EEC 2019

- W latach 2024-25 dojdzie do konsolidacji w sektorze produkcji i przetwórstwa żywności - przewiduje Marek Piątkowski, dyrektor generalny, wiceprezes zarządu firmy Bewa. Fot. PTWP

Niewłaściwe dobrane narzędzia wsparcia MŚP przez państwo powodują, że środki nie trafiają na cele rozwojowe, ale wspomagają dumping - środek konkurencyjnej walki z dużymi przedsiębiorstwami w naszej branży - wskazuje Marek Piątkowski, dyrektor generalny,  wiceprezes zarządu Bewy.

  • - W okresie kilku najbliższych lat nasze decyzje inwestycyjne będą w dużym stopniu związane z różnymi elementami Zielonego Ładu, podobnie jak z postępującą robotyzacją - zapowiada Marek Piątkowski, dyrektor generalny, wiceprezes zarządu Bewy, jednego z największych w Polsce producentów wody, napojów oraz soków.
  • Ograniczenie możliwości finansowania działalności samorządów przełożyło się na utrudniony dialog z włodarzami mniejszych miejscowości w kwestii lokalizacji inwestycji na ich terenach - ocenia nasz rozmówca.
  • - Po kilku latach blokowania inwestycji, firmy mają pewne zapasy gotówki, wysokie marginesy bezpieczeństwa w łańcuchu dostaw i w kapitale pracującym. Dodatkowo przeprowadzały ograniczone inwestycje w ostatnich latach, więc ich majątek jest - średnio - bardziej zamortyzowany - rysuje sytuację Marek Piątkowski.
  • Rozmowa powstała w cyklu wywiadów dziennikarzy Grupy PTWP z menedżerami dużych i średnich firm z różnych branż polskiej gospodarki. Wywiady te staną się osnową raportu „Inwestycje w Polsce oczami biznesu. Regres i nadzieje" - projektu realizowanego wspólnie przez ING Bank Śląski i Europejski Kongres Gospodarczy (EEC). Premiera raportu -  w czasie EEC w Katowicach (7-9 maja 2024 roku).

Jakie inwestycje zrealizowaliście Państwo w ostatnich 3 latach, a jakie macie zamiar podjąć w horyzoncie 5-letnim? Które z rodzajów inwestycji mają szanse wieść prym w naszej gospodarce w nadchodzącym 5-leciu - i dlaczego?

Ostatnie 3 lata to okres bardzo wysokiego wzrostu kosztów surowców, materiałów, energii elektrycznej, gazu i wynagrodzeń. Do tego dołożyć należy przerwane albo zakłócone łańcuchy dostaw.

Przełożyło się to na problemy z właściwym planowaniem produkcji, znacznymi ograniczeniami w możliwości wprowadzania zmian produktowych. Te trudności wymusiły z kolei bardzo duży przyrost inwestycji w kapitał pracujący - przy gwałtownie spadającej marży.

W takiej sytuacji trudno jest o inwestycje rozwojowe rozumiane jako przyrost mocy produkcyjnych, akwizycje kapitałowe, ale też inwestycji w innowacje. Pogorszyła się dostępność kapitału (vide: niższe marże), a rezerwy kapitałowe oraz dostępne na bieżąco środki inwestowano głównie w kapitał pracujący (vide: zakłócenie łańcuchów dostaw).

"Reagując na stabilizację otoczenia makroekonomicznego, planujemy powrócić do wcielania w życie bardziej ambitnych planów inwestycyjnych"

Jednocześnie banki zacieśniły politykę kredytową - i dostępność finansowania dłużnego była niska.

Pozyskanie pieniędzy na rynku giełdowym czy od funduszy typu private equity także stało się trudniejsze. Wysokie stopy procentowe powodowały zaś dodatkowo wydłużenie okresu zwrotu z inwestycji, a to skutkowało tym, że finansowanie znajdowały tylko projekty o ponadprzeciętnej rentowności.

Dlatego - mimo przygotowywania wielu projektów i otwartości na nowe inwestycje - w ciągu ostatnich 3 lat wcielaliśmy w życie tylko inwestycje polegające na usprawnieniach efektywnościowych. Były to przedsięwzięcia nastawione na obniżenie jednostkowego kosztu wytworzenia głównie poprzez optymalizację kosztu opakowań oraz efektywności energetycznej.

W ograniczonym zakresie zrealizowaliśmy też inwestycje w automatyzację produkcji (instalacja nowych automatycznych robotów na linii produkcyjnej).

Zakłady Bewy. Firma koncentruje się na produkcji wód źródlanych, wody mineralnej, napojów bezalkoholowych oraz soków NFC na dużą skalę. Fot. mat pras. Bewy

W ostatnich miesiącach rozpoczęliśmy również projekty w bardziej „miękkich” aspektach naszej działalności. Wdrożyliśmy infrastrukturę komunikacyjną, wykorzystującą chmurę, zmieniamy infrastrukturę serwerową (z on-premise na cloud). Wprowadziliśmy - i stopniowo dalej wdrażać będziemy - roboty automatyzujące powtarzalne prace w administracji.

Wszystkie te działania były jednak powodowane głównie poszukiwaniem oszczędności lub efektywności pracy. Przy okazji niektórych przedsięwzięć realizowaliśmy także inne cele, jak minimalizacja śladu węglowego czy pokrewne zadania wpisane w Zielony Ład.

Wśród przykładów wymienić tu można redukcję wagi plastiku w opakowaniu nawet o 30 proc., usprawnienie recyklingu odpadów, reformę procesu produkcyjnego tak, aby zużycie energii elektrycznej obniżyć średniomiesięcznie o 15 proc. (przy tej samej intensywności produkcji) czy zmianę organizacji transportu - celem zmniejszenia zużycia paliwa.

Kwestie dotyczące inwestycji w rozmaitych wymiarach krajowych i międzynarodowych znajdą również szeroki rezonans w licznych sesjach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (7-9 maja 2024 r.) Zapraszamy! Szczegóły - na stronie EEC

Tyle historia. Co dalej?

- Obecnie, reagując na stabilizację otoczenia makroekonomicznego, planujemy powrócić do wcielania w życie bardziej ambitnych planów inwestycyjnych.

Realizujemy dwie inwestycje, dotyczące efektywności energetycznej (chodzi o wymianę energochłonnych maszyn na bardziej energooszczędne), inwestycję w alternatywne źródła energii oraz inwestycję służącą zwiększeniu mocy produkcyjnych.

W zaawansowanej fazie przygotowań znajdują się budowa nowego zakładu produkcyjnego (brownfield), rozbudowa istniejącego zakładu poprzez uruchomienie produkcji w nowych dla nas kategoriach produktowych, także akwizycja firmy, działającej w podobnym do naszego modelu biznesowym, ale w innym rodzaju produkcji niż nasz.

Obejmujemy również emisję udziałów w startupie zaawansowanym już w opracowaniu innowacyjnych rozwiązań opakowaniowych w naszej branży; wesprzemy tu prace B+R (badania i rozwój - przyp. red.), walidację produktu i jego późniejszą komercjalizację. Staliśmy się też inwestorem w funduszu venture capital, który wesprze nowoczesne rozwiązania food tech (na etapie seed startupu - czyli fazie zalążkowej - przyp. red.).

Dodam, że prowadzimy też prace związane z tzw. integracją wsteczną; analizujemy tutaj alternatywę: zakup firmy, która może dostarczać nam istotną część surowców lub inwestycję typu greenfield (jeśli nie uda nam się owa akwizycja).

Nieprzerwanie szykujemy się do dalszej robotyzacji i automatyzacji - w wielu dziedzinach i na wielu poziomach. Na razie w najbliższych planach nie mamy rozwiązań z kręgu sztucznej inteligencji, ale to kwestia czasu, kiedy obok innych innowacji usprawniających pracę, znajdą się też i takie projekty. Dlatego też bacznie przyglądamy się działaniom firm, które oferują rozwiązania w tym zakresie.

Jesteśmy też przeświadczeni, że w okresie kilku najbliższych lat nasze decyzje inwestycyjne będą w dużym stopniu związane z różnymi elementami Zielonego Ładu, podobnie jak postępującą robotyzacją.

Głównymi odbiorcami produkcji Bewy są: Jeronimo Martins Dystrybucja (właściciel sklepów Biedronka), Eurocash, Kaufland, Carrefour, Selgros, Dino i Maxima (Stokrotka). Fot. mat. pras. Bewy

"Można mieć duże zastrzeżenia do polityki państwa, zwłaszcza w obszarze fiskalnym i regulacyjnym"

Jakie bariery inwestycyjne w przypadku Pana firmy i branży konkretnie wchodzą w grę? Które ze „spowalniaczy” gospodarki i PKB cechuje charakter przewlekły czy strukturalny, a które mają spore szanse na relatywnie szybkie, postępujące uśmierzanie?

- W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z zewnętrznymi hamulcami. Podkreślę raz jeszcze: to rosnące koszty wytwarzania (w naszym wypadku zwłaszcza koszty materiałów i surowców, które przekładają się na niską marżę) i zachwiania w łańcuchach dostaw, wymuszające znaczące inwestycje w kapitał pracujący. Obie przyczyny ograniczają dostępność do wewnętrznych zasobów kapitałowych, a restrykcyjna polityka kredytowa i wysokie stopy procentowe w dużym stopniu blokują dostęp do zewnętrznych źródeł finansowania.

Można mieć też duże zastrzeżenia do polityki państwa, zwłaszcza w obszarze fiskalnym i regulacyjnym. Nowe obciążenia podatkowe, intensyfikacja kontroli, kolejne wymogi administracyjne pogarszają sytuację i wpływają negatywnie na skłonność do inwestowania.

W ostatnich latach ograniczono również gwałtownie dostęp do dotacji, które w poprzednich latach pozwalały aktywniej myśleć o rozwoju i innowacjach.

Czy coś tu się zmienia?

- Tak, widzę, że większość ze wspomnianych trudności natury makroekonomicznej przestaje być barierą. Ale pozostaje destrukcyjny dla inwestycji wpływ państwa: wciąż wysoki fiskalizm i tendencja do niepotrzebnego komplikowania regulacji oraz częstych zmian wymogów prawa.

Dość specyficzną barierą w naszej branży stało się wsparcie państwa dla naszych konkurentów z małych i średnich firm, którzy przeznaczają ową pomoc nie na cele rozwojowe, inwestycyjne, ale po prostu na dumping…

To właśnie niewłaściwie dobrane narzędzia wsparcia dla przedsiębiorców powodują, że decydują się oni na walkę cenową z takimi przedsiębiorstwami, jak nasze. W takiej sytuacji duże firmy, ponoszące z reguły o wiele większe koszty, mogę jedynie rywalizować z nimi efektem skali albo na sporą skalę inwestując w innowacje.

Problem w tym, że marże na rynku są bardzo niskie, a państwo wspiera rozwój mocy produkcyjnych na rynku, gdzie już dziś występuje nadpodaż produkcji, a zatem inwestycje (zwłaszcza w innowacje) niespecjalnie się opłacają. I kółko się zamyka… Wadliwy mechanizm.

"Nie widzimy możliwości finansowania naszych działań poprzez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie. Ten rynek - z naszej perspektywy - jest martwy"

Jak oceniają Państwo dostęp do proinwestycyjnego finansowania bankowego i instrumentów rynku kapitałowego - z poziomu własnego przedsiębiorstwa, ale i rozwoju tego rodzaju systemu w naszym kraju?

- Generalnie banki w Polsce chętnie wspierają inwestycje. Ich dostępność i „wola transakcji” jest duża. Kłopot tkwi raczej w otoczeniu makroekonomicznym i biznesowym (m.in. wysokie stopy procentowe czy obostrzenia regulacyjne, które podrażają źródła finansowania). Sumując: to łatwo dostępne źródło finansowania i - na naszym poziomie - elastyczne.

Osobną kwestią jest jednak, czy firmy w takiej a nie innej sytuacji mogą sobie na te kredyty pozwolić i czy widzą namacalną, dużą późniejszą korzyść z ich zaciągania.

A co do instrumentów runku kapitałowego… Nie widzimy możliwości finansowania jakichkolwiek naszych działań poprzez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie. Ten rynek - z naszej perspektywy - jest martwy.

Z kolei fundusze private equity - mimo rozmaitych deklaracji – de facto nie są skłonne realizować transakcji w branży spożywczej. Nawet te fundusze, które wcześniej były aktywne w tym sektorze, dziś go unikają.

Magazyny Bewy. - W zaawansowanej fazie przygotowań znajdują się budowa nowego zakładu produkcyjnego i rozbudowa istniejącego zakładu poprzez uruchomienie produkcji w nowych dla nas kategoriach produktowych - ujawnia Marek Piątkowski. Fot mat. pras. Bewy

Jak państwo oceniają proinwestycyjne inicjatywy rządu w ciągu minionych ośmiu lat – ich rezultaty w realnej gospodarce? Co tu szczególnie warto wymienić – pochwalić czy też skrytykować?

- W ostatnich latach działania rządu skupione były na pozyskiwaniu inwestorów zagranicznych oraz na wspieraniu mikroprzedsiębiorców w regionach o trudnej sytuacji makroekonomicznej.

W stosunku do większości biznesów widoczne było znaczące pogorszenie warunków działalności gospodarczej. Wyschło źródło finansowania projektów B+R, pojawiły się nowe, duże podatki, takie jak na przykład Polski Ład czy podatek cukrowy.

Odnoszę wrażenie, że nawet wprowadzenie systemu kaucyjnego zaprojektowano tak, jakby celem w głowach urzędników ministerialnych pozostawało przede wszystkim powiększenie wpływów do budżetu, a nie zachęcenie konsumentów i firm do minimalizacji zużycia plastiku…

Przypomnę także, że ograniczenie możliwości finansowania działalności samorządów przełożyło się na utrudniony dialog z włodarzami mniejszych miejscowości w kwestii lokalizacji inwestycji na ich terenach. 

Były też jednak i ruchy pozytywne. Należy na pewno zaliczyć do nich wprowadzenie estońskiego CIT-u czy regulacje dotyczące fundacji rodzinnych. Oba te narzędzia zmieniły sposób zarządzania firmami rodzinnymi, a także myślenie o przyszłości tych biznesów. Także ustanowienie obniżonego VAT-u, aby stymulować popyt na produkty konsumpcyjne (odwracanie skutków pandemii) też pomogło polskim przedsiębiorcom.

"Nowy rząd składa dużo deklaracji. Ale poczekajmy na realne działania"

Czy zmiana rządu stanie się zachętą do inwestowania? Czy – zdaniem Państwa - nowa władza jest dobrze przygotowana do wyzwań gospodarczych i jej pomysły do tej pory dobrze rokują dla inwestycji i wzrostu PKB?

- Nowy rząd składa dużo deklaracji, w tym mówi wprost o odwróceniu niekorzystnych nie tylko dla biznesu tendencji i elementów, które pojawiły się w ostatnich latach. To zachęcające. Ale poczekajmy na realne działania…

Na razie cieszymy się, że odblokowano środki unijne w niektórych kierunkach inwestycji – m.in. jeden z naszych proekologicznych projektów jest właśnie realizowany ze wsparciem tych nowych środków.

Gdyby mieli Państwo rekomendować makrodziałania na rzecz aktywizacji inwestycji w gospodarce, to co byłoby najważniejsze (kwestie pilne)?

- Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że zielona transformacja wymagać będzie dużo silnej woli i determinacji właściwie u wszystkich, powszechnego przekonywania, a koszty wdrożenia właściwych i daleko idących rozwiązań będą znaczące.

Dziś widzimy, że staje się to koniecznością - nie tylko ze względu na troskę o przyszłe pokolenia, ale z bardzo merkantylnych powodów: w większości aktywności ekologia na dłuższą metę zwyczajnie się opłaca. Rozwiązania promowane przez Zielony Ład są często tańsze i bardziej efektywne. Jeśli będziemy inwestować w tym kierunku, to zdecydowanie przełoży się to na nową przewagę komparatywną.

Wydaje mi się, że to duża szansa by dynamicznie zwiększyć wartość dodaną, jaką wytwarzamy. Nie zbudujemy nowej Doliny Krzemowej, koszty produkcji nie będą niższe niż w Azji, ale rozwiązania proekologiczne ewidentnie mogą nam pomóc.

Dziś Polska pozostaje dużym producentem żywności - dobrej żywności, taniej żywności. Inwestycje w zieloną transformację dopomogą, aby tak zostało - bez umniejszania wartości dodanej, tworzonej przez ten sektor naszej gospodarki. Tyle że to wymaga mądrej polityki rządzących oraz stosownie ukierunkowanych inwestycji centralnych, no i dostępności dotacji.

Oczywiście, bezwzględnie musi zyskać priorytet i duże wsparcie państwa przebudowa systemu energetycznego. Teraz koszt energii elektrycznej jest kilkukrotnie wyższy niż kilka lat temu, stare bloki energetyczne są wysłużone i produkują drogą energię ze złóż kopalnych - i tutaj też wymagana jest duża przebudowa.

Takie powinny być główne kierunki polityki gospodarczej naszego kraju, aby w kilka lat zmienić obraz - ze spiżarni i tańszego producenta na kraj dynamicznie się rozwijający. Nie chodzi tu przy tym o niewolnicze kopiowanie tych, którzy odnieśli sukces ani - na przykład - nadmierne koncentrowanie się na budowaniu centrów outsourcingowych…

Czy relatywnie duży udział sektora MŚP, w tym firm rodzinnych, może tłumaczyć niższą aktywność inwestycyjną polskiej gospodarki czy firm? Jeśli tak, to czy można skłonić małe i średnie firmy do większej śmiałości w inwestowaniu?

- W ostatnich latach polityka rządu skupiała się na promowaniu firm kontrolowanych przez Skarb Państwa oraz na MŚP. Nie było jednak stymulatorów, które zachęcałyby małe i średnie firmy do rozwoju, raczej działania nakierowano na poprawę ich marżowości.

Co więcej: jak już wspomniałem, pojawiały się co rusz kolejne ograniczenia – w rodzaju utrudnień w prowadzeniu działalności gospodarczej dla dużych przedsiębiorstw (nowe obostrzenia regulacyjne, nowe podatki, wysoki fiskalizm).

Aby skłonić polskich przedsiębiorców do większej aktywności inwestycyjnej, należy działania rządu skierować na promowanie inwestycji. A zatem: nie dotacje do kosztów zatrudnienia w MŚP, ale dotacje do inwestycji, głównie związanych z efektywnością energetyczną, Zielonym Ładem.

Ogólnie: należałoby również uprościć i ułatwić prowadzenie biznesu. Takie działania jak estoński CIT, który de facto w większości firm skłania do reinwestowania zysków w swoim przedsiębiorstwie, jest bardzo fajnym rozwiązaniem. Oby było takich więcej.

"Czego nam potrzeba? Lepszego wykorzystania potencjału intelektualnego na miejscu"

Czy rynek pracy stanowi barierę dla zwiększenia inwestycji?

- Pracownicy w Polsce są bardzo dobrze przygotowani i wykształceni. Dlatego tak dużo międzynarodowych firm otwiera w naszym kraju centra outsourcingu czy przenosi tutaj fabryki, w tym w bardzo zaawansowanych technologicznie sektorach.

Czego nam potrzeba? Lepszego wykorzystania potencjału intelektualnego na miejscu, aby nie dochodziło do drenażu najzdolniejszych za granicę albo żeby młodzi-zdolni nie wykonywali odtwórczych prac we wspomnianych zakładach. Słowem: potrzeba promocji inwestycji, realizowanych przez polskie firmy. W czynach, a nie w wielkich słowach.

Czy – zdaniem Państwa - polskie firmy zamroziły kapitał w bezpieczne aktywa w związku z podwyższoną niepewnością wywołaną przez kryzysy zewnętrzne i brak stabilności regulacyjnej, w tym częste zmiany podatkowe?

- Zdecydowanie tak! Mniejsza dostępność kapitałów zewnętrznych, brak przewidywalności działań rządu, zerwane łańcuchy dostaw - to wszystko powodowało zamrożenie dużo większych środków niż wcześniej w kapitale pracującym, ale też powstrzymywanie się od inwestycji.

Brak przewidywalności co do jutra powoduje, że firmy nie są skłonne ryzykować wkładania w inwestycyjne przedsięwzięcia środków, których okres zwrotu wynosi co najmniej kilka lat (a dodatkowo  w tym czasie otocznie może dramatycznie się zmienić). Są to zarówno czynniki czysto makroekonomiczne, nawet globalne, ale i takie, które wynikają z sytuacji na naszym polskim rynku.

Czy podwyższona niepewność bardziej skłaniała firmy do zwiększania zatrudnienia (decyzja odwracalna, mniejsze ryzyko) niż inwestycji (decyzja nieodwracalna, większe ryzyko)?

- W normalnym otoczeniu ekonomicznym tak pewnie by się działo. Pamiętajmy jednak, że w ostatnich latach nastąpiła bardzo wysoka „inflacja w wynagrodzeniach” i wzrost obciążeń kosztów pracy.

Dziś zatem dla polskiego przedsiębiorcy pracownik nie jest alternatywą dla inwestycji w umaszynowienie. Teraz alternatywą pozostaje raczej wstrzymanie się od działań prorozwojowych albo inwestycje, które mają krótki okres zwrotu, a polegają na automatyzacji.

Firmy nie chcą dziś zatrudniać pracowników. Jeśli praca jest droga, to okres zwrotu inwestycji w automatyzację bardzo się skraca. I takie ryzyko przedsiębiorcy są skłoni podjąć - mimo całej tej niepewności, która wiąże się z prowadzeniem biznesu w Polsce.

Czy firmy przyjęły postawę wait-and-see - wyczekiwania na dostęp do preferencyjnego finansowania unijnego (m.in. z Krajowego Planu Odbudowy) czy budżetowego? Jakie widzi pan szanse na wzrost inwestycji dzięki odblokowaniu funduszy unijnych, w szczególności w infrastrukturę, sieci itp.?

- Główną blokadą inwestycji w naszym kraju upatrywałbym bardziej w otoczeniu rynkowym, a nie w braku dostępności środków dotacyjnych (tu zresztą stan rzeczy się poprawia).

Firmy zaczną inwestować nie dlatego, że pojawią się dotacje, tylko dlatego, że uznają, iż warto podjąć ryzyko. Dotacja nie zmieni skłonności przedsiębiorców do inwestycji, ale może skrócić okres zwrotu inwestycji. A zatem mówimy tutaj raczej o wzmacnianiu zachęt do inwestycji w jakimś kierunku, a nie ogólnej poprawie klimatu inwestycyjnego.

Samo odblokowanie Krajowego Planu Odbudowy nie zmieni wiele. Jeśli połączymy jednak ten dopływ środków z konkretnymi, proinwestycyjnymi posunięciami rządu, to możemy spodziewać się dużego wysypu inwestycji. 

Czy i jakie było czy też jest oddziaływanie na inwestycje wynikające ze zmian nastrojów związanych z przebiegiem wojny w Ukrainie (problemy z kontrofensywą, napięcia sektorowe - zboże, usługi transportowe) i odsuwającą się w czasie perspektywą na udział w odbudowie tego kraju?

- Tego rodzaju oddziaływanie nie jest duże. Moim zdaniem główny odczuwalny skutek przebiegu wojny w Ukrainie to efekt demograficzny, w tym odpływ z Polski (powroty) dużej części mężczyzn zwłaszcza na początku konfliktu, oraz przyrost konsumentów w naszym kraju, zwłaszcza młodych.

Czy lepsza percepcja Polski na świecie (wizerunek - zmiany polityczne) dodatkowo zachęci zagranicznych inwestorów prywatnych?

- Nearshoring mocno się zaktywizował w następstwie pandemii. Bardzo dużo międzynarodowych firm zmieniło swą politykę, szukając źródeł zaopatrzenia blisko rynku zbytu. Dziś sytuacja jest jednakże stabilna i nie obserwuję wielkich zmian w tej mierze.

Co do zmiany percepcji Polski w wyniku zmian politycznych… Na razie postrzegać to należy w warstwie deklaratywnej. Nasi partnerzy biznesowi czy też inwestorzy, których znamy, rzeczywiście postrzegają teraz nasz kraj lepiej.

Mam nadzieję, że już w najbliższych miesiącach przełoży się to na zwiększone inwestycje bezpośrednie. Dziś wymiernym efektem jest umocnienie się złotego, a więc napływ kapitału do Polski. Inwestorzy finansowi istotnie mniej boją się trzymać pieniądze w naszym kraju.

Czego się można spodziewać w latach 2024-2025 (po spadkach stopy inwestycji w ostatniej dekadzie): odbicia, stagnacji, a może dalszej obniżki? Dlaczego? Jaka rolę i kiedy spełni tu napływ środków Unii?

- Po kilku latach blokowania inwestycji, firmy mają pewne zapasy gotówki, wysokie marginesy bezpieczeństwa w łańcuchu dostaw i w kapitale pracującym. Dodatkowo przeprowadzały ograniczone inwestycje w ostatnich latach, więc ich majątek jest - średnio - bardziej zamortyzowany.

Z drugiej strony: pojawiają się nowe możliwości, związane z nowymi technologiami. Automatyka i robotyka jest tańsza, a benefity z rozwiązań chmurowych czy sztucznej inteligencji - szybsze do osiągnięcia i łatwiej dostępne.

Te czynniki - w mojej opinii - powodują, że przedsiębiorcy zachowują teraz większą odporność na zagrożenia zewnętrzne i zaczynają odczuwać potrzebę inwestowania.

Niezależnie zatem od otoczenia zewnętrznego (m.in. wojny w Ukrainie czy spowolnienia gospodarczego u naszego największego partnera gospodarczego – Niemiec) w najbliższych dwóch latach obserwować będziemy powiększoną aktywność inwestycyjną.

W otoczeniu takiego klimatu napływ dodatkowych środków dotacyjnych z Unii może być on bardzo efektywnie wykorzystany.

Jeśli zaś rząd będzie miał pomysł, w jakim kierunku skierować inwestycje, może to być idealny moment na skok naszej gospodarki. 

Jakie sektory gospodarki są najbardziej rokujące w kontekście ewentualnego odbicia inwestycji w latach 2024-25?

- Wyliczę krótko te branże i dziedziny: energetyka, OZE, efektywność energetyczna, AI, food tech, Fabryka 4.0.

A ze swego podwórka: dojdzie do konsolidacji w sektorze produkcji i przetwórstwa żywności.

Bewa to producent wód źródlanych, wody mineralnej, napojów bezalkoholowych w opakowaniach PET oraz soków NFC w opakowaniach PET i Bag in Box. Firma dysponuje największymi wśród rozlewni zasobami wody, które są udokumentowane i certyfikowane przez PZH w Poznaniu.

Bewa z siedzibą w Kamieńsku koncentruje się na sprzedaży produktów do sieci handlowych pod ich markami własnymi. Głównymi odbiorcami firmy są: Jeronimo Martins Dystrybucja (właściciel sklepów Biedronka), Eurocash, Kaufland, Carrefour, Selgros, Dino i Maxima (Stokrotka). W roku finansowym zakończonym 30 września 2022 roku (najnowsze dane w KRS) odnotowała 262,5 mln zł przychodów.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie