W ostatnich tygodniach dochodziło do wyłączania źródeł energii odnawialnej z powodu jej nadprodukcji. Ten problem będzie narastał, ale jest sposób, by zapobiec marnotrawstwu, wskazywali uczestnicy debaty, która odbyła się podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) na koniec 2023 r. w Polsce pracowały lądowe farmy wiatrowe o mocy zainstalowanej około 9,8 tys. MW. Kolejne inwestycje w lądowe farmy wiatrowe trwają lub są przygotowywane.
Fundacja Wind Industry Hub, powołana przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), poinformowała, że w przypadku lądowej energetyki wiatrowej local content, czyli udział polskich dostawców, wynosi już 55-65 proc.
O problemach i perspektywach branży dyskutowano podczas panelu "Energetyka wiatrowa w Polsce", który odbył się w trakcie XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
- Europa postawiła sobie cel podwojenia mocy w energetyce wiatrowej do roku 2030, co wynika z planów przyjętych w październiku 2030 r. Na koniec 2023 r. moc farm wiatrowych w Europie była na poziomie ok. 255 GW, a ma być 500 GW. To oznacza roczny przyrost mocy na poziomie 35 GW. Wydaje się bardzo dużo, ale to są realne plany - wyliczał Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
We wciąż obowiązujących dokumentach rządowych wskazano, że w roku 2030 moc lądowych farm wiatrowych wyniesie 8,6 tys. MW, a w morskich farmach wiatrowych będzie 5,9 tys. MW. Warto więc zaznaczyć, że obecnie moc lądowych farm wiatrowych wynosi ok. 10 tys. MW, a kolejny tysiąc MW jest w budowie.
Prognozy PSEW na rok 2040 mówią, że w Polsce możemy zbudować lądowe farmy wiatrowe o mocy 36 tys. MW oraz morskie farmy wiatrowe o mocy 33 tys. MW. Przeszkodą w realizacji tych zamierzeń jest m.in. długie przygotowanie projektów.
- Przygotowanie projektu lądowej farmy wiatrowej to okres od 5 do 7 lat i to w sprzyjających okolicznościach, bez odwołań od pozwolenia na budowę i przeciągania procesów administracyjnych. To jest zdecydowanie za długi okres - podkreślał Gajowiecki.
Podał przykład projektu morskiej farmy wiatrowej Baltic Power budowanej przez Orlen oraz kanadyjską grupę Northland Power. Moc farmy ma wynieść 1,2 tys. MW.
W ocenie Janusza Gajowieckiego to najbardziej zaawansowany projekt morskiej farmy wiatrowej w Polsce, z uzyskanym pozwoleniem na budowę i zamkniętym finansowaniem. Budowa farmy ma się rozpocząć pod koniec 2024 r. lub na początku 2025 r.
Jak wymienił, farma musiała uzyskiwać decyzje 11 organów działających w ramach 10 ustaw. Inwestorzy wystąpili w 23 postępowaniach, musieli uzyskać ponad 40 opinii. W całym procesie muszą przygotować ponad 100 dokumentów.
Tymczasem Komisja Europejska zaleca, aby przygotowanie dokumentacji projektu trwało rok w specjalnych strefach oraz dwa lata poza takimi strefami.
- Pomysły usprawniające przeprowadzanie procesu przygotowawczego podsyłamy stronie rządowej - zapewniał Janusz Gajowiecki.
Bardzo ważny w przemyśle energetyki wiatrowej jest łańcuch dostaw.
- Polskie firmy, które będą się angażowały w budowę morskiej czy lądowej energetyki wiatrowej w Polsce, później mogą ze zdobytym know-how i doświadczeniem rozwijać się także na innych rynkach świata. Zapotrzebowanie na tego typu usługi będzie rosło, ponieważ Europa i świat będą stawiać na energetykę wiatrową - zapewniał Krzysztof Horodko, partner zarządzający w kancelarii Baker Tilly TPA.
Zwracał uwagę, że w ostatnich miesiącach zaszło kilka istotnych zmian regulacyjnych. Z przeprowadzonych badań wynika, że ok. 2/3 członków PSEW ocenia pozytywnie zmiany zachodzące w tej chwili. Wcześniej te nastroje różne, zwłaszcza wtedy, kiedy obowiązywała stara ustawa odległościowa.
- Teraz widać, że w branży pojawia się optymizm. Cieszy to, że pojawiły się regulacje dotyczące cable pooling (wykorzystanie przyznanych zdolności przesyłu energii dla 2 źródeł - np. PV i wiatr - dop. red.); mówi się o rozwoju sieci elektroenergetycznych - wyliczał Krzysztof Horodko.
Jak dodał, możliwe są dalsze zmiany w ustawie odległościowej i zejście do odległości 500 metrów, w jakiej wiatraki można budować od zabudowań mieszkalnych.
Zwracał uwagę na jeszcze jeden ważny element.
- System aukcyjny jest coraz mniej popularny, energetyki wiatrowej w aukcjach OZE praktycznie nie ma. W ostatniej aukcji wygrały instalacje wiatrowe o łącznej mocy 24 MW, a to jest praktycznie nic. Aukcje z punktu widzenia energetyki wiatrowej na lądzie przestają być atrakcyjne, w zamian wchodzą umowy PPA. To instrument zdobywający coraz większą popularność. Ten trend się utrzyma, tym bardziej że UE będzie chciała regulować ten rynek i umożliwić większy rozwój PPA (Power Purchase Agreement jest długoterminową umową dostawy energii elektrycznej - przyp. red.) - zapowiedział Krzysztof Horodko.
Otoczenie branży energetyki wiatrowej, także legislacyjne, się zmienia.
- Próbą wyjścia naprzeciw postulatom branży była nowelizacja ustawy odległościowej z 2023 r., która często jest nazywana "sztandarowym hamulcem". Wyzwań (tj. przyczyn - dop. red.) w długości trwania developmentu farm wiatrowych jest kilka i są one w różnych ustawach - przekonywał Michał Łęski, zastępca dyrektora Departamentu Odnawialnych Źródeł Energii w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
Inną ważną przeszkodą w rozwoju energetyki odnawialnej są problemy z podłączaniem instalacji do sieci elektroenergetycznej.
- Próbą rozwiązania tego problemu jest cable pooling, który udało się wprowadzić niemal w ostatniej chwili w poprzedniej kadencji parlamentu. Część inwestorów ocenia, że to jest wystarczająca zmiana, ale docierają też sygnały mówiące, że przydałyby się kolejne. Analizujemy te opinie i wszelkie wnioski racjonalizatorskie będziemy uwzględniać - zapowiedział Michał Łęski.
Podkreślił, że ważna dla energetyki wiatrowej była również nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która została przyjęta po nowelizacji ustawy odległościowej.
Michał Łęski zapowiedział, że wkrótce można spodziewać się kolejnej nowelizacji tej ustawy.
- Budowa 250 GW energetyki wiatrowej w Europie w ciągu 6 lat to gigantyczne wyzwanie, ale i gigantyczny potencjał inwestycyjny. Jeżeli przeliczymy to na średnią cenę 1 MW w energetyce wiatrowej, to jest to potencjał ponad 300 mld euro, które muszą zostać wydane w ciągu najbliższych 6 lat, aby takie zadanie zrealizować - wyliczał Mirosław Bendzera, prezes Famuru. Spółka ta jako marka jest częścią grupy Grenevia, czyli holdingu inwestującego m.in. w zieloną transformację.
To także wyzwanie w Polsce.
- Z Polityki energetycznej Polski wynika, że do 2040 r. musimy wybudować jeszcze ok. 9,5 tys. MW w lądowej energetyce wiatrowej. Jeżeli mówimy o turbinie wiatrowej o mocy 4 MW, to musimy zbudować 2,3-2,5 tys. takich turbin. Dobrze by było, gdyby większość z tych inwestycji powstała w Polsce, a nie została ściągnięta z zagranicy, tak jak to jest w przypadku fotowoltaiki. Większość komponentów, z których budujemy farmy fotowoltaiczne w Polsce, pochodzi z Chin - podkreślał Mirosław Bendzera.
Zaznaczył, że rozwój energetyki wiatrowej to nie tylko sama budowa farm, ale też gigantyczny rynek, jaki zostanie wykreowany na najbliższe kilka dekad. Farmy wiatrowe trzeba będzie serwisować, obsługiwać i utrzymywać w sprawności.
Ten potencjał należy wykorzystać także do przebudowy polskiej gospodarki. Taką przebudowę prowadzi także Famur. W lipcu 2023 r. Grenevia nabyła pakiet ok. 75 proc. akcji w kapitale zakładowym spółki Total Wind PL.
Total Wind PL to polska spółka, której głównym przedmiotem działalności są usługi instalacji turbin wiatrowych, a także serwis i wymiana głównych komponentów. Firma ma 18-letnie doświadczenie, zainstalowała już ponad tysiąc turbin wiatrowych. Spółka realizuje projekty w krajach bałtyckich, Finlandii, Szwecji, Norwegii, Danii, Holandii i Niemczech.
- To przykład transformacji, jaką przechodzimy. Od ponad 100 lat Famur był kojarzony w górnictwem, ale obecnie zwiększamy inwestycje w wielkoskalową fotowoltaikę, magazynowanie energii i elektromobilność - podkreślał Mirosław Bendzera.
- Z badań przeprowadzonych przez Komisję Europejską wynika, że w UE dla inwestorów przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnej bariery administracyjne odgrywają większą rolę niż potencjalny brak możliwości skorzystania z systemu wsparcia. Przy systemach wsparcia zawsze mamy alternatywę, można np. zawrzeć PPA i wygenerować strumień przychodów. Przy permittingu nic nie da się obejść, wszystkie pozwolenia muszą być - wyjaśniał Piotr Ciepiela, radca prawny w kancelarii Baker McKenzie.
Z badania KE wynika, że w 20 krajach czas potrzebny na uzyskanie wszystkich niezbędnych pozwoleń na budowę farmy wiatrowej waha się od 2,5 roku do 10 lat. W Polsce jest to 5,5-7 lat, więc nie jest to wynik z tyłu stawki, ale jest wiele do zrobienia, aby go poprawić.
W Hiszpanii i Włoszech komplet pozwoleń uzyskuje się średnio w 4 lata, a we Francji potrzeba na to już 7 lat. W Niemczech trwa to 2,5 roku, z oddaniem do użytku farmy wiatrowej w średnio 4 lata. W czasie, kiedy Niemcy oddają farmę do użytkowania, w Hiszpanii czy we Włoszech procedura jeszcze trwa.
UE podejmowała działania zmierzające do ułatwień w procesie przygotowania farm wiatrowych i zdobywania niezbędnych pozwoleń, np. poprzez dyrektywę RED II (w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych) wyznaczała cele czasowe, ale było to zupełnie nieskutecznie.
- W Polsce nastała motywacja, aby ten permitting poprawiać, ponieważ żeby móc otrzymać środki z KPO (Krajowego Planu Odbudowy - przyp. red.), trzeba usprawnić permitting - podsumował Piotr Ciepiela.
Na długi okres przygotowywania projektów wskazują także inni eksperci.
- Historia morskich farm wiatrowych w grupie Polenergia sięga 2011 r. To pokazuje skalę determinacji, jaka jest potrzebna, żeby te projekty realizować - wskazał Piotr Maciołek, członek zarządu Polenergii.
Polenergia przygotowuje budowę morskich farm wiatrowych Bałtyk II i Bałtyk III o mocy 720 MW każda. Mają one rozpocząć produkcję energii w 2027 r.
Spółka już zamówiła 100 turbin wiatrowych produkcji firmy Siemens o mocy 14,4 MW każda.
- W odległości ok. 20 km od brzegu postawimy 100 wiatraków, każdy z nich będzie większy niż Pałac Kultury w Warszawie. Przygotowanie takiej inwestycji to ogromne wyzwania logistyczne, organizacyjne i techniczne, z którymi musimy się mierzyć - przyznał Piotr Maciołek.
Dodał, że w przyszłości mogą pojawić się problemy z nadwyżką energii. Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) już kilkukrotnie wydawały polecenia wyłączenia źródeł odnawialnych w sytuacjach nadprodukcji energii, w przyszłości takie zdarzenia mogą występować na znacznie większą skalę.
- Projekty z pierwszej fazy offshore mają dosyć dobrze zabezpieczoną sytuację, specjalna ustawa, która wprowadziła system wsparcia dla farm z pierwszej fazy, zadziałała i morskie farmy wiatrowe o mocy 5,9 GW zostaną zbudowane. To jest więc dobry moment, aby myśleć o tym, co zrobić z drugą i trzecią fazą offshoru, czyli z tymi projektami, które będą powstawały w kolejnych latach - prognozował Piotr Maciołek.
W jego ocenie to, co może być problemem w najbliższej przyszłości, to struktura rynku.
- Już w tej chwili jesteśmy w sytuacji, że przy 10 GW wiatru i 17 GW fotowoltaiki są dni, gdy produkcja z OZE zbliża się do granicy absorpcji w systemie elektroenergetycznym i trzeba myśleć, co z tą energią zrobić. Nie tylko jest ważne, żeby projekty przygotować i wybudować, ale także to, żeby tę energię efektywnie użytkować. To oznacza, że musimy dbać o płynność rynku, żeby tę energię było jak lokować. A to oznacza także inwestycje w elastyczność po stronie odbiorców. To jest potrzebne, aby zwiększać udział OZE do 50, 60 i 70 proc. w miksie - podpowiadał Piotr Maciołek.
Jego zdaniem te problemy nie dotkną morskich farm wiatrowych z pierwszej fazy, ponieważ uruchomienie 5,9 GW mocy będzie w czasie zgrane ze stopniowym wyłączaniem bloków klasy 200 MW w energetyce węglowej.
- W chwili, gdy mówimy o celach na rok 2040, kiedy OZE w systemie może być 50-70 GW, to mając taką wielkość rynku jak obecnie, duża ilość energii będzie jednym z podstawowych wyzwań systemowych - prognozował Piotr Maciołek.
- Branża energetyki wiatrowej boryka się z kilkoma realnymi problemami. Jednym z nich jest kształt ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Jeżeli w tej ustawie nie zajdą zmiany, to energetyka wiatrowa na lądzie nie będzie się dynamicznie rozwijać w perspektywie 3-6 lat. Możemy zmienić tę ustawę i farmy wiatrowe na lądzie będą powstawać nawet przy regulacji dotyczącej odległości 700 metrów. Ustawa jest niejasna, nie do końca wiemy, jak mamy procedować procesy planowania przestrzennego - wskazała Olga Sypuła, country manager w European Energy Polska.
Jej zdaniem już wkrótce może zabraknąć terenów pod budowę lądowych farm wiatrowych, ponieważ część terenów może zostać zabrane pod inwestycje w wielkoskalową fotowoltaikę.
Sypuła odniosła się także do problemu nadprodukcji energii.
- Widzimy możliwość zagospodarowania nadwyżek energii przy produkcji wodoru i paliw syntetycznych. Paliwa syntetyczne to najprostsza droga do dekarbonizacji i transformacji energetycznej, w tym przemysłu ciężkiego i różnych rodzajów transportu. W Polsce brakuje regulacji dotyczących produkcji wodoru, są plany i rozmowy trwają, ale decyzji nie ma - podkreśliła Olga Sypuła.
Poinfomowała, że grupa European Energy produkuje w Danii e-metanol m.in. na potrzeby transportu morskiego (ma umowę z globalnym przewoźnikiem Maersk), ale paliwo dostarcza także duńskim potentatom innych branż (Lego, Novo Nordisk).
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie