Już 4 kwietnia zbiera się walne zgromadzenie upadłego banku Credit Suisse. Czy zarząd publicznie odpowie na pytanie o straty, które przyniosły inwestycje w fundusze pozabilansowe?
Powodów spektakularnego upadku Credit Suisse jest dużo, a przeprowadzana obecnie "sekcja zwłok" drugiego największego banku Szwajcarii zajmie pewnie jeszcze trochę czasu. Już 4 kwietnia 2023 roku w Zurychu spotkają się na ostatnim walnym zgromadzeniu akcjonariusze banku. Zapewne padnie wiele pytań, ale czy odpowiedzi będą satysfakcjonujące?
O wszystkich chorobach, które dręczyły bank, na pewno się nie dowiemy, ale wielu ekspertów mówi o tak zwanym syndromie bankowości równoległej. Przy czym nie odnosi się to tylko do jednostkowego przypadku Credit Suisse.
Równoległa bankowość dotyczy wszystkich globalnych graczy rynkowych, którzy kryją się pod zunifikowanymi określeniami: fundusze hedgingowe, venture capital, fundusze inwestycyjne czy spekulacyjne.
Podmioty zajmujące się takimi formami inwestowanie nie są bankami w klasycznym tego słowa rozumieniu, w wielu przypadkach nie są także spółkami publicznymi, więc nie obowiązują ich regulacje nadzorów giełdowych ani finansowych. Ich zadaniem jest inwestowanie w firmy lub instrumenty finansowe o podwyższonym ryzyku i szybki zwrot z zainwestowanego kapitału. Dlatego pożyczają na krótki okres duże ilości pieniędzy, aby spekulować - na spadku lub wzroście cen surowców, w tym paliw albo na wycenach spółek giełdowych.
Tak się działo w przypadku Credit Suisse. Duże amerykańskie fundusze inwestycyjne były w akcjonariacie banku, a równocześnie inne obstawiały spadek notowań na giełdzie w Zurychu. Jedni zdążyli sprzedać akcje i uniknęli dużych strat, inni pozostali z obligacjami zamiennymi na akcje o wartości 16 miliardów franków i w jednej chwili stracili wszystko.
To jest właśnie globalna gra polegająca na poszukiwaniu większych zysków niż te uzyskiwane z depozytów od klientów lub pożyczek dla biznesu. Działania funduszy nie są nielegalne, ale wymykają się regulacjom i przepisom. Zgodnie bowiem z zasadą bezpiecznego zarządzania kapitałem inwestycje w niezabezpieczone obligacje powinny zostać ubezpieczone. Jednak kto by zakładał, że obligacje potężnego szwajcarskiego banku mogą się okazać bezwartościowym papierem.
Regulacje bankowe odnoszące się do poziomów kapitałów własnych, poziomu wypłacalności zwrotu na kapitale i wielu innych wymogów dotyczą tylko, jak nazwa wskazuje, banków. Tu warto wrócić do głównego bohatera opowieści o upadku Credit Suisse.
Szwajcarska minister finansów Karin Keller-Sutter powiedziała, że bank był wystarczająco dokapitalizowany, spełniał wszystkie wymogi regulacyjne i posiadał wystarczające aktywa do pokrycia ryzyka upadłości ogłoszonych przez jego dłużników. Jednak problem inwestycji poza bilansem, które nie były uwzględniane w raportach kwartalnych i tym bardziej rocznych, nie został naświetlony.
"Dobrowolnie przymknięto oko, regulując tylko to, co znajduje się w bilansach banków. W ten sposób spełniono przyrzeczenie, że po krachu finansowym z 2008 roku wszystko jest pod kontrolą. Lobbing bankowy zapewnił, że wszystkie spekulacje, które wcześniej odbywały się w bankach, będą prowadzone na zewnątrz w świecie finansów równoległych" - można przeczytać w artykule zamieszczonym w szwajcarskim dzienniku "La Matinale".
Rynek funduszy szacowany jest obecnie na 157 bilionów dolarów, czyli więcej niż roczny globalny wzrost gospodarczy. Rynek równoległy to dziś drugie płuco finansów.
Dodatkowo w Szwajcarii przez ostatnie lata funkcjonował system ujemnych stóp procentowych. Banki nie zarabiały na depozytach od obywateli i innych klientów, a wręcz płaciły odsetki do Narodowego Banku Szwajcarii. Podobnie rzecz się przedstawiała w strefie euro. Czyli banki, nie mając na czym zarabiać, były wręcz zmuszane do działania na międzynarodowych rynkach spekulacyjnych.
W przypadku Credit Suisse pojawiło się zjawisko wewnętrznych pożyczek, które były coraz wyżej oprocentowane, ale w sprawozdaniach nieuwzględniane były potencjalne ryzyka. Ryzyko dostrzegły jednak amerykańskie fundusze, które już na przełomie 2022 i 2023 roku zaczęły masowo pozbywać się akcji szwajcarskiego banku.
Spadki cen na giełdzie były znaczące, co doprowadziło do efektu kuli śnieżnej i powstania paniki wśród klientów, którzy masowo zaczęli wycofywać depozyty. W czwartym kwartale 2022 roku z banku odpłynęło 100 miliardów franków.
Kontrola wewnętrzna, audytorzy, zarząd, rada nadzorcza, eksperci Narodowego Banku Szwajcarii - wszyscy oni są pośrednio odpowiedzialni za upadek Credit Suisse. Bank, zwłaszcza tak duży, zakwalifikowany do grupy 30 najważniejszych instytucji finansowych świata, ma prawo podejmować ryzyko, bo to jest częścią jego działalności. Jednak powinien o tym informować w stosownych komunikatach giełdowych. Ważne, aby deklarowane zaangażowanie w różne instrumenty finansowe było kontrolowane przez audytorów i weryfikowane przez regulatorów.
Nie brakuje obecnie głosów, że należałoby się obecnie przyjrzeć, jakie aktywa poza bilansem są w największym szwajcarskim banku - UBS - który właśnie przejmuje Credit Suisse.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie