- Wyższe koszty produkcji przełożyły się na podniesienie cen produktów. Nie wpłynęły jednak na to tylko koszty energii. Po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę nastąpił również m.in. drastyczny wzrost cen stali - mówi w rozmowie z WNP.PL Mariusz Dąbrowski, prezes zarządu CynkoMetu.
Jaki udział stanowią koszty wszystkich nośników energii (energia elektryczna, gaz, węgiel, paliwo do pojazdów etc.) w kosztach działalności firmy CynkoMetu i o ile urosły ceny energii w ostatnich 12 miesiącach?
Mariusz Dąbrowski, prezes zarządu CynkoMetu: Ceny energii wzrosły bardzo mocno. Rok do roku, czyli w 2022 r. w porównaniu do 2021 r., za całą energię (gaz, prąd, etc.) zapłaciliśmy o ok. 6 mln zł więcej - przy wzroście przychodów o ok 4 mln zł.
A zatem był to dla nas duży szok - i trwał cały rok, a to ze względu na to, że CynkoMet używa gazu do ogrzewania wanien cynkowniczych przez 24 godziny na dobę. Rozliczaliśmy się tutaj na bazie spotu - czyli ceny giełdowej - i wzrost cen, które sięgnęły 1500 zł/m3, kwotowo był dla nas dużym ciężarem.
Jeśli natomiast chodzi o prąd, to jeszcze w tamtym roku mieliśmy zakontraktowaną kwotę stałą - ok. 400 zł za 1 MWh. Dodam, że nie zdecydowałem się na podpisanie umów, które już leżały na biurku, w których ceny wynosiły 2100-2200 zł/MWh; a namawiano mnie do tego, przekonując, że osiągną nawet 3000 zł/MWh.
Zimna kalkulacja pokazywała, że taki wzrost byłby dla dowolnej spółki ogromnym obciążeniem, więc pozostaliśmy przy spocie i - patrząc na styczeń i luty 2023 r. - wydaje się, że była to bardzo dobra decyzja.
Zawsze w Cynkomecie największym kosztem w procesie cynkowania pozostawał cynk - to ok. 60 proc., a pozostałe koszty (w tym energii) schodziły gdzieś na dalszy plan. Ale w momencie, gdy ceny energii urosły kilkakrotnie, to właśnie one zmieniły znacząco konstrukcję kosztową w firmie.
Wszyscy wokół mówią: „ceny gazu spadły”, „ceny prądu spadły”. Ale w porównaniu do czego? Jeśli prąd w 2022 r. był „zabukowany” po 400 zł, a dzisiaj jest po ok. 700 zł za 1MWh, to dla nas nic przecież nie spadło, tylko podrożało o ponad 70 proc.! Gaz kupowaliśmy w spocie, gdzie był nawet po 1500 zł… Dzisiaj jego cena jest faktycznie po ok 250 zł, ale zauważmy, że w 2021 r. nabywaliśmy go po 70 zł.
Czy wyższe koszty energii w zeszłym roku przełożyły się proporcjonalnie na wyższe ceny państwa produktów i usług?
- Owszem, wyższe koszty produkcji przełożyły się na podniesienie cen gotowych produktów. Nie wpłynęły jednak na to tylko koszty energii.
Trzeba pamiętać, że po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę nastąpił również drastyczny wzrost cen stali, które sięgały 8-9 zł/kg (potem spadły). Tyle że rok do roku (2021-2022) znów notujemy tu wzrost - tym razem niemal 70-procentowy. Ponadto żaden z naszych dostawców nie obniżył cen, a wręcz odwrotnie - raczej je podniósł. Tak że - wbrew oczekiwaniom niektórych klientów - nie przewidujemy na razie obniżek cen naszych produktów.
Staraliśmy się cały czas oczywiście szybko reagować na zmianę sytuacji kosztowej w naszej spółce, ale wiedzieliśmy, że nie przełożymy wszystkich kosztów bezpośrednio na klienta z dnia na dzień - ze względu na zawarte umowy.
Jak - pana zdaniem - ceny energii zmienią się w ciągu najbliższych 12 miesięcy?
- Myślę, że marzec będzie miesiącem, którym ceny energii będą jeszcze rozchwiane; uważam jednak, że w późniejszych miesiącach będą one spadały.
Jeśli zaś chodzi na przykład o gaz, to większość magazynów w Europie jest wypełniona po brzegi i nie ma już niebezpieczeństwa, że zapasy gwałtownie stopnieją, bo powinno być ciepło.
Prąd faktycznie bardzo mocno staniał, kiedy wiał wiatr - całkiem dużo produkowaliśmy w Polsce energii z wiatraków. Kiedy zacznie się okres wiosenno-letni, fotowoltaika też powinna mocno powiększyć produkcje energii elektrycznej na rynek. Sądzę, że od kwietnia cena za prąd powinna spadać - ale do pewnego momentu, bo nie spodziewałbym się jakichś drastycznie niskich wartości.
Do jakiego poziomu obniżka jest możliwa? Nie wiem, ale życzyłbym sobie, żeby było to ok. 400 zł/MWh. Gaz - szacuję - może spaść poniżej 150 zł/m3. Ale tak naprawdę nie wydaje mi się, że jest ktoś, kto mógłby przewidzieć z całą pewnością, jak zachowa się ten „świat energii”…
W jaki sposób pana firma zareagowała w ostatnim roku na coraz wyższe koszty działalności spowodowane rosnącymi cenami energii i paliw? Jaki efekt dają teraz tego rodzaju inwestycje poczynione w przeszłości?
- Modernizacja naszych zakładów - w tym pod kątem energooszczędności - trwa już od wielu lat i oczywiście ją kontynuujemy. Przeprowadziliśmy też audyt wewnętrzny - sami, bo mamy u siebie bardzo dobre rozeznanie i prowadzimy taką politykę finansową, że liczymy każdy element kosztów.
Zainstalowaliśmy m.in. energooszczędne oświetlenie LED, montujemy „inteligentne” urządzenia, które łagodzą rozruch silników, ograniczając pobór mocy. W ostatnich 2-3 latach udało nam się systematycznie obniżyć zużycie energii elektrycznej o ok. 10 proc.
Trzeba jednak zaznaczyć, że wszelkie większe zmiany wdrażamy stopniowo. Nie podejmowaliśmy żadnych gwałtownych ruchów, bo nigdy nie wiadomo, czy dana sytuacja nie jest tylko chwilowa, a takie inwestycje niosą z sobą koszty.
Poza tym - jak już wspomniałem - jeśli chodzi o prąd, to przeszliśmy na rozliczanie się w systemie spotowym. Wiem, że niektóre firmy zdecydowały się na podpisanie umów po 2300 zł/MWh. Dzisiaj wydaje się, że było to nielogiczne, ale czy to będzie za rok nielogiczne - tego nikt nie wie.
A odnawialne źródła energii? Rozważaliśmy tutaj, w Czarnej Białostockiej budowę instalacji fotowoltaicznej, ale problemem jest ograniczona przestrzeń na tego typu inwestycje.
Co - według pana - wstrzymuje większe inwestycje w energię odnawialną i efektywność/modernizację energetyczną w Polsce?
- Tak naprawdę to nie wiem, czy coś obecnie je poważnie wstrzymuje. Widzę, że buduje się sporo farm wiatrowych, choć na pewno są ograniczenia - np. obowiązująca „ustawa 10H”.
Jeśli chodzi o fotowoltaikę indywidualną, to - z tego, co wiem - zmiany prawa trochę ją wstrzymują i powodują, że mniej się opłaca.
Cały czas są jednak różnego rodzaju dofinansowania i jakoś się to rozwija.
Myślę, że jeśli zrealizujemy plany, w tym m.in. te, które opracował Orlen, to Polska powinna być jednym z bezpieczniejszych krajów w kwestii bezpieczeństwa energetycznego.
Czy widzi pan ryzyka segmentacji rynków energii w Polsce - m.in. w związku z wprowadzeniem wsparcia publicznego dla MSP? I jakie to skutki może spowodować?
- Niektórzy z naszych klientów skorzystali z zamrożenia stawek i teraz mają do siebie pretensje, bo obowiązuje ich stawka 750 zł/MWh, a dzisiaj to na rynku ok. 720 zł/MWh (a w ubiegłym tygodniu - nawet poniżej 700 zł/MWh). Nie wiem, jakie skutki przyniesie ta segmentacja.
Jesteśmy dużym przedsiębiorstwem, więc nas taka ewentualność nawet nie dotyczyła. Nie mieliśmy nawet możliwości skorzystania z dofinansowań dla przedsiębiorstw energochłonnych… Ktoś bowiem uznał, że firma, która zużywa gaz przez 24 godziny na dobę 12 miesięcy w roku, nie zalicza się do energochłonnych!
Czy obawiają się państwo w przyszłości problemów z dostępem do energii i paliw - m.in. przerw w dostawach czy reglamentacji takich dóbr np. po całkowitym wstrzymaniu dostaw rosyjskiego gazu do Europy Zachodniej w 2023 r. i przy trudnościach z zapełnieniem magazynów gazu latem - ze względu na większą konkurencję o LNG na świecie?
- Patrząc na 2022 rok, braliśmy pod uwagę, że początek roku 2023 może nam przynieść wyłączenia czy ograniczenia w dostawach niektórych źródeł energii. Dlatego przygotowaliśmy się do zmiany źródeł gazowych.
Jeśli chodzi o prąd, to nie spodziewaliśmy się ograniczeń, ale (jak nadmieniłem) w przypadku gazu – owszem. Pod koniec roku byliśmy już gotowi do tego, że jeśli usłyszymy, że trzeba ograniczyć zużycie gazu ziemnego, przejdziemy na propan-butan lub LNG.
Przygotowaliśmy miejsce i zbiorniki oraz opracowaliśmy plan przyłączeniowy; tak że zabezpieczyliśmy się na taką ewentualność. Przy zakładzie w Czarnej Białostockiej mamy możliwość zmagazynowania LPG i LNG, w Wyszkowie zaś mamy gaz z sieci, ale jeśli będzie potrzeba, to tam też da się szybko przejść na LPG.
Myślę dziś, że niebezpieczeństwo przerw w dostawie gazu minęło ze względu - znów przypomnę - na jego duże zapasy i na to, że ta zima była łagodna.
Lato w przypadku prądu ogólnie też poprawia sytuację, choć jeśli staje się bardzo gorąco, to też powstają „piki” (m.in. ze względu na używanie klimatyzacji). Spółki Skarbu Państwa przez ostatnie lata dokonały dywersyfikacji dostaw różnych źródeł energii w naszym kraju; ten plan jest dobry, jak mi się wydaje.
Jak - pana zdaniem - polityka Unii Europejskiej wpływa na walkę z kryzysem energetycznym?
- Jeśli chodzi o dywersyfikację źródeł energii, to widać tutaj wzajemne wsparcie wszystkich, a nie nastawienie się wyłącznie na partykularne interesy. Sądzę, że ta polityka idzie w dobrą stronę i w tym momencie pozostaje spójna: dywersyfikacja jest słuszna i Europa staje się mocniejsza, jeśli wszystkie kraje idą razem w jednym kierunku.
A redukcja CO2? Nie czuję się tu specjalistą. Osobiście uważam tylko, że powinniśmy ograniczać emisję tego gazu, lecz w planie długofalowym, żeby nie narażać gospodarki i obywateli na różnego rodzaju perturbacje.
Jeśli chodzi o energetykę jądrową, to nie mam co do niej obaw. Coraz nowocześniejsze technologie i doświadczenia z jej wykorzystywania od lat na dużą skalę w różnych krajach, jak choćby USA, Niemcy czy Francja, spowodowały, że jest ona bardzo bezpieczna.
Myślę, że nasze społeczeństwo też powoli dojrzewa do tego, że jest to wydajne i bezpieczne źródło energii. Sądzę, że energetyka jądrowa w Polsce będzie realizowana, także uwzględniając, ile planuje się zbudować małych elektrowni jądrowych (SMR),
Czy wysokie ceny energii stanowią barierę rozwoju państwa firmy i polskiej gospodarki?
- Z pewnością tak. Jesteśmy zmuszeni rekompensować wzrosty cen energii, podwyższając ceny naszych produktów czy usług.
Widać już w tej chwili, że „dobijamy do granicy wytrzymałości finansowej klientów”. I na tym polega zbijanie inflacji - za dużo wydawaliśmy, rynek cały czas „przyjmował” określone wzrosty, ale dzisiaj widać już w różnych segmentach rynku, że docieramy już gdzieś do tej końcowej bariery i klienci mówią: „nie kupujemy, czekamy”.
Przykładowo: przy kupnie samochodu jeszcze rok temu ceny wariowały, lecz ludzie byli jeszcze skłonni tyle zapłacić. Ale teraz już zaczynają zastrzegać: „nie kupię, pojeżdżę jeszcze tym co mam”.
Podobnie jest z maszynami rolniczymi. Rolnicy też zaczynają czekać z wydawaniem pieniędzy; widać mocne oczekiwania, że ceny spadną. Ale ja nie byłbym tutaj takim optymistą…
Jak - w kontekście zabezpieczenia dostaw i cen energii - według pana oceny - będzie wyglądał miks energetyczny Polski za 20 lat?
- Jeżeli chodzi o to, jakie będzie zróżnicowanie źródeł energii w Polsce za dwie dekady, to musiałbym być wróżką (wtedy wiedziałbym, w co inwestować). Chcę jednak wierzyć, że energia odnawialna będzie stanowiła 50-60 proc.
Czy to możliwe? Biorąc pod uwagę m.in. środki unijne, jakie planuje się przeznaczyć na zieloną energię - myślę, że tak.
Polacy już pokazali w ostatnich latach - m.in. w fotowoltaice - że i chcemy, i potrafimy. Ważne, żeby nie wprowadzano przepisów, które by osobom indywidualnym czy przedsiębiorstwom przeszkadzały we wdrażaniu takich źródeł.
Obawiam się tylko, że zgodziliśmy się na pewne zbyt gwałtowne ruchy. Bo np. od węgla należy odchodzić, ale ludziom pracującym w kopalniach trzeba coś zaproponować w zamian; w ciągu 20 lat nakreślić konkretnie, co mogą robić i pomóc się przebranżowić. Uważam, że każdy z nich by to zrozumiał, bo każdy chce czuć się bezpiecznie. A u nas jest tak, że co zmiana władzy, to inne propozycje…
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie