- Nikt nie ma takich zasobów, żeby magazynować komponenty na rok do przodu - mówi Krzysztof Gablankowski, dyrektor Zakładu Elektroniki ZF Automotive Systems Poland Częstochowa.
Jak zaburzenia w globalnych łańcuchach dostaw - z powodu pandemii i wojny w Ukrainie - odbiły się na działalności częstochowskiego Zakładu Elektroniki ZF w ostatnich 12 miesiącach?
- Ta sytuacja miała znaczący wpływ na nasze działanie. Po pierwsze: niektóre projekty opóźniły się, bo klienci sygnalizowali nam, że nie są w stanie zacząć produkcji samochodów w zaplanowanym wcześniej terminie. Były to znaczące, wielomiesięczne opóźnienia. Nie zdarzyło się jednak, żeby klienci całkowicie wycofali się z zaawansowanych już projektów. To wpływało na nasze zdolności operacyjne.
W ZF kupujemy bardzo dużo elementów elektronicznych, półprzewodnikowych z Dalekiego Wschodu. Tamtejsze lockdowny miały spory wpływ na produkcję, ponieważ trzeba było ich bezwzględnie przestrzegać.
Będąc w Polsce, musieliśmy się inaczej organizować, a czasem wręcz ratować... Wdrożyliśmy metodę koordynacji stanów zapasów pomiędzy naszymi zakładami. Czasem obejmowała ona zakłady współpracujące, a czasem wręcz naszych konkurentów. Kluczowe było podtrzymanie produkcji u naszych klientów, czyli u wytwórców samochodów. To wymagało od naszych ludzi ogromnych nakładów pracy.
Ważną umiejętnością okazało się także to, jak potrafimy poruszać się po rynku elektroniki, na którym operują dealerzy i brokerzy potrzebnych podzespołów. Okazywało się, że niektóre firmy zrobiły sobie zapas strategicznie ważnych dla nas komponentów - po to, by odsprzedać je z zyskiem.
Taka sytuacja powodowała, że musieliśmy podejmować spore ryzyko: nie znaliśmy wielkości zamówień, a mimo to klienci oczekiwali od nas utrzymywania wysokich zapasów. Takie sytuacje powodowały, że zdarzało się, że zamówiliśmy czegoś za dużo lub coś nie zdążyło do nas dojechać na czas.
Teraz sytuacja nie jest aż tak trudna, jak w zeszłym roku, ale są pewne komponenty, które cały czas są dostępne w ograniczonej puli. To wymaga ścisłej współpracy z klientami i informowania ich, gdy pojawia się zagrożenie, że produkcja nie będzie możliwa na zakładanym poziomie.
Czy teraz jest pan w stanie jednoznacznie powiedzieć, że sytuacja jest dużo lepsza? Odblokowanie produkcji w Chinach i zerwanie z polityką „zero covid” powinno być dla was odczuwalne.
- Myślę, że decyzja władz Chin była nie tylko podyktowana kwestiami związanymi z pandemią. Zauważono po prostu, że nie ma takiego wzrostu gospodarczego, jak zwykle - i dlatego to poluzowanie.
Uważam jednak, że sytuacja na rynku polepszyła się - zwłaszcza jeśli chodzi o komponenty elektroniczne. Są części, o które nadal trzeba walczyć, co związane jest z tym, że część łańcuchów dostaw została trwale zerwana – spłonęła fabryka czy zepsuły się linie produkcyjne. Budowa nowych zakładów produkujących elementy półprzewodnikowe to proces ogromnie kosztowny i czasochłonny. Przewiduję, że odbudowa na tym rynku potrwa jeszcze co najmniej rok.
Sumując: w każdym razie aktualnie problem z dostępnością komponentów jest zdecydowanie mniejszy.
Jakie decyzje - doraźne i strategiczne - podjęliście państwo w kontekście zaburzeń w dostawach/zleceniach? Czy ostatecznie wrócimy do procesów just-in-time, jak przed pandemią czy wojną - z podejścia just-in-case?
- Na pewno powrócimy do podejścia just-in-time, bo nikt nie ma takich zasobów, żeby nagle zacząć magazynować komponenty na rok do przodu. Druga sprawa: wyroby w elektronice i motoryzacji tak często się zmieniają, że magazynowanie komponentów byłoby zbyt ryzykowne - po pewnym czasie mogłyby się okazać nieprzydatne do produkcji.
Powrót do just-in-time wydaje się nieunikniony, bo jest naturalny. Przez wiele lat to dobrze funkcjonowało. Teraz jesteśmy w sytuacji kryzysowej, ale po wyjściu z niej powinniśmy wrócić do normalności.
W skali globalnej ZF dąży do częściowego uniezależnienia się od zewnętrznych dostawców niektórych komponentów – na przykład w ubiegłym miesiącu ogłosiliśmy strategiczne partnerstwo z firmą Wolfspeed, obejmujące utworzenie wspólnego ośrodka badawczo-rozwojowego, którego celem będzie wspieranie postępu w dziedzinie systemów i urządzeń z węglika krzemu dla zastosowań mobilnych, przemysłowych i energetycznych.
To partnerstwo obejmuje również znaczącą inwestycję firmy ZF w budowę najbardziej zaawansowanej technologicznie i największej na świecie fabryki urządzeń z węglika krzemu 200 mm w Ensdorf w Niemczech.
Czy rola pomocy rządowej (państwowej) – jej skala i timing - jako reakcja na skutki pandemii i zaburzeń w łańcuchach dostaw z perspektywy czasu była w latach 2020-21 adekwatna do sytuacji i wystarczająca?
- To oczywiście zależy od tego, w jakiej sytuacji dana firma się znajdowała. Zakład Elektroniki ZF w Częstochowie znajdował się akurat w fazie rozbudowy i rozwoju. Dobrze, że mogliśmy częściowo zapłacić naszym pracownikom - dzięki środkom z rządowej pomocy. Ludzie potrzebowali i potrzebują tego wynagrodzenia stale. Nawet jak na realia naszej spółki ta pomoc była znacząca.
Co trzeba odnotować: przedtem taka pomoc się nie zdarzała. Mieliśmy przecież różnego rodzaju kryzysy wcześniej… Choć one nie były tak powszechne, jak ten, o którym mówimy. Fakt, że nasze państwo zaoferowało pomoc świadczy o jego sile i stabilizacji.
Oczywiście – zawsze można sobie zadać pytanie: czy ta pomoc trafiała w dobre miejsca i czy jej wysokość była odpowiednia. Ale to było nowe doświadczenie dla wszystkich i myślę, że dzięki niemu państwo będzie potrafiło lepiej reagować na przyszłe kryzysy.
Sytuacja w handlu międzynarodowym ustabilizowała się w końcu 2022 r. (ceny frachtów jak przed pandemią). Ale to tylko fragment rzeczywistości… Czy szoki zewnętrzne (czarne łabędzie) i inne ryzyka w warunkach gospodarowania oznaczają trwałą zmianę strukturalną - organizacyjną, finansową, produkcyjną - i w strategii dla państwa firmy?
- Niektóre z tych problemów, które się pojawiły, chwilę z nami jeszcze zostaną. Mam na myśli choćby to, że np. samoloty dalej nie mogą latać nad terytorium Rosji. Jeśli zatem trzeba lecieć teraz na Daleki Wschód, to - siłą rzeczy - spali się więcej paliwa, więc i koszty są wyższe.
Ceny frachtu morskiego teraz faktycznie zaczynają się stabilizować. To wygląda spokojniej i musi wrócić, z przyczyn obiektywnych, do znanej nam normalności.
Moim zdaniem w tej chwili - ze względu na rozwój e-commerce - firmy spedycyjne skupiają się na zarządzaniu milionami małych, nie za bardzo znaczących przesyłek, w przypadku których spóźnienie jedno-dwudniowe nie ma wielkiego znaczenia. Wartość zagubionej przesyłki jest niska, więc ryzyko też pozostaje niskie. Klient indywidualny jest słaby – nie będzie reklamował tej usługi. Tak, moim zdaniem, wygląda teraz specyfika pracy transportowców, a to wpływa na obniżenie jakości wspomnianych usług.
Odnotowaliśmy sytuację, gdy jeden z globalnych spedytorów zgubił naszą przesyłkę na 10 dni - i nie był w stanie zapanować nad tym, że przesyłał ją każdej nocy z lotniska w Paryżu do Holandii... To było dla mnie zdumiewające!
Mieliśmy w ostatnich kilkunastu miesiącach wiele specjalnych transportów między naszymi zakładami i one bardzo… niedomagały. I to pomimo renomy współpracujących z nami firm transportowych.
Czy państwa firma dostrzega spadek popytu w ostatnich miesiącach (np. wynikające z osłabienia dochodów realnych gospodarstw domowych z powodu wysokiej inflacji lub spadek zamówień zagranicznych), a także trudności ze sprzedażą?
- Prowadzimy tylko i wyłącznie działalność B2B. Jesteśmy w dość komfortowej sytuacji, gdyż nawet w przypadku spadku produkcji samochodów wierzymy, że udział elektronicznych komponentów (szczególnie wspomagające kierowcę) będzie rósł. To wynika z rozwoju rynku motoryzacyjnego i z regulacji prawnych, wymagających stosowania pewnych komponentów. Tu bezwzględnie chodzi o poprawę bezpieczeństwa kierowców. I my właśnie produkujemy takie urządzenia. Kiedyś to było technicznie, ale i cenowo niemożliwe; teraz nowe rozwiązania są powszechnie dostępne.
Czy doświadczenia z załamaniem łańcucha dostaw i zbytnim uzależnieniem się od producentów azjatyckich (głównie z Chin), a także blokady, sankcje i ograniczenia w handlu z Rosją (ale również z Ukrainą - z powodu wojny) sprowokowały w państwa przypadku poszukiwanie nowych rynków zbytu w eksporcie lub istotnych zmian proporcji w sprzedaży na poszczególne rynki?
- ZF działa globalnie – jesteśmy obecni na wszystkich rynkach światowych. W tym kontekście ciężko mówić o tym, że poszukiwaliśmy jakichś nowych rynków... Na pewno inaczej mogą być natomiast kładzione akcenty.
Co może skutecznie zachęcać do przenosin produkcji w procesie nearshoringu do Europy Środkowej czy do Polski? Czy to już to widać i jakie są na to szanse perspektywicznie w najbliższych 5 latach?
- Mam nadzieję, że poziom inwestycji w Polsce będzie cały czas dobry. Myślę, że Polska zachowała część swoich atutów dla inwestorów i że w Polsce utrzymuje się nadal rozsądny poziom kosztowy.
W Polsce jest gdzie budować zakłady, bo jesteśmy krajem rozległym. Nasze sieci komunikacyjne – w szczególności drogowe – są intensywnie rozbudowywane. Dzięki temu w wiele wcześniej niedostępnych miejsc da się sprawnie dojechać. Prace na kolei też mają kolosalne znaczenie... Jestem zatem dobrej myśli.
Państwo polskie powinno dużo bardziej wspierać mniej zamożne części kraju. Konieczny jest przegląd strategii pomocy dla nowych inwestycji w poszczególnych regionach w Polsce.
W pewnym sensie wojna na Ukrainie w pozytywny sposób na nas wpływa – pojawiła się spora grupa dobrych pracowników z Ukrainy, z którymi łatwo nam się porozumiewać. Ta emigracja odbywa się do nas w dramatycznych warunkach, ale widzę ją jako ogromną szansę dla naszego kraju.
Ci ludzie pomagają w gospodarczym rozwoju Polski. To ten zasób, którego Ukrainie najbardziej będzie brakowało w przyszłości.
Jakie są realne plany inwestycji zagranicznych, w tym przejęć lokalnych przedsiębiorstw – zarówno przypadku państwa firmy, jak i w ogólniejszym planie naszej gospodarki? Czy stagnacja w Europie to dobry moment na inwestycje zagraniczne?
- Jeżeli chodzi o przejęcia, to - ze swojego poziomu - nie mogę się wypowiadać, bo nie znam tych planów. My, jako Zakład Elektroniki ZF w Częstochowie, będziemy kontynuować inwestycje. Mamy w tej mierze pozytywne doświadczenia. W marcu miną 4 lata od kiedy zaczęliśmy instalacje maszyn i urządzeń w naszym Zakładzie i cały czas inwestujemy, rozwijamy i się.
ZF jak dotychczas zainwestował w rozwój Zakładu Elektroniki ponad 150 milionów euro. W tym roku planujemy następne inwestycje w linie produkcyjne dla zaawansowanych kontrolerów domeny (HPC).
Czy firma stosuje wobec swoich dostawców czy klientów, a także doświadcza rosnących wymogów środowiskowych i klimatycznych i czynników ESG ze strony swoich partnerów? Na czym polegają wymogi ESG w łańcuchu dostaw? Jak ewentualnie na ową presję na „zazielenianie” produkcji i strategii Państwa firma odpowiada?
- Zasady zrównoważonego zarządzania są silnie osadzone w strategii ZF i koncentrują się na czterech obszarach: produktach, procesie produkcyjnym, pracownikach i łańcuchu dostaw.
Naszym ambitnym celem pozostaje osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2040 roku - poprzez, między innymi, systematyczne ograniczanie emisji CO2, w całym łańcuchu dostaw. W związku z tym firma ZF wprowadziła kryterium zrównoważonego rozwoju, aby zwiększyć świadomość wśród partnerów biznesowych w kwestii swoich oczekiwań, dotyczących zrównoważonego rozwoju i dekarbonizacji. Również nasi klienci oczekują, żeby nasza działalność miała możliwie najmniejszy wpływ na środowisko.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie