Materiały nadające się do recyklingu, budynki energetycznie samowystarczalne, własne źródła odnawialne. Budownictwo bardzo szybko się zmienia.
Budownictwo nie będzie już takie jak kiedyś, a zjawiska i trendy, które nabierają impetu i zmienią oblicze branży budowlanej i warunki codziennego życia, już możemy obserwować – także na krajowym podwórku.
Dwie liczby wystarczą, by zobrazować, jakim obciążeniem dla środowiska jest działalność budowlana: 38 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych pochodzi z budownictwa, a sektor ten „produkuje” 40 proc. wszystkich odpadów. Projektowanie czegoś tymczasowego, co zaraz zostanie wyburzone, staje się nieetyczne i nieodpowiedzialne. Jednorazowość odchodzi w niebyt podobnie jak np. wykorzystanie niedegradowalnych tworzyw sztucznych.
Ważną cezurą będzie już 2028 rok – od tego momentu nowo wznoszone budynki będą musiały spełniać standard zeroemisyjności. Niestety, nadal nie wiemy, co to tak naprawdę ma oznaczać... Krajowych regulacji brak.
W Polsce jest już wiele obiektów, które można zaliczyć do obiektów zeroenergetycznych. Najczęściej są to nieruchomości magazynowe, dla których osiągnięcie tego celu jest najprostsze. Nie widać natomiast ścisłych wytycznych, jak uzyskać taki standard, zwłaszcza dla już istniejących budynków. Istnieją jednak generalne reguły, którymi należy się kierować.
- Obiekt zeroenergetyczny musi być efektywny pod względem energetycznym, wyposażony w efektywne systemy oraz odpowiednio sterowany, aby zużywał minimalną ilość energii. W celu spełnienia standardu zeroemisyjnego budynek musi korzystać wyłącznie z energii elektrycznej – uważa Józef Wójcik, prezes i założyciel firmy doradczej JWA.
O zielonym budownictwie nie możemy jednak rozmawiać tylko w kontekście nowych budynków. Aż 75 proc. istniejących budowli w Unii Europejskiej jest nieefektywne energetycznie i - zgodnie z regulacjami UE - będzie wymagać renowacji.
To problem potężnej skali i olbrzymich nakładów, których – szczególnie w biedniejszych krajach członkowskich – samorządy, wspólnoty i inni właściciele budynków nie będą w stanie ponieść w dającej się przewidzieć przyszłości.
Niskoemisyjne betony, lżejsze tworzywa, a więc i lżejsze konstrukcje, odpady w roli kruszywa, fotowoltaika wbudowana w fasady i zintegrowana z dachami, naturalne materiały o wysokiej izolacyjności – to tylko niektóre z technologicznych trendów zielonego budownictwa.
Budowlańcy i projektanci są coraz częściej pytani nie tylko o energooszczędność i samowystarczalność budynków, lecz także o tzw. wbudowany ślad węglowy obiektu, czyli sumę emisji stworzonych w trakcie wszystkich operacji służących powstaniu budynku.
Skoro nisko- czy zeroemisyjność ma być generalną zasadą budowania, to musi dotyczyć całego łańcucha życia „produktu”, jakim jest budynek czy obiekt infrastruktury.
Tym samym wymaga od projektanta takiego postępowania, by budynek łatwo zmieniał funkcje, jego elementy starzejące się w różnym tempie były wymienialne lub podatne na renowację, a na koniec obiekt można było rozebrać, odzyskując jego elementy z przeznaczeniem do powtórnego użycia.
Kluczowe wydaje się tu kreatywne i wolne od uprzedzeń podejście do materiałów (również tych tradycyjnych) i sposobu ich wykorzystania – biorące pod uwagę cały cykl życia obiektu, a nawet, chciałoby się dodać, jego życia po życiu…
- Tradycyjne technologie pod tym względem są mocno ograniczone, natomiast rozwiązania oparte na stali są bardzo elastyczne i pomagają osiągnąć cyrkularność materiałową - przekonuje Maciej Chrzanowski, architekt, kierownik klastra zaawansowanych rozwiązań budowlanych i zrównoważonego rozwoju w regionie CEE oraz dla krajów bałtyckich w ArcelorMittal Steligence.
Pozwala to – jego zdaniem – uzyskać taką samą trwałość konstrukcji przy mniejszej puli materiału, niższej masie i mniejszej zajmowanej przez konstrukcję powierzchni.
- Inaczej mówiąc: z mniejszej ilości materiału można osiągnąć więcej. Mamy zatem efektywne wykorzystanie materiału tam, gdzie to ma największy sens - zaznacza Chrzanowski.
Budynek samowystarczalny energetycznie ma stać się zieloną elektrownią – jednak nie każdy, nie wszędzie, a jeśli tak, to we współpracy z różnymi technologiami odnawialnego wytwarzania energii.
Jaki rodzaj odnawialnych źródeł energii wybrać dla inwestycji? To, zdaniem Bartosza Dendury, architekta i założyciela pracowni studio4SPACE, zależy od inwestora, ale także od prestiżu inwestycji.
– Fotowoltaika w połączeniu z pompą ciepła dobrze wygląda w reklamowym folderze, ale potem nie zawsze jest to rozwiązanie efektywne z punktu widzenia mieszkańców. Niezaizolowany budynek to pułapka dla inwestujących w ten sposób – uważa Dendura. – W budownictwie wielorodzinnym OZE to dopiero pierwsze jaskółki. Świadomość wciąż jest niska, nie wiemy, jak to ma funkcjonować. Co ciekawe: to starsi są bardziej otwarci niż młodzi. Uczymy się wyłącznie na błędach, a to kosztowne.
Bogdan Ślęk, dyrektor ds. Public & Government Affairs CEE w firmie Signify (globalny lider w dziedzinie zintegrowanych systemów oświetleniowych LED, usług i oprogramowania), zwraca uwagę na kwestię wyboru między kupowaniem zielonej energii a inwestowaniem w autoprodukcję.
– Umowy typu PPA (zakup zielonej energii od dostawcy – przyp. red.) są dobre dla firm rozproszonych, nie da się w tylu punktach budować instalacji. To oznacza także stabilność dostaw. No i nie ma ograniczeń lokalizacji związanych z wysoką zabudową czy zabytkowym charakterem budynku – mówi.
Coraz ważniejsze staje się zarządzanie energią pozyskiwaną z zielonych instalacji na potrzeby budynków.
– Nie wszystko da się przewidzieć – zauważa Mateusz Pawełczuk, członek zarządu RE Poweric. – Na przykład tego, w której firmie część załogi zachoruje i nie trzeba będzie ogrzewać i oświetlać pomieszczeń, a kiedy załoga zostaje dłużej w pracy. Działanie fotowoltaiki możemy przewidzieć, ale z wiatrem już gorzej… Właśnie tym się zajmujemy: łączymy użytkownika z rynkiem.
Zdaniem Mateusza Pawełczuka obiekty budowlane wyposażone we własne instalacje OZE (oraz magazyny energii) mogą pełnić rolę stabilizatora systemu elektroenergetycznego, a takie ich funkcje powinny być premiowane przez operatora systemu.
Magazynowanie energii to perspektywa nieuchronna dla budownictwa przyszłości. Systemy bateryjne budzą jednak wątpliwości fachowców (koszty, trwałość, zużycie surowców, utylizacja). Może się natomiast okazać, że funkcję przechowywania nadmiarowo wytworzonej w budynku energii słonecznej będą spełniały zbiorniki wodorowe.
Codziennością branży są kuriozalne oferty deweloperów, którzy haseł związanych ze zrównoważonym budynkiem używają w nierzetelnej promocji. „Greenwashingowe” oferty mówią o „osiedlu z PV” (dwa panele na dachu lub budynki z fotowoltaiką oddawane są w użytkowanie bez umów na oddawanie energii do sieci). „Odzysk wody szarej” okazuje się minimalistyczną instalacją zasilającą wyłącznie… myjkę do rowerów.
Nierzetelnych czeka jednak konfrontacja z unijną ofensywą regulacyjną mającą na celu wymuszenie standardów w informowaniu o zielonych właściwościach produktów.
W jakim punkcie zielonej transformacji są polskie miasta, jeśli chodzi o budynki i przestrzeń? Czy istnieje recepta na idealny model zrównoważonego rozwoju ośrodka miejskiego?
Ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, efektywne wykorzystanie energii i zasobów naturalnych, odbetonowywanie i tworzenie terenów zieleni... - lista priorytetów jest długa, ale co jest kluczowe?
- Drzewo nie jest już w mieście problemem, lecz sprzymierzeńcem zapewniającym ochronę akustyczną, poprawiającym jakość powietrza, zapewniającym cień i zapobiegającym powstawaniu wysp ciepła – zauważa Klaudiusz Fross, dziekan Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej. - Mówimy zdecydowanie „nie” betonozie, promujemy zieleń w architekturze.
Podnoszona w ten sposób jakość przestrzeni publicznej wymaga jednak zabiegów i wiedzy - tym bardziej potrzebnej tam, gdzie architekt nie ma komfortu zaprojektowania zielonego miasta od zera, lecz wkracza w zabudowaną przestrzeń z zadaniem jej „zazieleniania”.
- Mamy jednak dobry punkt wyjścia - zapewnia Fross. - Na naszej uczelni od 20 lat ćwiczymy projektowanie oszczędne. Mamy zdolnych, młodych ludzi. Zmiany w edukacji przyspieszają. Potrzebujemy jednak odważnych decydentów.
- Jako Arche czujemy się już specjalistami od rewitalizacji - przekonuje Piotr Grochowski, główny architekt z Grupy Arche. - Musimy myśleć o tym, że trzeba przebudowywać i wykorzystywać potencjał obiektów, które już mamy. I nie dotyczy to tylko zabytków. Należy się nauczyć rewitalizacji, to jest dla nas przyszłość. Wartość obiektów rewitalizowanych będzie wzrastać.
W przypadku rewitalizacji chodzi często o przedsięwzięcia bardzo trudne od strony technicznej. Obiekty postindustrialne mają znaczną kubaturę, rzecz w tym, by po rewitalizacji żyły jako całość, pełniąc nowe funkcje. Koszty w przypadku rewitalizacji są około 25 proc. wyższe niż w przypadku projektów realizowanych od zera.
Sylwia Filewicz, Head of Development & Construction Department w Grupie Capital Park, podkreśla, że w dużych ośrodkach miejskich nie ma już łatwych projektów.
- Specjalizujemy się w trudnych projektach - zaznacza Sylwia Filewicz. - Interesują nas tereny poprzemysłowe. Jest konieczność przywracania tych terenów miastom. Poprzemysłowe tereny są często rozległe, a ludzie interesują się, co na nich powstanie. Jednak trzeba takie miejsca „odczarować”, często bowiem tereny poprzemysłowe źle się kojarzą. Realizacja tego typu projektów wymaga szerokiej współpracy z miastem, z jego dzielnicami, z różnymi organizacjami.
- Dla mnie najpiękniejsze jest to, że jako mieszkańcy zaczynamy myśleć o mieście innymi kryteriami. Już nie oczekujemy realizowania koncepcji za nas. Sami chcemy je kreować - ocenia Katarzyna Ujma-Wąsowicz, prezes śląskiego oddziału Stowarzyszenia Urbanistów Polskich, wskazując na takie trendy jak smart city, miasto 15-minutowe czy miasto dostępne.
- Najlepszą koncepcją jest miasto odporne, bo zawiera w sobie wszystkie pozostałe trendy. Tylko takie miasto jest w stanie poradzić sobie z kryzysem gospodarczym lub klimatycznym. Tak jak sami siebie uodparniamy na grypę, powinniśmy uodparniać nasze miasta. Tylko wtedy mogą się one rozwijać - stwierdziła Katarzyna
Ujma-Wąsowicz.
Tekst pochodzi z nr. 1/2024 Magazynu Gospodarczego Nowy Przemysł.
W artykule wykorzystano m.in. wypowiedzi uczestników 4 Design Days, w tym pochodzące z publikacji w portalach Grupy PTWP – organizatora konferencji.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie