Obowiązek raportowania niefinansowego (ESG) obejmuje kolejne grupy firm w Polsce i Europie. Mniejsze podmioty, dla który będzie to spory problem, mają czas, by się przygotować.
Uczestnicy debaty zgodzili się, że przed unijnymi firmami jest duża zmiana. Na razie na raportowanie niefinansowe, czyli ESG, zdecydowało się dobrowolnie - bo jeszcze nie jest ono obowiązkowe - niewiele polskich firm.
- Dziś na polskiej giełdzie niefinansowo raportuje mniej niż 200 spółek i niekoniecznie w jednolity sposób, jeśli chodzi o standardy, jednak dyrektywa CSRD (Corporate Sustainability Reporting Directive), która definiuje, jak ma wyglądać raportowanie ESG, to zmienia, bo wprowadza jednolity zestaw standardów. Raportowanie będzie musiało być dokładne, dogłębne i będzie ono podlegać zewnętrznemu audytowi od 2024 roku - powiedział Rafał Hummel, partner Ernst and Young, lider zespołu Climate Change and Sustainability Services w EY Polska.
Zdaniem inwestorów zagranicznych Polska jest na przedostatnim miejscu na świecie, jeśli chodzi o przejrzystość składanych raportów ESG. Za to przodujemy w ich długości, za czym nie idzie jakość raportowanych treści.
Joanna Erdman, wiceprezeska ING Banku Śląskiego, uspokajała, że nie jest aż tak źle, ale faktycznie dla wielu firm raportowanie będzie wyzwaniem.
- Te największe spółki raportują już od dawna. Tym, co się teraz zmieni, będzie skala i szczegółowość danych i informacji, które będzie trzeba ujawnić w bardzo ustrukturyzowany sposób - podkreśla.
Pocieszać przedsiębiorców może fakt, że wprowadzanie nowych obowiązków zostało rozłożone na kilka lat, co oznacza, że najpierw raportowanie obejmie największe firmy, a stopniowo będzie dotyczyć coraz mniejszych.
- W 2027 roku raportowanie za 2026 obejmie spółki zatrudniające ponad 10 pracowników, bez względu na ich sumę bilansową i przychody netto ze sprzedaży. W skali całej UE będzie to 40 tysięcy podmiotów - mówiła Erdman.
Oznacza to, że firmy muszą się bardzo szybko przygotować do raportowania, jednak niektóre tego nie robią, a nie pomaga też brak odpowiednich regulacji i aktów prawnych oraz zbioru najlepszych praktyk, na który przedsiębiorcy cały czas czekają.
Joanna Erdman podkreśliła, że jedna z ról banków w całym procesie raportowania ESG będzie polegać na edukacji przedsiębiorców.
- Bardzo mocno współpracujemy z naszymi klientami, żeby wytłumaczyć, co jest potrzebne, jak pozyskać dane; myślę, że wszyscy nabierzemy wprawy. Jest to proces skomplikowany i trudny, będzie trwał latami, ale nie ma od tego odwrotu - zaznaczyła.
Piotr Płatek, dyrektor ds. audytu i kontroli wewnętrznej w firmie Anwim, przyznał, że widzi problem z edukacją w kwestii ESG.
- Największą bolączką dla nas jest złożenie dobrego zespołu interdyscyplinarnego, bo nie ma osób, które skończyły studia ESG. Wcześniej takiej możliwości nie było, a zespół musi się składać z ludzi, którzy mają wiedzę w różnych dziedzinach. Osoby znajdujące się w nim muszą mieć kompetencje z zakresu komunikacji, zarządzania projektami oraz możliwość wywierania wpływu, dlatego dobrze by było, gdyby jedna osoba z takiego zespołu była członkiem zarządu - mówił Płatek.
Transformacja energetyczna będzie, co oczywiste, najtrudniejsza dla sektora energii - tu najważniejszy wymiar raportowania ESG będzie dotyczyć wpływu na środowisko.
- Od kilku lat spotykamy się z presją społeczną i dlatego dobrze rozumiemy, jakie są wyzwania zrównoważonego rozwoju. Odpowiedzią na nie jest strategia dekarbonizacji Orlenu. Jesteśmy pierwszą spółką energetyczną, która opublikowała taką strategię z celem emisyjnym zero netto do 2050 roku, a 2 miesiące temu ją zaktualizowaliśmy, zwiększając ambicje do 2030 roku - przekonywał Stanisław Barański, dyrektor biura zrównoważonego rozwoju i transformacji energetycznej w PKN Orlen.
Raportowanie ESG będzie miało również kluczowe znaczenie dla potencjalnych kontrahentów firm, który na tej podstawie będą podejmować decyzje biznesowe.
- Raportowanie to możliwość obserwowania postępów, jakie przedsiębiorstwa robią w kwestii dekarbonizacji i jest ono tylko krokiem dla różnego rodzaju interesariuszy do podejmowania decyzji - czy to mówimy o klientach, czy pracownikach, czy akcjonariuszach, którzy chcą znać postęp w ESG i dekarbonizacji. Dla Ciechu to kluczowy element strategii - powiedział Kamil Majczak, członek zarządu Ciechu.
Zdaniem Daniela Ładno, menedżera z Dassault Systèmes, małe i średnie firmy na razie w ogóle nie myślą o raportowaniu ESG, bo dla nich najważniejszy jest rachunek ekonomiczny.
- Mniejsze firmy nie mają środków na dekarbonizację i póki sytuacja biznesowa nie wymusi, by raportowały ślad węglowy w ramach łańcucha dostaw, nie będą tego robić. Dopiero kiedy wymagania klientów, dla których są dostawcami, ich do tego zmuszą, coś się zmieni - przekonywał.
Jego zdaniem raportowanie pozostanie dla mniejszych firm kwestią wtórną. Będą to robić, bo taki będzie wymóg prawny, nie przykładając jednak wagi do jakości.
To może stworzyć ryzyko greenwashingu, potocznie zwanego "ekościemą", czyli podejmowania działań pozornych lub manipulowania danymi. Jednak Joanna Erdman nie widzi tu zagrożenia.
- Jeśli ktoś zaraportuje, ale nie będzie to dobrze wykonane, będzie mu trudniej uzyskać kapitał z banków i dodatkowo kapitał ten będzie droższy - przekonywała.
Jej zdaniem na początku obowiązkowego raportowania zapewne pojawią się działania greenwashingowe, ale z czasem będą one zanikać.
Zdaniem Piotra Płatka wpłynie na to również zmiana pokoleniowa. - Naszą rzeczywistość będzie kształtować pokolenie Z, które nie chce pudrowania problemów, a żąda prawdziwych działań, również w kwestii standardów pracy - mówił.
- Ryzyko greenwashingu będzie mocno mitygowane przez unijne regulacje, które zakładają podejście ilościowe do raportowania oraz zewnętrzny audyt - podsumował Stanisław Barański.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie