Musimy w Polsce rozwijać odnawialne źródła energii. I pamiętać też, że w transformacji energetycznej chodzi także o to, aby zmienić polską gospodarkę i stworzyć nowe sektory dające tysiące miejsc pracy - to główne konkluzje panelu "Odnawialne źródła energii" podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
- Kluczem rozwoju sektora odnawialnych źródeł energii jest słowo "współpraca" - interesariuszy sektora, całego łańcucha dostaw i oczywiście administracji rządowej i administracji samorządowej - mówi Ireneusz Zyska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, pełnomocnik rządu ds. odnawialnych źródeł energii.
Rząd zainspirował się przykładem Wielkiej Brytanii i zawartym tam porozumieniem sektorowym w morskiej energetyce wiatrowej. To duża umowa społeczno-gospodarcza wyznaczająca cele nie tylko dotyczące rozwoju sektora, ale także docelowy poziom local content, czyli krajowego wkładu w poszczególnych etapach łańcucha dostaw.
W Polsce 1 lipca 2020 r. podpisano list intencyjny, a we wrześniu 2021 r. zawarto porozumienie sektorowe dla morskiej energetyki wiatrowej.
- To sektor bardzo innowacyjny, bardzo kreatywny, z udziałem polskich wyższych uczelni, instytutów badawczo-rozwojowych, ale przede wszystkim z udziałem polskiego przemysłu we współpracy z partnerami zagranicznymi, którzy mają doświadczenie w realizacji tego typu projektów - przekonuje Ireneusz Zyska.
Zwraca uwagę, że w UE jest równy dostęp do rynku, ale tak powinniśmy skonstruować przepisy, aby można było uzyskać dekarbonizację polskiej gospodarki.
W Polsce zawarto już trzy inne duże sektorowe partnerstwa: na rzecz budowy gospodarki wodorowej, budowy sektora biogazu i biometanu oraz sektora fotowoltaiki, ze szczególnym naciskiem na fotowoltaiczny przemysł.
- W Polsce stworzymy wiele tysięcy nowych, dobrze płatnych miejsc pracy, nie tylko w morskiej energetyce wiatrowej, ale także w źródłach odnawialnych na lądzie. To stabilne źródła, jak biogaz i biomasa. Sektor biometanu dzisiaj nie funkcjonuje, ale chcemy go rozwijać poprzez wiele impulsów, jakie zaproponowaliśmy w ustawie o OZE - zapowiada Ireneusz Zyska.
Deklaruje również, że w ciągu najbliższych lat zostaną wprowadzone dynamiczne taryfy na energię.
Rozwój tych nowych gałęzi gospodarki, w tym energetyki wiatrowej na lądzie, napotyka jednak na poważne przeszkody.
- Bariery w rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie można podzielić na bariery o charakterze technicznym i formalno-prawnym. Jeżeli chodzi o bariery techniczne, to dzisiaj wszyscy obserwujemy masowe odmowy warunków przyłączenia do sieci - ocenia Szymon Wojnicki, prezes Energa Green Development, spółki z grupy Orlen.
Przyznaje, że dynamika rozwoju projektów OZE wszystkich zaskoczyła i - w efekcie - widać wiele projektów budowy źródeł odnawialnych, ale sieciowo nie jesteśmy przygotowani do tych inwestycji. Możemy jednak zwiększyć nakłady inwestycyjne na sieć dystrybucyjną i skrócić czas realizacji tych inwestycji (Wielokrotnie to ponad 10 lat i nie zawsze inwestycja kończy się sukcesem).
Rozwiązaniem tego problemu mogłaby być specustawa pozwalająca na przyspieszenie budowy sieci dystrybucyjnych - podobna do tej, jaka obowiązuje przy rozbudowie sieci przesyłowych.
Najważniejszą z barier formalno-prawnych jest zasada 10 H.
- Jako grupa PKN Orlen popieramy zmiany w ustawie, które mają doprowadzić do zniesienia tych ograniczeń. Uważamy, że to samorządy i społeczność lokalna powinny decydować, czy takie inwestycje w danym terenie powstaną - podkreśla Szymon Wojnicki.
Wiele spółek buduje farmy wiatrowe jeszcze na starych pozwoleniach i spotyka się ze stanowiskiem sądów, które nakazują stosowanie uregulowań określonych ustawą 10 H.
W takich przypadkach - z jednej strony - nie można rozwijać nowych mocy wiatrowych, a z drugiej - już za kilka lat będziemy mieli problemy z odtworzeniem istniejącej infrastruktury, ponieważ ustawa 10 H obowiązuje również dla projektów, które można zmodernizować.
Przy dzisiejszych, nowych technologiach odległość pomiędzy turbiną a najbliższą zabudową mieszkalną, przy zastosowaniu przepisów 10 H, wynosi ok. 2-2,5 km. Zatem w wielu przypadkach nie będzie możliwości wymienienia starych turbin na nowe.
- Polska ma znakomite warunki wietrzne. Bałtyk to stosunkowo płytkie morze, co gwarantuje dużą efektywność finansową projektów morskich farm wiatrowych - przekonuje Joanna Wis-Bielewicz, dyrektor ds. rozwoju rynku w Offshore Ørsted Polska.
Przypomina, że plany polskiego rządu mówią o budowie 11 GW morskich farm wiatrowych, ale stowarzyszenie Wind Europe ocenia, że przy dzisiejszej technologii na polskiej części Bałtyku może powstać nawet 30 GW.
- Morska energetyka wiatrowa jest komercyjnie dojrzałym produktem i dojrzałą technologią, która może swobodnie konkurować ze źródłami konwencjonalnymi. W polskich warunkach może stanowić bardzo ważny element bezpieczeństwa energetycznego - przekonuje Joanna Wis-Bielewicz.
Jak mówi, Polska musi skorzystać z międzynarodowych doświadczeń i z kapitału.
Przed budową morskich farm stoją także poważne wyzwania, jak relacja złotówki wobec euro, rosnące koszty paliw, usług i materiałów, zwłaszcza wyrobów stalowych.
Ważny będzie także udział polskich firm w tej inwestycji: dostają też szansę, aby mogły rozwijać się na światowych rynkach. W kwietniu Ørsted zorganizowało razem z PGE Baltica dni dla potencjalnych dostawców, gdzie było ponad 700 zarejestrowanych osób.
- Transformacja energetyczna, która będzie polegała tylko na tym, że potrzebną infrastrukturę pozyskamy z importu, ma połowiczne znaczenie. Oczywiście przybędzie nam zielonych megawatów, ale nie tylko o to w tym chodzi... W transformacji energetycznej idzie też o to, aby zmienić polską gospodarkę. Mamy na to szansę i środki, a także 30 lat doświadczeń w transformowaniu polskiej gospodarki - podkreśla Bartłomiej Pawlak, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR).
Jego zdaniem możliwe, że za kilka lat PKN Orlen, PGE lub inne polskie koncerny również będą świadczyły usługi na zewnątrz.
- Czasami odnoszę wrażenie, że mamy poczucie, że jako kraj jesteśmy tak bogaci, że wszystko jesteśmy w stanie sobie kupić za granicą. A nie o to chodzi... Kiedy mówimy o polskim udziale w energetyce odnawialnej, to on wygląda bardzo różnie. W wiatrakach to może ok. 40 proc., biorąc pod uwagę, że ktoś musi wykopać fundament. W Polsce produkujemy maszty i łopaty, ale nie turbiny; jest jednak szansa, by w Polsce wytwarzać turbiny do morskich farm wiatrowych. Gdyby tak się stało, byłoby to dużym sukcesem. Nawet gdyby u nas powstała montownia, to zawsze zwiększa szanse, że kooperanci będą z najbliższej okolicy, a nie z drugiego końca świata - ocenia Bartłomiej Pawlak.
Jak dodaje, w biogazowniach polish content przekracza 70 proc. Poza tym, że nie mamy silników do biogazowni, wiele jesteśmy w stanie zrobić własnymi rękoma.
- Atak Rosji na Ukrainę wpłynie na politykę energetyczną UE. Cena energii bazującej na paliwach kopalnych jest w tej chwili bardzo wysoka, jednocześnie obserwujemy zmiany polityk wielu krajów i wzrost nacisków na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego i tego, jak mierzyć się z kryzysem wywołanym przez Rosję - komentuje Dolf Gielen, dyrektor ds. innowacji i technologii w International Renewable Energy Agency (IRENA).
W konsekwencji mamy do czynienia z silnym naciskiem na przyśpieszanie zmian w różnych politykach lokalnych. Są plany zwiększenia mocy fotowoltaiki i energetyki wiatrowej na lądzie i morzu. Aby zostały zrealizowane, musi być usprawniony system wydawania pozwoleń; szczególnie to ważne w przypadku energetyki wiatrowej na lądzie i na morzu.
- W zachodzących zmianach nie chodzi tylko o zastąpienie istniejących mocy opartych na paliwach kopalnych, ale również o rozwój wielu innych elementów, jak elektromobilność. Musimy znacząco zwiększyć liczbę publicznych, ogólnodostępnych stacji ładowania samochodów elektrycznych - podpowiada Dolf Gielen.
Jego zdaniem jedną z technologii, które powinniśmy rozwijać, pozostaje także wodór. Te wszystkie nowe rozwiązania pozwolą na zmniejszenie zależności energetycznej przez UE.
- Coraz więcej mówi się o umowach PPA, ale wciąż mówimy o małym rynku. Dotychczas wszystkie projekty, do których kierowano finansowanie, były zabezpieczone albo wsparciem aukcyjnym albo, wcześniej, wsparciem zielonych certyfikatów - przekonuje Piotr Nerwiński, partner w kancelarii Dentons.
Jak zaznacza, jeszcze 3-4 lata temu banki nie rozpatrywały projektów opartych tylko na ryzyku rynkowym albo zabezpieczonych długoterminowym kontraktem PPA. Dlatego też inwestorzy decydowali się na kierowanie całego wolumenu z danego projektu na aukcje.
Obecne wysokie ceny energii i olbrzymia różnica między ceną aukcyjną a ceną rynkową doprowadziły do zmiany tej strategii i - co za tym idzie - doprowadziły do zmiany warunków finansowania i podejścia banków.
- Zaobserwowaliśmy trend, że już nie cały wolumen idzie na aukcje, lecz tylko jego część, niezbędna dla stabilizacji projektu i obsługi kredytu. Inwestorzy zdecydowali się przesuwać wolumen na późniejsze lata - w ramach 15-letniego okresu wsparcia, by móc korzystać z wysokich obecnych cen rynkowych. To dla banków okazało się akceptowalne - informuje Piotr Nerwiński.
Jak dodaje, są też mieszane projekty, gdzie do projektu, który ma wsparcie w ramach aukcji, na część wolumenu zawierany jest krótkoterminowy albo średnioterminowy kontrakt PPA. Taka mieszanka dla banków okazała się do przyjęcia; banki zmieniły swoje konserwatywne polityki kredytowe.
- W Polsce mamy prawie 10 GW mocy zainstalowanych w fotowoltaice - i ta wielkość ciągle rośnie. Jeszcze niedawno w Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. zakładano, że do 2035 r. powstanie 5 GW mocy fotowoltaicznych. Wydaje się zatem, że wszystko idzie pięknie, fenomenalnie. Tak jednak nie jest. Brakuje mocy przyłączeniowej. Mamy przychodzących do nas inwestorów, mówiących, że mają działki i szukają jakichś rozwiązań, ponieważ nie mogą zbudować inwestycji - mówi Piotr Markowski, prezes firmy Corab.
Jak podkreśla, pracując bezpośrednio z inwestorami, stara się szukać wspólnie rozwiązań, nie czekając na moce przyłączeniowe; niezbędne inwestycje sieciowe zajmą przecież wiele lat.
Dlatego Corab myśli o trzech dźwigniach pozwalających na rozwój rynku fotowoltaiki. Pierwsza to średnie i małe przedsiębiorstwa, które stawiają na autokonsumpcję, jak np. producenci szkła. Wskazują oni jednak, że cena energii wzrosła trzy razy, więc jak mają konkurować z producentami zagranicznymi i z innymi dostawcami, którzy zakontraktowali energię wcześniej?
- Czekamy na regulacje zwiększające moc instalacji z 50 do 150 kW, na które nie trzeba pozwolenia na budowę, co otworzy inwestycje dla średnich przedsiębiorstw. Tu widzimy duży wzrost zainteresowania - informuje Piotr Markowski.
- Mniejsi przedsiębiorcy mogą mieć kłopoty z finansowaniem inwestycji, nie zawsze mogą liczyć na wsparcie banków, które koncentrują się na dużych inwestycjach. Trzeba pamiętać, że nie są to profesjonalni inwestorzy w branży OZE i nie mają sztabu ludzi potrafiących przygotować inwestycje. Tacy klienci potrzebują pomocy w realizacji inwestycji od początku do końca: przychodzą i mówią, że mają taką potrzebę i chcą, żebyśmy przygotowali im rozwiązanie pod klucz - wyjaśnia prezes.
Coraz więcej mówi się też o magazynach energii. Magazyny energii mogą być przydatne nie tylko w energetyce zawodowej, ale także w innych segmentach. W marcu 2022 r. spółka Corab sprzedała więcej magazynów energii niż w całym 2021 r.
Trzecia dźwignia to agroinstalacje.
- Jednym z obszarów, gdzie chcemy wykorzystać nasze dotychczasowe doświadczenie, jest wodór, jego transport i magazynowanie. Może on być formą magazynowania energii. Budujemy także źródła fotowoltaiczne, energię w nich produkowaną będziemy wykorzystywać na własne potrzeby - zapowiada Rafał Miland, wiceprezes PERN.
Pierwszą swoją instalację fotowoltaiczną PERN uruchomił w 2020 r.
Na początku maja PERN rozstrzygnął przetarg na uzyskanie warunków przyłączenia do sieci elektroenergetycznej dla instalacji fotowoltaicznych w 9 swych bazach. Pod koniec maja ogłoszono podobny przetarg, ale dotyczący 20 baz.
Do końca 2022 r. PERN zamierza uruchomić na dachu budynku zarządu w Płocku oraz na terenach wokół niego instalacje fotowoltaiczne.
- Chcielibyśmy dojść do sytuacji, gdzie ok. 10 proc. naszego zużycia energii będziemy pokrywać z własnych źródeł, a jesteśmy gigantycznym konsumentem energii - deklaruje Rafał Miland.
Przypomnijmy również. że PERN jest także uczestnikiem programu DSR.
- Sposobem na rozwiązanie problemów z przyłączaniem do sieci energetycznej źródeł odnawialnych jest wydzielenie spółek obrotu energią i operatorów systemów dystrybucyjnych z grup energetycznych. Wówczas od razu znalazłyby się warunki przyłączenia nowych źródeł OZE, ponieważ prezesom tych firm zależałoby na przychodach - mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Zwraca uwagę na plan rozwoju sieci przesyłowych, przedstawiony przez PSE. Zakłada, że w ciągu następnych 10 lat może powstać 20 GW źródeł fotowoltaicznych (bez instalacji prosumenckich), ponad 14 GW w elektrowniach wiatrowych na lądzie i prawie 11 GW w elektrowniach wiatrowych na morzu. Oznacza to możliwość produkcji po 2030 r. ponad 100 TWh energii elektrycznej rocznie, co istotnie przekroczy 50 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną netto w Polsce.
- To ambitny plan gospodarza. Słychać, że się da to zrobić... W OSD, gdyby był taki gospodarz, z niezwiązanymi rękami, to też dano by radę - ocenia Janusz Gajowiecki.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie