Dezinformacja, będąca także częścią wojny, to nasza codzienność. Jaka jest rola mediów, także społecznościowych, w szerzeniu propagandy? Jak weryfikować wszechobecny fałsz i jak nabrać odporności?
Najpierw pandemia koronawirusa, a teraz wojna w Ukrainie stały się prawdziwą pożywką dla osób siejących dezinformacje i twórców teorii spiskowych. Podczas debaty „Wiarygodne media” na Europejskim Kongresie Gospodarczym wskazywała na to Maia Mazurkiewicz, wiceprezydent European Free Media Association.
- Co najmniej od czasów pandemii ludzie w Polsce, ale i na całym świecie, mają coraz mniejsze zaufanie do informacji, które docierają do nich z różnych stron. W naszym kraju jesteśmy bardzo spolaryzowani, nad czym zresztą od wielu lat pracuje Rosja. Celem Kremla jest polaryzacja i destabilizacja Zachodu – mówiła.
Z ogromną liczbą dezinformacji musieli się również mierzyć Czesi, którzy mają za sobą kampanię prezydencką.
- Trzy dni przed drugą turą wyborów pojawiła się w sieci informacja, że Petr Pavel zmarł. On rzeczywiście zachorował i na dwa dni zniknął z przestrzeni medialnej. Sytuacja była absurdalna, niemniej sztab musiał tę informację dementować. Na szczęście niewiele osób wzięło te doniesienia za poważne – relacjonował Martin Ehl, główny analityk dziennika Hospodářské Noviny.
- Na co dzień w swojej pracy doświadczam dezinformacji płynącej z dwóch stron, choć ta rosyjska jest na zupełnie innym poziomie – zaznacza Mateusz Lachowski, korespondent wojenny Polsatu. - To pracująca machina, która cały czas wysyła pewne treści i udostępnia je zarówno w świecie medialnym jak i w social mediach. Trudno z tym walczyć w inny sposób, niż pokazując, jak to działa – dodał.
Podstawą walki z dezinformacją jest uświadomienie sobie, jak ona działa. - Zasada jest prosta – jeśli coś wzbudza w nas ponadprzeciętne poruszenie emocjonalne, należy to zweryfikować w innych źródłach – zasugerował Martin Ehl.
Duża w tym rola także mediów, które powinny piętnować absurdalne informacje, pojawiające się w mediach społecznościowych.
- Najpotężniejszą bronią dziennikarstwa informacyjnego jest podawanie informacji. Dezinformacja żywi się swoimi zasięgami. Każdy z nas, dziennikarzy, decyduje o tym, czy jakąś informację przekazuje dalej, czy nie. To fundamentalna rola mediów, by każdą informację przed przekazaniem jej dalej przeanalizować pod kątem wiarygodności, żeby samemu nie siać dezinformacji – wskazywał Grzegorz Osiecki, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej.
Jak to wygląda w praktyce? Sytuację podczas XV Europejskiego Kongresu Gospodarczego zrelacjonował Mateusz Lachowski: - Od początku pobytu na froncie staram się wszystkie informacje weryfikować w dwóch, a najlepiej w trzech niezależnych od siebie źródłach. Niemniej celem jeżdżenia w niebezpieczne miejsca jest to, by zobaczyć pewne rzeczy na własne oczy i dopiero później o nich informować – zaznaczył.
Czasem warto wstrzymać się z informacją, niż za wszelką ceną gonić za newsem.
- Wielokrotnie zdarzało mi się, że media przekazują już pewne informacje, a ja czekam, gdyż nie mam co do nich pewności i staram się je dodatkowo zweryfikować. W sytuacjach wojskowych, wielokrotnie już okazywało się, że media bardziej szkodzą niż pomagają – mówił Lachowski.
Uczestnicy debaty przypominali, że przed nami kampania wyborcza, zatem zwłaszcza w najbliższych miesiącach należy skupić się na przesiewaniu newsów i nie dać ponieść się emocjom.
- Warto, by media informacyjne walczyły z dezinformacją i robiły to w sposób przystępny, prosty i bez używania clickbaitów, nie budowały informacji wywołujących negatywne emocje – podkreślała Maia Mazurkiewicz.
O ile tradycyjne media w pewien sposób są zobowiązane do podawania właściwych informacji, o tyle w mediach społecznościowych sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Wszyscy prelegenci sesji „Wiarygodne media” byli co do tego zgodni.
- Warto pamiętać, że duża część dezinformacji rozgrywa się w mediach społecznościowych. To w tej chwili największe wyzwanie. Media powinny te dezinformacje zauważać, kontrować i racjonalizować – mówił Grzegorz Osiecki.
- Wydaje mi się, że prowadzenie wojny informacyjnej możliwe jest za sprawą social mediów. Są one z jednej strony błogosławieństwem dla współczesnych mediów, bo każdy może szybko podać informację. Niestety, w związku z tym wiarygodność wielu osób jest nieweryfikowalna, a ich informacje również mogą się bardzo szybko rozprzestrzeniać – skwitował Mateusz Lachowski.
Polecamy pełen zapis debaty „Wiarygodne media” na XV Europejskim Kongresie Gospodarczym:
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie