Ford Mustang Mach-E to udane auto elektryczne

Przestronny, z dużym zasięgiem, ale też i szybki. Oraz korzystający z wielkiego dziedzictwa Forda Mustanga – tego spalinowego. Elektryczny Mustang Mach-E mimo kontrowersji przyjął się świetnie, a okazję jeździć nim mieli goście XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

To już piąty rok na rynku elektrycznego Mustanga od Forda i mimo wątpliwości związanych z wykorzystaniem legendarnej nazwy Mustang Mach-E jest coraz częściej widoczny na polskich ulicach.

Jednocześnie samochód z racji swoich wymiarów jest typowym crossoverem segmentu D i od razu nasuwa się pytanie – dlaczego akurat taki samochód woził gości Europejskiego Kongresu Gospodarczego w ramach usługi VIP shuttle? Nie tak przecież wyobrażamy sobie typowe auto do wożenia VIP-ów, a powodem wcale nie jest fakt, że Ford żadnej limuzyny jako takiej w swojej ofercie nie ma.

Ale główne czynniki są dwa: Mustang Mach-E jest po prostu przestronny jak limuzyna, a do tego po prostu pasuje do wartości, które były przekazywane podczas EKG.

Mustang Mach-E. Komfort, ale i nowoczesne rozwiązania

Wspomniałem wyżej o "limuzynowatym" wnętrzu Mustanga Mach-E i to oczywiście efekt dużego rozstawu osi. To typowa cecha wielu aut elektrycznych, które nawet mimo relatywnie niewielkich rozmiarów z powodu braku tradycyjnego silnika spalinowego w środku oferują mnóstwo przestrzeni dla pasażerów. 

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

I tak jest też w Mustangu, choć to wcale nie jest małe auto. Długi na 4,7 metra crossover jednocześnie ma rozstaw osi wynoszący niemal trzy metry. W efekcie w środku można się wygodnie rozsiąść i po prostu odpocząć. Nawet w garniturze, po całym dniu na wspomnianym Europejskim Kongresie Gospodarczym.

Nie brakuje też miejsca w bagażniku, który oferuje ponad 400 litrów pojemności, co niby nie jest jakimś zawrotnym wynikiem, ale jest naprawdę ustawny, a do tego jeszcze jest bagażnik pod maską. Tam zmieścimy kolejne sto litrów. Urok elektryków.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Samo wnętrze jest też oczywiście wyjątkowo nowoczesne. Niewiele tu guzików, a centrum sterowania dosłownie wszystkim znajduje się na gigantycznym, pionowym tablecie w centrum kokpitu. To naturalnie inspiracja Teslą.

Czy udana? Jeśli ktoś lubi fajerwerki, to jak najbardziej. Projektanci Mustanga Mach-E w tym całym szaleństwie i tak zachowali odrobinę zdrowego rozsądku. Otóż w ten wielki ekran wtopione jest jedno, fizyczne pokrętło.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Nim domyślnie możemy zmieniać głośność multimediów, ale jeśli na przykład zaczniemy przestawiać klimatyzację, pokrętłem jesteśmy w stanie regulować temperaturę.

To krok w dobrą stronę, bo w autach, w których większość funkcji obsługujemy wyłącznie przy pomocy dotykowego ekranu, najczęściej jednak kuleje ergonomia. Dobrze mieć więc chociaż takie pokrętło.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Sam tablet (przekątna 15,5 cala) jest obsługiwany przez system SYNC 4A. Ten oczywiście jest pełen nowoczesnych rozwiązań. Aktualizuje się bezprzewodowo, a do tego ma możliwość maszynowego uczenia się, dzięki czemu uczy się preferencji kierowcy.

Tak przynajmniej twierdzi Ford, ponieważ podczas kilkudniowego testu siłą rzeczy nie miałem sposobności tego sprawdzić. W praktyce jednak system jest odrobinę skomplikowany. Przetestowałem w życiu kilkaset aut, ale miałem trudność z odnalezieniem choćby statystyk informujących o zużyciu energii. Musiałem "pogrzebać" w menu kilka ładnych minut.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Na szczęście doskonale działa ta funkcja, która akurat w Fordzie działa dobrze od lat – głosowego porozumiewania się z autem. Podczas kiedy konkurencja dalej często ma z tym problem, w Fordzie głosowa obsługa dobrze działała już kilka lat temu, kiedy o elektromobilności nikt jeszcze nie myślał na serio.

Teraz jest podobnie – z Mustangiem można dość swobodnie się "dogadać" – choćby wskazać cel dla nawigacji.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

A dlaczego Mustang Mach-E pasuje do Europejskiego Kongresu Gospodarczego?

Wspomniałem wcześniej, że Mustang Mach-E pasuje do wartości, które w tym roku były przekazywane w Katowicach. Przypomnę tylko, że hasło tegorocznego Kongresu to "Transform today, change tommorow. Transformacja dla przyszłości". Tę transformację widać także w tym aucie. Projektanci Forda bardzo odważnie korzystali przecież z dziedzictwa Mustanga.

Wystarczy spojrzeć na ten samochód – w żadnym miejscu nie znajdziecie tutaj loga Forda. W żadnym. Czy na masce, czy na kierownicy, czy na tylnym zderzaku – wszędzie pojawił się charakterystyczny galopujący mustang. Mustang, którego wszyscy kojarzymy z jego spalinowym rodowodem, który zresztą dalej jest oferowany w Europie i dalej ma pod maską silnik V8.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

A jednak w Fordzie zdecydowali się na stworzenie elektrycznej wersji legendy i ta przecież jest na rynku już od kilku ładnych lat. Ten samochód to żywy dowód na to, że nawet jedno z najbardziej charakterystycznych aut w historii motoryzacji – tej spalinowej – ma szansę na nowe otwarcie.

I to jakie otwarcie. Bo Mustang Mach-E ma to, z czym każdy Mustanga kojarzy. Okej, może to nie jest silnik V8, ale osiągi jak najbardziej się zgadzają.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Wisienką na torcie oczywiście jest wersja GT, która ma aż 487 koni mechanicznych, a do tego astronomiczny moment obrotowy – 860 niutonometrów katapultuje ten samochód do 100 km/h w zaledwie 4,4 sekundy. Do tego bateria, której użyteczna wartość to mniej więcej 90 kWh, daje gwarancję dużego zasięgu.

Pojazd, który widzicie na zdjęciach, to odmiana nieco słabsza – ale w mojej ocenie ta najciekawsza i... przy okazji tańsza. Wersja wyposażenia Premium, z napędem na obie osie, o mocy 351 koni mechanicznych i z baterią o pojemności 91 kWh. Przyspieszenie do 100 km/h w aucie de facto rodzinnym i komfortowym w 5,8 sekundy to wystarczająco dobry wynik, a producent podaje zasięg 550 kilometrów.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Czy tyle się da? W zasadzie to… da się więcej, choć to oczywiście zależy od charakteru jazdy. Na autostradzie to niewykonalne, bo tam zużycie energii wzrośnie w okolice 25-30 kWh i okolice 300-350 kilometrów zasięgu to wszystko, co można osiągnąć w normalnej jeździe.

Natomiast ja na 150-kilometrowej trasie drogami krajowymi zużyłem dokładnie 26 proc. baterii i osiągnąłem wynik 18 kWh. Bez specjalnego ecodrivingu, po prostu jechałem. Jak miałem okazję, to korzystałem z dużej mocy i po prostu wyprzedzałem. W mieście z kolei udało mi się zejść raz nawet do… 13 kWh. Niemniej jednak – w ruchu miejskim też można spokojnie przejechać te 500 kilometrów przy odpowiednim posługiwaniu się pedałem gazu.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Poniżej jeszcze zestawienie poszczególnych wersji:

  • Mach-E, 269 KM, 72,6 kWh RWD – cena od 218 650 zł
  • Premium, 315 KM, 72,6 kWh AWD – cena od 247 500 zł
  • Premium, 294 KM, 91 kWh RWD – cena od 279 500 zł (i tutaj producent podaje największy zasięg, nawet 600 kilometrów)
  • Premium, 351 KM, 91 kWh AWD – cena od 298 000 zł
  • GT, 490 KM, 91 kWh AWD – cena od 358 000 zł

Łatwo zauważyć, że najprostsza wersja łapie się na rządową dopłatę, a wtedy cena schodzi poniżej 200 tysięcy złotych. To też efekt obniżek cen, do których doszło w tym roku. Bo jeszcze w 2023 roku Mustang Mach-E był… sporo droższy. To akurat miła odmiana, kiedy wszystko dookoła drożeje.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Czy coś jeszcze zaskakuje za kierownicą poza świetnymi osiągami? Po pierwsze – nadwozie jak na crossovera jest naprawdę sztywne. To oczywiście wydatna pomoc w zakrętach, w których Mustang Mach-E właściwie... czuje się lepiej niż spalinowy Mustang, który jest raczej kojarzony z dobrymi osiągami, ale na prostych odcinkach. Niemniej jednak – jest trochę twardo.

Oczywiście jest też cała masa systemów i asystentów bezpieczeństwa. To raczej rynkowy standard, ale mnie zaskoczył asystent parkowania. Mustang Mach-E bardzo agresywnie sam zatrzymuje auto, kiedy uważa, że nie wiesz, co robisz. Innymi słowy – w ciasne miejsce parkingowe będzie ciężko wjechać. Ale przynajmniej nie uderzysz zderzakiem.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

Czy warto kupić Mustanga Mach-E? Szukamy odpowiedzi

Jak zawsze – jeden rabin powie tak, a drugi powie tak. Znam wiele osób, które w kierunku Mustanga Mach-E nawet nie spojrzą i zamówią w internecie Teslę Y. W segmencie w ogóle jest tłok, bo przecież jest KIA EV6, Nissan Ariya, Hyundai Ioniq 5 i wiele innych aut. 

Ale jeśli ktoś szuka niebanalnej propozycji i nie chce czegoś, co już każdemu się opatrzyło (bo Tesli na ulicach ostatnio coraz więcej), to dlaczego nie? Ford przygotował szeroką ofertę, zarówno jeśli ktoś jako klient szuka auta szybkiego (wersja GT), jak i takiego, które łapie się na rządowe dopłaty.

Ford Mustang Mach-E (Fot. Piotr Rodzik/WNP)

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie