Polska jest niedostatecznie rozwinięta pod względem zielonych inwestycji. Ich powstawanie blokuje niedostosowana do tempa zmian legislacja i brak świadomości wśród biznesu i społeczeństwa. To główne wnioski z panelu „Zielone inwestycje,” który odbył się na konferencji EEC Trends.
Uczestnicy dyskusji zwracali uwagę, że ze względu na brak szybkiej dekarbonizacji konkurencyjność polskich firm może być zagrożona, bo coraz więcej odbiorców ich towarów czy usług będzie sprawdzać udział energii odnawialnej w miksie energetycznym danego podmiotu.
- Energetyka będzie decydowała, czy przedsiębiorstwa są konkurencyjne i czy nie są wykluczane z łańcuchów dostaw, a więc czy jesteśmy krajem emisyjnym czy nie i jakie surowce wykorzystujemy w naszym miksie energetycznym - przekonywała Ewa Łuniewska, wiceprezes ING Banku Śląskiego.
Obniżenie emisyjności jest na przykład kluczowe dla branży wykonującej materiały budowlane, która jest jedną z najbardziej emisyjnych.
- Produkcja materiałów budowlanych odpowiada za ponad 50 proc. emisji CO2 i dlatego musimy skupiać się na ich cięciu, a w tej branży wychwytywanie i zagospodarowywanie dwutlenku węgla jest to kluczowe - mówił Andrzej Losor, członek zarządu spółki Górażdże Cement.
Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej podkreślił, że Polska zdecydowanie za wolno rozwija OZE, co może odbić się na polskiej gospodarce negatywnie.
- OZE to tania energia dla przemysłu i to kluczowy element, żeby zadbać o konkurencyjność naszej gospodarki na arenie międzynarodowej czy europejskiej, a nie robimy wystarczająco, żeby je rozwijać - przekonywał.
Podobnie widzi te kwestie Sebastian Jabłoński, prezes Respect Energy.
- Wszystkie branże gospodarki będą musiały współpracować z elektroenergetyką, żeby się zdekarbonizować. Polska robi tu bardzo mało, co można pokazać na przykładzie Szwecji, która po szoku naftowym postanowiła się zdekarbonizować i w szczytowym momencie dekarbonizacji przeznaczała 50 proc. PKB na elektroenergetykę. Natomiast Polska mówi, że 130 mld złotych na sieci w perspektywie 8 lat to jest dużo, kiedy nasze PKB nominalne wynosi 3000 mld złotych. Okazuje się więc, że 3 proc. naszego PKB to za dużo, żeby przeznaczyć to na dekarbonizację. Tymczasem, jeśli się nie zdekarbonizujemy i nie przeprowadzimy zielonej transformacji, to nasze PKB nie spadnie o 4 proc., tylko będziemy z powrotem nierozwiniętym krajem - ostrzegał Jabłoński.
Jacek Misiejuk, prezes Enel X Polska zwraca uwagę, że przedsiębiorcy zdają sobie doskonale sprawę, że muszą się transformować i rośnie popyt na zieloną energię.
- OZE która była przez odbiorców energochłonnych postrzegana jako droga, w tym momencie jest bardzo pożądana - podkreślił.
- Banki są gotowe, żeby finansować zielone inwestycje, bo to atrakcyjne dla kraju i dla samych banków, że mają w swoim portfelu zielone zasoby. Będą one aktywnym uczestnikiem zielonej transformacji - przekonywała Łuniewska.
- Fundusze inwestycyjne, gdzie coraz więcej z nich ma w swoich portfelach firmy, które są z obszaru zielonych inwestycji także są gotowe finansować zielone inwestycje, jednak banki i inne instytucje finansowe muszą dobrze oceniać takie projekty, zwracając uwagę czy się opłacają, czy są przewidywalne i bezpiecznie przygotowane - dodała.
- Koszty transformacji są ogromne, ale przyniosą korzyści w postaci tańszej energii. Część tych najdroższych inwestycji można uniknąć poprzez wykorzystanie elastyczności popytu - przekonywał Jacek Misiejuk.
Kamil Wyszkowski, dyrektor United Nations Global Compact Network zwracał uwagę, że istnieje bardzo wiele źródeł finansowania zielonych inwestycji i są to przede wszystkim instytucje międzynarodowe.
- Pieniądze płyną z mechanizmów międzynarodowych, które rozdysponowują środki globalnie. Pieniądze podchodzą od najbogatszych państw świata i tu również Polska się dokłada - mówił Wyszkowski
Jak dodał, przykładem takiego mechanizmu może być Green Climate Fund, który został zaproponowany podczas szczytu klimatycznego w Warszawie w 2013 roku, a teraz dochodzi do tego jeszcze mechanizm strat i zniszczeń, wypracowany na ostatnim szczycie klimatycznym w 2022 roku.
- Mamy jeszcze całą listę tematycznych funduszy powierniczych, do których Polska się dokłada, ale nasz biznes praktycznie na tym nie zarabia, bo nie potrafi. Są także banki rozwoju na każdym kontynencie, w Europie będą to Europejski Bank Inwestycyjny i Europejski Bank Rozbudowy i Rozwoju - wymieniał Wyszkowski.
Uczestnicy debaty zgodnie przyznali, że sektor bankowy ma nadpłynność, jeśli chodzi o środki na zielone inwestycje i pieniądze czekają na to by je wykorzystać. Kamil Wyszkowski uważa, że dobrą inwestycją mogłyby być na przykład biogazownie, które można by postawić na wzór modelu duńskiego, bo Dania ma bardzo dużo. Proponował też, by przekwalifikować za te pieniądze firmy, które w Polsce produkują kotły węglowe, aby zaczęły produkcję pomp ciepła, które w zeszłym roku cieszyły się rekordową popularnością.
Tymczasem chociaż są środki na budowę nowych mocy OZE, których odbiorcami mogłyby być na przykład samorządy są, ale nowych projektów jest zdecydowanie za mało.
- Żeby Polska była konkurencyjna na arenie globalnej czy w Europie, musimy mieć tańszą i mniej emisyjną energię, a jesteśmy w sytuacji, gdy są klienci, a nie ma towaru. Wracamy do słusznie minionych czasów, gdzie chcemy kupić lodówkę, ale jej nie ma - mówił Sebastian Jabłoński.
Według uczestników panelu największymi przeszkodami, które stoją na przeszkodzie transformacji energetycznej w Polsce jest nieodpowiednie prawo, ale też brak świadomości społeczeństwa.
- Jeśli firmy nie zmienią swojego modelu energetycznego, będą musiały zniknąć z łańcucha dostaw, albo się przemodelować. Największym wyzwaniem w zielonej transformacji jest przełamanie świadomości ludzi i przekonanie ich, że musimy na nią patrzeć jak na dużą szansę - mówił Mirosław Bendzera prezes Famuru.
Ostrzegł również, że za dwa lata duże koncerny będą miały obowiązek raportowania swojego śladu węglowego, a od 2027 będzie to dotyczyć także małych i średnich przedsiębiorstw, a więc zielona energia stanie się jeszcze bardziej pożądana.
- Edukacja budowanie świadomości to najlepszy sposób na przekłucie wyzwania, jakim jest transformacja na sukces, a dla wielu firm może ona zbudować stabilność finansową na dekady - przekonywał Bendzera.
Andrzej Losor zwrócił uwagę, że w przypadku jego firmy dekarbonizacja jest jeszcze większym wyzwaniem, bo zmiana źródeł energii to za mało, aby zredukować emisyjność.
- Wprowadzamy w Górażdzach pilotażowy program wychwytywania i zagospodarowania CO2. Jeśli chodzi o naszych dostawców to w 80 proc. uniezależniliśmy się w tym obszarze od paliw kopalnych. Skupiamy się też na tym, żeby nasi klienci chcieli przeprowadzić transformację i tu niestety brakuje motywacji legislacyjnej - mówił Losor.
Jak dodał, dekarbonizacja w branży cementowej nie może być oparta na pasjonatach, ale potrzebne są mechanizmy wsparcia, a jak na razie jedyne tego typu mechanizmy wprowadziło ONZ, gdzie przy przetargach bierze się pod uwagę ślad węglowy.
- W Polsce się tego nie mierzy. Czy ktoś w naszym kraju wie jaki jest ślad węglowy mostu? - zastanawiał się Losor.
Podkreślił też, że Górażdże jest pierwszą firmą w Polsce, która w tym roku otworzy pierwszy, pełny profesjonalny zakład recyklingu betonu, aby zamknąć cykl życia tego surowca. Ma być oddany do użytku między 3, a 4 kwartałem 2023 r.
- Potrzebna jest liberalizacja ustawy wiatrakowej, żeby taki przemysł jak nasz mógł w pełni korzystać z OZE. Aby móc na przykład wychwytywać CO2 i go składować potrzebne są zmiany legislacyjne - zmiana prawa górniczego i geodezyjnego, a to się nie dzieje - dodał Losor.
Jacek Misiejuk z Enel X również zauważył, iż kwestia raportowania śladu węglowego staje się coraz ważniejsza na rynku.
- Popyt na zieloną energię z pewnością rośnie i coraz większa ilość grup inwestorów wymaga raportowania śladu węglowego. Widzimy ogromne zainteresowanie dużych firm, żeby energia była zielona, a ślad węglowy jak najmniejszy. Bardzo mało jest klientów, którzy nie wymagają dziś raportowania. Taka dokumentacja jest traktowana niemalże jak gotówka, chociaż jest to - póki co inicjatywa w dużej mierze dobrowolna, ale niebawem większość polskich przedsiębiorców nie będzie w stanie od tego uciec - przekonywał Misiejuk.
Tymczasem zmiany legislacyjne nie sprzyjają rozwojowi OZE, jak na przykład jest to w przypadku zmiany ustawy dotyczącej lądowej energetyki wiatrowej.
- Zderzyliśmy się ze ściana, jeśli chodzi o onshore i mamy definitywny koniec energetyki wiatrowej w Polsce, bo reguła odległości 700 m od gospodarstw domowych, powoduje, że wszystkie plany zagospodarowania przestrzennego przygotowane przez gminy idą do śmieci i będzie trzeba je przygotować jeszcze raz - mówił Janusz Gajowiecki.
Według niego wiatraki na lądzie nie są chciane i firmy polskie, które chcą się w tym biznesie rozwijać i już zainwestowały środki szukają lokalizacji za granicą, na południu czy w krajach bałtyckich.
Według Kamila Wyszkowskiego wiele aspektów transformacji energetycznej jest w Polsce zaniedbana, a politycy nie myślą długofalowo.
- Największe wyrzuty sumienia politycy powinni mieć w zakresie wytwarzania i przesyłu energii, który jest niedoinwestowany, dlatego jest problem z przyłączaniem OZE do sieci, a dlaczego tak się dzieje - bo nie ma myśli strategicznej. Przecież ETS (unijny system handlu emisjami CO2) powstał po to, żeby prąd z węgla był droższy i wszyscy się na to zgodziliśmy - mówił Wyszkowski.
- Mamy istotne ograniczenia infrastruktury przesyłowej. Są w Polsce rejony, gdzie dostępna moc na przyłączenie nowych źródeł wytwarzania, bez względu na to czy to OZE czy nie wynosi zero i z tym problemem będziemy się borykali - dodał Bendzera.
Jego zdaniem rozmowa na temat dużego czy małego atomu potrwa dekady, a Polska tych dekad nie ma, bo musi energetykę zmieniać znacznie szybciej.
- Zmiany legislacyjne powinny nadążać za potrzebami, które ma nasza gospodarka, a do tego niezębne jest OZE - przekonywał.
- Potrzebne są nie tylko inwestycje w sieci, ale trzeba też wprowadzić na rynek zmienność cenową. Kiedy jest obawa, że pojawią się wysokie ceny energii i będzie mało mocy, trzeba rekompensować to niskimi cenami, gdy zapotrzebowanie spada - mówił Jacek Misiejuk
- Ja bym chciał, żeby politycy zastanowili się czy są też ludźmi, i czy będą tu mieszkać, jak skończy się im kadencja, bo jeśli tak to powinni uchwalić wszystkie przepisy, które pozwolą nam przeprowadzić transformację, a później będą mogli się cieszyć, że się udało - podsumował Sebastian Jabłoński.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie