Transformację energetyczną oprzemy na źródłach odnawialnych - uważa Gauri Singh, wicedyrektorka Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej. Rozmawialiśmy z nią podczas szczytu COP28 w Dubaju.
Jak ocenia pani dokonania tego szczytu biorąc pod uwagę, że nie udało się umieścić w dokumencie końcowym sformułowania o wycofaniu paliw kopalnych, a jedynie odchodzeniu do nich?
- Myślę, że udało się dokonać dwóch dużych rzeczy. Pierwszą z nich jest po raz pierwszy przygotowanie globalnego remanentu (Global Stocktake), oceniającego, na ile polityki energetyczne poszczególnych krajów odbiegają od ich deklaracji o cięciu emisji.
Obraz, który się z niego wyłania, nie jest zbyt optymistyczny, ponieważ dowiedzieliśmy się, że jeśli nie podejmiemy drastycznych działań na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych, to wkrótce osiągniemy wzrost średniej temperatury ziemskiej o 1,5 stopnia Celsjusza.
Kolejnym dokonaniem jest stworzony jeszcze na szczycie COP27 w Szarm-el-Szejk mechanizm finansowy dla krajów globalnego południa Loss and Damage Fund (fundusz strat i szkód). W Dubaju udało się wreszcie ustalić, jak będzie wyglądało finansowanie tego mechanizmu. W procesie finansowania strat i szkód weźmie udział Bank Światowy. Oczywiście środki, którymi kraje zdecydowały się dofinansować fundusz, są na razie skromne, ale to dopiero początek.
Każdy COP posuwa nas do przodu. Kolejną kwestią, która jest bardzo ważna dla IRENA, ale na razie nie ma tu postępu, jest globalny fundusz adaptacyjny. Jednak jesteśmy bardzo zadowoleni z decyzji dotyczącej globalnego potrojenia energii odnawialnej i podwojenia efektywności energetycznej do 2030 roku.
Jak pani widzi przyszłość transformacji w kontekście rozwoju atomu i energetyki odnawialnej. Na czym powinniśmy bardziej polegać?
- Po pierwsze powinniśmy mówić o transformacjach energetycznych, a nie jednej transformacji, bo poszczególne kraje zaczęły z różnych poziomów. Każdy kraj ma swoje określone warunki i sposoby dojścia do zeroemisyjności.
Warto jednak zwrócić uwagę, że rosnąca ilość mocy dodawanej do światowych systemów energetycznych jest zdominowana przez źródła odnawialne. W zeszłym roku 83 proc. mocy dodanych w energetyce pochodziła z OZE. Widzimy więc wyraźnie, że inwestorzy podjęli decyzje.
Jeśli chodzi o energetykę jądrową widać, że coraz więcej krajów dyskutuje na ten temat, same Zjednoczone Emiraty Arabskie mają elektrownię jądrową Barakah, którą cały czas rozwijają i istnieją państwa, które nazywają atom czystą energią.
Należy jednak pamiętać, że 1 GW w energetyce słonecznej jest możliwy do zainstalowania w czasie 18- 24 miesięcy. Po to, by zainstalować tę samą ilość energii w postaci atomu, potrzebujemy od 7 do 10 lat, a my musimy znacznie przyspieszyć z dekarbonizacją. Przez 7 lat można więc zrobić znacznie więcej w przypadku energii odnawialnej niż atomu.
OZE są tańsze, szybsze w instalacji i obłożone znacznie mniejszą ilością regulacji niż atom, jednak w przypadku niektórych państw problemem jest brak stabilności źródeł odnawialnych, ponieważ w zależności od szerokości geograficznej panują różne warunki atmosferyczne. Jak poradzić sobie z tymi problemami?
- Jeśli chodzi o przewidywania IREN-y dotyczące rozwoju energetyki do 2050 roku, to oczywiście bierzemy pod uwagę, że w dekarbonizacji udział będzie miał atom, jednak będzie to niewielki procent całkowitej konsumpcji energii.
Oczywiście fotowoltaika i energetyka wiatrowa to nie jedyne źródła energii odnawialnej, mamy także energię z biomasy i biopaliw, energetykę wodną, geotermię i zielony wodór. Tak więc mamy wiele różnych dostępnych skomercjalizowanych technologii - może prócz zielonego wodoru - które są możliwe do wykorzystania.
Każdy z krajów może więc zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne, instalując taki rodzaj OZE, który jest w jego przypadku dostępny. Do 2030 roku i w dalszej przyszłości większość energii będzie pochodzić ze słońca i wiatru.
Oczywiście z tego powodu będziemy potrzebować różnych sposobów magazynowania energii, jednak już teraz mamy ich wiele; są to rozwiązania bateryjne, wielu naukowców przygląda się bateriom sodowo-jonowym i bateriom opartym na innych pierwiastkach niż lit.
Mamy jednak także energetykę wodną, która również może działać jako magazyn energii. Musimy także zbudować regionalne połączenia sieci, co wzmocni stabilność, której poszukujemy. Oczywiście należy brać pod uwagę sezonowość energetyki wiatrowej czy słonecznej. Nie jest tak w przypadku wodoru, geotermii i bioenergii. Te są stabilne.
Jednak w przypadku energetyki wodnej, o której pani wspomina, istnieją wątpliwości natury środowiskowej. Budowa wielkich tam wpływa destrukcyjne na ekosystemy rzek, na faunę i florę dorzeczy, zaburza ich funkcjonowanie. Jak pani to ocenia?
- To prawda, ale mamy też opcję budowania mniejszych projektów, które nie mają tak złego wpływu na środowisko. Ponadto jedną z opcji jest budowa elektrowni szczytowo-pompowych, działających jak baterie gromadzące energię. Nie powinniśmy nie doceniać tej gałęzi energetyki.
Kiedy patrzy pani na polityki energetyczne poszczególnych krajów, które obecnie widzimy lepiej dzięki globalnemu remanentowi, widzi pani szansę na osiągnięcie zeroemisyjności do 2050 roku? Takie kraje jak Indie mówią, że zdekarbonizują się, ale do 2070 roku, Rosja nie robi nic, Chiny budują mnóstwo OZE, ale również i mocy opartych na spalaniu węgla.
- W przypadku Indii cel został faktycznie wyznaczony na 2070 rok. Indie to ogromny kraj i znaczna część populacji dopiero od niedawna ma dostęp do elektryczności, jednak zużycie energii per capita jest znacznie niższe niż w Europie.
Oczywiście wraz z rosnącą indyjską populacją, będzie rosła i konsumpcja energii, jednak cel, który Indie sobie postawiły do 2030 roku w kwestii budowy energetyki odnawialnej również jest ogromny – bo to aż 500 GW, a co za tym idzie cięcie emisji aż o 40 proc. Będzie to kosztować Indie wiele wysiłku. Chiny i Indie podejmują znaczne działania transformacyjne, które pozwolą im w końcu osiągnąć zerowe emisje.
Pamiętajmy także, że zmiana klimatu i przyspieszające ocieplenie nie pozostawi nikogo biernym i po prostu zmusi ludzkość do dekarbonizacji. Wiele decyzji zostanie wymuszonych przez samych obywateli, którzy chcą lepszej jakości powietrza, zdrowszych warunków życia.
Dyskusja podczas COP jest ważna, ponieważ nadaje działaniom impetu i daje odpowiedni sygnał rynkowi, w tym bankom i inwestorom, w którym kierunku mają zmierzać.
Należy podkreślić fakt, iż w ostatnich latach szczyty klimatyczne naprawdę kończyły się rezultatami, które wcześniej wydawały się niemożliwe do osiągnięcia. Tak jest w przypadku tego szczytu - w kwestii paliw kopalnych.
Wracając Indii chciałabym zapytać o ogłoszone w tym roku przez rząd moratorium na budowę nowych mocy węglowych na najbliższe 5 lat. Czy sądzi pani, że rząd je przedłuży?
- Problem z Indiami polega na tym, że w naszym kraju około 51 mln ludzi żyje w regionie, który jest całkowicie zależny od górnictwa i energii z niego wytwarzanej, a więc jest to ogromna populacja.
Podobny problem macie przecież w Polsce. Nie można się spodziewać, że nagle politycy przyjdą i powiedzą "zamykamy to tu i teraz", bo przecież musieliby wytłumaczyć się z tego przed swoimi wyborcami.
Jednak sądzę, że po tym, jak popyt na energię wystrzelił po końcu pandemii, wywołało to taką refleksję, że większość z tego zapotrzebowania powinna zostać zaspokojona przez OZE. Demonstracją tego może być chociażby budowa bardziej elastycznych sieci i stworzenie im zdolności do odbierania energii z OZE, a więc pewne wysiłki już zostały podjęte.
Dziś wiele inwestycji dotyczy infrastruktury, co moim zdaniem jest kluczowe, ponieważ generacja energii nie ma sensu, bez sieci, która jest w stanie przetransportować energię do odbiorców.
Wszystkie oceny dotyczące rozwoju energetyki odnawialnej na świecie dotychczas były mocno niedoszacowane. Czy sądzi pani, że ten trend się utrzyma?
- Jestem pewna, że młodzi będą stawiać przed nami nieustannie coraz większe wyzwania i będą nas zaskakiwać. Dziś mamy deklaracje jasno mówiącą, że potrojenie mocy w OZE jest możliwe. IRENA bardzo blisko współpracowała z grupą G7 i G20, które miały wątpliwości, czy uda im się osiągnąć ten cel 2030 roku.
Jednak udało nam się je przekonać i dziś mają zupełnie inne podejście do tej kwestii; potrzebowały one takich nacisków. Natomiast nasze analizy pokazują, że ten cel jest jak najbardziej możliwy do osiągnięcia, bo mamy odpowiednią technologię, mamy chętne instytucje finansowe skłonne to sfinansować.
Natomiast regulacje prawne w poszczególnych krajach muszą zostać teraz do tego celu dostosowane, ale mam wrażenie, że i tu jest wola. Nikt za nas tego nie zrobi.
Nawet jeśli niektórzy politycy mówią: nie wycofamy paliw kopalnych – to zmusi ich do tego szalejący klimat?
- Oczywiście. W gazetach dominować będą nagłówki o rosnących problemach związanych ze zmianą klimatu. Rolnicy przyjdą skarżyć się politykom, że tracą uprawy ze względu na wysokie temperatury, a wysychające rzeki nie będą w stanie transportować dostaw.
Politycy będą musieli na to odpowiedzieć, a więc zdecydowanie klimat popchnie nas w kierunku, w którym musimy zmierzać i miejmy nadzieję, że szybciej niż oczekujemy.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie