Dla wielu polskich firm 20-lecie obecności Polski w Unii Europejskiej było kluczowe. Dzięki otwarciu europejskiego rynku, dostępowi do finansowania, technologii i know-how zbudowały swoją międzynarodową pozycję.
Eksporterzy produktów i usług, podwykonawcy i partnerzy zachodnich koncernów, rodzinne firmy z autorskim pomysłem wypełniające ważne nisze rynkowe – to tylko kilka kategorii, w których można ująć różnorodne scenariusze biznesowego sukcesu polskich firm w ostatnim europejskim 20-leciu polskiej gospodarki.
Atrakcyjność rynków zagranicznych, zwłaszcza europejskich, w oczach polskich inwestorów zbiegła się tu z umiejętnością polskich przedsiębiorców w korzystaniu z możliwości, jakie stwarza swoboda przepływu kapitału w Unii Europejskiej.
Mimo niestabilnych, trudnych dla biznesu czasów, 60 proc. przedsiębiorstw, które inwestują za granicą, nadal planuje dalszą ekspansję (badanie PFR TFI i PwC Polska we współpracy z Korporacją Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych).
Głównym motywem realizacji inwestycji zagranicznych jest chęć uzyskania większego dochodu od tego, który mogłoby przynieść wykorzystanie kapitału w kraju. Ale polscy przedsiębiorcy doceniają teraz także korzyści związane z dywersyfikacją geograficzną, zabezpieczeniem łańcuchów dostaw, uzyskaniem efektu skali czy dywersyfikacji ryzyka.
20-lecie polskiego biznesu w UE skłania doświadczone już polskie firmy do refleksji o przyszłości. Unijna struktura zmienia się, także pod wpływem geopolitycznych turbulencji ostatnich lat, zmieniają się rynkowe i regulacyjne warunki prowadzenia działalności gospodarczej.
Dla licznych, szczególnie małych i średnich firm transportu drogowego wejście Polski do UE oznaczało otwarcie pełnego zleceń rynku. Jednak w przypadku świętochłowickiej Delta Trans akcesja do największej organizacji gospodarczej świata wiązała się przede wszystkim ze wzrostem gospodarczym w kraju, dzięki któremu firma mogła się rozwijać.
Przed 2004 r. polskie firmy transportu drogowego wykonywały 5 proc. pracy przewozowej w Europie. Dziś, według danych organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska, wykonują 20 proc., o 5 pkt proc. więcej niż niemieckie. Polskie ciężarówki obsługują 15 proc. przewozów na najważniejszych trasach między krajami Europy Zachodniej. Ich udział najszybciej rośnie w relacji między dwiema największymi gospodarkami UE - Niemcami i Francją.
Czasy sprzed wejścia Polski do UE świetnie pamięta Adam Rams, wiceprezes Delta Trans, który założył firmę wraz ze wspólnikami w 1989 r. na fali zmian ustrojowych w Polsce i słynnej formuły: „co nie jest zabronione, jest dozwolone” – dziś ją z sentymentem wspomina wielu ojców założycieli polskiego kapitalizmu.
- Do 2004 r. obowiązywał w transporcie międzynarodowym system reglamentacji. Trzeba było mieć koncesję, potem zamienioną na licencję, co wymagało spełnienia wielu warunków. I co ważne, były do tego potrzebne jednorazowe lub wielorazowe zezwolenia na wykonywanie transportu w innym niż Polska kraju, wydawane na podstawie umów bilateralnych. Zezwoleń było mało. Na rynku wygrywały firmy dobrze zorganizowane, które potrafiły je pozyskać i racjonalnie wykorzystać - wspomina Rams.
Po wejściu Polski do UE doszło do prawdziwej eksplozji liczby firm transportowych. Samochodów z Polski pracujących na Zachodzie przybywało z miesiąca na miesiąc.
- Nie ma co upiększać, wygrywaliśmy ceną. Udało się nam nawet wejść na wcześniej chroniony intratny rynek transportów wewnętrznych, kiedy zezwolono na jazdy kabotażowe - zaznacza Rams.
W tej ekspansji brali udział nie tylko polscy przewoźnicy, ale też rumuńscy, bułgarscy czy z krajów bałtyckich. Dealerzy samochodów ciężarowych przeżywali wtedy w Polsce hossę. Biura firm leasingowych otwarte były nawet w soboty i niedziele.
Potem pojawiły się jednak pierwsze praktyki protekcjonistyczne, jak ustawa o płacy minimalnej w Niemczech (MiLoG) i analogiczna ustawa Loi Macron we Francji – z finałem tego procesu w postaci uchwalonego przez Parlament Europejski pakietu mobilności. Nastąpiła era biurokracji. Główną rolę odgrywają duże firmy, które są w stanie jej sprostać. Mniejszym przewoźnikom pozostaje praca na ich zlecenie pod ich marką.
Kiedy Unia 20 lat temu otwierała się na polskich przewoźników, Delta Trans dysponowała flotą 500 samochodów, a jej szefowie już wcześniej zdali sobie sprawę, że stabilny biznes wymaga… drugiej, a nawet trzeciej nogi. Dlatego w latach 90. zbudowali sieć największych agencji celnych na polsko-niemieckich przejściach granicznych, obsługujących zarówno odprawy do Niemiec i Europy Zachodniej, jak i w drugim kierunku.
Ukoronowaniem tej działalności stały się kontrakty na obsługę inwestycji podejmowanych przez zagraniczne firmy w Polsce. Celnie, transportowo i logistycznie Delta Trans wspierała m.in. budowę fabryki Opla w Gliwicach oraz huty szkła Saint-Gobain w Dąbrowie Górniczej-Strzemieszycach.
– Firmy zagraniczne potrzebowały wtedy kogoś, kto im taką obsługę zaproponuje. To były czasy, kiedy wchodząc do Polski, nie czuły się pewnie, nie rozumiały realiów, nie znały przepisów. Współpraca z nimi to była wartość dodana naszego biznesu, dzięki której na konkurencyjnym rynku zyskiwaliśmy przewagę – wyjaśnia Adam Rams.
Dziś Delta Trans ma siedem oddziałów oraz główne centrum logistyczne zlokalizowane w Świętochłowicach. Na całość składają się magazyny, hale produkcyjne, biura spedycji krajowej i międzynarodowej, myjnia samochodowa oraz warsztat naprawczy samochodów ciężarowych, a także placówki agencji celnej. Łączna powierzchnia magazynowa i produkcyjna wynosi 135 tys. mkw.
W firmie zaczyna przeważać działalność logistyczna. Działalność transportowa własnymi pojazdami ulega stopniowemu zmniejszeniu. Jest ich jeszcze ponad 200, ale jeżdżą już z własnym towarem, do którego Delta Trans ma dostęp w ramach świadczonych usług logistycznych. Transport towarów jest tylko częścią organizowanego przez firmę łańcucha dostaw.
Ostatnio najgłośniej o śląskiej firmie jest w związku ze współpracą z Alstomem. Globalny koncern działający w branży kolejowej wynajmuje hale Delta Trans pod swoją produkcję. Nowa powstaje właśnie w Świętochłowicach na terenie, w którym działała przed laty założona jeszcze w XIX wieku huta cynku Silesia.
– To, dzięki czemu nasza firma tak się rozwinęła, łączy się ze wzrostem gospodarczym Polski, który przyspieszył po wejściu do UE, i kreatywnością ludzi, którzy w niej pracują. Jesteśmy firmą, która ewoluuje i ciągle szuka dla siebie nisz w biznesie. Staramy się być tam, gdzie konkuruje się nie cenami, ale umiejętnościami, wiedzą, doświadczeniem i zaufaniem – podsumowuje Rams.
W Delta Trans zdają sobie sprawę, że transport i logistykę czekają zmiany w związku z zamiarem Unii przekształcenia Europy do roku 2050 w kontynent neutralny klimatycznie. Oznacza to m.in. koniec samochodów ciężarowych napędzanych dieslem, co dziś dla większości branży jest nie do wyobrażenia.
– Przy obecnych parametrach wydajności baterii elektrycznych czy cenach paliw alternatywnych wydaje się, że silnik dieslowy pozostanie z nami na długo, ale nie wiadomo przecież, czy za pięć lat nie pojawi się technologia, która to zmieni – zastanawia się Rams.
Jest przekonany, że polscy przewoźnicy poradzą sobie w zmieniających się warunkach. Jeśli ktoś w tej branży będzie się upierał przy standardach sprzed 10 lat, to może być pewien, że za chwilę nie będzie go na rynku.
Beneficjentem europejskiego otwarcia stał się również polski przemysł spożywczy. Na gruncie organicznego wzrostu i ekspansji eksportowej wyrośli tacy potentaci jak Maspex, Cedrob czy Polmlek, ale biznesową transformację od skali lokalnej do globalnej przeszły także mniejsze podmioty.
Zakłady Przemysłu Cukierniczego Skawa w Wadowicach współpracują z kilkudziesięcioma dystrybutorami w Polsce oraz z dużymi sieciami handlowymi, co sprawia, że docierają do klientów w kraju oraz na całym świecie. To dziś eksporter słodyczy do krajów europejskich, arabskich, azjatyckich oraz na rynek Kanady i USA, a nawet do Mongolii.
- Nasza firma zdecydowanie skorzystała z możliwości, jakie stworzyło przystąpienie Polski do Unii Europejskiej - uważa Jerzy Ruszkowski, wiceprezes zarządu Zakładów Przemysłu Cukierniczego Skawa. -Możliwość swobodnego handlu w ramach wspólnego rynku dała nam impuls do rozwoju i ekspansji na nowe rynki. Przez ostatnie 20 lat nasze przedsiębiorstwo przeszło ogromną transformację. Zaczynaliśmy jako lokalna firma z ograniczonym zasięgiem, a teraz jesteśmy uznanym producentem w branży słodyczy, działającym na skalę krajową i międzynarodową.
Według Ruszkowskiego UE powinna skoncentrować się na usprawnieniu procesu dostępu do funduszy unijnych dla przedsiębiorstw, zwłaszcza dla tych z długą tradycją i dużym potencjałem rozwojowym. Ważne jest również jego zdaniem unikanie nadmiernego obciążenia firm procedurami biurokratycznymi, które mogą hamować innowacyjność i rozwój.
- Naszymi największymi wyzwaniami są zachowanie wysokiej jakości naszych produktów przy jednoczesnym utrzymaniu konkurencyjnych cen oraz dostosowanie się do coraz bardziej złożonych regulacji europejskich. Dodatkowo konkurencja na rynkach europejskich wymaga ciągłej innowacyjności i szybkiej reakcji na zmieniające się trendy konsumenckie - podsumowuje menedżer Skawy.
Przemysł meblarski to także beneficjent europejskiego awansu polskiej gospodarki, choć w przypadku jednego z liderów branży – firmy Nowy Styl – jej założyciele, bracia Adam i Jerzy Krzanowscy położyli solidne podstawy pod przyszły sukces już przed wstąpieniem Polski do Unii. Firma jest przykładem racjonalnego wykorzystania środków unijnych, ale przede wszystkim udanej ekspansji na europejskie rynki.
W 1992 r. Nowy Styl miał 7 pracowników i produkował 3 modele krzeseł rozwożone polonezem po całej Polsce. Rok później w Nowym Stylu pracuje już ponad 100 osób. Bracia stawiają na własną produkcję i każdą zarobioną złotówkę inwestują w firmę. W latach 90. stopniowo zdobywają klientów najpierw na Wschodzie, a następnie w wielu krajach Europy.
Dziś Grupa Nowy Styl to europejski lider w zakresie rozwiązań meblowych dla przestrzeni biurowych oraz miejsc użyteczności publicznej. Firma konsekwentnie inwestuje w infrastrukturę produkcyjną i informatyczną, a także w kompetencje zespołu i we własne centrum badawczo-rozwojowe. Innowacyjny charakter projektów zakwalifikował je na listę przedsięwzięć wspieranych przez Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka (2007-2013) i Inteligentny Rozwój (2014-2020).
Europejską i globalną skalę działalności ilustrują wybrane liczby: 70 krajów, do których Nowy Styl dostarcza produkty, 28 showroomów, od Warszawy po Londyn. Swoje produkty grupa wytwarza w zakładach produkcyjnych w Polsce, Niemczech i Szwajcarii.
Poakcesyjne lata to seria udanych akwizycji na dojrzałych rynkach Europy. W 2011 r. polski potentat przejął pierwszą niemiecką firmę i włączył do swojego portfolio znaną od wielu lat na rynku markę. Po 2 latach – kolejną – Rohde & Grahl, która posiada znaczne udziały w rynkach niemieckim i holenderskim. W czerwcu 2014 r. firma sfinalizowała z kolei zakup udziałów firmy produkcyjno-dystrybucyjnej TCC – The Chair Company, o ugruntowanej pozycji na dynamicznym rynku tureckim. W 2015 r. grupa dołączyła do swojego portfolio kolejną spółkę – SITAG AG – działającą prężnie na rynku szwajcarskim.
Po 20 latach pełnej obecności w Europie firma współpracuje z markami rozpoznawalnymi na całym świecie, aranżując wnętrza dla Toyoty, ABB czy Siemensa.
Tekst pochodzi z nr. 1/2024 Magazynu Gospodarczego Nowy Przemysł.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie