Rząd robi to, co leży w jego interesie politycznym, ale dlaczego RPP nie robi tego, co jest zgodne z jej mandatem? – pyta prof. Eugeniusz Gatnar, członek Rady Polityki Pieniężnej w latach 2016-2022.
Nouriel Roubini wieszczy megakryzys o globalnym zasięgu. Prognozuje dalsze szoki podażowe, w rodzaju tego pandemicznego, co będzie nadal podsycało inflację, podobnie jak skutki wojny w Ukrainie, protekcjonizm, kryzys energetyczny, kryzys klimatyczny i migracyjny. Czeka nas stagflacja. A banki centralne łagodnie walczą z wysoką inflacją. „Można by ewentualnie znacznie podnieść stopy, by chociaż pozbyć się inflacji, ale to przyspieszy pojawienie się bardzo bolesnej recesji. (…) zapewne nikt się na to na rynkach rozwiniętych nie zdecyduje” – wskazuje minorowo. Czarnowidztwo do kwadratu? Ale Roubini przewidział kryzys finansowy z lat 2007/2008…
– Moim zdaniem zdolności profetyczne dr. Roubiniego są mocno przesadzone. Jeśli ktoś ciągle powtarza, że kiedyś będzie kryzys, to kiedy on faktycznie się zdarzy, wszyscy uważają, że go przewidział... Widać dziś tak dużą niepewność na świecie, wynikającą głównie z sytuacji geopolitycznej, że każda katastroficzna przepowiednia znajduje posłuch.
Oczywiście wszystkie problemy, o których wspomina Nouriel Roubini, występują – tzn. utrudniony dostęp do surowców energetycznych, przerwane łańcuchy dostaw czy silne ruchy migracyjne. Nie sądzę jednak, by w najbliższym czasie na świecie wystąpiła stagflacja, czyli stagnacja w gospodarce i zarazem wysoka inflacja.
Po dekadzie wzrostu, niskiej inflacji i niskich stóp procentowych przed nami być może dekada niższego wzrostu, wyższej inflacji i wyższych stóp procentowych – gospodarka rozwija się zgodne z teorią cykli koniunkturalnych.
Historycznie rzecz biorąc: inflacja na świecie nie jest wysoka. W marcu wskaźnik CPI (zmiana cen towarów i usług konsumpcyjnych, obliczana na podstawie statystycznego koszyka zakupów – przyp. red.) w USA spadł do 5 proc. z 6 proc. w lutym i był najniższy od 2 lat. A w Niemczech obniżył się do 7,4 proc. (8,7 proc. w lutym).
A dlaczego banki centralne dosyć łagodnie walczą z inflacją i czekają, że sama spadnie? Ponieważ bardziej zdecydowana walka oznacza wyższe stopy procentowe, a to wpływa na wyższe koszty obsługi długu publicznego przez gigantycznie zadłużone rządy USA, Włoch, Francji czy Niemiec.
Czy przedstawianie przez polityków – na zasadzie „albo-albo” – strategii maksymalnego zatrudnienia (wraz ze stymulowaniem koniunktury gospodarczej) oraz stanowczego tłumienia inflacji to chwyt retoryczny czy rozsądna, realistyczna reguła?
- Jeśli chodzi o związek między bezrobociem a inflacją, to kiedyś dobrze ilustrowała to tzw. krzywa Phillipsa. Zgodnie z nią niskiemu bezrobociu zawsze towarzyszy wysoka inflacja.
Dziś ta zależność już tak nie działa. Nie obawiam się, w przeciwieństwie do prezesa NBP, że wyższe stopy w Polsce doprowadziłyby do recesji i masowego bezrobocia.
Wewnętrzna sytuacja demograficzna i napływ cudzoziemców zmienił u nas sytuację na rynku pracy – bezrobocie jest na historycznie najniższym poziomie, jednym z najniższych w Europie.
Dlatego, moim zdaniem, Rada Polityki Pieniężnej mogła kontynuować cykl zacieśnienia polityki pieniężnej, a nie zakończyć go w październiku 2022 r. – w obawie przed stłumieniem dobrej koniunktury w kraju. Skutek? Walka z inflacją potrwa długo, może i dłużej niż 2 lata.
Z drugiej strony… Po marcowej analizie Międzynarodowy Fundusz Walutowy dla ograniczenia inflacji i deficytu zaleca polskiemu rządowi zacieśnianie polityki fiskalnej, a zwłaszcza kres powszechnych programów dopłat do energii i wakacji kredytowych. I postuluje podwyższenie wieku emerytalnego. Żadna partia w roku wyborczym by tego nie zrobiła, bo byłby to milowy krok do politycznego samobójstwa… Jest jakaś droga, by ograniczać deficyt i inflację i masowo nie zrażać wyborców?
- W tym stanowisku MFW kluczowe jest słowo „powszechne”. Idzie o programy społeczne rządu, obniżanie obciążeń podatkowych, wakacje kredytowe itd. Są one potrzebne, ponieważ łagodzą skutki wysokiej inflacji, ale powinny być skierowane do najbardziej potrzebujących. Sprofilowane.
Wiadomo przecież, że inflacja najsilniej dotyka najmniej zamożne gospodarstwa domowe. One odczuwają wzrost cen nie na poziomie 16,1 proc., lecz 30 proc., bo o tyle zdrożała energia elektryczna, chleb czy masło...
Jeśli zaś chodzi o kredyty hipoteczne, to większość z nich zaciągnęły najbardziej zamożne gospodarstwa domowe (dwa górne decyle dochodowe).
Dlatego - moim zdaniem - należy pomagać tylko najbardziej potrzebującym. I to jest właściwa droga, by ograniczać deficyt i nie zrażać wyborców.
Inflacja – niezdrowa dla gospodarki – dopomaga jednak państwu w mnożeniu dochodów. W budżecie na 2022 rok wpisano inflację 3,3-procentową. Tyle że ta średnioroczna wyniosła 14,4 proc., co dało (szacunki rządowe) 30 mld zł extra wpływów do budżetu. W zapisach ustawy budżetowej na rok 2023 znów jest „zaskórniak”: poziom inflacji to 9,8 proc…
- Wysoka inflacja jest bez wątpienia szkodliwa dla gospodarki. Wprowadza niepewność do funkcjonowania przedsiębiorstw, planowania produkcji i inwestycji, prowadzi do powstania spirali cenowo-płacowej i spadku siły nabywczej konsumentów.
To prawda, że inflacja stymuluje wzrost dochodów budżetu państwa z tytułu podatków. Ale rosną też koszty obsługi długu publicznego, gdyż – wraz ze wzrostem inflacji – rosną też stopy procentowe.
To, o czym pan wspomniał, robiły wszystkie rządy. Od 2010 r. byłem kolejno członkiem zarządu NBP i potem członkiem RPP. Co roku musieliśmy przygotowywać opinię do projektu ustawy budżetowej. I zawsze się dziwiłem, dlaczego poziom inflacji pozostaje zaniżony, odbiegający wyraźnie od prognoz przygotowywanych i publikowanych przez NBP...
Dlaczego w ogóle państwa Europy Centralnej i kraje bałtyckie znalazły się w ogonie tabeli unijnych krajów z największą inflacją?
- To skutek historycznie uwarunkowanej wysokiej zależności od dostaw surowców energetycznych z Rosji - jeszcze z czasów, gdy istniała wspólnota gospodarcza o nazwie RWPG. Wtedy powstał np. rurociąg „Przyjaźń”. To też kraje, które mają dosyć przestarzałe systemy energetyczne i energochłonny przemysł. Trzeba również podkreślić, że ważnym czynnikiem przyrostu cen energii w naszym regionie był wzrost cen tzw. uprawnień do emisji CO2 (EUA) – z 20 euro za tonę w 2020 r. do prawie 100 euro za tonę w roku 2023.
Warto zaznaczyć, że wśród krajów z najwyższą inflacją są zarówno należące do strefy euro, jak i te, które mają własne waluty. To znaczy, że wspólna waluta nie chroni przed wysoką inflacją.
Po drugiej stronie tego inflacyjnego zestawienia są takie państwa, jak np. Francja, w której energia elektryczna jest tania, bo produkowana przez 28 lokalnych elektrowni atomowych.
Ostatnio popularną grą wśród ekonomistów jest obstawianie proporcji między czynnikami zewnętrznymi a przesłankami wewnętrznymi w windowaniu inflacji w naszym kraju. Najczęściej to podział 50:50 proc. albo 60:40 proc. czy też 2/3 do 1/3 „na korzyść” poczynań rządu. Jaki – w pana ocenie – jest tu właściwy podział winowajców?
- Uważam, że podział na zewnętrzne i wewnętrzne czynniki wpływające na inflację w Polsce należy rozumieć inaczej. Czynniki zewnętrzne mają w większości charakter podażowy i wpływają na krajową inflację poprzez ceny importowanych surowców energetycznych i żywności. Z kolei czynniki wewnętrzne mają charakter popytowy i reprezentują krajową presję popytową wynikającą z dobrej sytuacji ekonomicznej konsumentów w Polsce.
A co do proporcji, to jeszcze dwa miesiące temu było to 60:40, obecnie to już 50:50, a za 2-3 miesiące ta proporcja będzie 40:60 – i tak dalej. To oznacza, że czynniki wewnętrzne, reprezentowane przez tzw. inflację bazową, będą w coraz większym stopniu determinowały wielkość inflacji konsumenckiej CPI w naszym kraju.
A winowajcy? Jest ich dwóch: rząd i RPP. Rząd, ponieważ przez luźną politykę fiskalną wspiera popyt. A RPP, gdyż niezbyt stanowczo ten popyt ogranicza poprzez zacieśnianie polityki pieniężnej. Luźnej polityce fiskalnej powinna towarzyszyć restrykcyjna polityka pieniężna – i wtedy mówimy o optymalnym policy-mix. W sumie rząd robi to, co jest zgodne z jego interesem politycznym, ale dlaczego RPP nie robi tego, co jest zgodne z jej mandatem?
Warto pamiętać, że przed nami jeszcze dalsze luzowanie polityki fiskalnej w tym roku, w tym m.in. wypłata 13. i 14. emerytury i zwrot podatków PIT (szacunki rządu: ok. 17,5 mld zł), jako skutek wprowadzenia Polskiego Ładu.
Mocno zwraca pan uwagę na fatalny, wysoki i niestety uporczywie utrzymujący się wysoki poziom inflacji bazowej w Polsce. Dlaczego jest ona tak ważna, choć nierzadko umyka uwadze opinii publicznej?
- Inflacja bazowa obejmuje zmiany cen wszystkich towarów i usług – z wyłączeniem cen nośników energii i żywności, które znajdują się poza oddziaływaniem krajowej polityki pieniężnej. Wskaźnik ten reprezentuje siłę wewnętrznej presji popytowej. Jej poziom w lutym 2023 r. wyniósł 12 proc. i był najwyższy w historii. Uważam, że w marcu inflacja bazowa będzie jeszcze wyższa i osiągnie 12,3 proc. (oficjalne dane potwierdziły tę prognozę - przyp. red.). Warto przy tym zwrócić uwagę na ceny usług, które rosną bardzo szybko, w tempie 13,3 proc. w marcu. Dodajmy też, że wpływ decyzji RPP na ceny towarów i usług jest opóźniony o ok. 6 kwartałów.
Dlaczego inflacja bazowa jest tak ważna? Ponieważ jest to część inflacji konsumenckiej CPI, która powinna reagować na dotychczasowe podwyżki stóp procentowych w Polsce. A jeżeli ona nie spada, no to znaczy, że polityka prowadzona przez RPP jest mało skuteczna. Wynika to z błędnej komunikacji większości RPP IV kadencji i z tego, że podwyżki stóp były spóźnione. Dowodem jest to, że w Czechach inflacja w marcu spadła do 15 proc. i jest niższa niż w Polsce, ponieważ Czesi zaczęli podnosić stopy 4 miesiące wcześniej niż RPP.
Warto także przypomnieć, że oddziaływanie decyzji RPP na ceny towarów i usług jest opóźnione o ok. 6 kwartałów – i to pod warunkiem, że następuje stopniowe umocnienie się waluty. A złoty, niestety, pozostaje od grudnia 2020 r. bardzo słaby.
Spadek inflacji CPI w marcu 2023 r. do poziomu 16,1 proc. był zatem wyłącznie skutkiem spadku cen nośników energii i żywności, w porównaniu z marcem 2022 r. (który – jak pamiętamy – stał się pierwszym miesiącem wojny na Ukrainie), a nie wynikiem podwyżek stóp przez RPP.
Trzeba podkreślić, że inflacja bazowa w Polsce pozostaje uporczywa i walka z nią będzie długa.
Na koniec prośba o inflacyjną charakterystykę roku 2023. No i kiedy można myśleć o niewykraczaniu poza tzw. cel inflacyjny, którym kierować się powinna RPP?
- Moim zdaniem w kolejnych miesiącach inflacja konsumencka CPI będzie wolno spadać, głównie ze względu na redukcję cen energii (spadek zapotrzebowania) oraz żywności, która stanie się łatwiej dostępna. Nie sądzę jednak, do końca roku spadła ona poniżej 10 proc., choćby ze względu na uporczywość inflacji bazowej.
A kiedy osiągniemy przedział odchyleń od celu 2,5 proc.? Nie wcześniej niż za 2 lata. Inflacja CPI wyszła powyżej przedziału odchyleń od celu w kwietniu 2021 r., czyli 2 lata temu. Od tego czasu wolno i konsekwentnie rosła, jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie. Dlatego tempo wzrostu cen też będzie wolno hamować. Nie znam powodów, dla których inflacja miałaby w kolejnych miesiącach spadać „na łeb, na szyję” – jak ostatnio ogłosił prezes NBP.
Tekst pochodzi z nru 01/2023 Magazynu Gospodarczego Nowy Przemysł.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie