EEC 2020

Polska chce zostać liderem europejskiej branży wodorowej. Stabilne, ale pojemne ramy prawne, sięgające lokalnego poziomu mechanizmy dystrybucji środków oraz kompleksowość projektów to warunki realizacji tych ambicji

Wojna wywołana przez Rosję przyspieszyła rytm zielonej transformacji. Wodór ma tu ważną rolę do odegrania – w energetyce, przemyśle czy transporcie. Przyszła pora na konkrety.

  • Stabilizacja kapryśnych z natury odnawialnych źródeł energii to nadrzędny cel i fundament gospodarki wodorowej. Elektroliza zielonego wodoru wymagać będzie potężnych inwestycji w OZE – przede wszystkim w fotowoltaikę.
  • Docelowo chodzi dekarbonizację wszystkich wymiarów gospodarki, a nie sam wodór.W tej chwili to najlepsza technologia umożliwiająca ustabilizowanie czystej, odnawialnej energii,
  • Polski rynek wodoru powinien być budowany na fundamencie lokalnych projektów. Sprzyjające inwestycjom warunki najlepiej ocenią ich potencjalni beneficjenci.
  • Kwestie poruszone w tym tekście będą przedmiotem debat w ramach EEC Trends (6 lutego 2023 r; trwa rejestracja), pojawią się też w programie XV Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (24-26 kwietnia 2023 r.). Zapraszamy.

W obliczu kryzysu energetycznego Unia Europejska mocno wciska pedał gazu. Zgodnie z unijną strategią REPowerEU, wodór ma być kluczem do zastąpienia gazu ziemnego, węgla i ropy naftowej w trudnych do dekarbonizacji gałęziach przemysłu i transportu. By przyspieszyć działania, Bruksela planuje przeznaczyć na rozwój tego rynku ogromne środki. Na początek mowa o 3 mld euro – będzie nimi dysponować Europejski Bank Wodorowy, który ma pomóc w finansowaniu wciąż trudno bankowalnej rewolucji wodorowej. 

Europa chce przyspieszyć, my z nią. Warto, bo gospodarka wodorowa to koszty, ale i ogromne korzyści i zyski

Cel jest jasny: do 2030 r. produkcja wodoru odnawialnego, zielonego (zeroemisyjnego, produkowanego z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii) powinna w Unii Europejskiej wynieść 10 milionów ton. Obecnie roczna produkcja wodoru w UE sięga już wprawdzie ok. 10 milionów ton, ale zaledwie 5 proc. tej produkcji stanowi ten pożądany, czysty wodór. Reszta to tzw. szary, czyli wysokoemisyjny wodór, produkowany z paliw kopalnych. Widać zatem, jaka jest skala wyzwania, jednak determinacji i przede wszystkim środków na szczeblu unijnym wydaje się nie brakować. 

- Oczekujemy zarówno od Komisji Europejskiej, jak i od krajowych instytucji rozdzielających finansowanie, dostosowania się do faktu, że zmiana musi następować z bezprecedensową szybkością - mówi Tomoho Umeda, szef Komitetu Technologii Wodorowych Krajowej Izby Gospodarczej. Fot. PTWP.

A co z Polską? Czy nadążamy za tempem narzuconym przez Brukselę? Ambicje mamy spore – chcemy zostać liderem tworzącej się europejskiej branży wodorowej. Już teraz, z produkcją sięgającą ok. 1,3 mln ton rocznie, jesteśmy jednym z największych w Europie producentów wodoru. Jednak produkowany w Polsce wodór jest wysokoemisyjny. Tak więc i u nas, jak w całej Europie, konieczne jest jego „zazielenienie”.

W tym celu w 2021 r. została przyjęta Polska Strategia Wodorowa, mamy porozumienie sektorowe, będące instrumentem wykonawczym strategii, tworzą się kolejne doliny wodorowe, mające ułatwiać budowę rynku, opracowywane są także ramy prawne tej nowej gałęzi gospodarki. Kolejne projekty ogłaszają też polskie firmy, głównie spółki Skarbu Państwa, takie jak Orlen czy KGHM, ale też prywatne, jak ZE PAK, należący do Zygmunta Solorza. Pierwsze samorządy również ruszyły z realizacją własnych projektów wodorowych. 

Wciąż jednak mówimy o jaskółkach zwiastujących nadchodzącą zmianę, a tymczasem potrzeba zdecydowanie większego tempa, by wykorzystać szanse, jakie otwierają się przed Polską wraz z wodorowym przyspieszeniem w Unii Europejskiej. 

- Polskie firmy czy samorządy, stawiające na wodór, działają w pojedynkę, co skazuje je na porażkę. Szanse tu mają tylko współpracujące ze sobą podmioty, które przedstawią kompleksowe projekty wodorowe - twierdzi Marek Foltynowicz, ekspert Klastra Technologii Wodorowych. (Fot. mat. prasowe).

Co zatem powoduje, że ponad rok po przyjęciu Polskiej Strategii Wodorowej wciąż debatujemy i szykujemy się do rewolucji wodorowej, zamiast ją robić?

Mówimy o jaskółkach zmiany, a konieczne są szybkie i proste ścieżki finansowania

– Polska próbuje nadążyć za tempem wyznaczanym przez Unię Europejską. Rzeczywiście jest podejmowanych mnóstwo inicjatyw, ale skuteczność działań rozbija się przede wszystkim o finanse – mówi Marek Foltynowicz, ekspert Klastra Technologii Wodorowych. 

Jak wskazuje, dostępne są środki w ramach unijnych projektów. Pojawiają się też kolejne krajowe programy wsparcia, czy to ze strony instytucji skupionych w ramach PFR, takich jak BGK czy ARP, czy to ze strony NCBR i NFOŚiGW. Jednak problem kryje się gdzie indziej.

– Polskie firmy czy samorządy, stawiające na wodór, nie do końca są przygotowane, by sięgnąć po te środki. Działają w pojedynkę, co skazuje je na porażkę. Szanse tu mają tylko współpracujące ze sobą podmioty, które przedstawią kompleksowe projekty wodorowe – od produkcji, przez dystrybucję, po wykorzystanie tego gazu w przemyśle, energetyce czy transporcie. Tak to się robi w Europie – dodaje ekspert.

Trzeba bowiem pamiętać, że wodór z elektrolizy to nowa dziedzina, dlatego ani instytucje finansowe, ani gwarancyjne nie potrafią jeszcze „bankować” tego typu projektów. Stąd problemy z konstruowaniem finansowania – to lekcja do odrobienia przede wszystkim dla krajowych inwestorów. 

– Oczekujemy zarówno od Komisji Europejskiej, jak i od krajowych instytucji rozdzielających finansowanie, dostosowania się do faktu, że zmiana musi następować z bezprecedensową szybkością. Programy dotacyjne, finansujące transformację muszą być natychmiastowe i powszechne – mówi Tomoho Umeda, szef Komitetu Technologii Wodorowych Krajowej Izby Gospodarczej. 

Jego zdaniem ważne będzie też to, jak fundusze dedykowane gospodarce wodorowej będą dystrybuowane. Wskazuje na niebezpieczeństwo, że środki rozdzielane w sposób scentralizowany (top down) nie będą trafiać tam, gdzie są potrzebne, a zarazem będzie ich niewystarczająco, by wspomóc powszechny proces transformacji. 

– Postulujemy zatem, by te pieniądze były zaangażowane do utworzenia mechanizmu gwarancyjnego, który umożliwi finansowanie projektów przez rynki finansowe i kapitałowe. To byłoby optymalne wykorzystanie puli, która jest dostępna dla procesów transformacji – rekomenduje ekspert. 

Potrzebujemy dobrego prawa dla wodoru. Kształt regulacji decyduje o kosztach i zyskach

Dla przekonania instytucji finansowych do odkręcenia kurka z pieniędzmi dla projektów wodorowych na tak wczesnym etapie konieczne jest przede wszystkim stabilne otoczenie prawne. I tu znów w Polsce nie mamy czym się chwalić... 

Wystarczy przypomnieć, że już w przyjętej pod koniec 2021 r. Polskiej Strategii Wodorowej znalazła się dość szczegółowa lista niezbędnych zmian w obowiązujących przepisach, które mają pomóc w usunięciu barier rozwoju rynku wodoru.

Konstytucję dla wodoru, jak potocznie nazwany został cały ten pakiet legislacyjny, mieliśmy poznać jeszcze w tym roku. Na razie jednak nadzorujące te prace Ministerstwo Klimatu i Środowiska proceduje nowelizację Prawa energetycznego, która ma stworzyć ramy regulacyjne dla rynku wodoru. Wciąż na swoją kolej i prawne umocowanie czekają budzące wiele emocji kwestie certyfikacji wodoru czy technologii jego wytwarzania.

Elektroliza zielonego wodoru wymagać będzie potężnych inwestycji w OZE – przede wszystkim w fotowoltaikę. To szansa na nowe rozdanie w całym globalnym sektorze energii i jej nośników. Fot. Shutterstock.

– Za tymi wszystkimi decyzjami stoją konkretne pieniądze. To, jak rozstrzygniemy te kwestie, zdecyduje o przyszłym kształcie całego rynku wodoru – mówi Beata Superson-Polowiec, radca prawny Polowiec i Wspólnicy, członek zarządu Stowarzyszenia Hydrogen Poland. 

Znaczenie jasnych i precyzyjnych ram prawnych dla rozwoju rynku wodoru podkreśla również Tomoho Umeda. Jego zdaniem to od nich zależeć będzie tempo zmian, a najważniejsze jest nieprzeregulowanie. 

– Wprowadzanie dzisiaj regulacji dla tego rynku przypomina sytuację, kiedy nienarodzonemu jeszcze dziecku kupujemy fortepian, bo wiemy, że na pewno będzie wirtuozem. Podobnie z wodorem – nie wiemy dziś, z jaką dynamiką będzie się rozwijał i w którym kierunku. Zamiast sztywnych przepisów, powinniśmy więc tworzyć tzw. piaskownice regulacyjne, znane już na świecie, które są bardziej elastyczne – wskazuje Umeda.

Mowa o stworzeniu bezpiecznego środowiska testowego, w którym inwestorzy i wszystkie podmioty zaangażowane w budowę rynku wodoru mieliby szansę na eksperymentowanie, zbieranie doświadczeń i analizowanie poszczególnych rozwiązań.

Jesteśmy na początku wodorowego wyścigu i wszyscy startujący mają takie same szanse. Ramy prawne dla budowanej właśnie nowej gałęzi gospodarki tworzy nie tylko Polska. Jednak nie warto czekać, aż karty rozda Bruksela.

– Wodór dla Polski, biorąc pod uwagę nasz miks energetyczny, oparty wciąż na surowcach kopalnych, jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Nie jest to święty Graal energetyki, ale z pewnością atrakcyjna alternatywa, którą powinniśmy wykorzystać. Zwłaszcza że Polska ma potencjał wodorowy, co do tego nie ma wątpliwości. Dlatego, chcąc być liderem w tym zakresie, musimy działać nie tylko poprzez wpisywanie się w regulacje unijne, ale biorąc sprawy w swoje ręce. Tworząc dobre prawo dla wodoru, będziemy mogli kształtować gospodarkę wodorową w Europie – dodaje Beata Superson-Polowiec.

Jej zdaniem najpilniej potrzebujemy teraz regulacji ułatwiających procesy inwestycyjne. 

– Wszystko, co odblokuje inwestycje, zniesie bariery uniemożliwiające działania inwestorów, jest obecnie najważniejsze – wskazuje prawniczka. 

Tempo dotychczasowych prac rządu nad niezbędnymi dla rozwoju rynku wodoru zmianami w prawie nie nastraja jednak optymistycznie. Eksperci liczą, że przyszły rok przyniesie oczekiwane ramy prawne. Jeśli planu nie pokrzyżują wybory…

Trzeba zdążyć wsiąść do pociągu wodorowego i inwestować u siebie

Brak ram prawnych, finansowania czy kompletnych i wiarygodnych dla instytucji bankowych projektów to nie jedyne bariery, które hamują rozwój gospodarki wodorowej w Polsce. Warto również zastanowić się, czy mamy zasoby, by tę rewolucję przeprowadzić? Mowa tu o kadrach, posiadających odpowiednie kompetencje i o technologiach, bez których upowszechnienie wodoru się nie uda. 

– O kadry bym się nie obawiał, bo wiele się tu dzieje w ostatnim czasie. Sporo projektów realizowanych jest w ramach dolin wodorowych, ruszyły też poświęcone wodorowi programy w uczelniach wyższych. Swoją ofertę szkoleń i seminariów mają także różne instytucje certyfikujące. Orlen uruchomił też pierwszą w Polsce Akademię Wodorową dla studentów, która ma kształcić inżynierów realizujących zadania związane z rozwojem oraz zarządzaniem całym łańcuchem wartości technologii wodorowych – wylicza Marek Foltynowicz. 

Większym problemem niż kadry i kompetencje jest – według Foltynowicza– dostęp do niezbędnych dla wodoru technologii. Albo ich w Polsce nie mamy, albo są na początkowym etapie rozwoju. Europa przyspiesza i tamtejsze zdolności produkcyjne mogą być niewystarczające, by sprostać również polskiemu zapotrzebowaniu. Dlatego trzeba sięgać po zagraniczne licencje, ale produkcję umiejscawiać w kraju. Niezbędne są inwestycje we własne zakłady, produkujące chociażby elektrolizery, bo brak sprzętu i urządzeń może być kolejną barierą – wskazuje Marek Foltynowicz. 

Wodór to "agent dekarbonizacji" - bez niego to się nie uda

Mimo przeszkód, które wciąż hamują rozwój gospodarki wodorowej w Polsce, eksperci z optymizmem spoglądają w przyszłość, bo ich zdaniem tej rewolucji już nie da się zatrzymać. Pierwsze instalacje zielonego wodoru, te rozproszone, czyli realizowane lokalnie przez firmy i samorządy, pojawić się mają już w okolicach 2025 r. Bowiem transformacja z pomocą wodoru odbędzie się właśnie oddolnie. 

– O sukcesie projektów decydują okoliczności rynkowe, które zagwarantują inwestorom powodzenie. Te okoliczności najlepiej rozpoznają interesariusze obecni na poziomie lokalnym, bo sami później są beneficjentami takich inwestycji. Podejście takie można określić jako bottom-up, gdzie inwestor, producent i użytkownik biorą czynny udział w określaniu wymaganych mechanizmów wsparcia przy rozwoju projektu wodorowego – tłumaczy Tomoho Umeda. 

Tego samego zdania jest Marek Foltynowicz. – Rynek wodoru zbudujemy w Polsce na fundamencie lokalnych projektów, które pokażą, że ta rewolucja nie zostanie tylko na papierze, że to działa i pozwala oszczędzać energię oraz redukować szkodliwe emisje – mówi ekspert Klastra Technologii Wodorowych. 

W ten sposób właśnie stworzymy efekt skali, dzięki czemu można będzie mówić o ambicjach bycia liderem na europejskim rynku wodorowym. 

– W całym procesie chodzi więc docelowo o dekarbonizację wszystkich wymiarów gospodarki, a nie sam wodór. On jest tylko ogniwem umożliwiającym ten proces. Nie wiemy, czy za jakiś czas nie zostanie wymyślony inny sposób na ustabilizowanie czystej, odnawialnej energii, niestabilnej ze swej natury (nie zawsze świeci i wieje), który będzie mógł być wykorzystywany na dużą skalę. Na razie nie ma innego agenta dekarbonizacji niż wodór. I dopóki się nie pojawi, jesteśmy na wodór skazani – podsumowuje Tomoho Umeda.

Tekst pochodzi z Magazynu Gospodarczego Nowy Przemysł nr 04/2022.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie