drożej, ale polscy turyści są gotowi tyle zapłacić

Pomimo wzrostu cen o 15 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem, odnotowujemy 40 proc. więcej rezerwacji. Obserwujemy też tzw. odłożony popyt Polaków. 

Sporo rezerwacji dokonanych jest na terenach atrakcyjnych przyrodniczo, zwłaszcza na Mazurach, nad Bałtykiem oraz w górach, w okolicach parków narodowych. 

Wyjątkowe w przypadku zbliżającej się majówki jest to, że wzrosły rezerwacje w miastach, jak np. w Krakowie, Warszawie i Gdańsku. To bardzo optymistyczny sygnał, bo widać, że ten segment – który najbardziej był poszkodowany w pandemii – odradza się. 

Jeśli chodzi o sezon wakacyjny, to już teraz odnotowaliśmy aż 60-procentowy wzrost liczby rezerwacji w kraju i za granicą. Dzieje się to w sytuacji 10-15 proc. wzrostu kosztów wypoczynku. Wpływ na to mają nie tylko podwyżki cen energii, ale także presja na rynku pracy. Realia są jednak takie, że gdyby nie było popytu na usługi, to te ceny nie miałyby prawa rosnąc w takim tempie. Można z tego wyciągnąć wniosek, że wzrosty kosztów wypoczynku są wciąż akceptowalne przez klientów.

Dużo jest sygnałów z rynku, że COVID-19 spowodował uszczuplenie polskiej bazy noclegowej. Ta presja płacowa w turystyce, o czym pan też już wspomniał, jest spora. Inflacja wpłynęła na ogólny wzrost cen. Czy średnia podwyżka cen o 15 proc. za usługi turystyczne w tym roku to faktycznie koniec? Czy może jednak powinniśmy się spodziewać kolejnych wzrostów np. w szczycie sezonu, czyli w lipcu i sierpniu?

Trudno tak naprawdę do końca przewidzieć. Jak już wspominałem – wydaje się, że te obecne podwyżki są akceptowalne dla konsumentów. Nie sądzę jednak, żeby ewentualne dalsze wzrosty były znaczne, czy wręcz ekstremalne. 

Wspomniał pan o zmniejszeniu bazy noclegowej w Polsce i o tym, że przy wzmożonym popycie mogłoby to przełożyć się na wzrost cen. Sytuacja wygląda tak, że według naszych danych w trakcie pandemii nie zanotowaliśmy takiego zjawiska na masową skalę. Nie było też wielkich upadków w branży wśród biur podróży, organizatorów turystyki czy w obiektach noclegowych. Oceniam, że wdrożone w pandemii programy pomocowe pomogły wejść branży turystycznej w ten sezon w całkiem przyzwoitym stanie.

Faktem jest jednak, że na rynek turystyczny w Polsce wpływaliście choćby wpuszczając w niego środki z bonów turystycznych. On miał pomóc przedsiębiorcom przetrwać najtrudniejsze momenty, ale dalej obowiązuje, nawet teraz, gdy ta pomoc nie jest już tak konieczna. Jak pan to ocenia – bon jest jeszcze branży potrzebny? Ile ze środków przeznaczonych na bon turystyczny zostało jeszcze do wykorzystania?

Projekt bonu turystycznego to jest 4,3 mld zł. Do tej pory wykorzystanych zostało około 2,5 mld zł. Środki z tego bonu można wykorzystać do końca września tego roku. Uważamy, że najbliższe miesiące przyniosą zauważalny wzrost wykorzystania środków z tego bonu. Przypomnę, że można go wykorzystać tylko w rodzimej bazie noclegowej i obiektach turystyki aktywnej. 

Zalegające bony turystyczne. Miliardy złotych nadal do wykorzystania

Jest to istotny element, który zachęca do turystyki w Polsce – wiele rodzin dzięki temu zamienia wyjazdy zagraniczne na krajowe, wspierając w ten sposób naszych przedsiębiorców. To był nasz cel, by stymulować turystykę wewnątrz kraju i ten cel konsekwentnie realizujemy.

Turystyka przyjazdowa w ostatnich dwóch latach mocno dostała w kość – nie poradziła sobie tak „dobrze” jak ten segment, który oparty jest na polskim turyście. Ona zaczęła się jednak odbudowywać w ostatnich miesiącach, ale niestety ten trend zatrzymał wybuch wojny w Ukrainie. Konflikt za naszą wschodnią granicą wpłynął na wiele biznesowych decyzji kontrahentów naszych polskich firm świadczących usługi dla turystów z zagranicy. Czy jesteśmy świadkami załamania się tego segmentu rynku? Jak bardzo według pana jest to poważny problem?

Jesteśmy świadkami, może nie załamania, ale dużego kryzysu w tym sektorze oraz w  sektorze MICE (kongresy, konferencje i przemysł targowy). Rozmawiałem ostatnio z przedstawicielami branży targowej i oni nie dostrzegają póki co masowych anulacji. Inaczej jest, jeśli chodzi o kongresy i konferencje. Tu widać, że klienci wycofują się z uczestnictwa w tych wydarzeniach lub zapowiadają, że będą odwoływać swoją obecność. 

Wojna odbiera nam turystów

Z naszego punktu widzenia fundamentalne będzie utrzymanie najważniejszej imprezy konferencyjnej w tym roku, czyli zjazdu Światowej Federacji Kongresów i Konferencji (ICCA), który ma się odbyć w listopadzie w Krakowie. Jest to największa impreza na świecie w tym sektorze. Pojawiają się już głosy i pytania, czy z ewentualnym rozwojem sytuacji w Ukrainie uda się przeprowadzić tę imprezę bez przeszkód. 

Ministerstwo Sportu i Turystyki zapewnia naszych zagranicznych partnerów, że wszystko odbędzie się w sposób bezpieczny. Ściśle współpracujemy w tym kontekście z władzami Krakowa. 

Faktem jest, że informacje medialne przedstawiające wojnę w Ukrainie nam nie pomagają. Tu ważną rolę do odegrania ma Polska Organizacja Turystyczna (POT), która ma za zadanie przekonywać europejską i światową opinię publiczną, że wydarzenia z Ukrainy nie wpływają na komfort przebywania turystów w Polsce. Ważne, by w świat szedł przekaz, że spacer np. po rynku w Krakowie, Warszawie czy w Gdańsku jest niezmiennie bezpieczny i można się na niego wybrać z prawdziwą przyjemnością. To jest zadanie POT-u, ale i Ministerstwa, by taki przekaz w najbliższych miesiącach wzmacniać. 

To oczywiście jest jasne dla nas – osób mieszkających w Polsce. Jednak dla turystów z zagranicy już nie do końca. Niestety wyobraźnia działa, zwłaszcza gdy w telewizyjnych relacjach było widać tłumy uchodźców z Ukrainy, które przelewały się przez nasze granice. To nie pomaga przy wyborze destynacji, którą chce się odwiedzić, czy w której chce się spędzić wakacje. Firmy, które obsługują turystów z zagranicy, już mówią o masowym odwoływaniu zamówionych już wcześniej wycieczek. Czy Ministerstwo Sportu i Turystyki przygotowuje się do uruchomienia jakichś mechanizmów pomocowych dla naszych firm?

Podstawowym mechanizmem w tej sytuacji było uruchomienie tzw. turystycznego funduszu pomocowego, który został stworzony na wypadek, kiedy jakieś imprezy i wyjazdy turystyczne nie mogą się odbyć wskutek nadzwyczajnych, nieprzewidywalnych okoliczności niezawinionych przez biuro podróży czy organizatora turystyki. Na mój wniosek, w oparciu o ustawę, postanowiono, że wojna w Ukrainie spełnia wszelkie przesłanki do uruchomienia tych specjalnych środków. Firmy mogły zgłaszać od 24 lutego do 24 marca listę imprez, które zostały odwołane z powodu wybuchu wojny. Ubezpieczeniowy fundusz gwarancyjny ma za zadanie zrekompensować klientom poniesione przez nich straty, które ponieśli w wyniku odwołania imprez na Ukrainie.

Pomoc dla firm z branży turystycznej 

Jeżeli chodzi o inne środki pomocowe, to mogę powiedzieć, że branża turystyczna działająca w pasie wschodnim naszego kraju, która jest częściowo nieczynna, może liczyć na wsparcie urzędów marszałkowskich i samorządów. Państwo polskie wzięło także na siebie pokrycie kosztów związanych z pobytem uchodźców w tych obiektach turystycznych.  

Na koniec chciałem pana zapytać o konflikt, ale na zupełnie innej płaszczyźnie – między kontrolerami lotów, a pracodawcą - Polską Agencją Żeglugi Powietrznej. Kontrolerzy, nie zgadzający się na zmiany w formule zatrudnienia, masowo złożyli wypowiedzenia. Jeśli nie dojdzie do zgody, to od 1 maja czeka nas paraliż na polskim niebie. Wiele wskazuje na to, że po decyzjach organów podległych Komisji Europejskiej za zarządzanie sporą częścią naszych stref powietrznych będą odpowiedzialni kontrolerzy z krajów z nami sąsiadujących. To spowoduje, że ruch lotniczy nad Polską zostanie ograniczony do niezbędnego minimum, a to bezpośrednio przełoży się na ofertę linii lotniczych. To dla polskiej turystyki potężny cios. 

Podobne perturbacje i strajki kontrolerów ruchu lotniczego w innych krajach zawsze odciskały negatywne piętno na turystyce tych państw. Należy się więc spodziewać, że podobnie będzie i w Polsce. Najbardziej będzie to pewnie widać w spadku ruchu przyjazdowego do Polski czy przy planowaniu dużych eventów.

Dlatego w imieniu całej branży apeluję o jak najszybsze rozwiązanie tego problemu.

Rozmawiał Adam Sierak

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie