W ostatnich trzech latach polskie firmy wykazały się wielką odpornością na logistyczne szoki. Dowodów dostarcza specjalny raport, autorstwa ING Banku Śląskiego i Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Tyska fabryka Stellantis (od 2021 r. koncern utworzony przez Fiat Chrysler Automobiles i Groupe PSA) rozpoczęła w tym roku produkcję, cieszącego się dużym popytem, małego SUV-a Jeep Avenger z napędem elektrycznym. Kryteriów wyboru inwestycji było wiele. Zapewne ważną rolę odegrały wnioski koncernu wyciągnięte z problemów w globalnej logistyce. Zakład w Polsce wpisywał się co najmniej w dwa trendy, pochodne tamtego kryzysu: nearshoringu i friendshoringu.
Tylko ten przykład wskazuje, że zagraniczni inwestorzy nadal uważają Polskę za dobre miejsce do prowadzenia działalności gospodarczej. Czy na przekór zawirowaniom gospodarczym i niepewności mającej związek z wojną w Ukrainie, czy właśnie z tego powodu? – kwestia trudna do rozstrzygnięcia.
– Włoskie firmy starają się rozeznać w nowych warunkach. Ale Polska pozostaje rynkiem perspektywicznym – mówi Elisabetta Caprino, dyrektor zarządzająca Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej w Polsce.
Faktem jest, że bezpośrednie inwestycje zagranicznych (BIZ) firm w Polsce, w których pośredniczyła Polska Agencja Inwestycji i Handlu, przekroczyły w ub.r. 3,7 mld euro i były zdecydowanie wyższe niż w przedcovidowym 2019 r. (3 mld euro).
Większe zainteresowanie inwestorów Polską może mieć związek z niektórymi zjawiskami, jakie ustaliliśmy w raporcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego i ING Banku Śląskiego: „Polska w światowych łańcuchach dostaw. Szanse globalne a ryzyka lokalne.”
Opiera się on na rozmowach dziennikarzy Grupy PTWP z menedżerami 20 dużych polskich firm oraz trzech izb gospodarczych zagranicznych inwestorów działających w naszym kraju. Raport był prezentowany podczas XV Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Już pierwszy jego wniosek można uznać za założenie do przeprowadzanego dowodu. Polskie firmy „okazały się bardzo odporne na niespotykane szoki zewnętrzne”. Dlatego że menedżerowie i pracownicy reagowali na wzrost zawirowań większą niż zwykle mobilizacją, pracą i poświęceniem, ale i elastycznym działaniem. Nie będzie megalomanią, gdy uznamy taką postawę za charakterystyczną dla wielu polskich menedżerów. Kontynuują spuściznę starszych kolegów, którzy tak szybko potrafili włączyć się w transformację gospodarki z początku lat 90. i byli jej demiurgami.
Dzisiaj biznesmeni sami są hartowani przez trudne warunki z powodu np. skomplikowanego prawa gospodarczego, szczególnie finansowego i dużej liczby powstających przepisów. Z najnowszego „Barometru prawa” Grant Thornton analizującego stabilność otoczenia prawnego w polskiej gospodarce wynika, że w 2022 r. w życie weszło blisko 32 tys. stron nowych aktów prawnych – o połowę więcej niż rok wcześniej i ponad dwa razy więcej niż w pandemicznym roku 2020.
Potwierdzając te obserwacje, Michał Mrożek, wiceprezes ING BŚ, wskazuje ponadto na dwie ważne cechy polskiej gospodarki, które osłabiają skutki kryzysów: dużą różnorodność sektorową oraz wielkie znaczenie małych i średnich przedsiębiorstw w gospodarce (wywiad na s. 39).
Nasi rozmówcy podkreślali, że ich firmy wdrożyły nowe strategie logistyczne i na ogół dość szybko odzyskały stabilność rozwoju. Zmieniły wewnętrzne procesy, znalazły alternatywne źródła zaopatrzenia i rynki zbytu. W połączeniu ze zróżnicowaną bazą produkcyjną Polska wykształciła wiele zalet, by stać się miejscem lokowania większej wartości inwestycji. Także ze względu na bliskość (nearshoring) i przyjazność (friendshoring), bo przeważnie jesteśmy w tych samych gremiach gospodarczo-politycznych (Unia Europejska, NATO).
Nie studząc zapału optymistów uważających, że w pewnych segmentach Polska może być alternatywą dla Chin jako fabryki świata, nasz raport przypomina też wiele uwarunkowań.
Ważnym jego wnioskiem jest to, że „kluczem do wykorzystania szans globalnych pozostaje ograniczenie ryzyk lokalnych”. Wysokiej ciągle presji inflacyjnej, spirali cenowo-płacowej wzmacnianej przez rosnące ceny paliw i energii, braku kwalifikowanej siły roboczej, niskich inwestycji w infrastrukturę; trudnych (nie tylko dla obcokrajowców) i skomplikowanych warunków funkcjonowania biznesu, w tym systemu podatkowego; nieprzewidywalności strategii transformacji energetycznej. Nawet tego, czy i kiedy napłyną środki z KPO, a gospodarkę rozrusza koło zamachowe inwestycji infrastrukturalnych. Każde z tych ryzyk z osobna osłabia atrakcyjność Polski jako kraju przyciągającego inwestorów.
– Raport unaocznia, jak wiele czynników wpływa na naszą gospodarkę, ale ważne jest, żeby zwrócić uwagę na pozytywne aspekty – komentuje Wojciech Kuśpik, prezes Grupy PTWP. – Nowa, inna normalność stwarza szanse dla polskiego biznesu, zwiększając zainteresowanie firm globalnych i europejskich naszym krajem.
Nowy rozdział w światowej gospodarce otworzył przylot czarnych łabędzi, nieznanych wcześniej i niespodziewanych wydarzeń. Pandemia była pierwszym z nich. Zerwała łańcuchy dostaw budowane latami przez globalizującą się gospodarkę, w tym system just-in-time. Zabrakło gotowych produktów, podzespołów, komponentów i surowców. Ich dostawy były opóźnione nawet o wiele miesięcy, bo – wobec kumulacji odłożonego popytu – zabrakło mocy przewozowych na statkach i kontenerów, a przed portami na lądzie i morzu tworzyły się korki ciągników i statków.
Gdy normalizowała się globalna sytuacja gospodarcza, w tym w logistyce, nadleciał inny czarny łabędź – wojna w Ukrainie. Też wywołała zaburzenia w łańcuchach dostaw, lecz głównie dotyczyło to nośników energii, bowiem zmieniła radykalnie kierunki dostaw gazu, ropy naftowej czy węgla. Polskie przedsiębiorstwa miały i mają ograniczone możliwości przeciwdziałania ich skutkom.
– Z naszej perspektywy impakt tego wydarzenia jest o wiele większy niż uderzenie pandemii – powiedział nam Grzegorz Bogacki, prezes CTL Logistics. – Sankcje nakładane na Rosję i Białoruś spowodowały, że naturalne łańcuchy dostaw, które funkcjonowały przez lata, zostały osłabione lub zerwane.
Jak dodał, spółka szybko znalazła antidotum. Zaczęła wozić paliwo z polskich portów dla klientów ukraińskich, a z Ukrainy – wywozić zboże i glinkę zarówno do Polski, jak i do innych krajów europejskich. Te przewozy rosną i „w pewnym stopniu pozwalają załatać dziurę powstałą po wprowadzeniu sankcji”.
Sporą pomoc zaoferowało państwo, chroniąc MŚP i konsumentów przed drastycznymi podwyżkami cen nośników energii. Niestety, nie zmieniło to kosztów adaptacji przedsiębiorstw do tego szoku i nie zahamowało procesu przenoszenia rosnących kosztów energii na finalnego konsumenta. Skutek jest taki, że nastąpiła spirala wzrostu kosztów dla wszystkich i pogłębiły się procesy inflacyjne.
Także inni niż CTL polscy eksporterzy i logistycy potrafili znaleźć – nie bez problemów, m.in. z powodu wzrostu cen paliw – alternatywne rynki zbytu. Naturalnym kierunkiem ekspansji stał się rynek unijny. W całym 2022 r. wartość polskiego eksportu do UE zwiększyła się o 20 proc. (liczona w euro). Jednak sukces ten nie jest jednoznaczny w warunkach presji inflacyjnej. Także z innych powodów.
– Zaburzenia w łańcuchach dostaw związane najpierw z pandemią, a potem z wojną w Ukrainie wpłynęły na procentowo dwucyfrowe wzrosty kosztów produkcji – stwierdziła Magdalena Brzezińska, dyrektor ds. korporacyjnych w Grupie Żywiec.
Taka była, ale i nadal pozostaje, cena adaptacji do nowych warunków. Nawet gdy z początkiem br. działanie globalnych łańcuchów dostaw wróciło do normalności, znanej przed pandemią i wojną.
Podawany przez nowojorski Fed (Bank Rezerwy Federalnej) indeks presji w tych łańcuchach (GSCPI) przyjmuje od lutego wartość ujemną (punktem odniesienia i poziomem „0” jest 1997 r.). Natomiast od grudnia 2010 do stycznia 2023 r. miał wartość dodatnią, co wskazywało na zakłócenia w łańcuchach dostaw (maksimum, 4,31 pkt., osiągnął w grudniu 2021 r.).
Z naszych ustaleń w raporcie wynika, że – pomimo normalizacji dostaw – przedsiębiorstwa raczej nie zmieniły niektórych praktyk przyjętych w okresie apogeum zakłóceń logistycznych. Szczególnie chodzi o gromadzenie nadmiernych zapasów. Powodem jest wysoka inflacja, także brak powrotu do dostaw just-in-time. Dlatego koszty łańcucha dostaw nadal rosną. To wyższa cena płacona za nadmierne zapasy i ich upłynnianie, wyższe czynsze magazynowania, a także nawisu niesprzedanych towarów. Dodać do tego trzeba skutki dostosowania do systemu just-in-case w miejsce: just-in-time, większej dywersyfikacji dostawców niż double sourcing i tworzenia łańcuchów multi-sourcing. Powstrzymywania się od proporcjonalnego przełożenia wzrostu kosztów, w tym cen energii, na ceny własnych towarów i usług, co oznacza redukcję marż. Dorzućmy jeszcze wyższe koszty paliw, a linia wydatków podskoczyła na nowy poziom.
To przyczyny, dla których występuje sektorowe zróżnicowanie aktywności, płac i zysków między działami gospodarki. Wypadkową jest mniejsza liczba inwestycji (w 2022 r. do 16,8 proc. PKB, najniższego poziomu od 1994 r.), w których inicjatywy prywatne mają ponad 60-procentowy udział.
Ale jest też druga strona medalu. Wiele firm, z którymi rozmawialiśmy, zrobiło dobry użytek z kryzysu i przeprowadziły zmiany, służące poprawie elastyczności i efektywności. Inwestowały w podnoszenie umiejętności pracowników, przyśpieszyły procesy cyfryzacji i automatyzacji.
Kolejny wniosek raportu wskazuje, że położenie geograficzne Polski bywało w historii przekleństwem. Ale może być też trampoliną do rozwoju gospodarczego. Dla zachodniego biznesu nasz kraj jest buforem przed agresywną Rosją, zarazem pomostem dla powojennej działalności na Ukrainie, jak wskazało kilku rozmówców.
- Wojna jedynie uwypukliła niektóre aspekty, z których nie zdawaliśmy sobie sprawy: jak zamożnym krajem jesteśmy, jak dobrą mamy infrastrukturę logistyczną, jak skłóceni zazwyczaj politycy potrafią zachować się przyzwoicie w momencie próby - powiedział Tomasz Szafarczyk, członek zarządu FoodWell. - Europa już wygląda inaczej, środek ciężkości przesunął się teraz z osi Paryż-Berlin na oś Berlin-Warszawa. A wygrana Ukrainy sprawiłaby, że ten nowy układ zostałby z nami na dłużej.
Jaki scenariusz dla siebie prognozują rozmówcy? Oceny były powściągliwe.
- Wszystko zależy od tego, jak ukształtuje się globalna polityka, w tym jaką rolę odgrywać będą Chiny – powiedział Janusz Kaźmierowski, wiceprezes zarządu Metal-Fachu. – Na przykład gdy będą współpracowały ze światem demokratycznym, nie będą nałożone żadne sankcje z powodu pomocy Rosji, nic się nie zmieni w stosunkach międzynarodowych, to nie widzę powodu, aby produkcja na masową skalę z Chin przenosiła się do Europy.
Wskazywano na pewien haczyk: słowo „jeżeli”.
- Jeżeli Ukraina zwycięży w wojnie z Rosją, to w mojej opinii Polska, a w tym nasz biznes, będzie jednym z największych wygranych nowej światowej układanki ekonomicznej, finansowej i politycznej - dodał prezes Kaźmierowski.
W raporcie zakładamy wariant optymistyczny. Dlatego powinniśmy się przygotować do nowej szansy, jaka się pojawi – nie tylko pomocy w odbudowie Ukrainy, głębszej z nią współpracy gospodarczej jako przyszłym członkiem Unii Europejskiej. Nasz wniosek jest tyleż oczywisty, co nieodzowny. Kluczem do wykorzystania szans globalnych, na które i tak nie mamy wpływu, pozostaje ograniczenie opisanych pięciu podstawowych ryzyk lokalnych.
Mamy prawo oczekiwać, że te punkty powinny znaleźć się jako minimum w programie polityki gospodarczej rządu – nowego lub w nowej konfiguracji. Taki przekaz otrzymaliśmy z realnej gospodarki.
Pełny tekst raportu do pobrania tutaj.
Tekst pochodzi z wydania 02/2023 magazynu gospodarczego Nowy Przemysł.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie